Moje wrażenia z Boston Major 2018
Wczoraj, po raz pierwszy w życiu, świadomie oglądałem poważny turniej sportowy CS:GO. „Świadomie” w tym wypadku oznacza, że znałem zespoły i znałem graczy; miałem też swoich faworytów. Wiecie co? To fajniejsze niż piłka nożna i wiele innych sportów.
– Trochę się spóźniłeś… – powie część z Was.
Ano… ciut. Widocznie musiałem do tego dorosnąć. Albo dowodzę tezie, że dziecinniejemy na starość. Niezależnie, najważniejszy dla mnie jest fakt, że sprawiło mi przyjemność.
Kilka lat temu miałem okazję być na turnieju StarCrafta II, który miał miejsce w Multikinie w Warszawie – chyba ESL go organizował – i wtedy też byłem pod wrażeniem rozmachu tego wydarzenia, ale CS:GO jednak osiąga zupełnie inny poziom (przypominam, że na dniach zaczyna się IEM Katowice 2018!).
Podczas oglądania wczorajszego streamu na Twitchu, w szczytowym momencie widziałem ponad 1,2 miliona widzów. Niestety nie mam pojęcia z jakich krajów byli oglądający, ale jest to imponująca liczba, tym bardziej, że określa sam peak, a nie ich całkowitą liczbę, i dotyczy tylko jednego meczu.
Od lat już nie oglądam tradycyjnej telewizji i za każdym razem jak jestem w gościach i zobaczę reklamy między programami (lub w trakcie ich trwania), to jestem w szoku i zastanawiam się jak to można oglądać. W przypadku CS:GO brak tych przerywników był dla mnie zaskoczeniem – spodziewałem się, że znajdą się firmy, które będą chciały wyjść przed tak duże grono widzów.
Wczoraj zresztą kilka osób z naszego grającego grona zebrało się na naszym Discordzie, aby oglądać finał wspólnie. „Na żywo”, pomimo że byliśmy rozrzuceni po Polsce. Sam nie mogłem uczestniczyć w tym na tyle, na ile bym chciał, bo moja Siła Wyższa była zajęta czym innym, ale później z zaskoczeniem zauważyłem, że nie wydawało mi się to „dziwne”. Nie jest to zamiennik wspólnego siedzenia na kanapie z piwem, ale podchodzi pod to na tyle blisko, że likwiduje problem dystansu pomiędzy ludźmi i potencjalnie zbliża ich do siebie.
https://www.youtube.com/watch?v=JficYgaK8j8
Pomysł z opaskami dla publiczności mnie zaskoczył. Pierwszy raz widziałem ten pomysł w akcji na koncercie Coldplay w Warszawie kilka lat temu. Wrażenie było naprawdę niesamowite i bardziej imponujące niż tutaj, ale to nie dziwne – na Stadionie Narodowym mieści się zdecydowanie więcej ludzi. Wykorzystali jednak dwa podstawowe kolory z CS:GO – pomarańcz (określający terrorystów) i niebieski (dla antyterrorystów) – aby świeciły zależnie od tego, która strona wygrała dany pojedynek.
Sama publiczność też dopisała. Było bardzo głośno i momentami szkoda mi się robiło, że Faze nie miał większej reprezentacji w tłumie – fani Cloud9 ich niemal całkowicie zagłuszali. Słyszałem też, że tak głośny doping i skandowanie pierwszy raz pojawiło się na polskich turniejach e-sportowych – nie wiem ile w tym prawdy, ale nie zdziwiłoby mnie to, bo nie jesteśmy cichym narodem w takich sytuacjach.
Trudno się nam zresztą dziwić, skoro Virtus.pro – licząca się drużyna na świecie – składa się wyłącznie z naszych rodaków. Niestety – oglądałem ich mecze we wcześniejszych rundach – nie zaszli za daleko i mówię to bardzo delikatnie. Gdybym chciał być bardziej bezpośredni, to napisałbym, że grali słabo. Oh… wait.
Nie pozostaje mi już nic innego, jak zapowiedzieć, że będę próbował znaleźć czas, aby udać się na IEM w Katowicach oraz że planuję w przyszłości oglądać więcej e-sportu, do czego zachęcam też Was!
Komentarze: 1
Fajnie ujęte i tak, wpadnij do spodka na CSGO to zobaczysz jak głośno i wspaniale bawią się Polacy na takiej imprezie.
Nie masz też, aż tak daleko na ESL One Cologne. Najlepszy turniej CSGO na świecie.