Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2

Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2

0
Dodane: 4 lata temu

Król deskorolki jest niezmiennie ten sam – choć seria Tony Hawk’s Pro Skater liczy sobie ponad 20 lat, nikomu nie udało się pobić jej ani pod względem grywalności, ani, tym bardziej, klimatu. Remake pierwszych dwóch odsłon, połączonych w jedną grę, ma wszystko, co w serii najlepsze, a do tego zręcznie wplata w rozgrywkę elementy z nowszych części.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2020


Z pierwszym THPS znam się dość słabo. Ukończyłem je na Nokii N-Gage QD jakieś 15 lat temu i choć nie była to najlepsza platforma do grania, to bawiłem się przy niej doskonale. Wrażenie robiło zwłaszcza to, że całkiem rozbudowana gra w trójwymiarze działała dobrze na telefonie, który miałem zawsze ze sobą. Prawdopodobnie nie sięgnąłbym po nią, gdybym nie poznał wcześniej THPS2 w wersji na PC. To właśnie druga odsłona gry uważana jest dotąd za najlepszą, choć z pewnością nie była szczególnie przełomowa. Do rozgrywki wprowadziła manuale, czyli możliwość jazdy na dwóch kołach, co pozwalało znacznie wydłużyć kombinacje trików. THPS miało też świetnie zaprojektowane poziomy, zachęcające do różnicowania stylu rozgrywki i kombinowania, by dotrzeć do ukrytych taśm czy zebrać wszystkie litery słowa „SKATE”. Każde z zadań dało się wykonać w czasie nieprzekraczającym dwóch minut, co czyniło grę doskonałą na chwilę, choć nie sposób było z nią spędzić tak niewiele czasu naraz. Dzięki doskonałej muzyce, bardzo dobrej (jak na tamte czasy) oprawie graficznej, animacjom i mnóstwie filmów miała niepowtarzalny klimat, który w kolejnych odsłonach stopniowo zanikał, by w Tony Hawk’s Underground 2 zbliżyć się niebezpiecznie do programu Jackass. Co prawda kilkakrotnie próbowano wskrzesić serię, jednak niechlubna, piąta odsłona, opatrzona dopiskiem „Pro Skater”, wydawała się ostatecznym potwierdzeniem, że nie jest to dobry pomysł. Tymczasem kilka miesięcy temu pojawił się zwiastun Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2, a na początku września gra trafiła na dyski konsol wielu graczy. I bardzo dobrze, bo to remake doskonały.

Właśnie – remake, a nie remaster, bo twórcy nie poszli na łatwiznę i oprócz zebrania w jednej grze map, większości postaci i muzyki, rozszerzyli też znacznie możliwości gracza. Mamy tu więc mechanikę revert z THPS3, pozwalającą obrócić deskę po wylądowaniu na rampie i przejść w ten sposób na przykład do manuala. Wprowadzono też tricki flatland, znane z THPS4 i późniejszych odsłon, przez co kombosy mogą być teraz znacznie bardziej skomplikowane i dłuższe. Owszem, rzutuje to na łatwość zdobywania punktów, ale wyzwania te nigdy nie były przesadnie trudne dla wprawionych graczy, a początkujący nie zniechęcą się, wykonując je szybciej. Nie ma za to biegania bez deski i wspinania się na drabiny, ale poziomy zaprojektowano tak, że taka możliwość mogłaby zepsuć zabawę, zbyt mocno ułatwiając dostanie się w niektóre miejsca. Zmianie uległ też sposób rozwoju postaci – każdy skater zdobywa indywidualnie punkty statystyk rozrzucone po mapach. Punkty można przyznawać dowolnie pomiędzy przejazdami i nic nie stoi na przeszkodzie, by na jednej mapie przerzucić wszystkie w kierunku jazdy ulicznej, a na drugiej skupić się na umiejętnościach związanych z rampą. W grze nie zbieramy też gotówki – dostajemy ją za wykonywanie dodatkowych zadań, rejestrowanych podczas całej rozgrywki. Jest ich aż 714 i to one stanowią największe wyzwanie w grze. Są całkowicie opcjonalne, nie uniemożliwiają odblokowania wszystkich map, ale już dają dostęp do ubrań czy desek, które początkowo są zablokowane. Po ukończeniu na 100% wszystkich map z obu odsłon gry wykonałem trochę ponad 50 wyzwań, ale nie skupiałem się na nich – tyle wpadło podczas zwykłej zabawy w grze. Do pełnych 714 wciąż sporo brakuje, ale przy tak wysokiej niepowtarzalności przejazdów (a tym samym możliwości powtarzania etapów bez znudzenia – angielskie „replayability” dużo lepiej oddaje to, o co mi chodzi), ich ukończenie będzie tylko przyjemnością.

Rozgrywka serii THPS nigdy nie była przesadnie skomplikowana – na każdym poziomie czeka nas wiele zadań do wykonania, po ukończeniu odpowiedniej ich liczby uzyskujemy dostęp do kolejnej mapy. Od czasu do czasu trafiamy też na mistrzostwa z punktowanymi przejazdami i rywalizujemy o medale (wystarczy wykręcić odpowiednio dużo punktów i się przy tym za często nie wywracać, by zdobyć złoto). Oprócz zdobycia odpowiedniej liczby punktów i zbierania przedmiotów wyzwania polegają też na wykonywaniu określonych tricków we wskazanym miejscu, przeskakiwaniu nad przeszkodami bądź niszczeniu rzeczy (jak na przykład dzwonków w szkole). Pomimo prostych założeń wykonanie niektórych zadań jest bardzo trudne i wymaga doskonałego wyczucia postaci (oraz niezłych statystyk), początkujący gracz, który nie miał wcześniej styczności z serią, może wręcz odbić się od zdobywania taśm na Venice Beach czy w szkole z THPS2. Weterani serii odczują natomiast niższy, względem oryginału, poziom trudności, ale wynika on tylko z możliwości łączenia tricków w dłuższe kombinacje. To właśnie dla nich przygotowano nowe wyzwania pokroju zdobywania kilku milionów punktów czy łączenia w jednym kombo czterech specjalnych tricków różnego typu. Jazda na desce w THPS 1 + 2 jest dość łatwa – możemy skakać, robić flipy (czyli obracać deskę), graby (chwytać ją w powietrzu) i grindy (czyli ślizgać się po poręczach), łączyć je manualami i revertami, a także robić lipy (czyli tricki w miejscu, na krawędzi rampy). Autorom udało się wiernie przenieść model jazdy z THPS2, więc postać łatwo wyczuć. Można też zauważyć wpływ statystyk na jazdę danym skaterem, w miarę zdobywania punktów wyrównują się one, ale na początku warto wypróbować kilku, by dopasować go do swojego stylu jazdy. W grze spotykamy zarówno skaterów ze starych odsłon, jak i zupełnie nowe twarze współczesnej deskorolki. Jest też prosty edytor własnej postaci, który może nie pozwala szczegółowo edytować twarzy, ale już daje dużą swobodę wyboru fryzury czy stroju. Ciuchów i desek mamy do wyboru mnóstwo, większość z nich odblokowujemy dzięki wyzwaniom.

Oprócz map i zadań z pierwszych dwóch odsłon serii w grze mamy też rozgrywkę sieciową i edytor poziomów. Multiplayer byłby świetnym dodatkiem, gdyby działał płynniej – każdemu przejazdowi towarzyszyły lagi, które utrudniały rozgrywkę. O ile kierowana przez nas postać reaguje zazwyczaj bez opóźnień, to już widoczni na ekranie pozostali gracze przeskakują wręcz z miejsca na miejsce. Rywalizacja wykorzystuje oczywiście mechaniki z trybu dla jednego gracza, w zależności od trybu zbieramy po prostu punkty za tricki, zdobywamy obiekty, wykonując na nich najdłuższą kombinację czy po prostu jeździmy bez żadnego konkretnego celu. Niezłym urozmaiceniem jest też edytor poziomów, który pozwala nie tylko tworzyć lokalnie, ale też dzielić się swoimi dziełami z innymi graczami. Niektóre udostępnione poziomy są naprawdę świetne, choć z uwagi na ograniczenia edytora nie sposób tchnąć w nie klimat z oryginalnych map. Po Ghost of Tsushima wiem, że tryb zdjęć może być traktowany jako kolejny, solidny element gry, wciągający na wiele godzin. W THPS 1 + 2 nie zajmie za wiele czasu, bo go… nie ma. W tak widowiskowej grze jego brak jest szczególnie odczuwalny, nie ma też edytora powtórek (pozostaje posłużenie się narzędziami oferowanymi przez platformę, na której gramy).

Widząc spadający poziom kolejnych odsłon, podchodziłem do remake’u sceptycznie. Tymczasem już od intra poczułem się dokładnie tak, jak 20 lat temu, uruchamiając grę na PC. Z głośników ryknęło „Guerilla Radio” od Rage Against The Machine, a moim oczom ukazało się nagranie z Tonym Hawkiem, Rodney’em Mullenem czy Bobem Burnquistem, ale też z nowymi postaciami, występującymi w tej edycji. Intro jest zapowiedzią tego, jak wygląda cała gra – wydaje się znajoma, dostarcza tyle samo frajdy, ale ma też nowe elementy, które pasują do reszty. Twórcy zadbali o to, by oprócz wielu starych utworów na ścieżce dźwiękowej znalazły się też nowe, ale wszystkie pasują do tego, co dzieje się na ekranie. Poziomy mają ten sam układ, ale są znacznie ładniejsze i bogatsze w detale, gra obsługuje HDR i ma całkiem sporo efektownych efektów świetlnych. Jej wygląd nie powala na kolana, ale jakość grafiki jest naprawdę dobra. Animacje postaci zbudowano od nowa, stały się dużo bardziej naturalne, lepiej się też ze sobą łączą. Co bardziej istotne, rozgrywka jest płynna (ponoć nawet na bazowym PS4 mamy stałe 60 FPS, w co jestem skłonny uwierzyć), ponadto bardzo szybko się wczytuje. To ważne, bo niejednokrotnie restartujemy przejazd na samym początku, by wykręcić lepszy wynik. Pozostanie „w grze” ułatwia też stale grająca muzyka, utwory nie zmieniają się co przejazd.

O tym, ile godzin spędziłem z serią THPS, świadczy choćby to, że w remake’u mapy z obu odsłon ukończyłem w kilka godzin. Autorom udało się przenieść dużo więcej niż mapy, skaterów czy muzykę – Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2 ma klimat oryginału. To wyczyn porównywalny z pierwszą „900”, jaką w 1999 wykręcił Tony Hawk.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .