Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Sport i wspieranie innych – CRIDO pokazuje, jak to dobrze robić

Sport i wspieranie innych – CRIDO pokazuje, jak to dobrze robić

0
Dodane: 3 lata temu
fot. współpraca Kinga Ochendowska

O integrowaniu pracowników poprzez sport oraz wspieraniu innych rozmawiamy z Michałem Gwizdą, partnerem zarządzającym, odpowiedzialnym za zespół Biznes i innowacje w CRIDO.


Ten artykuł pochodzi z wydania specjalnego iMag Bike&Mountain 2/2021


Dominik Łada: Co ma wspólnego firma konsultingowa zajmująca się podatkami, prawem czy pozyskiwaniem dotacji ze sportem? To dość odległe dziedziny.

Michał Gwizda: W sport zaangażowaliśmy się wiele lat temu, pewnie ponad dekadę. W większości przypadków sport jest dla ludzi odskocznią, zwłaszcza od siedzenia za biurkiem. Na początku było bieganie i sztafetowy ekiden, a potem zaczęliśmy organizować wyjazdy pod nazwą „CRIDO in motion”. Najpierw były regaty, potem mikroolimpiady, zawody pływackie, turnieje siatkówki i wieloboje, np. triathlon, oczywiście z naszą własną nazwą: Criathlon. W większości przypadków są to pomysły naszych pracowników, którzy chcą dzielić się swoimi sportowymi pasjami z innymi. Graliśmy w badmintona, wyjeżdżaliśmy na narty do Austrii, Słowacji i Gruzji, chodziliśmy po górach. CRIDO Ski, które rozpoczęliśmy wraz z moim zespołem na Chopoku w 2015 roku, stało się ogólnofirmowym wydarzeniem i cieszy się dużą popularnością. Potem Paweł Toński i Monika Lewandowska rozpoczęli organizację wrześniowych wędrówek górskich, czyli oprócz CRIDO Ski pojawiło się Hikido. Na narty jeździliśmy nawet dwoma autokarami, np. do Austrii, czyli w wyjeździe uczestniczyło około 60 osób. Do Gruzji poleciało niemal 40. Crido Ski i Hikido są współfinansowane przez pracowników, co umożliwia zwiększenie budżetu i uatrakcyjnienie wyjazdu na tyle, by pojechać gdzieś dalej czy w ciekawsze miejsce. Choć istnieje też zasada, że w przypadku osób na niższych stanowiskach firma bardziej wspiera je finansowo, aby wszyscy mieli możliwość wzięcia udziału. Ciągle pojawiają się kolejne pomysły. Jeden z naszych kolegów – Michał Janowicz – pływa na wake’u i zaproponował, by zrobić wspólne wyjścia, a on chętnym osobom będzie dawał lekcje. Więc dwa lata temu w lecie, w weekendy, był organizowany Crido Wake. W tym roku w moim zespole udało się zorganizować całodniowy piknik w Wake&Skate Parku w Książenicach. Myślę, że to był świetny sposób na relaks i pomysł na to, żeby oderwać się od biurka i spędzić czas w luźnej atmosferze, bez jakiejś rywalizacji, bez niepotrzebnych napięć. Taka mała postcovidowa terapia grupowa sportem.

DŁ: No właśnie, a jak organizowaliście triathlon, to była rywalizacja czy nie było rywalizacji?

MG: Triathlon był sztafetowy. Podzieliliśmy uczestników – a było ich sporo – na 13 drużyn, które zmierzyły się w dystansach pływackich, biegowych i rowerowych. W każdej drużynie było około sześciu osób. Na początku rozstawiliśmy najmocniejszych zawodników, żeby każda grupa miała równe szanse, następnie pozostałych przydzieliliśmy do drużyn losowo. Oczywiście – jak w każdym sporcie – była rywalizacja – przede wszystkim pod kątem ogólnego wyniku. Ale było zarówno serio, jak i na luzie. Nie zachowywaliśmy się, jak na mistrzostwach świata, chociaż wysiłek dla wielu był olbrzymi.

DŁ: Więc teraz są u Was jacyś półprofesjonalni zawodnicy?

MG: Nie, chyba nie. Profesjonalne uprawnianie sportu jest trudne do pogodzenia z pracą na co dzień. Natomiast ludzie u nas po prostu są bardzo aktywni w różnych dziedzinach sportu. Biegają na przykład w półmaratonach i nie wiem, czy to znaczy, że są już profesjonalnymi sportowcami, czy też nie. Może tak? Chyba w tym momencie żadnych triathlonistów nie mamy. Pracują u nas za to dziewczyny, które organizują wycieczki rowerowe odbywające się dwa razy w tygodniu. Po pracy ruszają spod biura i proponują chętnym dwie formuły: pierwsza to Coffee Ride, w takim tempie swobodnym, około 20–23 km/h. Druga to wersja szybsza, 27–30 km/h. Jeszcze w żadnym z nich nie uczestniczyłem, ale się wybieram.

DŁ: Paweł ostatnio mi opowiadał o tej rowerowej inicjatywie.

MG: Tak, bo te dziewczyny są właśnie z zespołu Pawła. Kończą pracę nieco wcześniej i sporo ludzi się do nich dołącza, czyli jest zainteresowanie i potrzeba.

DŁ: A macie jakieś grupy np. na Stravie czy w tym podobnych serwisach?

MG: Firmowych nie, ale może to jest pomysł! Staramy się w naszej firmie dbać o sportową kulturę. Dla przykładu: wybierając nową siedzibę, mieliśmy poważną dyskusję na temat tego, jaki będzie system parkowania rowerów oraz jak zorganizować szatnie i prysznice. Po raz pierwszy mamy do dyspozycji dwupoziomowe miejsca na rowery i już kilkukrotnie zdarzyło się, że musiałem parkować na górze, bo wszystkie dolne miejsca były zajęte. Jak chcesz jechać samochodem do centrum Warszawy, to musisz liczyć się z korkami i problemami z zaparkowaniem. Rower jest idealnym środkiem lokomocji przez większość roku! Ja rowerem dojeżdżam z Pruszkowa do Ronda Daszyńskiego w Warszawie w ciągu mniej więcej 40–45 minut. To praktycznie tyle samo, ile jechałbym samochodem. Jeżdżenie po mieście samochodem bywa bardzo uciążliwe, szczególnie w Warszawie. Wszyscy stoją w korkach, trąbią i stresują się bardziej, niż to jest warte. Zresztą i tak wkrótce miasta będą coraz bardziej zamknięte dla samochodów, więc pozostanie albo komunikacja miejska, albo właśnie rower.

DŁ: Macie jeszcze jakieś inne sportowe plany?

MG: Sytuacja covidowa nie ułatwia organizacji takich masowych inicjatyw, więc skupiamy się na drobnych przyjemnościach, takich jak wycieczki rowerowe, o których wspomniałem. Planujemy reaktywację Hikido, bo w zeszłym roku wyjazd przegrał z wirusem. Niestety, w tym roku narty też przegrały, ale liczymy, że nadchodząca zima będzie dla Crido Ski wirusowo łaskawsza. W styczniu 2020 roku udało się nam jeszcze pojechać do Austrii na narty, ale ponieważ było to już na granicy lockdownu, to uznaliśmy, że rezygnujemy z pozostałych grupowych wyjazdów. Liczymy na to, że w tym roku Pawłowi uda się pojechać z całą ekipą chętnych we wrześniu w góry, no i oczywiście chcielibyśmy jechać na narty. Myśleliśmy o Ukrainie jakiś czas temu, bo kuszą nas niestandardowe kierunki, zwłaszcza że Gruzja okazała się bardzo ciekawa i trochę dzika. Kolejnym pomysłem był wypad do Armenii, w podobnej formule jak poprzednio. Chodzi nie tylko o koszty, ale również o logistykę – ponieważ mamy tak wielu chętnych, to musimy wcześniej upewnić się, że wyjazdem nie sparaliżujemy normalnego funkcjonowania firmy. Zamierzamy wyruszyć w środę wieczorem, czyli śpimy w samolocie albo w autokarze. To tnie koszty dodatkowych noclegów i sprawia, że pod kątem finansowym wyjazd jest dostępny dla większej liczby zainteresowanych. Poza tym zobaczymy, czy uda nam się powrócić do organizowania innych aktywności sportowych. Gdy byliśmy mniejszą firmą, łatwiej było to logistycznie zaplanować. Obecnie, mając około dwustu pięćdziesięciu pracowników, musimy uważnie planować lokalizację, by nie tylko efektywnie wypocząć, ale jednocześnie się zintegrować. Bo sport to działania zespołowe, a na tym zależy nam najbardziej.

DŁ: Wiemy już, że jako firma angażujecie się w działania sportowe. Skąd jednak pomysł na wsparcie inicjatywy „28 marzeń”?

MG: Wszystko zaczęło się od tego, że nie pojechaliśmy w góry ze względu na pandemię. Mieliśmy przygotowany budżet i nie chcieliśmy go zmarnować, więc zapytaliśmy ludzi w zespole, co chcieliby zrobić z tymi funduszami. Jednym z pomysłów było wsparcie działalności charytatywnej, więc zaczęliśmy rozglądać się za inicjatywą, która by nas poruszyła. „28 marzeń” wydało nam się idealne – nie tylko związane z górami, ale bardzo ambitne i wymagające, a jednocześnie wspierające ludzi z różnymi formami niepełnosprawności.

DŁ: Zdobycie korony Polski to bardzo fajny pomysł.

MG: Poza tradycją angażowania się w kulturę sportu, mamy też tradycję angażowania się w działalność charytatywną, ale tu też inspirują nas pracownicy. Od początku naszego istnienia współpracujemy z Fundacją Wspólnoty „Burego Misia”, wspierającą ludzi z niepełnosprawnością intelektualną i ruchową. Informację o Burych Misiach i pomysł ich wspierania zaszczepił w nas Adam Grzymisławski, nasz pracownik, który jeszcze na studiach był związany z tą Fundacją. To jest wspaniałe miejsce – osada na Kaszubach, gdzie osoby z niepełnosprawnością mogą nie tylko mieszkać, ale również pracować w gospodarstwie, m.in. przy produkcji serów przygotowywanych według oryginalnych receptur. Byłem gościem osady z całą rodziną kilka lat temu, to miejsce warto poznać, jeśli chce się poczuć dobro i zrozumieć, jak wiele trudności można pokonać, jeśli tylko się chce, a przy okazji objeść się serami i innymi misiowymi przetworami. Co roku ich wspieramy, kupując od nich produkty i angażując się w ich działania. Osoby zatrudnione w osadzie mogą tam przebywać na stałe albo przyjeżdżać na turnusy. Co więcej, w przypadku problemów lub niespodziewanych okoliczności, jak na przykład choroba w rodzinie, osoby z niepełnosprawnościami mają tam zapewnione miejsce – dom, zajęcie i opiekę. Wspólnota się rozwija, teraz planują założyć stawy rybne. Ich produkty można znaleźć w wielu kaszubskich hotelikach i sklepikach, do Warszawy niestety docierają rzadziej. Można je czasem znaleźć na targach śniadaniowych, ale częściej jeżdżą w kierunku Wielkopolski. Takie inicjatywy, polegające na wspieraniu osób z różnymi niepełnosprawnościami, są nam bardzo bliskie. Zwłaszcza dlatego, że promują niezależność i przedsiębiorczość. Pozwalają tym osobom znaleźć swoje miejsce w życiu i pokazują, że podobnie jak w sporcie, jeśli wierzymy w siebie, możemy osiągnąć więcej, niż  nam się wydaje.

CRIDO zachęcamy wszystkich do realizowania swoich pasji i dzielenia się nimi z innymi. Osobiście, kiedy przeglądam CV, sprawdzam, jakie zainteresowania pozazawodowe ma kandydat i w jaki sposób może wzbogacić nasz zespół. Bo wystarczy jedna osoba, która pociągnie za sobą innych, by wyruszyć na wyprawę, która może okazać się przygodą życia. Zawsze warto próbować nowych rzeczy, angażować się w różne inicjatywy i zarażać swoim entuzjazmem innych. Niekoniecznie trzeba od razu wydawać majątek – wystarczy chcieć i próbować, bo na każdego czeka gdzieś ta idealna dziedzina sportu czy hobby, któremu warto się poświęcić.


Michał Gwizda jest partnerem zarządzającym, odpowiedzialnym za zespół Biznes i innowacje w CRIDO. Specjalizuje się w projektach doradczych związanych z innowacjami oraz badaniami i rozwojem.

Dominik Łada

MacUser od 2001 roku, rowery, fotografia i dobra kuchnia. Redaktor naczelny iMagazine - @dominiklada

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .