Mastodon

Ultimate Ears by Logitech – Boom

9
Dodane: 10 lat temu

Wszystko wygląda tak, jakby grupa ludzi zasiadła do stołu i powiedziała sobie: „Robimy najlepszy mały głośnik na rynku”, po czym, punkt po punkcie, wykonała swoją robotę w 100% .

Nigdy nie myślałem, że zacznę tekst tak błahym stwierdzeniem jak: „Małe jest piękne”. Ale jak to mówią: „Nigdy nie mów nigdy”! Małe jest piękne – stwierdzenie niby takie oczywiste, ale jeśli chodzi o rynek małych, przenośnych głośników, to nie jestem przekonany o trafności tego hasła.

UEBoom_5

Z pięknem raczej kojarzę duże konstrukcje, których na łamach iMagazine było całe mnóstwo. Jasne, opisywaliśmy dobre, małe i ładne głośniki, przeznaczone do użytku zewnętrznego. Ale czy któryś z nich był naprawdę piękny? Pewnie to kwestia gustu, ale ja małego, naprawdę pięknego głośnika nie kojarzę. W tym momencie mogę słowo „kojarzę” śmiało zastąpić słowem „kojarzyłem”. Bo oto jest i on, mały i naprawdę piękny głośnik, który sprawdzi się wszędzie i może razem z nami przeżyć cudowne chwile.

UEBoom_6

Ultimate Ears jest marką dobrze znanej firmy Logitech i trochę się nie dziwię, że tym faktem Logitech na pudełku raczej się nie chwali. Napis Logitech widnieje tylko na spodzie tuby, w którą pakowany jest sam głośnik i rozmiar tego napisu jest filigranowy. Wszystko za sprawą tego, że Ultimate Ears ma być marką ustawianą zdecydowanie wyżej na sklepowych półkach niż sprzęt firmy Logitech. Sam sposób, w jaki Ultimate Ears podaje klientom model głośnika Boom, wskazuje już na to, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym. Czymś, co ma zachwycić już pierwszym kontaktem. Czymś dla ludzi, którzy lubią gadżety i tratują je niczym własne dziecko. Opakowanie w kształcie tuby, która przypomina dobry trunek, skrywa w sobie plastikowe, wyjątkowo otwierane pudełko. Przyznam się, że jest to jeden z najciekawiej opakowanych głośników, z jakim miałem przyjemność się spotkać. Po dotarciu do celu, czyli do głośnika Boom, poziom zadowolenia szybuje jeszcze wyżej. Jednak do szczegółów tego zachwytu wrócę chwilę później, a teraz zajmę się jeszcze zawartością naszej tuby. Wnętrze opakowania zaprojektowane jest w każdym szczególe. Nawet sposób, w jaki producent umieścił w opakowaniu kable i ładowarkę, jest piękny. Przepraszam, ale znów musiałem użyć tego słowa i coś czuję, że to nie jest ostatni raz, bo sam kabel i ładowarka też są piękne. Płaski, jaskrawy kabel, wykonany bardzo solidnie, kolorem wyróżnia się tak bardzo, że trudno będzie go zgubić. I to się chwali! Ale koniec zachwycania się samym opakowaniem, ponieważ robi się dziwnie. Teraz pozachwycam się już właściwym produktem, czyli głośnikiem. Jego kształt to również tuba, która rozmiarem najbardziej przypomina mi delikatnie przerośniętą puszkę piwa, taką 0,65 l. Waga produktu jest idealna. Nie jest on na tyle ciężki, żeby sprawiał problemy, gdy będziemy zabierali go ze sobą i nie jest na tyle lekki, żeby przypominał tanią tandetę. Ultimate Ears zapewnia, że Boom jest bardzo wytrzymały na wstrząsy i ewentualne zalania, a ja, trzymając to urządzenie w ręku, jestem w stanie im uwierzyć. Boom powleczony jest specjalnym materiałem odpornym zarówno na wodę, jak i ogień, co idealnie sprawdzi się w trudnych warunkach. Świetnym zabiegiem jest wprowadzenie dużej gamy kolorystycznej, dzięki czemu każdy znajdzie swoją wersję Boom. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym etapem odkrywania tego urządzenia zbliżam się do stwierdzenia, że jest to projekt idealny.

Wręcz boję się, że zostanę posądzony o jakieś przekupstwo ze strony producenta, ale poważnie – trudno mi znaleźć wady w całym projekcie. Wszystko wygląda tak, jakby grupa ludzi zasiadła do stołu i powiedziała sobie: „Robimy najlepszy mały głośnik na rynku!” po czym, punkt po punkcie, wykonała swoją robotę w 100% .

UEBoom_1

Będę kontynuował opis i zobaczycie, że się nie mylę. Udowodnię Wam, podając czyste fakty, że Ultimate Ears wykonało cudowną pracę przy tworzeniu tego sprzętu!

Przejdźmy do funkcjonalności, tak bardzo ważnej, jeśli mowa o głośniku mobilnym. Rzecz jasna, głośnik ma wbudowany akumulator, a jego wytrzymałość sięga – uwaga – 15 godzin pracy! Wynik, musicie przyznać, niezwykle dobry. Połączenie odbywa się za pośrednictwem Bluetootha z możliwością NFC. Jednocześnie aż 8 urządzeń może być podłączonych do Boom i walczyć o możliwość zagrania swojej muzyki na imprezie. Aż strach się bać takiego rozwiązania! Z całego testu najbardziej żałuję tego, że nie dostałem dwóch głośników, ponieważ Ultimate Ears daje przecudowną możliwość połączenia stereo. Czyli łączymy się jednocześnie z dwoma głośnikami i mamy prawdziwe Boom-Boom. Robi wrażenie, prawda?

UEBoom_4

To nie koniec ciekawych rozwiązań! Mam jeszcze kilka dowodów świadczących o doskonałości tego projektu. Na dnie naszej puszki jest wkręcony haczyk, który umożliwia zawieszenie głośnika, a po jego wykręceniu… Boom pasuje do statywu fotograficznego. Tak jak mówiłem, Ultimate Ears pomyślał o wszystkim. Być może to szczegół i zwykły bajer, ale ja takie rzeczy kupuję w ciemno. Natomiast na pewno szczegółem nie jest wyśmienicie napisana aplikacja zarządzająca sprzętem. Aplikacja UE Boom daje parę fajnych funkcji i już na dzień dobry poinformowała mnie, abym podłączył głośnik do komputera i wgrał nowy soft z udoskonaleniami. Dzięki aplikacji uruchomimy stereo z dwóch sparowanych sprzętów, ustawimy alarmy i pobawimy się korekcją dźwięku. Na koniec opisu funkcjonalności wbiję szpilkę we wszystkich niedowiarków, którzy do tej pory jeszcze nie uwierzyli w moje słowa o doskonałości tego głośnika. Ultimate Ears Boom posiada też wbudowany mikrofon, a to daje nam możliwości rozmów telefonicznych. Czy czegoś więcej nam potrzeba od takiego maleństwa? Byłbym zapomniał! Potrzeba nam dźwięku, bo przecież cały czas rozmawiamy o głośniku. Zazwyczaj przy takich konstrukcjach na temat dźwięku można napisać tyle, że jest obecny i koniec. Jednak w tym przypadku można o nim trochę porozmawiać. Wiadomo, że nie możemy wymagać rozkoszowania się każdą partią częstotliwości, ale Boom naprawdę fajnie gra. Szczególną uwagę zwróciłem na średnie tony i odzwierciedlenie wokalu, co wydaje mi się wręcz absurdalne. Przy takich gabarytach nigdy nie podejrzewałbym wsłuchiwania się w tę właśnie partię dźwięku. Czystość gry zachwyca, ale oczywiście musicie mieć na uwadze, że cały czas mówimy o małej puszce. Tym bardziej żałuję, że nie mam możliwości posłuchać dwóch głośników jako zestawu stereo.

UEBoom_7

Bardzo ważną sprawą jest odpowiednie ustawienie korekcji dźwięku w aplikacji i nie możecie tego zlekceważyć. To, w jakim miejscu się znajdujemy, ma spore znaczenie dla tego głośnika. Skonstruowany jest on w technologii 360 stopni, gdzie głośniki ustawieniami mogą sporo namieszać i nas zaskoczyć. Nie przypominam sobie, żebym słyszał tak dobrze grający mały głośnik, który dodatkowo ma w sobie tyle możliwości i zalet. Nie mogę się doczekać, aż zabiorę go ze sobą na mój wieczór kawalerski! Oczywiście to niespodzianka, ale dostałem wyraźne instrukcje, które brzmiały w ten sposób: „Wygodne buty, plecak, karimata, śpiwór, nóż, latarka”. O głośniku nie było mowy, ale chyba się domyślacie, że za nic w świecie nie zostawię mojego Booma w domu. Czas pokaże, jak przetrwa tę próbę.

Dane techniczne

Przetworniki: 2 × 1,5-calowe głośniki i 2 × 2-calowe membrany bierne
Połączenie: Bluetooth z funkcją NFC
Zasilanie: Akumulator litowo-jonowy czas pracy do 15 godz.
Wejścia: Jack 3,5 mm
Waga: 540 g
Wymiary: wysokość 18 cm, średnica 6,91 cm

Ocena iMagazine: 6/6

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2014

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 9

haha dobre żarty :) śmieszny sponsorowany artykulik. Bardziej ogarniętym polecam wpisać w yt hasło ue boom vs jbl charge 2 i tam zobaczyć, ze boom brzmi tak jakby do kawałka kartonu wsadzić tekturową membranę rodem z unitry lat 60. jednym słowem udana manipulacja panie autorze

KAZDY posiadacz Fiata 126p uwaza go za NAJLEPESZY samochod na swiecie…………… dopoki nie wsiadzie do np. Porshe :)

Co do kolaborowania tego magazynu z Logitech to kazdy wie ogladajac te livestream z konferencji Apple

Stałem przed wyborem przenośnego głośnika i nie polecam małych JBL. Brak tonów niskich, jedyny plus to większa głośność, ale przy maksymalnym ustawieniu “charczy”. Fakt, że mój Bose Soundlink Mini też gubi niskie tony, ale dopiero od połowy głośności, co i tak jest rewelacją (idźcie do Media/Saturn/iSpot/iDream i osłuchajcie! Nie wstydzić się głośniej zagrać). Za to polecam duże JBL. Posiadam w domu również OnBeat Rumble i jest mega bomba ! Osłuchałem się wszystkich głośników mobilnych, jak i stacjonarnych i wybór był dla mnie oczywisty. Ale trzeba pamiętać, że nie każdemu musi pasować to, co nam :)

Głośnik wart uwagi, ale ja wybrałem odrobinę droższy Bose Soundlink Mini. Świetnie gra(niskie tony!), trzyma trochę krócej, ale za to świetnie wpisuje się w stylistykę mojego Macbook’a Air i iPhone ze swoją aluminiową obudową :)

Ja mam już jakiś czas (~10 m-cy) głośniczek Bluetooth Philipsa, ten taki wyglądający jak granat, SBT30. Jest gicio, bateria starcza na około 9 godzin nieprzerwalnego odtwarzania. Z przerwami i na czuwaniu, z graniem około 1,5÷2 godz. dziennie, to wychodzi jakieś 5÷6 dni naładowania. Na rower, gdzieś do garażu, do WC, do toalety (w trakcie golenia), do samochodu albo gdzieś do roboty itp. bajer. U mnie w pracy niejednokrotnie współdziałacze woleli żeby grała muza z tego głośniczka niż z radia (w pomieszczeniu około 40m2). Na żywo nie jednemu szczena opada, jaki zakres dynamiki mają takie głośniczki. I cykają i basikiem podudnią. Do 4-omowego car-audio czy domowego kina (lub — co wolę — HiFi 2.1) to wiadomo, że nie ma co tutaj porównywać. To jest urządzenie osobiste, taki „przydupas”, i jak na takie urządzenie to jakość dźwięku jest bardzo dobra. Takimi głośniczkami nie gra się na imprze lub żeby przpalmówę na pół bloku strzelić.