Auto tygodnia #37 – Peugeot E-2008 GT po odświeżeniu
Kolejne auto w naszym cyklu i ponownie samochód elektryczny. Tym razem miałem okazję sprawdzić francuskiego, niedużego crossovera, ale już po modernizacji. Jak zatem spisuje się poliftowy Peugeot E-2008 w wersji GT? Zapraszam
Od razu na wstępie pozwolę sobie przypomnieć wam mój wcześniejszy materiał, również z cyklu #Auto tygodnia, w którym prezentowałem wam dokładnie ten sam model, elektryczny, w tej samej wersji (GT), ale sprzed wprowadzonych zmian. Myślę, że to ułatwi wam porównanie, choćby na zdjęciach zmian jakie zaszły w wyglądzie auta, a co do zmian jego działania, to już postaram się przekazać wszystko, co udało mi się zaobserwować.
Jeżeli chodzi o zmiany w nadwoziu, wyraźnie widać je z przodu. Przemodelowany pas przedni z nowym, moim zdaniem znacznie ładniejszym „grillem” wtopionym niejako w bryłę auta, a także inna sygnatura świetlna, dzienne ledowe pojedyncze kły z poprzednika zastąpiono potrójnymi szponami z każdej strony. Dla mnie to również zmiana na lepsze, bo przydała autu dodatkowej drapieżności.
Również z tyłu da się zauważyć zmiany. Bardzo mi się podobały tylne lampy, ich forma, kształt i faktura. Warto zwrócić uwagę, że ustawienie elementów świetlnych w wersji poliftowej jest poziome. Przed liftem był to raczej układ bardziej pionowy, nieco nachylony względem ścisłego pionu. Z tyłu mamy też napis Peugeot, ale brak już logo marki. Oczywiście wersję elektryczną wyróżnia charakterystyczne „E” zbudowane z trzech limonkowych kresek, umieszczone przed symbolem 2008.
W nazwie modelu dotychczasowe małe „e” urosło i teraz mamy duże „E”, urosła też moc i bateria. Zacznijmy od silnika. O ile przed liftem elektryczny crossover z Francji dysponował silnikiem o mocy 136 KM (100 kW), to teraz otrzymałem egzemplarz o mocy 156 KM (115 kW). Pod maską niestety nie ma przedniego bagażnika.
Teoretycznie 20 KM więcej nie powinno stanowić różnicy, ale w istocie tę różnicę naprawdę czuć. Poprzednik osiągał 100 km/h w czasie 9,9 sekundy, obecna, mocniejsza odmiana skraca ten czas do 9,1 sekundy. To wciąż żaden sportowy wyczyn, ale subiektywny odbiór dynamiki jest przyjemniejszy, tym bardziej że samochód ten prowadzi się zaskakująco precyzyjnie mimo „francuskiego”, czyli dość miękkiego zawieszenia. Od strony technicznej ten sam silnik napędza również elektrycznego Jeepa Avengera, Opla Astrę Electric, elektrycznego Fiata 600, Peugeota e-208 w najmocniejszej wersji (również po lifcie), Opla Mokka-e czy Citroëna ë-C4. Jednak zaznaczam: obecność tego samego silnika wcale nie oznacza, że te modele jeżdżą tak samo.
Wracając do bohatera recenzji. W wersji poliftowej urósł również akumulator trakcyjny. I tutaj ciekawostka. Zmiana nie jest duża, bo pojemność baterii wzrosła z 50 kWh do raptem 54 kWh, ale daje się zauważyć, że inżynierowie Peugeota popracowali nad oprogramowaniem BMS-a tego auta, czyli układu zarządzającego wykorzystaniem energii. Co prawda test przeprowadzałem w warunkach zimowych, kiedy praktycznie przez cały czas panowały temperatury ujemne, niemniej i w takich warunkach udawało się zbić zużycie energii do wartości poniżej 18 kWh/100 km. Skądinąd z zaufanego źródła wiem, że korzystniejszych warunkach i optymalnych dla układu elektrycznego temperaturach zdolni ekodriverzy potrafią w tym dokładnie modelu uzyskać zużycie pomiędzy 11-12 kWh/100 km. To bardzo dobry wynik.
Sugerowany przez producenta zasięg wg WLTP w wersji poliftowej oczywiście również wzrósł i to sporo, bo z 340 km do 406 km. Przy czym gdy odbierałem z parku prasowego Stellantis egzemplarz testowy naładowany do poziomu 99%, komputer pokładowy sugerował mi pozostały zasięg 394 km. Niestety, nie udało mi się w zimowych, lekko mroźnych warunkach uzyskać takiego rezultatu. Realny zasięg na jaki mogłem liczyć to ok. 250 km. Swoją drogą, nietypowy wzór felg, który widzicie na powyższym zdjęciu to również poliftowa nowość w tym modelu.
A jak z ładowaniem? Producent deklaruje, że poliftingowy Peugeot E-2008 jest w stanie przyjąć z ładowarki DC do 100 kW. Ja podłączyłem testowy egzemplarz do ładowarki GreenWay przy warszawskim centrum handlowym Wola Park (moc do 50 kW), w efekcie przy temperaturze -2 stopnie po blisko 50 minutach ładowania udało się uzupełnić zapas energii o całe 20,189 kWh, czyli nieco ponad 100 km zasięgu realnego zimą.
Wnętrze zmieniono w mniejszym stopniu niż napęd czy nadwozie, ale to akurat nie jest wadą, bo już poprzednia odmiana była bardzo przyjemnie zaprojektowaną przestrzenią. Ergonomiczne fotele przednie to udany kompromis pomiędzy wygodą, jakiej możemy oczekiwać od auta w tym segmencie, a przyzwoitym trzymaniem ciała. To o tyle ma znaczenie, że tym samochodem, choć wcale nie jest to auto sportowe, bardzo przyjemnie się jeździ po zakrętach. A z drugiej strony podczas pokonywania np. progów zwalniających nie musisz obawiać się o swoje plomby czy dyski w kręgosłupie.
Ponieważ dysponowałem topową odmianą wyposażeniową GT, przed oczami miałem wyświetlacz 3D Cockpit. To sprytna, ale i muszę przyznać, efektowna sztuczka polegająca na tym, że kierowca patrzy tak naprawdę na dwa wyświetlacze: jeden emituje obraz wprost do naszych oczu, a obraz z drugiego, umieszczonego w górnej części wnęki deski rozdzielczej (widać to na powyższym zdjęciu) odbija się od przezroczystej warstwy nałożonej na pierwszy wyświetlacz. Bajer, ale działa. Jednak to nie nowość. Tego typu wyświetlacz był już w wersji przedliftowej.
W centralnej części deski mamy dotykowy, 10-calowy ekran multimedialny, Podobny był również w wersji przedliftowej, ale wówczas w tańszych wersjach wyposażenia można było otrzymać mniejszy, 7-calowy wyświetlacz. Po lifcie większy ekran otrzymamy w każdej odmianie 2008 i E-2008.
Bagażnik, jak na auto miejskiego segmentu B jest spory, bo mieści katalogowo 434 litry. Szkoda jednak że z boku wnęki bagażowej nie ma haczyków na zakupy, funkcjonalność ograniczają też przewożone kable. Jak wcześniej wspomniałem z przodu nie ma frunka (przedniego bagażnika), zatem trzeba je wozić w bagażniku. Ewentualnie nie wozić wcale, tylko zostawić w domowym garażu.
Fotel kierowcy w testowanej wersji ma nie tylko elektryczną regulację włącznie z ustawieniem odcinka lędźwiowego, ale dysponowałem nawet masażami. W tym segmencie to dość rzadko spotykana opcja.
A jak z techniką? Jest dobrze. Z jednej strony mamy dotykowy ekran z obsługą bezprzewodowego Apple CarPlay, są gniazdka USB (nowe już USB-C) w obu rzędach, jest tempomat, utrzymanie pasa ruchu, radar odległości, awaryjne hamowanie przed przeszkodą itp.
Peugeot chwali się też, że w wersji poliftingowej ulepszył jakość kamer. Obraz nie jest zły, na dodatek na pokładzie miałem i przednią i tylną kamerę. Natomiast choć teoretycznie możemy mieć również widok 360 stopni, to w istocie jest to obraz generowany. Jeżeli nie ruszysz z miejsca, oprogramowanie nie dorysuje przestrzeni po bokach auta, co widać na powyższym zdjęciu.
Jak oceniam zmiany? Pozytywnie. Zwiększenie mocy silnika elektrycznego korzystnie wpłynęło na przyjemność prowadzenia, co w połączeniu z charakterystyczną, małą kierownicą Peugeota, zwartym układem kierowniczym (zaskakująco duży, przyjemny opór mimo oczywistego wspomagania) czy udanie zestrojonym zawieszeniem sprawia, że tym autem po prostu przyjemnie się jeździ. Dodatkowo zwiększenie baterii, poprawienie oprogramowania wpłynęło na efektywność energetyczną. Praw fizyki jednak żaden lifting nie zmieni: elektryk zimą przejedzie mniej. Jeżeli jesteś tego świadom i szukasz zwinnego, nie emitującego spalin, małego SUV-a o niebanalnym projekcie kokpitu, warto się do tego modelu przymierzyć.
Ile kosztuje to auto? To ta część, którą trudno polubić. Najtańsze nowe, elektryczne E-2008 z nowym, mocniejszym silnikiem 156-konnym startuje w wersji Active od kwoty 191 550 zł. Co prawda jest też wersja ze słabszym elektrycznym silnikiem 136-konnym i mniejszym akumulatorem (kosztuje od 186 750 zł), ale różnica niecałych 4 tys. zł przy takich kwotach, sami rozumiecie: wersja 136-konna straciła sens. Jeżeli, to zdecydowanie warto wybrać wersję mocniejszą z większym akumulatorem trakcyjnym. Ja dodatkowo dysponowałem topowo wyposażoną wersją GT, a ta startuje od kwoty 207 900 zł. Oczywiście od tej kwoty można odliczyć wszelkie rządowe dopłaty do elektromobilności, o ile jakieś uda się wam uzyskać.