Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Poczekaj

Poczekaj

1
Dodane: 4 lata temu

Kiedy ponad dekadę temu jako gówniarz kupowałem pierwszy nadgryziony sprzęt, a był nim iPod Shuffle drugiej generacji o zawrotnej pojemności 1 GB w kolorze srebrnym, było to dla mnie wydarzenie rodem z filmu SF. Po pierwsze dlatego, że trzeba było na ten sprzęt odłożyć pieniądze. Wtedy nie szło się do rodziców po nowego iPhone’a. Wtedy 139,99 zł trzeba było sobie uzbierać. Tak, były takie czas, gdy sprzęt Apple tyle kosztował. Potem się nie powtórzyły i patrząc na to, co dzieje się na rynkach finansowych, nigdy się już nie powtórzą. Ale wracam do frajdy, ponieważ dziś o niej, choć krótko.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2021


Bo widzicie, od tamtego momentu kupiłem już dziesiątki innych nadgryzionych sprzętów, a z biegiem lat (co naturalne) z roli obiektów owianych kultem i marzeniami produkty te zeszły do roli narzędzi pracy, bez których nie wyobrażam sobie ani jej, ani codzienności. Zawsze jednak staram się sięgać po nowy sprzęt dopiero wtedy, gdy wydatek na poprzedni ulegnie amortyzacji według moich założeń, czyli wtedy, gdy będę mógł jeszcze sprzedać obecnie posiadany sprzęt. W przypadku Maców to cykl sześcio–siedmioletni, iPhone’y wymieniam obecnie co trzy generacje, Apple Watcha również, a iPada Pro – mój podstawowy komputer mobilny – co cztery lata. I to był właśnie ten rok. Ta wiosna.

Wymieniałem iPada. Co?!

Dożyliśmy „przeciekowych” czasów, zwłaszcza my, ludzie w technologicznej, nadgryzionej bańce. I piszę to oczywiście także do siebie i o sobie. Bo widzicie, kiedy zna się cykl konferencji Apple, pisze się na bieżąco o najnowszych branżowych doniesieniach i ogólnie ujmując – śledzi się ten rynek i społeczność, to magia kupowania nowego sprzętu zaczyna pryskać. I to tego samego sprzętu, który przecież tak się wychwala, którego się używa i na którym polega się każdego dnia. Dlaczego?

W momencie pisania tego felietonu na całkiem nowym, fantastycznym, 11-calowym iPadzie Pro 2. generacji Apple nadal nie ogłosiło kwietniowego (a wcześniej rzekomo marcowego) Apple Event. Nadal nie zaprezentowało wszystko mających iPadów Pro 3. generacji i nadal nie wiadomo, czy w ogóle to zrobi. Tak więc piszę te słowa z najnowszego aktualnie modelu komputera, który uwielbiam. O tym pisałem już wiele razy i celowo nie czekałem do kolejnej generacji z kilku powodów.

Po pierwsze, mój poprzedni, czteroletni iPad Pro 10,5-cala trafił w ręce dziewięciolatka, dla którego będzie pierwszym komputerem w jego życiu. To mnie niesamowicie cieszy, bo w jego rękach sprzęt ten ma szansę spełnić wiele ważnych życiowo zadań i służyć mu jeszcze ładnych kilka lat. Po drugie, trafiła mi się fantastyczna okazja nabycia aktualnie najnowszego modelu w dokładnie takiej konfiguracji, w jakiej planowałem go kupić (256 GB, LTE, Space Grey). Po trzecie, po prostu chciałem już mieć nowego, bezramkowego i szybszego iPada, a wszystkie warunki finansowe się ze sobą spotkały w jednym tygodniu. No więc go kupiłem. To komputer osobisty, jaki chciałem. Dobrze jest na nim pisać te słowa. Dlaczego o tym piszę? Bo wszyscy musimy na chwilę wyluzować.

Poczekaj

– „Poczekaj! Zaraz będą nowe modele i wiesz, one będą miały…”. Tak, wiem. Piszę o tym codziennie. Na tym też polega moja praca.

– „Jak to kupiłeś!? Na kilka dni przed premierą, której nikt nigdzie nie zapowiedział?”.

– „Przecież potem będą tanieć!”. Przekaz pt. „trafiła mi się okazja” nie dotarł do niczyich uszu. Przecież na pewno tego nie policzyłem, uległem emocjom i się pospieszyłem.

– „Będziesz żałował w dniu konferencji”.

Stop, chwila! Czy to nie ma być czasem, drodzy branżowi koledzy tak, że sprzęt ma przede wszystkim cieszyć i służyć temu, kto go świadomie i intencjonalnie nabywa? Z roku na rok obserwuję, jak coraz silniej wszyscy zaczynamy popadać w paranoję. Mam wrażenie, że jeśli ktoś nie dokona zakupu nowego sprzętu jeszcze najlepiej w trakcie trwania jakiegoś Apple Event, to stoi już na przegranej pozycji. Już może „poczekać”, bo za rok lub dwa Apple wyda kolejny szybszy model i on będzie bardziej opłacalny. Naprawdę?

Elektronika użytkowa ma wiele odmian, poziomów cenowych i grup klientów, którzy nie chcą spędzać całego życia na czekaniu na coś bardziej opłacalnego. Którzy po prostu chcą cieszyć się tym, że dany sprzęt, jak mawiał Steve Jobs, jest „rowerem dla umysłu”, a nie kulą u nogi i problemem, o którym dyskutuje się długimi, nocnymi godzinami na setkach internetowych forów, będąc sparaliżowanym przed podjęciem decyzji. Oczywiście, są osoby (znam ich sporo – jakby to nie wynikało z powyższych kilkudziesięciu zdań), które mają w wysoko rozwinięty talent analityczny. Uwielbiają takie analizy i chwała im za to.

Pamiętajmy jednak także o tych, którzy po prostu podejmują świadomą decyzję zakupu produktu X, usługi Y lub Z bez czekania na dopisek Pro, nowy procesor lub obudowę w kolorze międzygalaktycznego pyłu. Myślą inaczej. Prościej.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1