Odlicz… Nie! Oglądamy “Przebudzenie Mocy” [BEZ SPOILERÓW]
Poszedłem na nocną premierę. 18 grudnia, godzina 0:01, już byłem na sali. Po blisko trzech godzinach wyszedłem z kina uśmiechnięty od ucha do ucha. Ale wiecie, środek nocy, zmęczenie, trzy lata oczekiwania, to wszystko wpłynęło na moją ocenę. Dlatego przed chwilą wróciłem z drugiego pokazu.
Zmierzając wczoraj do kina byłem przygotowany na to co zobaczę. Obserwowałem całą produkcję, czytałem każdy przeciek, każdy spoiler – nie mogłem się doczekać tego filmu. Nie jestem też z tych, którzy wieszali psy za zamknięcie Expanded Universe. Owszem, zapoznałem się z kilkoma książkami i miałem mgliste pojęcie o tym co się działo, ale chętnie chciałem zobaczyć inną kontynuację historii.
Epizod szósty zostawił nas w euforii po spektakularnym zwycięstwie Rebeliantów. Zniszczyli drugą Gwiazdę Śmierci, Imperator oraz Darth Vader zostali unicestwieni, terror i wojna miały raz na zawsze zniknąć z Galaktyki. Pytanie tylko czy faktycznie tak było? Czy sielanka sprzed konfliktu zapoczątkowanego przez Federację Handlową wróciła?
Odpowiedzią na to pytanie niejako jest “Przebudzenie Mocy”. Nie chciałbym opowiadać Wam tutaj historii, bo wiem, że część z Was nie oglądała jeszcze filmu. Ale powiem jedno: jest nieduża szansa, że się zawiedziecie. Stara Trylogia wyróżniała się specyficznym stylem, który skupiał się na bardzo ograniczonym obszarze historii. Nie widzieliśmy wszystkiego co się działo dookoła Rebelii czy Imperium, a jedynie ich potyczki i wydarzenia, które miały na nie wpływ.
Podobnie jest tutaj. Co prawda Rebelii, ani Imperium jako takich nie ma, ale “Gwiezdne wojny” to ciągle walka jasnej strony Mocy z ciemną. Jednak tym razem ciężko jest określać je jako dobra i zła: raczej należy powiedzieć, że to starcie dwóch światopoglądów. Po każdej ze stron konfliktu stanęły osoby, które świadomie wykonały tego wyboru, nie było tutaj zmuszania tyranią, jak w przypadku Galaktycznego Imperium. Ta świadomość diametralnie zmienia sposób, w jaki rozwija się akcja – każdy walczy dla konkretnego celu.
Zmiana ta sprawia, że pomimo zachowania klimatu dawnych filmów, czy zastosowania dawnych konceptów, “Przebudzenie Mocy” odbieramy jako świeżą i nową produkcją. Nie podoba mi się tylko jedno. Każda z poprzednich części mogła funkcjonować jako samodzielny film. O ile “Przebudzenie Mocy” dostarcza odpowiedzi na to, co się stało dalej, to rodzi znacznie więcej pytań.
Ja zachęcam Was do pójścia do kina i przekonania się samemu czy film jest dobry. Jeżeli poczujecie klimat to prawdopodobnie wybaczycie drobne niedoróbki. Jak dla mnie JJ Abrams przywrócił dawne “Gwiezdne wojny”. Teraz zastanawia mnie na jak długo ten duch zostanie z nami.