Pierwsze wrażenia: Wacom Bamboo Fineline
iPad to świetne narzędzie do notowania, bez problemu zastępował mi na studiach notes. Do rysowania wykresów i diagramów wykorzystywałem prosty rysik Wacoma – teraz do testu otrzymałem dużo bardziej zaawansowane urządzenie tej firmy, przeznaczone właśnie do sporządzania notatek.
Bamboo Fineline posiada obudowę wykonaną z aluminium i plastiku, występuje w pięciu wariantach kolorystycznych (srebrnym, szarym, pomarańczowym, niebieskim i różowym). Ma wbudowany akumulator, ładowany za pomocą portu micro USB. Komunikuje się z iPadem za pośrednictwem Bluetooth w standardzie 4.0. Jest to wymagane do działania zaawansowanych funkcji urządzenia, takich jak odczytywanie siły nacisku (rozpoznawane są 1024 poziomy), korzystanie z przycisku funkcyjnego oraz detekcja opieranego na ekranie nadgarstka. Urządzenie jest obecnie kompatybilne jedynie z kilkoma aplikacjami, jak na przykład Notes Plus, Noteshelf czy Bamboo Paper, ale w planach jest też integracja z większą ilością programów, w tym z GoodReaderem oraz Adobe Sketch i Adobe Line.
Rysik ma plastikową, wąską końcówkę, co pozwala wygodnie notować, i to nawet jeżeli piszemy drobno. Różnicą względem większości rysików z gumową końcówką jest to, jak bardzo ślizga się ona po szkle. W przypadku Fineline wrażenie towarzyszące pisaniu dalece odbiega od tego, jakie oferuje papier. Mi jednak nieszczególnie to przeszkadza, zwłaszcza, że dzięki Fineline mam wszystkie notatki od razu w postaci cyfrowej, a na dodatek mogę dużo wygodniej nanosić na nie poprawki (w aplikacji Bamboo Paper można cofać kilka ostatnich ruchów oraz wymazywać fragmenty tekstu, a także przypisać do przycisku kilka innych czynności).
Wacom Bamboo Fineline dostępny jest w cenie 249 zł. Jego test znajdziecie w styczniowym wydaniu iMagazine.
Komentarze: 2
można go kupić fizycznie w jakieś sieci sklepów w polsce ?
Odradzam. Swoisty #StyliFakeGate hehehehe… Przerabiam dość długo już tematykę stylusów/piórek z Bluetooth 4.0., m.in. Wacoma i Adonit. Wielu się pozbyłem, mam jeszcze Adonit JotTouch Pixelpoint, prosto od producenta, ze Stanów (trzeba oddać, że support i responsywność znakomita, w krócej niż tydzień doszła przesyłka). Piórko nawet fajne i da się używać, ale niestety to ciągle „jeszcze nie to” i są minusy. Producenci ścigają się i tworzą cieńsze końcówki, obecnie rozmiarów pisaka czy wkładu długopisowego typu Zenith. Ale to tylko „cukierek”, ładnie wyglądająca końcówka, a w rzeczywistości zaawansowana technicznie antena. Większość ma akceptowalną sprawność i ogólnie rozumianą użyteczność, jednak wyłącznie w pozycji horyzontalnej iPada, w wertykalnej pozycji jest kongo-bongo i sajgon. To akurat jest do ogarnięcia, poziomo używasz iPada i jest OK. Niestety gorsza sprawa — a co tu w artykule również autor słusznie zauważa — piórka są „brandingowane” pod konkretne (i w ograniczonym spektrum wyboru) aplikacje (i vice versa: aplikacje są promowane pod konkretne piórka). SDK piórek niby daje możliwości, ale w praktyce jest średnio. Jedynie twórcy Procreate wspierają w najlepszy sposób i licznie piórka wielu producentów. Warto zauważyć, że Procreate to na wielu iPadach jedyna aplikacja, i dla wielu Procreate to jedyny powód, dla którego mają iPady, (i coś, o czym fani alternatywnych urządzeń i systemów mogą tylko pomarzyć).
Polecam zwykłe piórko, np. Maglus Stylus od Applydea. Spoko goście, szybko wysyłają, dobry kontakt…
Jeśli chcesz Wacoma, to akurat ich piórka aktywne mają wsparcie w dobrych i prawdziwie 64-bitowych aplikacjach, jak Procreate czy Pixelmator (na marginesie: marzenie ściętych androidzkich głów).