Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Jabłko niezgody, czyli o polskim milczeniu Apple

Jabłko niezgody, czyli o polskim milczeniu Apple

0
Dodane: 14 godzin temu

W świecie technologii istnieją liczby tak abstrakcyjne, że wymykają się ludzkiej wyobraźni. Jedną z nich jest wartość firmy Apple, przekraczająca trzy biliony dolarów.

Trzy tysiące miliardów. Kwota, która mogłaby sfinansować programy kosmiczne, rozwiązać globalne kryzysy lub… nauczyć swojego flagowego asystenta jednego z języków Unii Europejskiej. Najwyraźniej jednak to ostatnie zadanie przerasta możliwości finansowe i technologiczne giganta z Cupertino.

Od lat polscy użytkownicy iPhone’ów, iPadów i Maców zadają sobie to samo, coraz bardziej retoryczne pytanie: „Siri, kiedy nauczysz się mówić po polsku?”. Odpowiedzią jest niezmiennie cisza. Cisza, która z roku na rok staje się coraz bardziej wymowna i, nie bójmy się tego słowa, coraz bardziej obraźliwa.

Przez lata tę technologiczną lukę tłumaczono sobie na różne sposoby. A to złożoność języka, a to zbyt mały rynek, a to inne priorytety. Każdy z tych argumentów już dawno stracił rację bytu. Polska jest dużym, chłonnym rynkiem, na którym Apple odnosi spore sukcesy, jest popularną marką, a wielu Polaków uwielbia design i ekosystem tej firmy, regularnie zostawiając w jej kasie spore sumy. W zamian otrzymują produkt niepełny, okrojony z funkcji, która u konkurencji jest absolutnym standardem.

Konferencja WWDC, na której zaprezentowano rewolucyjną (jakżeby inaczej) Apple Intelligence, była dla wielu z nas ostatecznym policzkiem. Oto przyszłość sztucznej inteligencji według Apple – inteligentna, kontekstowa, głęboko zintegrowana z systemem. I, oczywiście, niedostępna w języku polskim. W momencie, gdy świat zachwyca się nowymi możliwościami, my otrzymujemy komunikat: „Poczekajcie jeszcze, może kiedyś”.

Tymczasem konkurencyjny krajobraz obnaża całą prawdę o podejściu Apple. To nie jest kwestia technologicznych barier. To kwestia wyboru. Google ze swoim Gemini, Microsoft z Copilotem, OpenAI z ChatGPT, xAI Elona Muska z Grokiem, a nawet francuski Mistral czy startup Anthropic – wszyscy oni bez problemu zintegrowali język polski ze swoimi modelami AI. Rozumieją naszą mowę, potrafią w niej tworzyć, odpowiadać na złożone pytania i pomagać w codziennych zadaniach. Okazuje się, że dla firm o znacznie mniejszej kapitalizacji (choć nie dotyczy to akurat Microsoftu, który ma aktualnie jeszcze wyższą kapitalizację od Apple) i krótszej historii, język polski nie jest problemem nie do przeskoczenia.

Jak więc nazwać postawę firmy, która dysponując niemal nieograniczonymi zasobami, świadomie ignoruje blisko 40-milionowy naród? Słowo, które ciśnie się na usta, to ignorancja. To niezrozumiałe i biznesowo nielogiczne lekceważenie lojalnej bazy klientów. To ciche założenie, że polski użytkownik jest na tyle przywiązany do marki, że zaakceptuje wszystko – nawet produkt wybrakowany, sprzedawany w pełnej, europejskiej cenie.

Długie milczenie w sprawie Siri można było jeszcze jakoś usprawiedliwiać. Ale świadome pominięcie języka polskiego w nowej erze sztucznej inteligencji, podczas gdy cała reszta technologicznego świata idzie do przodu, jest już decyzją strategiczną. Decyzją, która stawia polskich klientów w drugim rzędzie.

Dlatego, drogie Apple, czas przestać zasłaniać się tajemnicą korporacyjną. Czas spojrzeć prawdzie w oczy: wasza innowacyjność kończy się tam, gdzie zaczyna się szacunek dla wszystkich klientów, a nie tylko tych posługujących się wybranymi językami. Wartość firmy to nie tylko cyfry na giełdzie. To także zaufanie i lojalność użytkowników. A te, jak widać, postanowiliście wystawić na ciężką próbę.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .