Jaki masz komputer?
Co wspólnego mają ze sobą kultowa amerykańska lodówka SMEG, purpurowy odkurzacz Dyson (najpopularniejszy i najlepiej sprzedający się odkurzacz w historii), wygodne krzesło oraz nowe iMaki i iPady Pro? To urządzenia, które trafiają i będą trafiały do niejednego domu. Zwykłego, tego pełnego pasjonatów, tego, w którym mieszkają niespokojne, kreatywne dusze i tego, w którym liczy się niezawodność i stabilność pracy. Do każdego. Dokładnie tak, jak zakładał przed laty Steve Jobs.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2021
„Computer as an appliance”
To zdanie znają zapewne ci z Was, którzy czytali biografię Jobsa pióra Waltera Isaacsona. Komputer jako domowe urządzenie, którego potrzebujemy. Apple nigdy nie było bliższe i bardziej tożsame z tą wizją niż obecnie. A jesteśmy zaledwie w jakiejś jednej trzeciej drogi, która rozpoczęła się od przejścia firmy na własne procesory Apple Silicon.
Kiedy podczas ostatniego Apple Event zobaczyłem nowe iMaki, uśmiechnąłem się i to nie z powodu ich wyglądu. Należę do tych, którym nowa bryła przypadła do gustu, choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że opinie na ten temat są podzielone. Myślę, że wśród siedmiu kolorów każdy będzie w stanie znaleźć coś dla siebie, a tych z Was, którzy narzekają na brak czarnego odcienia lub edycji PRODUCT(RED), uspokoję – ten pierwszy celowo Apple zostawiło sobie dla linii Pro (no po prostu eureka!), a ten drugi prędzej czy później pojawi się w sklepie. Tym razem, podczas gdy Apple Event trwał w najlepsze, a prędkość pojawiania się na nim nowych produktów była tak intensywna, że nawet piszącym relacje na stronę internetową w redakcji dała się we znaki, większość komentarzy dotyczyła właśnie kolorów. Nie parametrów, nie bryły, nie procesora, nie cen – kolorów. I to nie jest przypadek.
Bo widzicie, nowe iMaki napędza ten sam procesor Apple M1, superwydajny jak na fakt, że jest to dopiero pierwsza jego wersja po przejściu na nową architekturę, obecny jest także w MacBooku Pro i linii Air. Już wtedy, gdy debiutowały na rynku, komentujący zastanawiali się nad tym, czy to w ogóle ma rację bytu. Czy maksymalnie 16 GB zunifikowanego RAM-u pozwoli tym maszynom na swobodną pracę? Czy portów nie jest za mało, czy bateria wytrzyma i w końcu, czy Apple się nie skończy? Żadna z tych rzeczy się nie wydarzyła. Większość z nas nawet pogodziła się już z faktem, że nie musi podłączać starej, przewodowej myszki do portu USB-A.
Kilka miesięcy później, gdy na rynek wiosną weszły całkowicie odświeżone iMaki z tym samym procesorem, przecudownym ekranem, poprawioną kamerą i paroma sprytnymi usprawnieniami (jak port Ethernet w zasilaczu!) w iście apple’owskim stylu, większość z komentujących i klientów mogła już spokojnie skupić się na kolorach i cenach. Czy to nie jest wymowne? Jest, ale kompletnie mnie nie dziwi. Dziś jesteśmy gdzieś w połowie drogi do tego, aby większość klientów (poza użytkownikami Pro), mogła zdecydować o tym, jaki form factor najbardziej im odpowiada. No i kolor.
Forma zgodna z Tobą
Przeprowadziłem kilka rozmów po konferencji, w tym jedną w ramach mojego podsumowania, które nagraliśmy wspólnie z Maćkiem Nowakowskim w podcaście „Bo czemu nie?”. Te dyskusje mają jeden wspólny mianownik: formę. Apple, stawiając po raz kolejny w historii na autorskie procesory, ale robiąc to mądrzej niż kiedykolwiek, pozwala nam wybierać nie pomiędzy mocą a ceną, ale pomiędzy formą i związaną z nią jedną z dwóch ścieżek: konsumencką lub profesjonalną.
Niebawem #iPadOnly stanie się wytrychem, bo już dziś nie ma żadnego sensu mówić o tym, że ktokolwiek pracuje tylko na tej lub tylko na tamtej maszynie. Maszyna w ekosystemie Apple zaczyna mieć znaczenie drugorzędne, z punktu widzenia tego, co kryje się pod jej maską, bo, jakby nie patrzeć, kryje się tam to samo. MacBooka Air, MacBooka Pro, iPada Pro i dużego, kolorowego iMaka z genialnym ekranem, głośnikami i estetyczną formą napędza ten sam układ. Apple M1. Nigdy w historii elektroniki użytkowej nie mieliśmy do czynienia z czymś podobnym.
Apple pozwala nam (a to dopiero początek, przypominam!) wybierać pomiędzy formą a systemem operacyjnym, który bardziej odpowiada naszym potrzebom. Są tacy, którzy efektywniej pracują na iPadOS. Są tacy, których zadania i przyzwyczajenia wymagają pracy na macOS, a znajdą się i ci, którzy nadal czekają na nowe linie komputerów Pro (iMac Pro, Mac Pro). Doczekają się, zgodnie z obietnicą daną przez Tima Cooka. I coś mówi mi, że gdy to nastąpi, to powoli zaczniemy dotykać szklanego sufitu pod względem tego, na co jest w stanie pozwalać maszyna dostępna dla każdego, kogo będzie na nią stać w internetowym sklepie. Zanim to jednak nastąpi, wróćmy do premier i sytuacji tu i teraz.
Otóż czy Wam się to podoba, czy nie, tu i teraz możemy wybierać coraz częściej pomiędzy formą a kolorami, a nie cyferkami. Jak za starych, spokojnych czasów. A nawet lepiej. Teraz komputery to kolejne sprzęty gospodarstwa (jak ktoś woli bardziej współcześnie – ekosystemu) domowego, jak lodówka SMEG, tylko że na biurko. Bez martwienia się o parametry i podzespoły, a coraz częściej jedynie o kolor. Na pytanie znajomego: „Jaki masz komputer?”, nie bójmy się odpowiadać: „niebieski”. To naprawdę w porządku.
Komentarze: 1
Smeg to włoska firma a nie amerykańska