Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Smartband, smartwatch, Apple Watch – czy warto?

Smartband, smartwatch, Apple Watch – czy warto?

0
Dodane: 1 rok temu

Niektórzy wciąż kojarzą inteligentne opaski fitnessowe, smartwatche (różnych marek, nie tylko Apple Watch), jako przede wszystkim sprzęt, który jest przydatny dla miłośników fitnessu i innych form fizycznej aktywności. To błąd, który zresztą powielają działy marketingowe producentów. Tymczasem ten sprzęt może się przydać również tym, którzy niespecjalnie są fanami joggingu.

Na samym wstępie uprzedzę, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie zamierzam nikogo przekonywać ani do ćwiczeń, ani na siłę do zakupu smartbanda, smartwatcha, czy tym bardziej jednego z droższych modeli tego typu, do jakich z całą pewnością zaliczymy Apple Watcha. Sam, w przeciwieństwie do Naczelnego, który od początku tego roku zachęca (słusznie zresztą) do ruszenia się (polecam materiał Dominika) nie należę do krzewicieli dbania o kondycję, byłoby to z mojej strony hipokryzją. Mimo to, moim zdaniem warto mieć smartband, czy smartwatch, nawet gdy niespecjalnie macie ochotę na jakąś aktywność fizyczną. Dlaczego?

Czelendż 2023 – ruszmy się

Zacznijmy od najmniejszych i (zwykle) najtańszych urządzeń z grupy, której tu będziemy się przyglądać. Mam na myśli smartband. Urządzenie kosztujące niecałe 200 zł to coś więcej niż zegarek z licznikiem kroków. Dziś dostępne w sklepach opaski fitnessowe (to zdecydowanie zła nazwa, bo narzuca zastosowanie), potrafią zdecydowanie więcej. Wystarczy wymienić np. liczenie kalorii, analizę jakości snu, czy nawet pomiar natlenienia krwi. Smartwatch? W przypadku smartwatchy ich funkcjonalność jest zwykle większa, w zależności od modelu mamy możliwość korzystania z szerszego spektrum aplikacji, lepsza jest też współpraca ze smartfonem. Apple Watch? To z kolei sprzęt wybierany przede wszystkim przez tych, którzy już posiadają urządzenia Apple i chcą po prostu dysponować naręcznym sprzętem w pełni zgodnym z cyfrowym ekosystemem Apple. Funkcjonalność elektroniki ubieralnej jest naprawdę szeroka, ale w tym momencie wielu może zapytać, a na co to komu?

smartwatch

Zacznijmy od liczenia kalorii. Kaloria (cal) w sensie naukowym jest jednostką energii, historycznie wartość 1 cal to ilość ciepła jaka jest potrzebna do podniesienia temperatury 1 grama wody o 1 stopień Celsjusza przy ciśnieniu atmosferycznym (1 atmosfery). W rzeczywistości definicja ta jest nieprecyzyjna, bo ilość energii cieplnej, jaką musimy dostarczyć takiej ilości wody, by zwiększyć jej temperaturę o 1 stopień Celsjusza przy ciśnieniu atmosferycznym jest zależna dodatkowo od wielu czynników, takich jak temperatura wejściowa, ciepło właściwe wody, itp. Nie będę tu tego rozwijał, bo nie o wykład z termodynamiki się rozchodzi. Natomiast to co potocznie nazywamy kaloriami w kontekście np. wartości odżywczych spożywanych posiłków czy wykonywanych z mozołem ćwiczeń to w istocie kilokalorie (kcal). Po co nam ich liczenie?

Amazfit GTR 4

Amazfit GTR 4 w jednej z licznych wersji kolorystycznych

Wiedza na temat zużytych kalorii pomaga nam nie tylko w ćwiczeniach, ale choćby w odpowiednim zbilansowaniu dostarczanego organizmowi pożywienia. Przyjmuje się, że większość dorosłych ludzi wymaga dziennie dostarczenia w formie pożywienia energii 2000 kcal. Oczywiście wiele zależy od masy ciała, wieku, aktywności fizycznej i mnóstwa innych czynników. Osoby pracujące fizycznie mogą potrzebować nawet ponad 4500 kcal dziennie, są też tacy, którym wystarczy 1500 kcal.

Te dostarczane organizmowi znaleźć łatwo. Wartości odżywcze, w tym ilość kalorii w danym pożywieniu, znajdziemy na opakowaniu każdego produktu spożywczego. Nie jest również problemem znalezienie kaloryczności konkretnych dań. Ale w jaki sposób policzyć zużyte kalorie? W sukurs przychodzą nam właśnie urządzenia naręczne. Najczęściej są one w stanie prezentować ilość zużytych kalorii nie tylko w trakcie ćwiczeń, ale w ogóle, w ciągu całego dnia jakiejkolwiek aktywności, czy też jej teoretycznego braku. Teoretycznego, bo energia jest nam potrzebna nawet gdy – mówiąc kolokwialnie – nie robimy nic. Wciąż jednak oddychamy, serce pompuje krew, temperatura ciała jest stale utrzymywana, komórki stale się regenerują, mózg też stale pracuje (spróbujcie nie myśleć, nie da się). Dzięki elektronice naręcznej, wiemy ile zużył nasz organizm. Oczywiście często trzeba też wprowadzić dodatkowe parametry indywidualne, jak nasz wzrost, wiek, masa ciała, itp. w aplikacji skojarzonej z danym urządzeniem, ale to z reguły jednorazowa operacja, wymagana, by urządzenie liczyło prawidłowo. Na przykład ja dziś, w przeciwieństwie do Dominika, nie przebiegłem 11 kilometrów, ale oddychałem, moje serce biło itp. Zużyłem 2304 kcal, całkiem sporo, jak na „nic nie robienie” (w sensie: nie miałem żadnych zaplanowanych aktywności fizycznych). A, prawda, chodziłem. Trochę.

No właśnie, w ten sposób dochodzimy do kolejnej funkcjonalności urządzeń naręcznych: liczenie kroków. Chodzenie to najbardziej oczywista aktywność fizyczna wykonywana niemal przez wszystkich. Ile kroków dziennie powinniśmy zrobić? Nie wierzcie w te słynne 10 tysięcy. To kwestia indywidualna. Dobra wiadomość jest taka, że według stosunkowo nowych badań (ich wyniki ogłoszono w 2018 roku, samo badanie trwało… 13 lat i przeprowadzono je na grupie 2000 osób w średnim wieku ok. 45 lat) przeprowadzonych przez naukowców z University of Massachusetts wystarczy 7 tys. kroków. Zapewniam was, że nawet przy „nicnierobieniu”, czyli plątaniu się z pokoju do pokoju, czy wyjściu do sklepu po pieczywo, albo maszerowaniu po hipermarkecie itp., w ciągu dnia zrobicie na bank ponad 4000 kroków. Jeżeli do tego dołożycie jeszcze jakiś spacer, albo po prostu gdzieś musicie pójść na własnych nogach, okazuje się, że 7 tys. kroków zrobi się samo. Ile czasu stracicie na ćwiczenia? Nic. Skąd znamy liczbę kroków? To już wiemy: z urządzeń naręcznych. Dlaczego to ważne?

Osoby, które dziennie robiły 7 tys. kroków miały nawet o 70 proc. niższe ryzyko przedwczesnej śmierci (np. z powodu niewydolności krążenia) w porównaniu z osobami, które dosłownie prawie się nie ruszały. Co ważne, zdaniem amerykańskich badaczy wcale nie trzeba się forsować. Nie ma znaczenia, czy to marszobieg, czy spacer pomiędzy sklepami w galerii handlowej. Kroki to kroki i to ich liczba, a nie forma wykonania, ma kluczowe znaczenie.

Przejdźmy do kolejnej funkcji: pomiar saturacji krwi. Jeszcze w 2019 roku mało kto wiedział co to jest. Pandemia Covid-19 nieco to zmieniła. Przypomnę, wynik saturacji mówi nam  czy płuca sprawnie dokonują wymiany gazowej. I znowu: w materiałach promocyjnych producenci smartbandów i smartwatchy pokazują sportowców czy alpinistów, którzy skrzętnie z uśmiechem korzystają z pomiaru saturacji. Fajnie, ale ta funkcja przyda się też np…. seniorom. Osoby starsze nie mają już tak wydajnych płuc jak młodzi. Dla nich pomiar saturacji może nieść informacje niezwykle istotne dla ich życia. Spadek saturacji poniżej 95 jest sygnałem, że coś jest nie tak, dzięki czemu senior może otrzymać pomoc na czas kontaktując się z lekarzem.

Na koniec zostawiłem jeszcze jedną funkcję: monitoring snu. Fanaberia? Moda? Niezupełnie. Oczywiście tanie smartbandy z taką funkcją oferują mniejszą dokładność monitorowania od np. drogiego, profesjonalnego sprzętu wykorzystywanego przez sportowców, czy bardziej zaawansowanych smartwatchy z wyższej półki cenowej, nie mówiąc już o medycznych polisomnografach, ale i tu ma znaczenie sam pomiar, nawet jeżeli nie jest on w pełni dokładny. Wyjaśnię: nawet gdy dany sprzęt nie do końca poprawnie rozróżnia poszczególne fazy snu (np. sen płytki, sen głęboki, faza REM itp.), to raczej wszystkie nowoczesne urządzenia naręczne z tą funkcją radzą sobie dobrze z wykrywaniem początku snu i przebudzenia. To już wystarczy, by stale monitorować czas snu, a ten ma znaczenie dla naszej kondycji psychofizycznej. Pamiętajcie też o aplikacjach. Sam zegarek czy smartband, to miernik, ale bardzo wiele wiedzy, cennych wskazówek, które mogą mieć wpływ na nasze zdrowie, zaszytych jest w rozbudowanych aplikacjach mobilnych dla konkretnych modeli smartbandów i smartwatchy.

Tak, wiem, nie wymieniłem jeszcze całej masy innych funkcji: powiadomienia z telefonu, odbieranie wiadomości SMS i innych, możliwość realizowania płatności smartwatchem (w przypadku Apple Watch i wybranych modeli smartwatchy) i wiele więcej, ale przecież to już wiecie, prawda?

I zauważcie, nie męczyłem was zachętami do ćwiczeń (choć warto). Jeżeli jednak macie na nie ochotę, to smartbandy i smartwatche mają w tym zakresie naprawdę spory potencjał.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .