Apple Watch uratował studentkę od zatrucia tlenkiem węgla
Amerykański serwis CBS News opublikował kolejny przypadek, kiedy to elektronika ubieralna faktycznie ratuje komuś życie. Zagrożeniem był wyjątkowo groźny zabójca: tlenek węgla. Co się stało?
Natalie Nasatje, studentka spędzająca noworoczny weekend w swoim domu w mieście Smyrna w hrabstwie New Castle w stanie Delaware, USA, rozpoczyna nowy rok z wdzięcznością, że w ogóle żyje. W wypowiedzi dla serwisu CBS News, Nasatje opisuje swoje zatrucie tlenkiem węgla: „Czułam się bardzo wyczerpana… Mój wzrok stawał się coraz bardziej niewyraźny”.
Kobieta zachowała jednak na tyle przytomność umysłu, że zanim straciła przytomność udało jej się uruchomić funkcję SOS na noszonym przez nią zegarku Apple Watch.
Na jej szczęście pomoc dotarła na tyle szybko, że tlenek węgla wchłonięty przez jej organizm nie poczynił jeszcze nieodwracalnych szkód. Ostatecznie kobietę udało się reanimować w karetce. Przyczyna zatrucia była dość prozaiczna i – niestety – bardzo częsta w tego typu zdarzeniach: niesprawny grzejnik.
W niektórych stanach USA, obecność czujnika tlenku węgla w mieszkaniach i domach jest regulowana prawnie i obowiązkowa. Nie jest tak jednak w Delaware, podobnie nie ma takiego obowiązku w Polsce.
Tlenek węgla to wyjątkowo groźny zabójca. W Polsce, według oficjalnych danych Państwowej Straży Pożarnej tylko w 2022 roku strażacy podjęli aż 4686 interwencji związanych z podejrzeniem zatrucia tlenkiem węgla. Niestety, 68 osób nie udało się uratować.
Tlenek węgla (CO), zwany potocznie czadem jest bezbarwnym, bezwonnym gazem. W przeciwieństwie np. do celowo aromatyzowanego gazu ziemnego masowo stosowanego w naszych kuchniach, nie da się go wyczuć. Złowrogie działanie tego gazu polega na tym, że łączy się on z hemoglobiną, białkiem odpowiedzialnym za transport tlenu do całego organizmu. Problem polega na tym, że tlenek węgla znacznie chętniej łączy się z hemoglobiną niż tlen, tworząc tzw. karboksyhemoglobinę. To połączenie jest 210 razy silniejsze niż prawidłowe połączenie hemoglobiny z tlenem. W efekcie czad blokuje transport tlenu do tkanek, następuje niedotlenienie, a przy braku pomocy, śmierć.
Powyższa sytuacja po raz kolejny pokazuje, że elektronika ubieralna to coś więcej niż zwykły gadżet. Jednak często widzę, że wciąż tak tylko postrzega tę kategorię sprzętu wiele osób. Smartwatch wyposażony w odpowiednie funkcje może realnie ratować życie. Jeżeli ogrzewamy własne lokum urządzeniami z otwartym źródłem ognia, zdecydowanie warto też zainwestować w czujnik czadu. Najprostsze czujniki czadu to koszt rzędu 70-80 zł.