Odchudzanie – jak schudłem 25 kg
Gdy pierwszy raz zobaczyłem na wadze 100 kg, nie martwiłem się. Byłem w świetnej kondycji, 4 razy w tygodniu wizyta na siłowni i budowanie masy mięśniowej. Wszystko pod kontrolą. Jednak zdarzył się wypadek, połamane ręce, uszkodzenia nóg i o siłowni można było zapomnieć. Byłem uziemiony.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2021
Po wypadku przez kilka miesięcy brakowało mi intensywnego ruchu. Kilogramy przybywały. Oczywiście w szpitalu schudłem, jednak po powrocie do domu moja waga wskazywała coraz więcej. Gdy osiągnąłem 110 kg, wiedziałem, że nie chcę taki być.
Nie wiedziałem, co zrobić, nie czułem się dobrze psychicznie. Nie potrafiłem zmobilizować się do czegokolwiek. Wpadłem w depresję. Do tego wydarzenia rodzinne i stres w pracy zrobiły swoje.
Przez kilka lat nie potrafiłem sobie poradzić. Będę pewnie wyśmiany, ale pomocną dłoń wyciągnęło do mnie… Apple. Może nie w postaci ludzkiej, ale – zegarka. Miałem wcześniej opaski fitnessowe. Jednak założenie pierwszy raz Apple Watcha Sport było czymś przełomowym. Pamiętam jak dzisiaj, było to 24 marca. W drodze do domu jakoś tak naturalnie kliknąłem „Bieganie”.
Przebiegłem 400 metrów.
Przebiegłem 400 metrów, potem poszedłem i znowu pobiegłem trochę. Wyszło mi 1,5 km. Byłem tym zachwycony. Ja potrafiłem to zrobić. Nie mogłem się doczekać rana. Wstałem trochę szybciej i przed pracą pobiegłem znowu. Tak samo. Było mi za mało i po pracy pobiegłem ponownie.
Tak każdego dnia. Przez kilka miesięcy. Z pierwszych 400 metrów zrobił się kilometr, potem dwa… Biegałem i chudłem. Nie stosowałem diety, ale po prostu patrzyłem, co jem. Po kilku tygodniach nagle liczba na wyświetlaczu wagi była już dwucyfrowa. Udało mi się schudnąć do 93 kg i tej wagi nie mogłem pokonać samym bieganiem.
Wiedziałem, że mogę wyglądać lepiej. Wiedziałem, że mogę czuć się lepiej, jednak nie potrafiłem iść dalej bez diety.
Chudnięcie teoretycznie jest proste. Wystarczy jeść mniej, niż się potrzebuje. Jednak nie jest to takie łatwe. Mnie dopiero wizyta u dietetyka uświadomiła, jak ważne w odchudzaniu jest np. picie wody czy sen. Zmuszam się do picia wody.
Popełniałem wiele błędów, bo do swojego jedzenia nie dodawałem kawy pitej w pracy. Nie piję samej kawy, ale latte. Trzy, cztery filiżanki latte to prawie 1000 kalorii, jeśli doliczymy resztę posiłków, to może nam wyjść nawet i 3000 kcal, a to na pewno nie jest deficyt kaloryczny, jeśli nie uprawia się sportu.
Mnie w liczeniu kalorii pomogła jedna z aplikacji na telefon, w której przez kilka tygodni zapisywałem, co jem i piję. Dokładnie zapisywałem i ważyłem. Po kilku dniach było to proste, bo wiedziałem, ile co waży i jadłem podobne porcje. Dopiero gdy to zastosowałem wraz z odpowiednio ustawionym zapotrzebowaniem kalorycznym, waga poleciała w dół. Schudłem następne 10 kg.
Jojo.
Taka mała zabawka, ale i fatalny dla nas objaw, gdy po diecie następuje przyrost wagi. U mnie też to się zdarzyło. Nie doszedłem tym razem do trzycyfrowej liczby, ale wróciłem do punktu wyjścia, czyli 93 kg. Mnie zawsze gubią słodycze. Gdy po okresie takiej diety pozwalasz sobie na batonika, potem jeszcze jednego, to tak może się skończyć. W diecie brakowało mi właśnie słodyczy, nie potrafiłem się oszukać owocami.
Drugim aspektem jest czas, jaki trzeba spędzić nad przygotowywaniem takiej diety. Dla mnie przygotowanie jedzenia dzień wcześniej i nałożenie do pudełek to strata czasu, którego mam tak niewiele. Wolę iść na trening rowerowy lub spotkać się ze znajomymi.
Rozwiązaniem i ułatwieniem stała się dieta pudełkowa. Do tej pory myślałem, że to strasznie drogie i niezbyt smaczne. Poszperałem w necie i okazało się, że można mieć taką dietę już od 30 zł za dzień. Dodatkowo było smacznie i świeżo.
Udało mi się. Schudłem prawie 30 kg. Jednak ciągle pracuję nad sobą. To w moim przypadku pewnie praca już do końca życia. Dieta i sport. Dzięki mojej aktywności mogę sobie pozwolić na słodycze, za którymi przepadam.
Dzięki diecie nadal chudnę. Co ważne, nie jest ona już dla mnie uciążliwa. Bo to chyba jest najważniejsze. Każda dieta, jaką miałem do tej pory, była uciążliwa. I właśnie to powodowało, że nie do końca się sprawdzała. Mam też obserwację, że to chyba jest najtrudniejsze.
W moim przypadku dużą rolę odgrywają w procesie odchudzania wszystkie wspomagacze technologiczne. Nie wyobrażam sobie teraz braku możliwości śledzenia mojej aktywności – liczby kroków, czy tego, jak pracuję na treningach. Mojego wydatku kalorycznego. Waga jest wynikiem składowych, gdzie dokładnie wiem, czy idę w dobrą stronę, czy poprzednie dni były źle ułożone pod względem diety. Aplikacje, które monitorują sen czy picie wody też mi pomagają każdego dnia.
Potrzeba również pokory. Nie uważam, że wiem wszystko. Stosuję się do zaleceń dietetyka, nie jest dla mnie autorytetem ktoś z Facebooka czy Youtube’a. Wolę wiedzieć, że doradza mi osoba, która pomogła innym, takim jak ja. Nie ma też czarodziejskich tabletek, aparatów do masażu czy ćwiczeń, które spowodują spadek masy ciała. Równanie jest proste – liczba kalorii dostarczanych musi być mniejsza od spalanych. Nie ma drogi na skróty. Jednak można tę drogę pokonać łatwiej.