Apple Watch i przygody w podróży
Podczas ostatnich tygodni spędzanych na Bali, miałem już okazję doświadczyć tropikalnego słońca. Dosłownie, na własnej skórze, przekonałem się, że bieganie tam jest dobrym pomysłem tylko o piątej rano. Co to ma wspólnego z Apple Watchem?
Zacznę od tego, że chwilowy brak wyobraźni skończył się udarem cieplnym. I to solidnym. Musiałem szybko skorzystać z ubezpieczenia (w tamte rejony świata polecam brać pod korek wszystkie, dostępne kwoty) i pomocy zespołu medycznego.
Jakieś było moje zdziwienie, kiedy lekarze po przybyciu do domu i zobaczeniu mnie, cytuję: „wanna be PRO athlete”, poprosili o dane z Apple Health za ostatnie trzy dni.
Na tym nie koniec niespodzianek. Widząc na nadgarstku Apple Watch, lekarz poprosił również o wykonanie od razu EKG, jeśli ta opcja jest dostępna. Po wszystkim zapytałem wprost, czy to standardowa procedura. Odpowiedź była następująca:
Aktualnie potrzebujemy maksymalnej ilości danych o Twoim zdrowiu. Widzę, że masz Apple Watch, więc może nam pomóc. Skoro coś może nam pomóc w diagnozie, to dlaczego mamy z tego nie korzystać?
Proste i oczywiste? Owszem.
Oczywiście sprawa zakończyła się szczęśliwie, a ja będę już pamiętał o sile i zdradliwości innej strefy klimatycznej, aczkolwiek cała sytuacja przypomniała mi o czymś szalenie istotnym. Zdrowotne funkcje gadżetów są marketingowymi fajerwerkami do momentu, aż będą mogły uratować komuś życie.
Więcej na temat całej akcji opowiadam w jednym z ostatnich odcinków podcastu.