AI dla reszty świata?
Tegoroczne WWDC 2024 było dla naszej redakcji wyjątkowe. Po raz pierwszy Dominik reprezentował nas w Apple Park, na zaproszenie samego Apple. Dla programistów, widzów i klientów, choć oni doświadczą w większości tych zmian dopiero na końcu tego roku, również było wyjątkowe. Apple zaprezentowało swoją odpowiedź na obecną erę generatywnej sztucznej inteligencji i taki arsenał mniejszych lub większych zmian w systemach, że sporo osób poczuło się przytłoczonych. Nie dziwi mnie to.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2024
Nie wiem, co mi to da
Takie podsumowania Apple Event otwierającego tegoroczną konferencję WWDC 2024 widziałem, słyszałem i czytałem w przeprowadzonych wśród słuchaczy mojego podcastu i wśród obserwujących ankietach. Wychodzi na to, że niewielu zrozumiało, o co chodzi Apple, poza Genmoji… Kompletnie mnie to nie dziwi.
Po pierwsze, WWDC – World Wide Developers Conference – jak sama nazwa wskazuje, jest wydarzeniem, a właściwie cyklem wielu wystąpień, warsztatów i sesji online przeznaczonych dla programistów. Nie dla Kowalskiego. A trwa tydzień.
Media, mówię to także do siebie, ponieważ chodzi o Apple, informują jednak o tym, co ciekawego pojawi się jesienią w systemach napędzających nasze iPhone’y, iPady, zegarki i komputery, bazując na strzępach informacji.
Po drugie, nawet ja po obejrzeniu w tym tygodniu dziesiątek sesji przeznaczonych dla programistów widzę, jak wiele niejasności stoi jeszcze przed twórcami aplikacji. Apple w tym roku dało im dosłownie setki nowych narzędzi i mają tylko trzy miesiące, aby wdrożyć nowe możliwości do swoich aplikacji. Dla mnie to niewyobrażalna porcja wiedzy, ale jak zapytałem kilku z nich – dadzą radę.
Podziwiam!
Obecne, wczesne wersje beta nowych systemów nie mają nawet połowy tego, co powiedziano, a potem skomentowano (nie widząc tego na oczy) w mediach na całym świecie. Wszystko jest w fazie prototypowania. Kompletnie więc nie dziwi mnie fakt, że zmiana koloru ikon (fatalny pomysł!), Genmoji i Apple Intelligence, którego nikt nie rozumie – jest na ustach społeczności i użytkowników, którym tak przedstawiono to w 7-minutowym podsumowaniu.
Po trzecie, wszyscy oczekiwali, że Apple pokaże własną generatywną sztuczną inteligencję, a kiedy firma to zrobiła – niewielu jest w stanie zrozumieć, czym ona właściwie jest. Apple upakowało w trakcie konferencji otwierającej WWDC24 taką ilość informacji (a to właśnie na jej podstawie potem 90% twórców i 100% mediów dokonuje „podsumowania”), że nawet osoby z naszej, technologicznej bańki czują się przytłoczone.
Co ma powiedzieć Kowalski lub Smith? Ale moment…
AI kontra AI
Apple Intelligence (czyli dobrze myślisz – AI, bo marketing tej firmy musiał wykorzystać tak plastyczny akronim…) ma realizować następujące pryncypia:
- oferować potężną moc obliczeniową,
- być intuicyjne, poprzez głęboką integrację z systemami i ekosystemem,
- osobiste, a więc bazujące na danych o użytkowniku,
- a do tego całkowicie prywatne i obsługiwane na urządzeniu.
Brzmi jak Apple? Trudniej z realizacją, choć część tego, co będzie realizowane na urządzeniach w sposób całkowicie prywatny, jest i tak imponująca.
A reszta?
I tutaj pojawia się zgrzyt. W przekazie marketingowym Apple i w logice przeciętnego użytkownika, a nawet osób bardziej zaawansowanych. Dlaczego?
Apple musiało zdecydować się na partnerstwo z OpenAI i ich ChatGPT, a wierząc zapewnieniom osób z tej firmy, wkrótce będzie dążyło do integracji także z Gemini od Google i innymi usługami, aby te mogły realizować to, czego AI od Apple nie da rady wykonać lokalnie. Albo… w ramach prywatnej, bezpiecznej chmury Apple.
Skomplikowane?
A to dopiero początek. Bo zaraz po konferencji zostałem zasypany pytaniami słuchaczy w stylu:
„A jak się dowiem, czy korzystam z AI Apple, czy z OpenAI i wtedy moje dane są wysyłane do chmury i narażone na sprzedaż?!”.
Spokojnie. Systemy o tym poinformują i zapytają o zgodę. Ale to nie w tym tkwi kłopot z dość specyficznym odbiorem ostatniej konferencji.
AI dla reszty świata?
Apple zakłada (błędnie!), że nikt ich jednak nie zada i nazywa swoją Apple Intelligence „AI dla reszty świata. Dla nas wszystkich”.
Czyli dla kogo?
Dla tych, którzy nie muszą wiedzieć, że rozwiązywanie napisanych odręcznie działań matematycznych – to AI.
Że Genmoji oraz usuwanie kłopotliwego członka rodziny ze zdjęcia – to AI.
Poprawianie błędów w mailu i jego przeredagowywanie, a następnie tworzenie podsumowania w formie tabeli, które od razu zostanie przesłane do zespołu za pomocą jednego kliknięcia – to AI.
Mierzenie i analizowanie wszystkiego, co robimy w ciągu dnia, aby w zderzeniu z danymi zebranymi przez nasz Apple Watch zasugerować czas potrzebny na regenerację naszego organizmu przed kolejnych treningiem – to AI.
AI od Apple ma jeden cel: być niewidocznym w maksymalnej liczbie sytuacji i miejsc w systemach tej firmy, w których będzie to możliwe.
Przed WWDC 2024 pisałem w jednym z wydań mojego newslettera, że „nie oczekuję romantycznej magii ani rewolucji, ale raczej ewolucji, która pokaże, gdzie AI może pomóc mi:
- zaoszczędzić czas,
- jeszcze lepiej zadbać o zdrowie (fizyczne i psychiczne),
- chronić bezpieczeństwo cyfrowe moje i bliskich mi osób,
- sprawniej zarządzać firmą i interakcjami z innymi,
- lepiej wchodzić w interakcję z Siri, moim inteligentnym domem i móc oddać cyfrowemu asystentowi część powtarzalnych czynności – głosem, na żądanie”.
Apple Intelligence wydaje się na to odpowiedzią.
Szkoda tylko, że została przedstawiona jako Wielki Brat, którego stworzenie prędzej przypisywałbym IBM niż Apple. Coś poszło nie tak.
Powyższy wywiad z Timem Cookiem pokazuje, jak trudno Apple jeszcze mówić o własnym AI, choć host tej rozmowy (MKBHD) był bardzo zachowawczy i raczej starał się nie zadawać wszystkich niewygodnych pytań. Ta rozmowa pokazuje też to, o czym pisałem wyżej. Mentalną misją Apple jest realna zmiana życia klientów przez dodawanie do niego niewidzialnych ułatwień w ich systemach. Tyle tylko, że ta retoryka w dobie AI i całego szumu o generatywnej sztucznej inteligencji nie broni się już sama. Niewygodne pytania będą (w sumie zawsze były) teraz codziennością Apple.
Jestem jednak pełen nadziei, choć nadal my, jako Polacy, będziemy musieli obejść się smakiem względem wielu funkcjonalności.