Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu An apple a day…

An apple a day…

0
Dodane: 1 rok temu

Jest takie angielskie powiedzonko: An apple a day keeps the doctor away. W wolnym tłumaczeniu chodzi o zdrowy nawyk jedzenia jabłka dziennie, który (oczywiście w teorii) ma nas uchronić od częstych wizyt u lekarza. Spodobał mi się jako punkt wyjścia do tekstu o nawykach. Ci z Was, którzy śledzą moje felietony w iMagazine od lat, zapewne wiedzą, że nie będzie to pierwszy poświęcony właśnie im. I dobrze, ponieważ moje podejście do nawyków zmienia się de facto z roku na rok. Jedno pozostaje jednak niezmienne.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2022


Trampolina

Trzymając się angielskiego, chcę wyjść od etymologii słowa identity, czyli tożsamości. To słowo wywodzi się z łacińskich terminów essentitas(istnienie) oraz identidem (wielokrotnie). Można zatem powiedzieć, że nasza tożsamość to wielokrotnie powtarzane istnienie. Za każdym razem różne, ponieważ kształtują je doświadczenia życiowe, ale jednak. Spotkałem się swego czasu z definicją nawyków, która wyjątkowo przypadła mi do gustu.

„Im częściej powtarzasz jakieś zachowanie, tym mocniej ugruntowujesz tożsamość z nim związaną”.

Kiedyś dałbym się pokroić za teorię dziesięciu tysięcy godzin, rzekomo potrzebnych na wyrobienie jakiegoś nawyku, która została naukowo obalona dawno temu (więcej na ten temat znajdziecie w prawie każdej książce Radka Kotarskiego). To właśnie je traktowałem niczym próbę życiowego sukcesu, a jeśli spotkałem kogoś, kto nie miał zaplanowanej każdej minuty życia lub nie spędzał go na wyrabianiu nawyków – lepiej było dla jegomościa, aby do mnie nie podchodził. Lata później skierowało mnie to prosto na terapię, a kiedy dziś widzę, że ktoś próbuje na siłę wmawiać innym, że korzystanie z telefonu, maili, kartek czy samolotów jest złą drogą, bo jego jest lepsza i bardziej produktywna – bez względu na to, kim ta osoba jest, wolę trzymać się z daleka.

Bo widzicie, w nawykach nie chodzi o to, aby najpierw przeczytać całą literaturę świata im poświęconą. Dla mnie nawyki to nic innego jak zdolność do zauważania pewnych wzorców, które pomagają nam – po prostu – lepiej, spokojniej i bardziej świadomie żyć. Te wzorce mogą mieć coś wspólnego z produktywnością, ale mogą nie mieć kompletnie nic. Mój znajomy uwielbia dla przykładu weekendy zaczynać w piątki od godzinnej, fabularnej lektury z kubkiem kakao w ręku. Nawet jak jest trzydzieści stopni. Czy biega po świecie i rozpowiada wszystkim, że to jedyny sposób na udany weekend? Odpowiedzcie sobie sami. Dla mnie nawyki są dziś trampoliną, która skutecznie odbija mnie od błądzących donikąd myśli, a czasami potrafi wybić mnie w powietrze, prosto na kanapę. Bo po prostu tej kanapy potrzebuję. To po prostu kotwice normalności.

Standaryzacja

W świecie, który zmierza do standaryzacji absolutnie wszystkiego, podsycając koniunkturę kolejną aplikacją do produktywności, diabolizowaniem samolotów, kartek, maili czy telefonu – te nasze unikatowe momenty świadczą o tym, że się od siebie różnimy. Wiecie, dlaczego prawie nikt nie sprzedaje dzisiaj kursów i książek dotyczących nawyków w ten sposób? Ponieważ większość z nas nie chce być inna. A może powinienem napisać – dziwna?

Jakbym miał znaleźć jedno życzenie dla Was na te święta i 2023 rok, to zdecydowanie życzę Wam, abyście szukali tych kotwic normalności. Waszej normalności. Bez względu na to, czy mówimy tutaj o podejściu do technologii, potrzeb z nią związanych, czy sposobie spędzania świątecznego okresu.

Was Wam życzę. To wystarczy.

Więcej na temat nawyków posłuchacie w jednym z odcinków mojego podcastu. Bo czemu nie?

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .