Thule Atmos X4
Jeśli telefon ma być zabezpieczony przed uderzeniami, trzeba go umieścić w wielkim pancernym etui. Dokładniej: trzeba było, bo nowy Atmos X4 wytrzymuje wiele, a przy tym bez trudu mieści się w kieszeni.
Nieraz opisywałem już obudowy odporne na wszystko. Zrobione z wielu warstw plastiku, gumy, a czasem i metalu, by smartfon wytrzymał niezaplanowane spotkanie z ziemią. Niemal żadna z nich nie nadawała się jednak do noszenia na co dzień, a jeśli któraś nie ważyła zbyt dużo i miała przy tym niewielkie rozmiary, to nie zapewniała wysokiego poziomu ochrony. Podczas projektowania Atmosa X4 Thule podeszło do problemu z innej strony: obudowa nie ma utrudniać codziennych czynności, ale spełniać swoją funkcję. To akurat się udało, choć rozwiązanie Thule jest na dłuższą metę jednorazowe. Obudowa jest dwuczęściowa, tył i boki telefonu zabezpiecza etui, które przypomina to standardowe od Apple, przód natomiast wymaga naklejenia na ekran dodatkowej osłony.
Tylny element jest świetny – zrobiono go z plastiku i gumy wysokiej jakości, które są elastyczne i perfekcyjnie spasowane, sprawiają wrażenie bardzo solidnych. Przyciski zasłonięto, ale w ich miejscu zastosowano dodatkowe guziki o bardzo wyraźnym skoku, stąd też kliknięcie jest zawsze tak samo dobrze wyczuwalne. Ochronę przodu rozwiązano w zaskakujący sposób. Wielokrotnie spotkałem się już z dołączoną do obudowy folią bądź szkłem na ekran, ale nigdy nie były one zintegrowane z ramką oraz osłoną przycisku Touch ID i głośnika. Elementy te jednak nie są bezpośrednio zabezpieczone, umieszczono je po prostu we wgłębieniach, które zmniejszają ryzyko uszkodzenia przy upadku. Najgorsze są jednak nie one, lecz folia osłaniająca wyświetlacz. Odbiega jakością nie tylko od wszelkiego rodzaju szkieł, ale też od folii niezłych (choć niekoniecznie najlepszych) producentów. Podczas przyklejania tworzą się pod nią spore pęcherze powietrza, które łatwo usunąć ze środka ekranu, ale już przy krawędziach, w miejscu, gdzie folia łączy się z ramką, usunięcie ich jest niemal niemożliwe. Folia łapie przy tym wszystkie możliwe odciski palców, a to, że znajduje się we wgłębieniu, wcale nie ułatwia ich usuwania. Wykonywanie gestów od krawędzi ekranu jest przez to utrudnione, ale nie niemożliwe, czułość ekranu też pozostaje zbliżona, choć nie wydaje się on już tak gładki.
Atmos nie jest wodo-, ani pyłoodporny; zarówno przycisk Touch ID i głośniki, jak i gniazdo minijack oraz Lightning są odsłonięte. Obudowa ma faktycznie chronić tylko przed uszkodzeniami mechanicznymi. Film promocyjny opublikowany przez Thule, na którym telefon jest zrzucany z wysokości dwóch metrów, zachęcił mnie do podjęcia podobnej próby. Ryzyko się opłaciło, bo zmusiło mnie do uwierzenia w niesamowitą wytrzymałość tej obudowy. Telefon nie ucierpiał ani trochę, na obudowie też nie pojawiły się żadne ślady upadku, a wylądowała na narożniku. Podobnie wygląda sprawa zabezpieczenia ekranu, choć tu mowa jedynie o pięciokrotnie większej wytrzymałości w porównaniu do wyświetlacza pozbawionego warstwy StratoShield (czyli wspomnianej już folii). Oczywiście, obudowy innych producentów są wodoodporne i wytrzymują zdecydowanie mocniejsze uderzenia, jednak żadna z nich nie ma przy tym tak niewielkich gabarytów.
Nigdy nie posądziłbym Thule, firmy kojarzonej przeze mnie przede wszystkim z bagażnikami dachowymi do samochodów, o stworzenie świetnego etui na telefon. Atmos X4 niewątpliwie jest taki i to pomimo niezbyt wygodnej przedniej osłony, którą odkleiłem po kilku dniach (tak bardzo mi przeszkadzała). Telefon wytrzyma upadek i to nawet bez osłoniętego ekranu, bo ten otoczono gumą. Obudowa jest przy tym bardzo lekka i powiększa telefon jedynie nieznacznie. To zdecydowanie pierwsza obudowa ochronna, którą z powodzeniem mogę nosić na co dzień.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 09/2015