HP Victus 16 – wszechstronny
Pandemia mocno przemodelowała życie milionów ludzi. Trwale zmieniła pracę biurową. Choć oficjalnie globalne zagrożenie C-19 jest już za nami, to świat nie jest już taki sam. Wielu z nas nie wróciło na regularne dniówki do biurowców. Pracujemy zdalnie, w domach. Dom to jednak nie tylko praca, to również rozrywka. Potrzebny jest sprzęt, który godzi wiele potrzeb. Miałem okazję właśnie z takiego sprzętu skorzystać: HP Victus 16. To laptop zarówno do pracy, jak i do grania. W efekcie, pracując w domu, nie musisz mnożyć bytów, możesz skorzystać ze sprzętu, który zaspokoi potrzeby związane z pracą na komputerze, jak i z rozrywką, a na dodatek jest tańszy od wielu innych maszyn gamingowych. Doskonała propozycja na nową rzeczywistość.
Formalnie mamy tu do czynienia z laptopem gamingowym. Wyobraźnia w takim przypadku podpowiada obraz urządzenia, które jest doposażone w dodatkowe oświetlenie, ma podświetlany ekran, obudowę, klawiaturę z diodami LED RGB, a całość świeci się podczas pracy niczym choinka świąteczna. Owszem, marka HP ma w swoim portfolio markę Omen. Wśród urządzeń z gamingowej serii HP Omen jest mnóstwo produktów wpisujących się we wspomniany „świecidełkowy” stereotyp sprzętu gamingowego. Jednak tworząc submarkę Victus, HP zmieniło podejście. Victus 16 to sprzęt na pierwszy rzut oka nieodróżnialny od wielu innych, typowo biznesowych laptopów dostępnych na polskim rynku. Głównie za sprawą obudowy wykonanej w całości w ciemnych barwach z dobrej jakości tworzyw. Co prawda pokrywa ekranu zawiera charakterystyczny logotyp marki w kształcie dużej litery V, a bliższe spojrzenie ujawnia np. duże ożebrowanie w spodniej części obudowy laptopa, chroniące solidny układ chłodzący zainstalowany w tym urządzeniu i ułatwiający wymianę ciepła z otoczeniem. Nie zmienia to jednak faktu, że laptop wygląda normalnie. Nie zdradza swojego gamingowego potencjału. A ten jest niemały.
Otwarcie pokrywy laptopa odsłania nam typową, wyspową klawiaturę z wydzielonym blokiem numerycznym i sporych rozmiarów touchpadem. Nie ma tu oświetlenia LED RGB, ale sama klawiatura może być podświetlana, co akurat jest przydatne, gdy przyjdzie nam pracować w miejscu o słabym oświetleniu zewnętrznym. Jeżeli ktoś bardzo chce dostosować podświetlenie klawiatury, może to zrobić za pomocą aplikacji Omen Lighting. Tak, laptop Victus współpracuje z oprogramowaniem dodawanym do znacznie droższych gamingowych laptopów z serii HP Omen.
W miejscu, gdzie podczas korzystania ze sprzętu spoczywa prawa dłoń, widoczne są nalepki informujące o procesorze, układzie graficznym i częstotliwości odświeżania ekranu. To kolejna wskazówka, że oto laptop o nader stonowanym wzornictwie kryje w sobie gamingowy potencjał.
Ciekłokrystaliczny wyświetlacz o przekątnej 16,1” (matowy LED IPS z charakterystycznymi dla tej technologii, miłymi dla oka, plastycznymi barwami) nie ma tu bardzo wysokiej rozdzielczości, bo jest to klasyczne Full HD. Wystarczy jeden ruch kursorem myszki, by dostrzec istotną w kontekście gamingu różnicę pomiędzy wieloma innymi laptopami do pracy a testowanym modelem. Częstotliwość odświeżania ekranu to konkretne 144 Hz. Jasne, dziś mamy na rynku wyświetlacze zdolne do znacznie większych częstotliwości odświeżania, ale wartość oferowana przez ten model w zupełności wystarczy do komfortowego grania. Za moc obliczeniową w egzemplarzu, który do mnie dotarł, odpowiada procesor Intel Core i5-13500H, czyli średnia półka wśród chipów 13. generacji (Intel Raptor Lake z laptopowej serii P). Procesor jest tu wspomagany pamięcią RAM o pojemności 16 GB, co również jest udanym kompromisem pomiędzy przyzwoitą wydajnością a nieprzesadzoną ceną. W kontekście gamingu bardziej istotny jest inny składnik: procesor graficzny. Tutaj HP w serii Victus nie stawia na żadne kompromisy, bez względu na to, jaki wariant modelu Victus 16 wybierzesz, w jego trzewiach zawsze będzie pracować GPU RTX Nvidii. W użytkowanym przeze mnie egzemplarzu był to konkretnie układ Nvidia GeForce RTX 4060 z 8 GB pamięci GDDR6 (typowe TGP 95 W, maks. TGP 120 W). Oczywiście z racji zastosowanego w tym egzemplarzu procesora laptop dysponuje jeszcze zintegrowanym z procesorem głównym układem graficznym Intel Iris Xe Graphics. Ma to o tyle znaczenie, że gdy np. pracujesz wyłącznie na zasilaniu bateryjnym i nie wykorzystujesz komputera do gier, wcale nie musisz korzystać z mocnego, ale też wymagającego energii GPU Nvidii. Efekt jest oczywisty: bez podpięcia do prądu popracujesz dłużej.
W każdym razie to, co szczególnie mi się spodobało w tym modelu, to z jednej strony brak gamingowej stylówy, a z drugiej podzespoły, które pozwalają na uruchomienie absolutnie każdego dostępnego na rynku tytułu. Nie ma gry, która na tym laptopie by się nie uruchomiła z powodu niedostatku mocy. Owszem, nie są to topowe (czyt. drogie) komponenty, ale w zupełności wystarczające do zabawy. A o to właśnie chodzi w sprzęcie, który ma godzić sprzeczne kryteria: niezbyt wysoką cenę, ale możliwości nieograniczające zabawy i potencjał w zupełności wystarczający do pracy zarówno typowo biurowej, jak i bardziej wymagającej (edycja multimediów itp.).
Zestaw wejść/wyjść w tym laptopie jest zaskakująco oszczędny, ale – znów – wystarczający do większości zastosowań. Po prawej stronie mamy USB-C (z obsługą DisplayPort i PowerDelivery) oraz dwa gniazda USB 3.2 Gen 1 (w klasycznej formie USB-A). Wszystkie trzy zapewniają przepustowość do 5 Gb/s. Obok wymienionych znalazłem jeszcze port HDMI. Normalka, prawda? No, niekoniecznie. Niedawno opisywałem w naszym serwisie typowo roboczy laptop innej marki (notabene podobnie wyceniony do tu opisywanego), który również miał HDMI, ale w standardzie 1.4. W modelu Victus 16 HP nie popełniło tego błędu: mamy tu HDMI 2.1. Dzięki temu, gdy zechcesz pograć na dużym telewizorze 4K, nie ma problemu.
Po drugiej stronie obudowy laptopa jest jeszcze jedno gniazdko USB-A (USB 3.2 gen 1 z obsługą PowerShare), a także jedno gniazdko Ethernet RJ-45, zapewniające odpowiednio dużą prędkość przesyłu. Jeżeli chodzi o sieć Wi-Fi, tu również jest dobra wiadomość: na pokładzie mamy obsługę szybkich sieci Wi-Fi 6E. Wiele laptopów ze średniej półki nie ma nawet Wi-Fi 6. No dobrze, ale co to oznacza w praktyce? Możliwość uzyskania transferów po Wi-Fi przekraczających gigabit/s, oczywiście pod warunkiem, że dysponujesz odpowiednio wydajnym routerem. Także Bluetooth to standard z numerem 5.3. No nie powiem, Victus 16 mi zaimponował.
Czy przypadkiem Victus 16 nie jest po prostu laptopem gamingowym, tyle że w stonowanej obudowie? Niezupełnie. To naprawdę komputer przeznaczony również do pracy zdalnej. Świadczy o tym jeden „ficzer”, którego wiele laptopów stricte gamingowych jest po prostu pozbawionych. Mam na myśli wbudowaną w górną ramkę ekranu kamerę internetową Full HD oraz dwa mikrofony. Co więcej, wbudowane stereofoniczne głośniki jak na sprzęt w laptopie grają zaskakująco dobrze i donośnie. Nic dziwnego, na obudowie urządzenia znalazłem jeszcze jedno logo: Bang & Olufsen. Oznacza to nie tylko niezły dźwięk podczas grania (choć osobiście wolę korzystać ze słuchawek, podpowiem: gniazdko mini Jack stereo w Victus 16 jest), ale również to, że w trakcie wideokonferencji zrozumiesz swoich interlokutorów. Jakość transmisji można ponadto dodatkowo poprawić, dzięki obsłudze Nvidia Broadcast. Dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że wbudowana kamera internetowa ma jeszcze jeden gadżet: przesuwną, fizyczną zaślepkę na obiektyw. Ukłon w stronę tych, którzy obawiają się o swoją prywatność (choć to akurat nie ma za bardzo sensu, jeżeli jednocześnie nie zaklejacie obiektywów w swoich smartfonach, ale to temat na zupełnie inną opowieść).
Czego zabrakło w porównaniu do innych laptopów przeznaczonych do pracy w podobnym segmencie cenowym? W Victus 16 nie znajdziemy żadnych biometrycznych sensorów, a jedyną funkcją sprzętową związaną z bezpieczeństwem jest i tak wymagany przez Windows 11 chip TPM. Nie ma czytnika linii papilarnych czy kamery zdolnej do rozpoznawania twarzy w ramach logowania via Windows Hello. Czy to problem? Dla mnie żaden. Przez lata przyzwyczaiłem się do logowania pinem. Wciąż zadaję sobie jednak pytanie, kto wpadł na pomysł, by umieścić przycisk zasilania laptopa obok klawisza Delete?
A jak z wydajnością na baterii? Uczciwa odpowiedź brzmi: to zależy. Podobnie jak w wielu innych laptopach gamingowych wydajność wymagających obliczeniowo i graficznie zadań jest zauważalnie niższa, gdy laptop pracuje bez zewnętrznego zasilania w porównaniu z sytuacją, gdy podepniemy do niego 240-watowy, oferowany w zestawie spory zasilacz. To jednak cecha wynikająca z konieczności pogodzenia wystarczającej wydajności z efektywnością energetyczną. Np. w programie CineBench R15 odnotowałem ponad 50% spadek wydajności podczas pracy wyłącznie na baterii. Natomiast jeżeli nie będziemy korzystać z zaawansowanych możliwości graficznych, tylko zajmowali się typowo biurowymi zadaniami, nie powinniśmy zaobserwować żadnych niepokojących niedostatków wydajności.
Podsumowując najnowszy Victus 16, mogę jedynie parafrazować słynną regułę Pareto, zwaną też zasadą 80/20. HP Victus 16 to sprzęt, który kapitalnie godzi funkcje przydatne w codziennej pracy z możliwością rozrywki nieosiągalnej na żadnym laptopie przeznaczonym tylko do pracy. Oferuje 80% możliwości topowych laptopów gamingowych za 20% ceny. Nie żartuję. Topowe gamingowe laptopy kosztują nawet ponad 26 tys. zł. Opisywany tu przeze mnie sprzęt kupicie już od 4899 zł. Testowany egzemplarz zawierający Windows 11 Home i 512 GB SSD kosztuje 5499 zł. I uruchomicie na nim absolutnie każdą grę, jaka dziś jest dostępna na platformę Windows.