Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Czy Bitcoin zastąpi banki

Czy Bitcoin zastąpi banki

0
Dodane: 1 rok temu

Trudno wyobrazić sobie dziś życie bez banków. Czy Bitcoin to zmieni?

Powiedzmy sobie szczerze, banki się przydają. Zdejmują nam z głowy problem pilnowania pieniędzy, umożliwiają płacenie na odległość, a w razie potrzeby udzielają nam pożyczek i kredytów.  Technologie bankowe wydają się nam dziś tak oczywiste, że bez nich trudno w ogóle sobie wyobrazić codzienne funkcjonowanie. Zrosły się one z naszymi rutynami do tego stopnia, że stały się niewidoczne. Klikamy, aby wykonać przelew, dotykamy terminala kartą, telefonem czy zegarkiem, a reszta dzieje się sama, gdzieś w wirtualnym świecie systemów bankowych. Zmieniają się tylko liczby na naszych ekranach.

(…) bitcoiny trzymane w prywatnym portfelu są rzeczywiście naszą własnością. W przeciwieństwie do środków trzymanych na rachunku bankowym, których właścicielem jest bank.

Skoro przechowanie pieniędzy, płacenie nimi czy pożyczanie ich jest wygodne i skuteczne, to po co w ogóle bitcoin? Czy ma on jakiekolwiek szanse konkurować ze wszystkimi bankami świata?

Suwerenność finansowa

Bitcoin oferuje całkowitą suwerenność finansową. Co to znaczy?

Po pierwsze, znaczy to, że bitcoiny trzymane w prywatnym portfelu są rzeczywiście naszą własnością. W przeciwieństwie do środków trzymanych na rachunku bankowym, których właścicielem jest bank.

No tak – myślisz może – co to za różnica? Skoro możesz podjąć środki z rachunku bankowego, kiedy tylko chcesz, to właściwie tak, jakby były Twoje. Tylko że to rozumowanie opiera się na konieczności zaufania bankom, że rzeczywiście wypłacą nasze środki na każde żądanie oraz państwu, że w razie potrzeby pomoże nam wyegzekwować te środki. Bitcoin gra w innej lidze, ponieważ oferuje dostęp do naszych środków bez konieczności ufania komukolwiek. Jego przewaga polega na tym, że nikt nie może odmówić nam tego dostępu. Tak długo, jak zachowamy w tajemnicy swój prywatny klucz, nikt nie może nam bitcoinów odebrać, nikt nie może zająć nam rachunku. Nie stracimy go ani na skutek upadłości banku, ani nawet na skutek zawalenia się całego systemu bankowego. Nikt nie może zabronić nam dokonania płatności. Spróbuj osiągnąć ten poziom wolności w banku.

W chwili, gdy to piszę, istnieje 18.855.647,75 bitcoinów, a wszystkich, które powstaną, będzie 21 milionów.

Po drugie, bitcoina nie da się dodrukować. To oznacza, że państwo nie jest w stanie zdewaluować (czytaj: zabrać) naszych oszczędności, tak jak czyni to z emitowaną przez siebie walutą. Inflacja jest zjawiskiem, które często nie irytuje nas tak, jak powinno. Uczy się nas nawet, że niska – na przykład 2-procentowa – inflacja jest rzekomo korzystna dla gospodarki. Jednak wystarczy zastanowić się choćby przez chwilę, aby zrozumieć bezsens tej propozycji. Dodruk pieniądza, skutkujący nieuchronnie inflacją, daje korzyść rządowi, który pokryje takim pustym pieniądzem dowolne wydatki, jednak czyni to zawsze kosztem wszystkich, którzy posiadają oszczędności w dodrukowanej walucie. Dodruk pieniądza jest więc niczym innym jak ukrytym podatkiem od oszczędności, zalegalizowaną formą wywłaszczenia.

W chwili, gdy to piszę, istnieje 18.855.647,75 bitcoinów, a wszystkich, które powstaną, będzie 21 milionów. Ten limit jest zaprogramowany w kodzie, a kod chroniony jest przez najpotężniejszą sieć komputerową świata. Szczęśliwie żadne państwo nie ma kontroli nad siecią Bitcoina, nie może go więc dodrukować i zdewaluować. W czasie więc, gdy siła nabywcza naszych oszczędności w bankach topnieje, siła nabywcza bitcoina rośnie. Można wręcz wyobrazić sobie, że przy powszechnej adopcji wartość jednego bitcoina będzie odpowiadała jednej dwudziestojednomilionowej części wartości wszystkich istniejących dóbr. W świecie Bitcoina tę ideę oznacza się symbolem:

∞ / 21 m

Posiadając bitcoiny, jesteśmy więc niezależni od państwa i systemu bankowego, ponieważ sama sieć Bitcoina jest od nich niezależna. To daje wolność, której banki nie są w stanie zaoferować, a która przed wynalezieniem Bitcoina mogła być tylko marzeniem.

Bezpieczeństwo banków a bezpieczeństwo sieci Bitcoina

System bankowy jest dziś uważany za bezpieczny. I rzeczywiście tak może się wydawać, zwłaszcza że za naszego życia banki w zdecydowanej większości przypadków były przecież wypłacalne, ich działaniom przygląda się państwowy regulator, zwany w Polsce Komisją Nadzoru Finansowego, a na dodatek depozyty chronione są – przynajmniej do pewnej kwoty – przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Może trudno jest nam sobie wyobrazić upadek naszego banku, a tym bardziej całego systemu finansowego. Myślimy więc, że to się w praktyce nie zdarzy. I może mamy rację, może się nie zdarzy. A jednak w nieodległej przeszłości banki, a nawet całe systemy bankowe kilku krajów zachodnich, znajdowały się kilkukrotnie na skraju upadku.

Bezpieczeństwo jest również zapewniane przez kryptografię zastosowaną do zbudowania łańcucha bloków, w których przechowywane są informacje o transakcjach.

Bezpieczeństwo bitcoinów zapewniane jest przez najpotężniejszą na świecie sieć komputerową. Sieć jest otwarta, tak jak otwarty jest internet. Każdy może więc z niej korzystać. Każdy może też się do niej włączyć i – jeśli chce – wspierać z pomocą własnego urządzenia, tak aby dodatkowo zwiększyć jej bezpieczeństwo. Siecią rządzą zasady konsensusu, zapisane w kodzie oprogramowania. Określają one reguły potwierdzania transakcji, tworzenia nowych jednostek pieniądza (bitcoina) oraz bezpiecznej synchronizacji sieci. Zmiana zasad konsensusu jest hipotetycznie możliwa, ale w praktyce trudna do przeprowadzenia, ponieważ wymagałaby przekonania do niej większości użytkowników sieci. To z kolei jest trudne, dlatego że użytkownicy są bezpośrednio zainteresowani jak najwyższym bezpieczeństwem sieci i z wielką ostrożnością podchodzą do zmian. W praktyce, mimo ciągłego wprowadzania ulepszeń, fundamentalne reguły sieci Bitcoina nie zmieniły się od początku jej istnienia, a każda wersja klienta sieci, począwszy od archaicznego kodu autorstwa mitycznego Satoshiego Nakamoto, jest nadal kompatybilna z siecią.

Bezpieczeństwo jest również zapewniane przez kryptografię zastosowaną do zbudowania łańcucha bloków, w których przechowywane są informacje o transakcjach. Każdy kolejny blok zawiera w sobie zaszyfrowaną informację, która pozwala połączyć go z poprzednim blokiem. Szyfrowanie odbywa się za pomocą tak zwanej funkcji haszującej SHA256. Funkcja ta pozwala zamienić dowolny ciąg liter, cyfr lub innych danych, w niepowtarzalny ciąg znaków. Przykładowo słowo „iMagazine” po zaszyfrowaniu będzie miało postać:

E36260B54992DEF9F0E61F328B4DF6085E0E72E3C7DAFC858BDE146E4C0CEED8

Przydatność tego zabiegu wynika z kilku ciekawych cech tej funkcji. Po pierwsze, szyfrowanie tego samego ciągu daje zawsze ten sam wynik (determinizm), ale z wyniku nie da się odtworzyć początkowego ciągu (jednokierunkowość funkcji).  Czyli zaszyfrowanie słowa „iMagazine” zawsze da powyższy wynik, ale nie jest możliwe odtworzenie słowa „iMagazine” za pomocą samego wyniku. Po drugie, wynik jest niemożliwy do przewidzenia ani do zgadnięcia, a nawet drobna zmiana ciągu początkowego przyniesie zupełnie inny wynik. Prawdopodobieństwo zgadnięcia wyniku można wyliczyć na 1 do 10^78. Ta ostatnia liczba (dziesięć do potęgi 78) odpowiada mniej więcej liczbie atomów w widzialnej części kosmosu. Mówimy więc o prawdopodobieństwie tak niskim, że można je z czystym sumieniem zrównać z niemożliwością. Po trzecie wreszcie, wynik jest zawsze różny dla różnych danych początkowych. (Jeśli ktoś chciałby pobawić się w szyfrowanie SHA256, może to zrobić na stronie https://passwordsgenerator.net/sha256-hash-generator/).

Banki są pośrednikami, a pośrednicy kosztują.

Powiązanie kolejnych bloków za pomocą tej funkcji umożliwia łatwą weryfikację całego ciągu bloków. Jednokierunkowość funkcji powoduje, że powstanie nowego bloku uniemożliwia modyfikację poprzednich. To z kolei gwarantuje trwałość i niezmienność zawartych w nich informacji.

Dotychczasowa historia sieci jest dowodem na jej wyjątkową odporność. Bitcoin działa nieprzerwanie i bezawaryjnie od 12 lat dzień w dzień i 24 godziny na dobę. Jest dzisiaj potężniejszy niż kiedykolwiek w przeszłości i ciągle rośnie. Zdecentralizowany charakter sieci powoduje, że nie sposób jej zamknąć bez zamknięcia wszystkich urządzeń, które się na nią składają. W praktyce musiałoby to oznaczać likwidację sieci telekomunikacyjnych, w tym zamknięcie internetu. Trudno wyobrazić sobie zdarzenie, które mogłoby do tego doprowadzić, jasne jest jednak, że mówilibyśmy o jakiegoś rodzaju kataklizmie o zasięgu globalnym.

Koszt usług bankowych a koszt sieci Bitcoina

Banki są pośrednikami, a pośrednicy kosztują. Wprawdzie wielu z nas cieszy się z tak zwanych darmowych rachunków, darmowych przelewów i może jeszcze jakichś innych darmowych usług bankowych. Jednak w rzeczywistości żadne usługi nie są darmowe, bo takie po prostu nie istnieją. Każdy bank musi pokryć koszty własnego funkcjonowania w postaci pensji setek osób, koszty budynków i lokali czy systemów informatycznych, a ponadto jeszcze – jak każdy przedsiębiorca na rynku – coś zarobić. Bank musi więc uzyskiwać przychody z oferowanych przez siebie usług. Jeśli więc przyjrzymy się uważniej, zauważymy, że banki muszą pobierać opłaty. Część z nich można znaleźć łatwo na wyciągu z naszego rachunku bankowego. Części nie znajdziemy na wyciągu, ale to nie znaczy, że ich nie pokrywamy.

Sieć Bitcoina jest księgą transakcji dokonywanych bitcoinem.

Przykładowo, wydaje nam się, że płatności kartami są darmowe. Widzimy cenę, przykładamy kartę, płacimy dokładnie tę cenę i ani grosza więcej. Łatwo to sprawdzić na wyciągu bankowym. To jednak iluzja. Od każdej płatności kartą pobierana jest opłata. Płaci ją sklep, klient sklepu jej nie widzi. Czy to znaczy, że klient sklepu dostał darmową usługę? Oczywiście, że nie. Koszt obsługi tej transakcji przez bank, a także związany z nią koszt usług organizacji kartowych typu VISA czy Mastercard, czy wreszcie koszt usługi instytucji płatniczej, która sprzedała lub wynajęła sklepowi terminal do płatności, jest wliczony w cenę zapłaconą przez klienta. Tak musi być, aby nie upadli bank, organizacja kartowa, dostawca terminala i sklep. Wszystko jest jednak opakowane jako „darmowa” usługa, aby nie psuć klientom dobrego samopoczucia.

Ten mechanizm można przyłożyć z niewielkimi modyfikacjami do wszystkich usług systemu finansowego, a także do wszystkich innych rzekomo „darmowych” lub „promocyjnych” usług i towarów dostępnych na rynku. Nie ma darmowych lunchów.

W świecie Bitcoina nie ma banków, a zatem użytkownicy nie ponoszą żadnych kosztów ich funkcjonowania. Istnieją natomiast koszty utrzymania sieci, na które składają się przede wszystkim koszty prądu oraz urządzeń i innej infrastruktury górniczej. Górnicy wynagradzani są wykopanymi przez siebie bitcoinami oraz opłatami pobieranymi od przeprowadzanych w sieci transakcji.

Sieć Bitcoina jest księgą transakcji dokonywanych bitcoinem. Transakcję może w niej zapisać każdy, kto dysponuje środkami pozwalającymi na jej wykonanie. Może to zrobić z dowolnego miejsca, jeśli tylko ma dostęp do internetu. Beneficjentem transakcji również może być absolutnie każdy, bez względu na to, gdzie się znajduje. Dokonanie płatności nie wymaga żadnych zgód. Sieć działa od 12 lat przez 24 godziny na dobę i samodzielnie – bez niczyjej ingerencji – odrzuca transakcje bez pokrycia, w tym również próby wielokrotnego wydania tych samych środków. Po potwierdzeniu kolejnego bloku transakcja zostaje zapisana w sposób niemożliwy do zmodyfikowania – staje się częścią niezmiennego łańcucha bloków (blockchain). Płatność zostaje dokonana zwykle w ciągu kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Jej koszt jest zależny od aktualnego obciążenia sieci i może w praktyce wahać się od kilku centów do kilku dolarów. Opłaty za transakcje trafiają do górników – osób, które utrzymują urządzenia służące do wykopywania nowych bloków.

Bitcoin obiecuje finansową suwerenność każdemu, kto będzie chciał dołączyć do rewolucji.

Transakcje w sieci Bitcoina były krytykowane za powolność i zbyt wysoki koszt. Oczywiście kilkanaście minut to dużo szybciej niż przeciętny przelew bankowy, jednak zbyt długo dla rozliczenia natychmiastowej płatności w sklepie. Kilka centów lub dolarów za transakcję bitcoinem to mniej niż koszt międzynarodowego przelewu, ale więcej niż płacimy za przelew krajowy. W odpowiedzi na tę krytykę na sieci Bitcoina zbudowana została nowa sieć o nazwie Lightning Network.  Umożliwia ona płatności bitcoinem, które są natychmiastowe i praktycznie darmowe. Wprowadzane są nowe funkcjonalności, które umożliwiają nawet praktycznie darmowe płatności w walutach państwowych za pośrednictwem sieci Bitcoina. Praktycznie darmowe oznacza koszt na poziomie 1 satoshi (stumilionowa część bitcoina, warta wg dzisiejszej wyceny około 0,06 centa amerykańskiego).

Korzystanie z sieci Bitcoina, tak jak korzystanie z usług banków, nie jest darmowe. W pierwszym przypadku płacimy za utrzymanie i ochronę zdecentralizowanej sieci komputerowej, w drugim – utrzymujemy cały system bankowy. Jednak Lightning Network powoduje, że bankom trudno będzie wygrać z bitcoinem cenami. Nie będą one w stanie obniżyć marż do ułamkowych części grosza. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że sieć Bitcoina przygotowuje się do umożliwienia praktycznie darmowych płatności walutami państwowymi, w tym darmowe ich przewalutowanie i przesyłanie w dowolne miejsce na Ziemi, trudno nie dostrzec, że pojawia się groźna dla banków konkurencja.

Rewolucja w toku

Bitcoin obiecuje finansową suwerenność każdemu, kto będzie chciał dołączyć do rewolucji. Czy tę obietnicę spełni? W tej chwili trudno znaleźć siłę, która mogłaby to uniemożliwić. Bitcoina nie można skutecznie wyłączyć, skasować ani skutecznie zakazać. Zdecentralizowana sieć rozciąga się już na wszystkie kontynenty, na dziesiątki tysięcy komputerów uczestniczących w potwierdzaniu transakcji i kopaniu kolejnych bloków łańcucha. Dlatego pomimo ostrzeżeń regulatorów, czarnego PR-u mainstreamowych gazet czy kolejnych chińskich banów Bitcoin przekracza kolejne granice i dociera do coraz szerszych kręgów. W tym miesiącu jego kapitalizacja po raz pierwszy przekroczyła 1,25 biliona dolarów, czyli równowartość około 10 procent kapitalizacji całego rynku złota. I wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek.

Również możliwość dokonywania praktycznie darmowych płatności na odległość samodzielnie (…)

Czy to oznacza, że bitcoin przeniesie bankowość do historii? Zapewne nie, a w każdym razie nie w przewidywalnej przyszłości. Banki nauczą się posługiwać bitcoinem i będą prawdopodobnie przechowywać w nim część środków. Powstaną produkty inwestycyjne oparte na bitcoinie (już zresztą można takie znaleźć na rynku). Jednak możliwość bezpiecznego przechowywania wartości poza systemem bankowym może zmniejszyć rolę banków. Również możliwość dokonywania praktycznie darmowych płatności na odległość samodzielnie, bezpośrednio i poza systemem bankowym, czy to w bitcoinie, czy w walutach państwowych, ale za pośrednictwem sieci Bitcoina, może w przyszłości wyprzeć usługi bankowe.

Odpowiedź na pytanie, czy i w jakim zakresie bitcoin zastąpi banki, pozostaje otwarta. Jednak sam fakt, że można taką ewentualność rozważać, świadczy o rewolucyjnym charakterze tej technologii.

Gracjan Pietras

Autor jest adwokatem i wspólnikiem w kancelarii „Doktór Jerszyński Pietras” w Warszawie. www.djp.pl

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .