Playerunknown’s Battlegrounds – każdy na każdego
O PUBG słyszałem od szczęśliwych posiadaczy PC i nieco mniej szczęśliwych użytkowników Xboxów. Sam, z racji tego, że do mojego TV podpięte jest PS4, a jedynym komputerem, który mam, jest Mac, w najbardziej znanego battle royale zagrałem dopiero na telefonie.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2018
Battle royale – tryb online dla mnóstwa graczy, polegający na zrzuceniu ich na wielką mapę i stopniowym ograniczaniu obszaru gry. Zadanie: przetrwać, pozbywając się oponentów. Najlepiej systematycznie ich eksterminując i kryjąc się przed kulami uderzającymi znienacka. Zaczynamy z niczym, cały ekwipunek trzeba pozbierać już po wylądowaniu na mapie, stąd też szanse na początku wszyscy mają identyczne. Brzmi prosto i nieszczególnie skomplikowanie, ale daje masę frajdy, bo, pomimo tej samej mapy, każda rozgrywka może być inna. Od taktyki, przez rozrzucone losowo znajdźki, po decyzje innych graczy (w PUBG jest ich jednocześnie 100) – wszystkie te czynniki determinują tempo rozgrywki i sposób, w jaki musimy do niej podejść, aby przetrwać.
Lobby. Kilkadziesiąt osób biega po opustoszałym pasie startowym. Większość w samych tylko gaciach. OK, w Matriksie Neo też nie miał lekkiego początku. Tu jednak zamiast czarnego płaszcza i okularów dostajemy spadochron, a pierwszy raz Pochinki podziwiamy przez okno samolotu, w którym stłoczono nas z pozostałymi graczami. Nie znam mapy, wyskakuję więc w losowym momencie, spadam swobodnie chwilę, otwieram spadochron nieopodal jakichś domków. Wokół cisza, pusto, wszystkie drzwi pozamykane. W pierwszej chwili pomyślałem, że trafiłem na jakąś makietę, wszystko jest bowiem takie… sztuczne, szczególnie gdy porównać otoczenie z naprawdę dobrym modelem postaci. Dopiero chwila eksploracji rozwiała moje wątpliwości: ta gra tak wygląda. Nie spodziewajcie się mnóstwa detali, efektów cząsteczkowych czy choćby przyciągającej wzrok gry świateł. Nawet na najwyższych detalach ustawionych na iPhonie X grafika jest bardzo przeciętna. Szybko jednak przestałem na nią zwracać uwagę, bo na horyzoncie wypatrzyłem pierwszy ruch. W jednym z budynków wygrzebałem uprzednio jakieś spodnie, karabin z lunetą i bandaże, co w zupełności wystarczyło, by przypuścić atak. Z daleka warto było skorzystać z lunety i gdyby nie głupota przeciwnika (prawdopodobnie bota), prawdopodobnie przegapiłbym okazję do oddania strzału. Interfejs jest bowiem nie tyle źle zaplanowany, ile po prostu zbyt mały i na niewielkim ekranie smartfona zwyczajnie nie pozwala na intuicyjne wciskanie przycisków. Znalazłem mikroskopijny przycisk, pacnąłem w niego, nakierowałem i wystrzeliłem kilka serii. Przeciwnik padł, bo jedna nawet go dosięgła. Satysfakcja z tego zerowa, bo ani się nie bronił, ani nawet specjalnie nie ruszał. Podbiegłem do niego, przeszukałem (za pomocą jeszcze mniejszego przycisku), po czym uzbrojony w granaty dymne ruszyłem dalej, do kolejnych zabudowań.
Gra nie wyznacza żadnych celów oprócz przetrwania, dlatego też początkowa faza gry bywa potwornie nudna, jeśli akurat ze wszystkimi się mijamy. W mojej pierwszej grze dokładnie tak było – dopiero znalezienie pojazdu i jakiejś snajperki ożywiło rozgrywkę. Samochód to najlepsze narzędzie mordu, bo żaden przeciwnik nie zdąży we mnie wycelować przed staranowaniem go, a celowanie zderzakiem jest o wiele prostsze niż z którejkolwiek z broni (mowa oczywiście o grze na dotykowym ekranie). Rozjechałem więc dwóch czy trzech napotkanych oponentów, odpuszczając sobie przeszukiwanie. Nagle zaczęło się bombardowanie – okazuje się, że co jakiś czas na losowy obszar gry zrzucane są bomby. Ma to na celu (podobnie jak stopniowe zawężanie obszaru gry) zmuszenie do ruchu, a tym samym zwiększa prawdopodobieństwo opuszczenia bezpiecznej lokalizacji (czyli na przykład jednego z pancernych domów) i narażenia się na ostrzał. W PUBG tempo rośnie wraz z postępem rozgrywki, stąd też nawet początkowo powolny mecz pod koniec staje się emocjonujący, o ile tylko do tego końca dotrwamy. A to dość łatwe, bo choć gra jest dostępna od kilku tygodni, wciąż mam wrażenie, że większość graczy to boty bądź zupełnie początkujące osoby, które nie opanowały sterowania dotykowego – większość meczów solo oraz w drużynie kończę na pierwszym miejscu, a na telefonie nie gram w żadne inne strzelanki. Nawet pierwszy mecz udało się mi wygrać, choć kompletnie nie znałem tej gry. To, wbrew pozorom, wcale nie motywowało do kolejnego meczu.
Techniczna strona PUBG pozostawia trochę do życzenia. Rozumiem kiepską grafikę, na konsolach czy PC również nie jest wybitna. Nie mogę za to przemilczeć koszmarnej jakości udźwiękowienia, przywodzącego na myśl pierwszego Counter Strike’a. Sprawdza się o tyle, że grając na słuchawkach, łatwo określić kierunek, z którego dobiegają kroki czy strzały – uważam, że to ważniejsze niż to, jak brzmią. Nie to jest jednak głównym problemem, a interfejs, niedostosowany do ekranu smartfona. Mamy tu kilka trafnych rozwiązań, jak podwójny przycisk strzału po obu stronach ekranu czy blokowanie sprintu przez przesunięcie palca mocno w górę, ale towarzyszą im mikroskopijne przyciski wszędzie. Tyczy się to zarówno interfejsu gry, jak i wszystkich menu. Obecnie w grze nie ma żadnych mikropłatności – za wyzwania otrzymujemy doświadczenie i gotówkę, a także skrzynki, w nich znajdujemy nowe ciuchy. Nie mają żadnego wpływu na rozgrywkę, a jedynie na aspekty wizualne. To zdecydowanie najlepsze możliwe rozwiązanie, jeśli w grze pojawią się mikropłatności, to nie wpłyną na balans rozgrywki. Każdy gracz zaczyna zawsze bez żadnego ekwipunku, wyróżnia się jedynie tym, jak wygląda.
PUBG jest obecnie bezpłatny na urządzenia mobilne, zdziwiłbym się zresztą, gdyby było inaczej. Gra znajduje się ciągle w fazie beta, ma nawet system raportowania błędów i zgłaszania uwag, działa jednak na tyle sprawnie, że potrafi dostarczyć mnóstwo solidnych wrażeń. Każdy mecz jest inny, więc pomimo tej samej mapy i zasad, naprawdę trudno znudzić się tym tytułem. Bardzo dobrze wspominam mecz w drużynie, gdy wraz ze mną grały jeszcze dwie przypadkowe osoby (trzecia zginęła niemal od razu, nie liczy się), i dzięki dobrej komunikacji udawało nam się sprawnie poruszać (bo podwoziliśmy się wzajemnie), osłaniać wzajemnie i flankować przeciwników. Deweloper nie próżnuje i stale rozwija grę, zarówno na Androidzie, jak i na iOS (aktualizacje nie wychodzą równocześnie na obu platformach, iOS dostaje je później). Obecnie w PUBG pojawił się tryb Arcade, dodano kilka usprawnień pokroju automatycznego otwierania drzwi czy podążania za innymi graczami, a także usunięto część zgłoszonych błędów. Oby tylko twórcom starczyło zapału do ulepszania mobilnej wersji, zyskała sporą popularność i szkoda byłoby, gdyby nie nadążała za wersją na konsole i PC.