Czelendż 2023 – podsumowanie maja
Nawet nie wiem kiedy to zleciało. Już pięć miesięcy naszego czelendżu za nami. Kółka wciąż domykam wszystkie. Doszedłem też do wniosku, że jednak jestem długodystansowcem, zarówno w życiu prywatnym (ta sama żona, ci sami przyjaciele), jak i w pracy (16 lat na swoim, współpracując w większości z tymi samymi wspaniałymi ludźmi). Do tego doszedł sport – zdecydowanie lepiej odnajduję się w dłuższych dystansach biegając, jeżdżąc na rowerze czy pływając.
Wyniki maja
Przejdźmy do meritum. W maju:
- przebiegłem 53,12 km (4x zrobiłem 10km)
- przepłynąłem 9,72 km
- dynamicznie przeszedłem 127,85 km
- w plenerze przejechałem 1006,91 km
- miałem w sumie 5786 m przewyższenia
To wszystko, w “naszym” przeliczeniu, dało mi 1981,92 km i… mimo to, nie udało mi się odrobić strat i pozostaję na drugim miejscu w generalnej klasyfikacji. No cóż jak ma się 15, no może 20 m do biura, to ciężko wygrać z kimś kto ma 20 km i codziennie jeździ na rowerze, ale walczę i nie poddaję się.
Kampinos
W maju udało mi się cztery razy zrobić trasy powyżej 100 km. Na pierwszy ogień poszło moje wielkie marzenie. Udało mi się objechać Kampinos.
Trasa bardzo przyjemna w szczególności na odcinku przy Wiśle, z nieoczekiwanymi kawiarniami w agroturystykach. Polecam.
W zależności gdzie się mieszka albo startuje, to jest to ok 120-140 km. Moja trasa miała właśnie 140 km. Bardzo przyjemne niecałe 6 godzin jazdy.
Radom
Odkąd otwarto memiaste lotnisko „Warszawa-Radom”, w którym Warszawy nie znajdziecie, więcej jest na nim rowerzystów niż pasażerów. Na różnych grupach rowerach co chwila widzę ustawki na wycieczki „na lotnisko”. Brać kolarska najwyraźniej potrzebuje jakiegoś celu, a ten jest akurat dość fajny. Z Warszawy jest to około 100 km, czyli w dwie strony wychodzi zacne 200 km. Mieć 200 km na swojej Stravie to już coś. Szacun na dzielni.
Dodatkowo trasa nie jest może zbyt urokliwa, z drugiej strony jest szybka, bo prowadzi serwisówką wzdłuż S7. Jest prosta, ze świetnym asfaltem, dla lubiących prędkość idealne warunki. Mnie zmotywował znajomy, u którego zobaczyłem zdjęcie, które też koniecznie chciałem mieć. W moim przypadku trasa zamknęła się w niesamowitych dla mnie 230 km.
Lotnisko zaliczone, a tego, kto je wybudował powinni ostro pociągnąć do odpowiedzialności za wyrzucenie gigantycznej kasy w błoto… jeszcze długo, o ile w ogóle, będzie wychodzić na zero, nie mówiąc o zwrocie z inwestycji. Przy średnio JEDNYM locie dziennie i braku tanich linii, to nie wróże sukcesów…
Morawy
Co roku, jak już wielokrotnie o tym wspominałem, mamy z kolegami nasze RoweroweSPA. W tym roku zdecydowaliśmy się na Morawy. Blisko z Warszawy, piękne trasy z dużymi przewyższeniami. Wyjazd mieliśmy ustalony już rok temu. Pech sprawił, że tym razem w środku zaplanowanego wyjazdu, wypadła mi pierwsza komunia mojego syna.
W zeszłym roku rozłożył mnie C19 i nie byłem z chłopakami w Toskanii na L’Éroice. W tym roku powiedziałem, że nie odpuszczę wyjazdu i… komunia. Ale nie odpuściłem.
Z trzech dni jeździłem dwa, z przerwą na powrót do domu, uroczystość i powrót na Morawy, aby dalej z kolegami zdobywać szczyty. Niestety właśnie strata tego jednego dnia przypieczętowała moją pozycję w rankingu. Co zrobić…
Problemy ze Stravą
W połowie maja zaczęły się moje „problemy” ze Stravą. Nie wiadomo dlaczego, ale przestała naliczać mi „osiągnięcia”. Niby nic ważnego, ale nie ma się wtedy wglądu i porównania z innymi, jak nam idzie na poszczególnych odcinkach itp. Trwało to ponad 2 tygodnie. Wiele maili z supportem Stravy, ale oni sami nie wiedzieli dlaczego tak się działo. Najlepiej było to widać w trakcie wypadu na Morawy – byliśmy w sumie w ośmiu. Każdy w tym samym czasie wrzucał swój przejazd na Stravę, co więcej łączyło nasze przejazdy w jeden. Koledzy mieli różne osiągnięcia ja nie miałem niczego. Przelogowywanie nic nie dawało, różne „myki” sugerowane przez support Stravy też nie. I raptem 3 dni temu samo zaczęło działać. Dziwne. Ciekawe czy też się z czymś takim spotkaliście kiedykolwiek u siebie?
Towarzystwo do biegania
W zasadzie poza RowerowymSPA to większość aktywności w czelendżu odbywam sam. Zawsze milej jest mieć towarzystwo. Zaryzykowałem i zacząłem biegać z moim psem. Gwoli ścisłości – Luca to po pierwsze nieduży pies, a po drugie bardziej w typie kanapowca, a nie sportsmena. Trochę się obawiałem, bo nigdy wcześniej tego z nią nie robiłem, ale ostatecznie się udało. Mam świetnego kompana, który bardzo się pilnuje i chętnie uczestniczy w treningach. Tylko jest jeden „problem”, nie mogę za szybko z nią biec. Najlepsze tempo to takie 6:00-6:20/km (czyli jakieś 2/3-3/4 moich możliwości) , bo szybsze powoduje, że zwyczajnie nie nadąża za mną. Druga kwestia to dystans – powyżej 10 km widzę, że jednak ma już dość.
Zdrowie
Jak już jesteśmy przy bieganiu, to mam pewne odkrycie związane ze zdrowiem. Jestem astmatykiem i alergikiem, ale takim, który stosuje środki farmakologiczne tylko doraźnie, nie na stałe. W maju wyjątkowo mocno, mocniej nawet niż rok temu, pyliła brzoza. Zmusiło mnie to do stosowania inhalatora. Jakie było moje zaskoczenie, jak zrobiłem trening zaraz po inhalacji (zazwyczaj w tym okresie treningi robiłem pod wieczór, a inhalacje rano). Moja wydajność, była zaskakująca jednocześnie praktycznie nie czułem zmęczenia. Do tego stopnia, że zrobiłem życiówkę na 10 km.
Może to jest dla innych oczywiste, ale dla mnie było to totalnym odkryciem i zaskoczeniem. Już wiem dlaczego wszystkie norweskie biegaczki są „astmatyczkami”…
Nowa szyba od Quad Lock
Kończąc muszę wspomnieć o nowym „sprzęcie”. Jestem zwolennikiem szyb na ekrany. Uważam, że to jest najlepsza ochrona naszych telefonów. Niestety praktycznie wszystkie jakich używałem do tej pory nie pasowały do obudów od Quad Lock, które są obowiązkowe dla rowerzystów. Zakładając obudowę na telefon z szybą, ta zawsze się podwija i wchodzi pod nią powietrze. Wygląda to masakrycznie źle. Okazuje się, że jakimś „cudem” szyby ochronne od Quad Lock nie mają tej przypadłości i idealnie pasują. Zmiana szyby wyszła mi na zdrowie… psychiczne.