Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Airport Renovator

Airport Renovator

0
Dodane: 2 lata temu

Czy zdarzyło się Wam kiedyś marzyć o posiadaniu własnego, samodzielnie odremontowanego lotniska na końcu świata? Mnie w sumie nie. Ale może to kwestia tego, że nigdy nad tym nie myślałem? Airport Renovator to gra pozwalająca nam się przekonać, jak to jest, a przynajmniej dążąca do tego.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2021

Studio Two Horizons to nowy producent na rynku gier wideo. Powstałe w 2020 roku celuje przede wszystkim w realistyczne symulatory remontowo-renowacyjne? Takie gry, w których buduje się (Camping Builder) czy remontuje (właśnie Airport Renovator) budynki takie jak hotele, lotniska czy centra handlowe. Trzeba nadmienić, że jeszcze w marcu tego roku studio zdobywało środki na swój byt i pracę, więc trzeba być wyrozumiałym i cierpliwym – żadna z kilku ich gier nie jest w stadium bardziej zaawansowanym niż demo.

Co więc mamy do roboty w Renovatorze? Zostajemy zrzuceni na spadochronie gdzieś w górach Ameryki Południowej, najpewniej w Andach, i lądujemy przed bramą do opuszczonego lotniska. Tam, po przejściu zapuszczonego pasa startowego, dostajemy się do hangaru i włączamy bezpieczniki. Dzięki temu włącza się radio i słyszymy pierwsze odgłosy, które nie są ogłuszającą muzyką z intra. Amelia, pilot samolotu, z którego wyskoczyliśmy, będzie swoistym głosem z góry, mówiącym, co mamy robić. Zrzuca po ukończeniu każdego zadania kolejne instrumenty kontrolowanej destrukcji w postaci kosy spalinowej, dmuchawy, myjki ciśnieniowej i na koniec lamp sygnałowych. Wykonując po kolei zadania, doprowadzamy pas do używalności i pozwalamy Amelii wylądować, co jest pokazane w końcowej cutscence.

Całość przeszedłem na epickich ustawieniach grafiki, nie zauważając tego, szczerze. Wyjaśnia to naprawdę dobra, jak na taką małą jeszcze grę, grafika i niektóre efekty wizualne. Wyjaśnia to również sporadyczne cięcia (ha ha!) przy koszeniu trawy, która to czynność ma, mam wrażenie, trochę przesadzoną animację (chociaż nie kosiłem nigdy trawy kosą spalinową, to uważnie się temu przyglądałem i nigdy nie widziałem tak wielkich kłębów pyłu, lecz jest to być może kwestia niskiej wilgotności i dużej sypkości gleb Ameryki Południowej, inne kontynenty na razie są zablokowane). Do pozostałych części rozgrywki nie mam zastrzeżeń, przedmioty są bardzo ładnie wymodelowane, a o taką trawę mogłyby się postarać niektóre z bardziej znanych tytułów. Problemem jednak staje się tu nie sprzęt, tylko gracz.

Moja wewnętrzna równowaga yin-yang między obsesyjnym perfekcjonizmem i lenistwem została zachwiana i mam wrażenie, że spędziłem nad tym trochę zbyt dużo czasu. Pracy bowiem, choć zadań jest niewiele, jest od groma – lotnisko jest spore, a trawa rośnie wszędzie, nawet między betonowymi płytami. Kiedy wyciąłem dwa razy więcej trawy, niż ode mnie wymagali (ledwo tę dookoła płyty), dostałem kolejne karkołomne zadanie, czyli zdmuchanie piasku z pasa. 100% wykonanego zadania ukazało się zaledwie po oczyszczeniu 2/3 czy 3/4 pasa, co również mną wstrząsnęło. Między tym a kolejnym zadaniem miałem opcję zdjęcia kozy z dachu małego terminala (???), późniejsze zadania nie były już tak problematyczne. Ale czy na pewno? Po ustawieniu świateł sygnalizacyjnych, co jest ostatnim zadaniem, mamy opcję – zakomunikować gotowość pasa do lądowania albo dokończyć robotę – wybór wydaje się prosty. Bynajmniej. Okazuje się wtedy, jak bardzo mała okazała się część skoszonej przeze mnie trawy, jak wiele jest jeszcze puszek po napojach ukrytych w krzakach, których nie zniszczyłem i że jest jeszcze niecałe 3% piasku na pasie, którego niewidoczne skupiska gdzieś się ukryły. Tu obsesyjność gracza obraca się przeciwko niemu i zazwyczaj kończy grę, wycieńczony. Ja nie dałem rady ostatnim kawałkom trawy.

Gra w tym wszystkim sprawowała się wyśmienicie, lecz po zakończeniu myślałem, że to dopiero początek. Nie ma prawie, poza stawianiem świateł, gdzie się chce i w jakim się chce kolorze oraz poza ustawianiem roślin, które można znaleźć ukryte dookoła mapy, żadnej opcji zmiany otoczenia, dodawania czegoś od siebie. Terminal pozostaje całkowicie pusty, łącznie z toaletą, która uznana była za śmieć (tak samo drzwi), hangar również kończy tylko z pustymi półkami i radiem na stoliku. Jest to jednak pewne, że twórcy rozbudują to (sugeruję się faktem, że zarobiłem ćwierć miliona dolarów, a nie miałem opcji ich wydania). Po przejściu dema, które zainteresowanym szczerze polecam, zachęcam do wypełnienia ankiety pomagającej twórcom określić, jak ma wyglądać produkt końcowy i ile lat terapii zagwarantowali nam, każąc zdmuchiwać piasek z pasa startowego.

Jestem zadowolony z mojego pierwszego doświadczenia z takim typem gry i mam wrażanie, że jest ona warta spróbowania swoich sił.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .