3 tygodnie z watchOS 10
Jutro minie trzeci tydzień z watchOS 10 na moim nadgarstku. Niektórzy z Was być może zauważyli, że nie byłem specjalnie zadowolony z jego UI i UX, więc spieszę poinformować czy trafił mnie już szlag, czy wyrzuciłem Apple Watcha, czy jednak nie?
Od razu podpowiem, że nadal nie działają mi Osobiste automatyzacje i nikt jeszcze nie udowodnił mi, że u niego działają w takim formacie jak u mnie, czyli że uruchomienie Workoutu włącza ekran Always On, a zakończenie Workoutu wyłącza ekran Always On.
A jak wygląda sprawa z uruchamianiem treningu? Tak to wyglądało na watchOS 9 u mnie…
- Naciskam boczny przycisk.
- Klikam w Workout, które mam od razu na górze.
- Uruchamiam Workout.
watchOS 10 to całkowicie zmieniło:
- Naciskam koronkę. Nie, to nie to!
- Naciskam znowu koronkę, aby wrócić.
- Naciskam boczny przycisk. Znowu źle!
- Naciskam boczny przycisk, aby wrócić.
- Kręcę koronką, aby przewinąć zegar z datą (super, że tam to jest, bo właśnie patrzyłem na tarczę zegarka, gdzie też mam zegar i datę) do pozycji, gdzie dodałem sobie trzy ikonki.
- Wciskam ikonkę z Workout (czemu do cholery nie mogę po prostu mieć jednego przycisku do Workout‽ Przycisk Akcji używam do czego innego, z góry uprzedzam!).
- Uruchamiam Workout.
Tak, wiem. To głupie. Ale robię tak codziennie od premiery watchOS 10. 8 lat pamięci mięśniowej szlag trafił i z niewyjaśnionego powodu mam taką procedurę jak powyżej. Niepojęte dla mnie jest, że ktoś w Apple pomyślał, żeby wszystko wywrócić do góry nogami.
Aha, kończąc trening zawsze najpierw dodaję sobie segment (bo zamieniono miejscami ikonki zakończenia treningu z dodaniem segmentu), a dopiero potem wyłączam go.
Zatem podsumowując…
- Szlag mnie trafia codziennie.
- Nadal mam ochotę watchOS 10 wyrzucić w cholerę.
- Apple Watcha Ultra szkoda mi wyrzucać.
- Ironią jest, że Apple Watch z funkcją Mindfulness, która ma mnie uspokajać, tylko podnosi mnie ciśnienie.
A Wam jak mija trzeci tydzień?