Maserati Levante – dystyngowany i niespotykany
Wiele lat temu usłyszałem ciekawy zwrot: „Ferrari jest dla playboyów, a Maserati dla dżentelmenów”. Dla kontekstu – to pierwsze było wypowiedziane bez negatywnych konotacji – chodziło po prostu o to, że nie jest to dyskretny samochód, a z tym drugim zgadzam się w całości. Jednocześnie dodam, że była to rozmowa między paroma mężczyznami, ale płeć nie ma tutaj nic do rzeczy i kobiety szczególnie dobrze wyglądają w tej marce. Jeśli nie lepiej…
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2021
Garnitur / sukienka szyty(a) na miarę
Gdy pierwszy raz wsiadłem do testowego Levante, to byłem zaskoczony postępem wykończenia wnętrza i jego jakości. Wiele lat temu Maserati w tej kwestii odstawało od najlepszych, ale dzisiaj bez problemu im dorównuje, jeśli nie przewyższa pod paroma względami. Wszechobecna skóra i inne materiały wysokiej jakości nadają odpowiedni ton wnętrzu, powodując, że kierowca i pasażerowie czują się dopieszczeni. Lista opcji, gdyby czegoś brakowało, jest oczywiście dostępna, a dostępne barwy wszelakich elementów – boczków, foteli, dywanów, podsufitki… umożliwiają stworzenie najprzeróżniejszych kompozycji, od eleganckich do bardzo sportowych.
Byłem szalenie zaskoczony systemem infotainment. Spodziewałem się technologii być może o jedną generację starszej, a tutaj zaskoczenie – ekran wysokiej rozdzielczości i wyjątkowo elegancki UI, pasujący do całości. Do kompletu mamy wiele fizycznych przycisków, które coraz bardziej doceniam, szczególnie że obecnie tak szybko są zastępowane przez ekrany dotykowe. Być może jestem staroświecki w tych kwestiach, ale nadal uważam, że fizyczne przełączniki i przyciski dla najważniejszych funkcji zwiększają bezpieczeństwo i umożliwiają bezwzrokowe sterowanie. Haptyka na ekranach dotykowych to za mało. Cały UI jest dodatkowo intuicyjny i nie miałem żadnych problemów z poruszaniem się po menu. Mam tylko jedno zastrzeżenie – do korzystania z CarPlaya (bezprzewodowego) nie ma fizycznego przycisku Wstecz (lub go nie znalazłem), co zmuszało mnie do obsługi niektórych funkcji CarPlaya dotykiem na ekranie. Nic strasznego.
Za dźwięk odpowiada Harman Kardon Premium Sound i do wyboru jest też opcjonalny system od Bowers & Wilkins. Różnica w cenie sugeruje, że ten drugi jest lepszy, ale ten pierwszy odtwarzał wszystkie moje playlisty z Apple Music bardziej niż satysfakcjonująco. Ba! Znakomicie wręcz. Dawno już tak głośno nie słuchałem muzyki w samochodzie i z góry przepraszam współużytkowników dróg, którzy musieli tego słuchać.
Z zewnątrz
Wybór lakierów, felg i nawet kolorów zacisków od hamulców dopełnia możliwości konfiguracji wnętrza. To wszystko powoduje, że trudno będzie znaleźć identycznie skonfigurowanego Levante na świecie, tym bardziej że to rzadkie samochody. Ich wyjątkowość zresztą potwierdzają moje własne obserwacje otoczenia – ludzie naprawdę oglądali się za nim. To powinno przypaść do gustu osobom, które poszukują czegoś innego, unikalnego, a jednocześnie bardzo eleganckiego.
Design zewnętrzny Levante, szczególnie teraz, w modelu po-faceliftowym, wygląda znakomicie, jeszcze lepiej na żywo, niż na zdjęciach. Najbardziej zaskakujące jednak jest to, że ten samochód, gdy stoi zaparkowany na ulicy, wygląda wymiarowo na konkurencję w klasie Alfy Stelvio, Audi Q5 czy BMW X3, a tymczasem ma ponad 5 m długości, 198 cm szerokości bez lusterek, a prawie 220 cm z lusterkami, co plasuje go w rejonie Audi Q7. Dla kontrastu – jest jednak od niego o ponad 10 cm niższy, co nadaje mu smukły wygląd. Gdy go pierwszy raz zaparkowałem w garażu i gdy zobaczyłem, jak daleko mu „nos” wystaje poza obręb miejsca, poszedłem zobaczyć, jak daleko stoję od tylnej ściany. Okazało się, że czujniki parkowania zostawiły tylko tyle przestrzeni (co do centymetra!), aby móc otworzyć klapę bagażnika. To trzeba zobaczyć na własne oczy i biję tutaj brawo projektantom za stworzenie tak przestronnego auta, które sprawia wrażenie o klasę mniejszego. A przynajmniej do momentu, w którym nie stanie obok innego auta.
Pneumatyczne zawieszenie w Levante, poza możliwością regulacji wysokości oraz przełączenia go w tryb offroad, aby podnieść go na tyle wysoko, że mało co nie wypadłem z niego podczas wysiadania, ma dwa tryby twardości – normalny i sportowy. Ten pierwszy zestrojono tak, jak można się spodziewać – sztywno, ale nie twardo. Nie tłucze, pięknie wybiera nierówności, ale też nie kładzie się na zakrętach i prowadzi się naprawdę dobrze. Fakt, nie ma przyczepności najbardziej sportowych SUV-ów w tym segmencie w warunkach granicznych, ale nie jest to zarzut i przecież nie po to kupuje się to Maserati. Tryb Sport wyraźnie wszystko utwardza, ale nadal zachowana zostaje spora doza komfortu – samochód nie tłucze się na dziurach czy nierównościach.
Levante – suche dane
Ponad 5 m długości, ponad 2,1 m szerokości oraz nieco ponad 2 t wagi napędzane jest V6-tką o pojemności 3 l, generującej 350 KM oraz 500 Nm. Za zmianę biegów odpowiada 8-biegowy automat. Ta mieszanka wystarcza, aby sprint do 100 km/h ze startu zatrzymanego wynosił 6 s. Opcjonalnie można też skusić się na 430-konne V6 (5,2 s), 275-konnego diesla V6 (6,9 s) lub 580-konną V8-kę o pojemności 3,8 l (3,9 s).
Najważniejszy przycisk
W świecie, gdzie układy wydechowe są ściśle regulowane i hamowane przez OPF/GPF, po takich markach jak Maserati spodziewamy się, że uda im się dostarczyć coś wyjątkowego. Najważniejszy przycisk w tym samochodzie znajduje się obok skrzyni biegów i oznaczony jest napisem „Sport”. Jego naciśnięcie powoduje otwarcie się klap w układzie wydechowym, które budzą do życia bestię. Porzucana jest dystyngowana rezerwa i zaczyna się dziki ryk, który słychać z zaskakująco dużej odległości.
Aż boję się pomyśleć, jak brzmi V8-ka, skoro Maserati coś takiego wyciąga z V6…
Elegancka alternatywa
Wszyscy jesteśmy tacy sami, ale jednocześnie każdy z nas jest inny. Maserati Levante znakomicie wpisuje się w rolę alternatywy dla tych z nas, którzy jej szukają – stanowi nietypowy, nietuzinkowy wybór samochodu w tej klasie, z dużą dozą dystynkcji i elegancji. Oraz opcjonalnego ryku układu wydechowego.
mod. Aleksandra Szałacha | Twitter | Instagram
Komentarze: 1
SUV-y to nie mój klimat, dla mnie wszystkie te samochody w tej bryle to przerost formy, nad treścią. Jeszcze śmieszniej to wyglada w przypadku takich marek samochodowych jak Maseratti, Porche, Ferrari, czy Bentley, oraz Jaguar. Te marki kojarzę z albo z autami sportowymi, lub bardzo luksusowe limuzyny. Wiem komuś się to koże podobać, i producenci zapełniają rynek bo jest popyt na takie auta. Ja tam wole limuzynę, do weekendowych wypadów, oraz praktyczne kombi. Dlatego mam na weekendy BMW serii 7, a na co dzień BMW seri 5 kombi w BMW nazywane Touring. Wybór na BMW padł ponieważ ta firma nadal ma pojazdy, które dla mnie wyglądają normalnie. Oba z 3.0 d jedyny silnik który wytrzymuje duże przebiegi, a dużo jeżdżę i nie chce auta zmieniać co dwa lata. Wiadomo o gustach się nie dyskutuje, ale Maseratti zawsze kojarzę z luksusowa limuzyna, ze sportowym zacięciem. No i włoscy styliści w takich pojazdach za taka kasę pokazuje co najlepsze.