Auto tygodnia #30 – Renault Clio TCe 100 LPG w wersji Techno
Renault Clio to jeden z bestsellerów francuskiej marki i jedno z najpopularniejszych aut w swojej klasie małych, miejskich hatchbacków segmentu B. Trudno się temu dziwić, bo nieduży mieszczuch to dopracowana konstrukcja. Miałem do czynienia z poliftingową, najnowszą odmianą piątej generacji tego modelu z dwupaliwową jednostką napędową pod maską.
Choć mamy tu do czynienia tylko z liftingiem 5. generacji Clio, to zmiany poczynione na zewnątrz są znaczne. Widać je szczególnie w przednim pasie nadwozia, które stylistycznie podporządkowano aktualnemu wzornictwu marki, czego przejawem jest np. opisywany przeze mnie w numerze iMagazine 10/2023 Renault Austral. To korzystna zmiana, bo dzięki niej Clio wygląda nowocześniej. Choć umówmy się, wersja sprzed zmian również prezentowała się dobrze. Z tyłu modyfikacje są już subtelniejsze.
Zmodyfikowany pas przedni z nowymi reflektorami czyni auto optycznie większym, choć pod względem gabarytów trudno mówić tu o zmianach. Auto wciąż mierzy 4053 mm długości, 1798 mm szerokości i 1440 mm wysokości. Również rozstaw osi 2583 mm nie uległ zmianom. Zmieniona sygnatura świetlna nie zmienia jednak samej techniki, ale już przedliftowe Clio mogło poszczycić się ledowymi światłami.
Testowana przeze mnie wersja wyposażenia Techno to średni poziom w aktualnej gamie Clio. Jeżeli znacie wnętrze tego auta sprzed zmian, to modyfikacji w kokpicie jest niewiele. Owszem, zmieniły się nieco materiały, ale wyraźnie widać, że projektanci nie szarżowali. To nie jest zła wiadomość, bo już w modelu przed liftingiem wysoko oceniałem ergonomię tego wnętrza. Zmiany niczego nie popsuły. W testowanej wersji miałem manualną regulację przednich foteli. Nie była ona szczególnie rozbudowana, ale przestrzeni jest dużo, każdy powinien się dopasować. Kolumna kierownicy jest manualnie regulowana w dwóch płaszczyznach. Także podłokietnik z przodu jest regulowany wzdłużnie. Jedyne czego zabrakło to regulacji odcinka lędźwiowego, co jednak nie oznacza, że po kilkuset kilometrach moje plecy mówiły „dość”. Wygoda jest na naprawdę przyzwoitym poziomie.
Nieco inaczej jest w drugim rzędzie. To segment B, więc nie oczekujmy od 4-metrowego auta nadmiernych wygód. Z tyłu spokojnie zmieszczą się dwie dorosłe osoby i będzie im wygodnie o ile mierzą nie więcej niż 180 cm. Bardzo wysocy lepiej niech siądą z przodu. Z tyłu z wygód można wymienić jedynie gazetowniki w oparciach przednich foteli i niezbyt duże schowki w boczkach drzwi. Nie ma wylotów wentylacji z tyłu (dłużej uzyskiwany komfort termiczny z dwustrefowej klimatyzacji automatycznej stanowiącej standardowe wyposażenie testowanej wersji), brakuje też gniazd USB.
Gruba, obszyta skórą i lekko spłaszczona kierownica dobrze leży w dłoni. Układ kierowniczy jest typowo miejski, z mocnym wspomaganiem (bardzo lekko kręcisz kierownicą), co ułatwia manewrowanie na wąskich uliczkach i osiedlowych parkingach.
Na powyższym zdjęciu widoczny jest interfejs Android Auto na głównym ekranie centralnym testowanego egzemplarza. Niestety, lifting Clio nie oznaczał większych zmian jeżeli chodzi o pokładowe multimedia. Owszem, w momencie debiutu w 2019 roku system Clio prezentował się nowocześnie, ale teraz wybrane modele Renault mają już nowy system OpenR Link oparty na Android Automotive OS. Tego rozwiązania w poliftowym Clio nie wprowadzono. Owszem, system ten działa przyzwoicie, Android Auto i Apple CarPlay obsługiwane są bezprzewodowo, dzięki czemu telefon kierowcy może spoczywać na tacce indukcyjnej, a pasażerowie wciąż mają do swojej dyspozycji dwa gniazdka USB (klasyczne USB-A) oraz jedno gniazdko 12 V.
Pod ekranem mamy rząd fizycznych przycisków wywołujących wybrane funkcje pojazdu (podgrzewanie przednich foteli, wyłączanie systemu start-stop, blokowanie/odblokowanie zamków w drzwiach, wywołanie ekranu trybów jazdy, czy wywołanie kamery cofania). Jeszcze niżej mamy wygodny w obsłudze, fizyczny panel kontroli klimatyzacji. Ładne, radełkowane pokrętła do sterowania temperaturą każdej z dwóch stref klimatyzacji oraz regulację mocy nawiewu pomiędzy regulatorami temperatury, do tego kilka fizycznych przycisków z ogrzewaniem tylnej szyby, automatycznym trybem klimatyzacji itp. Całość stanowi bardzo udane połączenie dotykowej obsługi (za pośrednictwem ekranu) i fizycznych przycisków.
Pojemność bagażnika nie zmieniła się w wyniku przeprowadzonego liftingu, wciąż wynosi przyzwoite 340 litrów. Nie jest to może rekord w tym segmencie, ale w niedużym aucie miejskim to w zupełności wystarczy. Jak widać po uchylną podłogą można jeszcze sporo drobiazgów upakować. Przy górnym położeniu podłogi po złożeniu kanapy mamy też płaską przestrzeń ładunkową. Na plus jest wykończenie bagażnika, nie wystają żadne blachy, zarówno dno, jak i boczki wyłożono tkaniną. Sama uchylna podłoga to też element wyglądający solidnie. W bagażniku nie zabrakło zawieszek na siatki z zakupami, czy jednostronnej lampki rozświetlającej wnętrze. Miejsca na koło zapasowe brak, pamiętajmy jednak, że miałem do czynienia z dwupaliwową wersją.
Pod maską testowanego egzemplarza pracuje niewielki, trzycylindrowy, turbodoładowany silnik benzynowy z fabrycznie zainstalowaną instalacją LPG. Moc tej jednostki jest o 10 KM większa niż tylko benzynowego wariantu i wynosi 100 KM. Napęd jest przekazywany na przednią oś za pośrednictwem manualnej, sześciobiegowej przekładni.
Clio z tym napędem nie jest demonem prędkości. Według producenta 100 km/h ten wariant ma uzyskiwać po czasie 11,8 sekundy. W praktyce wiele zależy od sprawności kierowcy w posługiwaniu się manualną skrzynią. W każdym razie to auto do spokojnego pokonywania miejskiej dżungli, a nie wykazujące się ponadprzeciętną dynamiką czy sportowymi konotacjami. Jednak fakt, że w tym egzemplarzu miałem do dyspozycji dwa zbiorniki paliwa czyni z testowanego auta mieszczucha z naprawdę imponującym zasięgiem. Wsparcie kierowcy? Jest i to całkiem rozbudowane. Do dyspozycji jest adaptacyjny tempomat (nie działa w pełnym zakresie prędkości, bo mamy tu manualną skrzynię, poniżej prędkości 30 km/h nie da się go aktywować), jest monitoring jazdy po pasie ruchu (samochód ostrzeże, gdy przypadkowo zaczniemy opuszczać pas), monitorowanie martwych stref, rozpoznawanie znaków drogowych, czy monitorowanie odległości od poprzedzającego nas pojazdu. Ta ostatnia funkcja jest bardzo pomocna, bo działa również, gdy nie korzystamy z tempomatu i zawsze pozwala nam zachować bezpieczny odstęp.
W rzeczy samej zastosowany przez Renault dwupaliwowy napęd nie różni się od tego, który oferowany jest w modelu Dacia Sandero z fabrycznym LPG (przy okazji, Dacię Sandero Stepway z LPG opisywałem dla was w numerze iMagazine 11/2023). Taka sama moc, ten sam moment obrotowy, podobna dynamika, duży zasięg i ekonomia. Jednak pod jednym względem Clio okazuje się… gorsze od Dacii. Owszem, układ LPG jest tu wysoce zintegrowany z elektroniką pokładową. Z poziomu wyświetlacza kierowcy możemy monitorować zasięg i średnie zużycie paliwa zarówno dla jazdy na benzynie, jak i jazdy na LPG. Jednak Dacia ma jeden ficzer, którego w Clio zabrakło: informację o pozostałej ilości paliwa prezentowanej w sposób podobny jak dla zbiornika benzyny, czyli na tablicy wskaźników. W przypadku Dacii Sandero obie wartości możemy obserwować na ekranie wskaźników przed kierowcą. W Clio ekran wyświetla tylko pozostałą ilość benzyny w zbiorniku, natomiast pozostałą ilość gazu wskazuje widoczny na powyższym zdjęciu prosty wskaźnik i zarazem przełącznik pomiędzy zasilaniem LPG i benzyną.
Jak z ekonomią? Pokonałem tym modelem dwa razy tę samą trasę (w obu kierunkach) o długości ok. 200 km. Trasa mieszana, część autostradami (ok. 50 km) reszta drogi krajowe i przejazdy przez liczne miejscowości (teren zabudowany). Zbiornik benzyny w testowanym Clio mieści 39 litrów Pb95, natomiast zbiornik na LPG ma pojemność 32 litry. Wiadomo, że zbiornika na LPG nigdy nie opróżnimy do końca, a i tego na benzynę nie zaleca się kompletnie osuszać, bo może to zaszkodzić układom wtryskowym silnika. W każdym razie średnie zużycie LPG jakie uzyskałem wyniosło 7,2 l/100 km, natomiast na benzynie uzyskałem zużycie tylko 5,5 l/100 km. W mieście trzeba liczyć się z nieco większym zużyciem, bo auto nie oferuje żadnego zelektryfikowanego wsparcia w postaci np. układu miękkohybrydowego. Wyjdzie niecałe 8 l gazu na 100 km i poniżej 7 l benzyny na takim samym dystansie. Sumarycznie uzyskana przeze mnie średnia z całego testu to 6,1 l/100 km benzyny i 7,6 l/100 km gazu. Spokojna pozamiejska jazda nowym, dwupaliwowym Clio pozwoli wam pokonać dystans ponad 1000 km bez odwiedzania stacji paliw. Jeżeli jednak chcecie zaoszczędzić na kosztach jechać tylko na LPG, to ten zbiornik w trasie trzeba będzie uzupełnić po ok. 400 km.
Zmiany w nowym Clio to udane odświeżenie tego modelu. Zachowano funkcjonalność i ergonomię, a dwupaliwowy, oferowany fabrycznie układ napędowy jest pewnym sposobem na oszczędniejszą eksploatację, z jednoczesnym zachowaniem pełnej fabrycznej gwarancji na ten model. Ile kosztuje Clio? W najnowszym cenniku francuskiej marki nowe Clio możemy kupić od kwoty 77 000 zł. Wybór testowanego poziomu wyposażenia Techno z automatyczną klimatyzacją, kamerą cofania, ładowarką indukcyjną i kartą Renault Hands Free (automatyczne otwieranie auta, gdy się do niego zbliżamy) w standardzie to już wydatek od 85 700 zł. Wersja dwupaliwowa oznacza dopłatę 4000 zł. Testowany egzemplarz był jeszcze pomalowany na najdroższy w gamie lakier niebieski iron za 2800 zł, widoczne na zdjęciach alufelgi dopłaty nie wymagają, tej wymaga jednak pakiet winter techno (m.in. podgrzewane przednie fotele i kierownica, za 1500 zł), czy pakiet driving techno z adaptacyjnym tempomatem, rozpoznawaniem znaków, automatyką świateł (drogowe/mijania) i kontrolą martwego pola za 3200 zł, a także opcjonalne multimedia za 3500 zł. W efekcie model widoczny na zdjęciach będzie kosztować dziś jakieś 100 tys. zł.