Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Dzień, w którym zniknęła chemia węgla

Dzień, w którym zniknęła chemia węgla

0
Dodane: 3 godziny temu

Dmitrij Mendelejew powiedział kiedyś, że „spalanie ropy to jak palenie w piecu banknotami”. Wyjątkowo prorocze stwierdzenie, zwłaszcza że twórca słynnej tablicy pierwiastków wygłosił je jeszcze w XIX wieku. Czy dziś w obliczu zwiększającej się presji klimatycznej stać nas na rezygnację z węglowodorów? Odpowiedź brzmi: nie. I nie jestem ani węglowym fetyszystą, ani fanatycznym ekozjebem.

Inspiracją do tego tekstu, który ma wam umilić weekend (lub po prostu pobudzić szare komórki – wciąż znajduję w tym radość), stała się pewna historia krążąca po mediach społecznościowych. To słodko-gorzka, nieco złośliwa opowiastka o Grecie Thunberg, która budzi się w świecie całkowicie pozbawionym produktów ropopochodnych.

Satyra ta, choć napisana w tonie prześmiewczym, stanowi doskonały punkt wyjścia do zupełnie poważnej, inżynieryjnej dyskusji, której w debacie publicznej desperacko nam brakuje. Bo albo mamy narrację psychofanów źle pojmowanej ekologii, albo głosy tych, co węgiel jedzą na śniadanie, obiad i kolację.

Niewygodna prawda

Tymczasem prawda, jak to zwykle bywa, jest niewygodna dla wszystkich stron barykady. Gdy odrzucimy emocje i politykę, czy gęste sploty interesów, tych oficjalnych i tych bardziej szemranych (jak choćby „flota cieni” na Morzu Czarnym), a spojrzymy na tablicę wspomnianego na wstępie Mendelejewa, zobaczymy brutalny fakt: nasza cywilizacja nie tyle „jeździ” na ropie, co jest z niej zbudowana. Dosłownie.

Gdy myślimy o dekarbonizacji, przed oczami mamy zazwyczaj rury wydechowe samochodów, kominy elektrowni i smog. To słuszny i konieczny kierunek – spalanie paliw kopalnych odpowiada za emisję gazów cieplarnianych i zmiany klimatu, co do czego nauka nie ma wątpliwości. Jednak w cieniu głośnej walki o czystą energię, zapominamy o „drugim życiu” ropy naftowej. O jej potencjale chemicznym, który sprawia, że poranek bez niej wyglądałby gorzej niż w najczarniejszych scenariuszach postapokaliptycznych filmów.

Pobudka

Wyobraźmy sobie ten moment przebudzenia z internetowej anegdoty. Odrzucamy kołdrę i… tu zaczynają się schody. Włókna syntetyczne, takie jak poliestry czy akryle, to polimery powstające w procesie syntezy organicznej, której podstawą są węglowodory. Nawet jeśli śpimy pod wełną, to dywan pod naszymi stopami – zazwyczaj nylonowy lub polipropylenowy – jest już czystą chemią węgla. Sięgamy po szczoteczkę do zębów i natrafiamy na pustkę. Zarówno jej plastikowa rączka, jak i nylonowe włosie to produkty krakingu parowego, procesu rozbijania długich łańcuchów ropy na mniejsze frakcje, z których chemicy budują naszą codzienność.

Bez nich wracamy do drewnianych patyków i włosia dzika, co przy ośmiu miliardach ludzi na świecie brzmi jak… ekologiczna katastrofa (dla dzików to wręcz egzystencjalna), a nie ratunek. Ale spokojnie, dopiero się rozgrzewamy, chłód poranka wdziera się nam do płuc i pieści naszą skórę, bo przecież piżamka z poliestru, czy klapki Kubota w tej rzeczywistości już nie istnieją…

Prąd i woda

Prawdziwy dramat zaczyna się jednak tam, gdzie go nie widzimy – w infrastrukturze. W opowieści o Grecie znika bieżąca woda i prąd. Brzmi jak przesada? Bynajmniej.

Nowoczesna hydraulika i sieci energetyczne to misterna układanka elastomerów, czyli syntetycznych gum, oraz izolacji z polietylenu czy PVC. Bez uszczelek odpornych na ciśnienie i chemikalia, nasze wodociągi stałyby się bezużytecznymi rurami, a bez zaawansowanych izolacji i smarów, żadna elektrownia – węglowa, atomowa, słoneczna, geotermalna czy wiatrowa – nie wyprodukowałaby ani wata energii.

Paradoks transformacji energetycznej polega na tym, że aby zbudować „zieloną” infrastrukturę, potrzebujemy ropy naftowej jako surowca budulcowego. Wiatraki z kompozytów żywicznych, panele słoneczne z foliami EVA czy samochody elektryczne naszpikowane plastikami – to wszystko dzieci petrochemii.

Szlachetne zdrowie…

Jeszcze bardziej mroczny jest wątek medyczny. W internetowej historyjce pojawia się postać cioci Tildy, która umiera z braku leków…

To brutalne, ale chemicznie uzasadnione. Przemysł farmaceutyczny to w ogromnej mierze zaawansowana chemia organiczna. Produkcja antybiotyków, środków przeciwbólowych takich jak ibuprofen, czy nawet znieczulającej nowokainy, wymaga odczynników – fenolu, acetonu, benzenu – które są pochodnymi ropy.

Do tego dochodzi kwestia sterylności. Jednorazowe strzykawki, wenflony, worki na krew, wszystko to wykonane jest z medycznych tworzyw sztucznych, które gwarantują bezpieczeństwo i higienę na poziomie, o jakim nasi przodkowie mogli tylko marzyć.

Ropa zostanie z nami długo

Jaki z tego płynie wniosek? Czy powinniśmy kochać ropę i spalać ją bez opamiętania? Wręcz przeciwnie. Wniosek naukowy jest dokładnie odwrotny: ropa naftowa jest zbyt cennym surowcem, by ją marnować w silnikach.

Węglowodory to gotowe, wysokoenergetyczne łańcuchy, które natura tworzyła przez miliony lat. Chemik widzi w nich genialne klocki, z których można zbudować leki, wytrzymałe materiały, protezy czy elektronikę. Procesor w Twoim iPhonie czy smartfonie z Androidem, laptopie czy MacBooku nie istniałby, gdyby nie ropa. Kiedy wlewamy to płynne złoto do baku, by przejechać sto kilometrów, zamieniamy te skomplikowane struktury w prosty dwutlenek węgla i wodę (z domieszką innych produktów spalania chemicznego węglowodorów), tracąc bezpowrotnie ich potencjał materiałowy.

Bycie eko to bycie mądrym

Przyszłość nie leży więc w powrocie do jaskini i kory wierzby, ale w mądrym rozdzieleniu dwóch światów.

Musimy dążyć do tego, by paliwa kopalne zniknęły z energetyki i transportu, ustępując miejsca atomowi i OZE. Jednak ta ropa, którą wciąż będziemy wydobywać, powinna trafiać niemal wyłącznie do zakładów chemicznych, by produkować to, czego na razie nie potrafimy zastąpić. Świat bez ropy spalanej w silnikach to konieczność dla klimatu. Świat bez ropy w laboratorium chemicznym to na ten moment utopia, której realizacja oznaczałaby cywilizacyjną zapaść i śmierć setek milionów ludzi. Warto o tym pamiętać, zanim następnym razem wdasz się w internetową kłótnię o przyszłość planety.

Gedankenexperiment z cukierkami

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .