Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Jak przenieść iTunes / Apple Music na nowego MacBooka Pro 14” z M1 Pro

Jak przenieść iTunes / Apple Music na nowego MacBooka Pro 14” z M1 Pro

6
Dodane: 2 lata temu

Z wielkim bólem… niestety. Moje ostatnie doświadczenia z Apple Music / iTunes zakończyły się na Catalinie, na której chyba tylko raz uruchomiłem tę aplikację. Wcześniej sporo korzystałem z iTunes na poprzednich wersjach macOS, czyli jeszcze za czasów Mac OS X. Niestety, jakość tej aplikacji, po przepisaniu na nowo, to największa porażka w historii software’u Apple, jaką widziałem. No tak, ale jak tam przenosiny?

Kopiowanie plików

W pierwszej kolejności upewniłem się, że wszystkie piosenki mam skonsolidowane w folderze ~/Music/iTunes/, a potem przeniosłem całość na MacBooka Pro 14”. Żywcem, przez Findera. To muzyka, więc mam tego z 30 GB – tragedii nie ma.

Otworzenie biblioteki

Następnym krokiem było otworzenie wybranej biblioteki. Robi się to przytrzymując klawisze Option/Alt (⌥)  podczas klikania w aplikację Music. To wywołuje okno dialogowe, w którym wybieramy bibliotekę, w tym przypadku plik iTunes Library.itl. Potem pozostało wybranie lokalizacji dla nowej biblioteki, czyli ~/Music/iTunes Library M1 Pro/.

Problemy

Musiałem oczywiście zalogować się do swojego konta Apple Music, aby autoryzować nowy komputer, co też zrobiłem. Niestety, bez problemów się nie obyło.

Powyższe okno pojawiało się od czasu do czasu, bez wyraźnego powodu, nawet gdy nic nie robiłem. Logiczna sprawa i legendarna jakość oprogramowania Apple.

Od czasu do czasu, zależnie od utworu, pojawiał się też powyższy komunikat, przy próbie odtworzenia piosenki. Oczywiście chciałem zrobić transfer, więc klikałem odpowiednią opcję!

Ta czynność jednak wyzwalała powyższy error. Fajnie, tym bardziej, że specjalnie nie zależało mi na kupnie null. Piosenki jednak nie dało się odtworzyć.

Finalnie rozwiązałem to w ten sposób, że usunąłem ją z biblioteki i ponownie dodałem, przeciągając fizyczny plik audio na ikonę Music.

Czasami też wyskakiwał powyższy komunikat.

Najbardziej irytujący błąd był jednak w tym, że około 120 utworów miało obok swojej nazwy wykrzyknik. Próba odtworzenia owocowała oknem dialogowym z prośbą o podanie ścieżki do zagubionego pliku. W jednym przypadku, brakowało ścieżek do całego albumu, którego wszystkie piosenki były w jednym folderze, więc podałem ją do pierwszego i kliknąłem opcję „Znajdź pozostałe utwory na podstawie tej ścieżki”. Znalazł? Oczywiście, że nie! To zbyt trudne przecież.

No więc, po ręcznym wskazaniu lokalizacji około 120 piosenek, piszę te słowa… i gdyby to były jedyne problemy, to nie miałbym nawet specjalnie pretensji do Apple’a. Ale nie były…

Legendary Apple Software Quality

No dobra, przyznaję, że zawsze może być gorzej. Jak widzę niektóre decyzje, które podejmuje ekipa odpowiedzialna za Windows 10/11, to nóż w kieszeni mi się otwiera, ale te bugi Apple’a to jak „death by a thousand paper cuts”. Ten zwrot odnosi się do tysiąca mały ran, które pojedynczo nie mają większego znaczenia, ale razem wzięte prowadzą do śmierci.

Tych cięć jest w Apple Music sporo.

Po pierwsze, gdy jestem w zakładce Piosenki / Songs, i przewijam ją sobie spokojnie, robiąc coś na danej piosence, widok nagle przewija mi się na sam koniec listy (mam 3408 pozycji w iTunes / Music). Mogę w takiej sytuacji strzałkami na klawiaturze, naciskając góra i potem dół, wrócić do tego widoku, ale po paru sekundach znowu się przewinie na koniec. Sama z siebie. Tak po prostu. Jedyne rozwiązanie, jakie znalazłem, to przewinąć listę ponownie do wybranej piosenki, co przy 3400+ pozycji wymaga wielu machnięć. Po minucie lub dwóch sytuacja jednak się powtarza.

Po drugie, jak próbuję coś wyszukać, czy to w Apple Music, czy we własnej bibliotece, to mam biały ekran i nic się nie dzieje. Muszę wtedy przejść do innej zakładki, np. Listen Now i wrócić do wyszukiwania. Ugh.

Pozostałe, mniej irytujące rzeczy, już wymazałem z pamięci.

Jakość

Spodziewałem się, że zejdzie mi się na tym z godzinkę, może dwie. A tymczasem zbliżam się do 7h, ale chociaż jakoś to wszystko działa. Szkoda jedynie, że „jakoś”, a nie mogę powiedzieć, że „It Just Works”. Mam playlisty i mogę odtwarzać wszystkie piosenki, więc na razie będzie musiało wystarczyć. Tylko czemu Adele pojawia mi się dwukrotnie – mam dodane dwie piosenki z tej samej płyty… Aż boję się przewinąć ekran w dół…

Ech.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

Problemy z „chmurowymi” aspektami Apple Music na macOS to dopiero wierzchołek góry lodowej. Muzyka jako aplikacja jest chyba nawet gorsza niż apple’owe porty aplikacji z iOS zrobione z użyciem Catalyst. Może poza podcastami, one są najgorsze. Ciągle coś jest źle. UI nie jest spójne z tym z iOS/iPadOS. Musisz kliknąć w konkretną część paska tytułu, żeby powiększyć (lub zminimalizować, zależnie od preferencji) okno. Nigdy nie wiesz, gdzie trafisz po wciśnięciu przycisku wstecz. Średnio raz w miesiącu pomiesza się coś w bibliotece i np. jedna piosenka z albumu dostanie okładkę od czapy. Przez długi czas miałem dwóch Jarre’ów w bibliotece i spędziłem godziny nad próbami uzyskania Jarre’a pojedynczego.
Inny przykład bezsensu. Jest w menu „Okno” („Window”) jest opcja „Odtwarzacz pełnoekranowy” (⇧⌘F). Nawet fajne, można sobie zrobić taką namiastkę Apple TV i wyświetlać sobie dużą okładkę i tekst piosenki. Tylko dlaczego jak mi się znudzi i zdecyduję wyjść wciskając ten skrót klawiszowy lub wybierając opcję z paska menu, to otrzymuję w prezencie miniodtwarzacz? Jaki to ma sens?
Pisząc ten komentarz podskoczyłem w miejscu, bo odruchowo wcisnąłem klawisz wywołujący odtwarzanie muzyki i jakimś cudem głośność głośnika po AirPlay 1 podskoczyła z 10 na 100%. Może to wynikać z tego, że chwilę wcześniej oglądałem zwiastun jakiegoś filmu w iTunes Store (tak, w Muzyce na macOS ciągle można przeglądać i chyba nawet kupować filmy). W przypadku wideo (nawet tego będącego częścią Apple Music, np. teledysków) z jakiegoś nieznanego powodu nie jest obsługiwany AirPlay, przynajmniej ten w wersji pierwszej. Musiałem odsłuchiwać przez głośniki wbudowane w MacBooka. Niestety Muzyka była za głupia, żeby przywrócić prawidłowy poziom głośności po zakończeniu oglądania wideo.
A ten cały paździerz zajmuje w sumie jakiś gigabajt RAM-u. Czyli magikom z Cupertino udało się stworzyć aplikację „natywną”, która działa gorzej niż te electronowe.

Pytanko trochę poza tematem ale związane z iTunes. Czy da się jakoś z poziomu Maca zarządzać biblioteką aplikacji dla iPada? W dawnym iTunes było to możliwe, teraz nie mam pojęcia gdzie tego szukać?

W iTunes obok sekcji Muzyka czy Filmy była sekcja Programy. Po wejściu w nią można było przełączać się “ptykiem” na górze okna pomiędzy biblioteką dla iPhone’a, a tą dla iPada.

Ale mam sporo własnej muzyki, zripowanej z płyt CD, szczególnie muzykę klasyczną, której w takich wydaniach nie ma nigdzie.