Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Niebieski tekst

Niebieski tekst

0
Dodane: 1 rok temu
fot. Unsplash

Trzy dekady po tym, jak Tim Berners-Lee stworzył podwaliny internetu, czyli koncepcję rozproszonego systemu hipertekstowego, czyli krótko mówiąc – sieciowe, tekstowe hiperłącze – świat nadal ją wykorzystuje, ale zupełnie inaczej.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2023


Wikipedia

Sam pomysł Tim Berners-Lee przedstawił 30 lat temu Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych, lepiej znanej jako CERN. W swojej propozycji opisał aplikację, którą stworzył w roku 1980 o nazwie „Inquire”. Pozwalała śledzić miejsca w tworzonych przez programistów aplikacjach i prowadzić ich dokumentację techniczną. To miał być taki dzisiejszy GitHub, ale w dużym uproszczeniu. Niektóre arkusze miały być po prostu łączami do innych. Coś Wam to przypomina?

Tak naprawdę, jeśli spojrzymy na pierwotną koncepcję Lee, Wikipedia stanowi jej ostateczny manifest i realizację. Ale przecież w 1980 nikt nie śnił nawet o tym, że Encyklopedię Botanika zastąpi jakaś strona internetowa. Do tego tworzona przez wszystkich.

To, co jednak jest istotne w kontekście dnia dzisiejszego o fakt, że Berners-Lee od początku zakładał decentralizację całego systemu. „Systemy informacyjne zaczynają się od małych rozmiarów i rosną. Zaczynają jako odizolowane byty, a następnie łączą się. Nowy system musi umożliwiać łączenie istniejących systemów bez konieczności ich centralnej kontroli lub koordynacji” – pisał. Wówczas to był poziom mocnej abstrakcji, który trudno było pojąć.

HTML, HTTP i magiczne łącza

To, co działo się później, jest już bardziej znane z kart historii. Berners-Lee przyczynił się do powstania pierwszej przeglądarki internetowej, serwera WWW, a także języka HTML (Hypertext Markup Language). Potem należało stworzyć jeszce protokół umożliwiający komunikację pomiędzy tym wszystkim – czyli Hypertext Transfer Protocol (HTTP). Wiele źródeł opisuje tamte czasy, jako okres „cudów dziejących się na monitorach” komputerów.

Pierwsze hiperłącza pozwalały na przechodzenie pomiędzy plikami czy fragmentami w tekście. Kiedy powstał Netscape 2.0, który wprowadził język programowania JavaScript pod koniec 1995 roku, pozwoliło to twórcom stron internetowych na dodanie większej interaktywności do ich witryn. Od sprawdzania, czy wypełniliśmy wszystkie pola w formularzu wniosku o ubezpieczenie, aż po dzisiejsze rozbudowane aplikacje, takie jak darmowy pakiet biurowy od Google, działający w przeglądarce. A nawet cały system operacyjny na przeglądarce oparty, czyli Chrome OS.

Kiedy patrzy się na to, jak działa dzisiejszy internet, nie sposób powiedzieć, że jest on ciągle taki, jak za czasów pierwszych stron WWW, migających GIF-ów czy wszechobecnych tekstowych hiperłączy. Pod koniec lat 80. powstała nawet enigmatyczna powieść krótkometrażowa, krążąca w niewielkiej subkulturze pisarzy i technologów. Utwór zatytułowany „Afternoon, a Story”, napisany przez ówczesnego profesora college’u, Michaela Joyce’a, nie był łatwo udostępniany z powodu najpopularniejszego wówczas nośnika danych: dyskietki. Te, niekoniecznie są nawet dziś martwe. Napisany w nowym programie Storyspace, był jednak pierwszym dziełem tzw. fikcji hipertekstowej. Czytelnik poruszał się po nowatorskiej wówczas konwencji powieści, klikając w kolejne tekstowe linki. To była dopiero technokultura! Z każdym klikiem, lądowało się winnym miejscu narracji. W innym świecie przedstawionym.

Internet umarł?

Kiedy w roku 2010 roku magazyn WIRED ogłosił, że sieć jest martwa, można było przypuszczać, że jest ro przedwczesny wyrok. Nawet patrząc na same hiperłącza albo inaczej (bardziej współcześnie) pisząc – linki – widać, że to one stały się przecież nową walutą mediów społecznościowych. Należy także pamiętać, że podwaliny internetu nadal stanowią jego fundament. Niebieski tekst, choć dziś bardzo rzadko w tej archaicznej formie spotykany, nadal robi to samo. Odsyła w inne miejsce większej całości. Czy nazwiemy ją internetem, czy siecią Meta, nie ma znaczenia.

Bez technologii, które wynaleziono ponad trzy dekady temu, dziś nie mielibyśmy blogów, Slacka, Discorada czy Zooma, czy Memoji. Polecam Wam, raz na jakiś czas, sięgnąć do historii tych wszystkich magicznych rzeczy, które stały się dla nas codziennością. To niesamowicie otwiera myślenie i pozwala zupełnie inaczej podchodzić do technologii. Zarówno w wymiarze jej wybierania, jak i komentowania. A to przecież robimy nierzadko tak bardzo pochopnie.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .