Czy Apple Watch nadaje się do uprawiania sportu?
Gościnny artykuł Rafała Hermana, triatlonisty, założyciela Ironman Polish Team:
Wiele osób pyta mnie, jaki zegarek wybrać do uprawiania sportu. Odpowiedź na to pytanie nigdy nie jest prosta, gdyż zależy od tego, do czego zegarek jest nam potrzebny. Jeśli potrzeby jest nam naręczny sekundnik, żeby mierzyć czas treningu lub sprawdzać tętno z palcem na szyi, to byle chińska elektronika z bazaru da radę. Jeśli natomiast szukamy zegarka, który w trakcie wysiłku odciąży nas od czynności pomiarowych i zda nam w domu szczegółowy raport, wybór w oczywisty sposób się zawęża.
Nie lubię spekulować na temat rzeczy, które znam wyłącznie z opisu, dlatego dając odpowiedź na tak postawione pytanie, ograniczę się do modeli, które miałem okazję osobiście przetestować. Są to Garmin 920XT, Polar V800 i Apple Watch Sport.
Nie chcę robić tu klasycznego porównania funkcji, z aptekarską informacją na temat różnic pomiarowych GPS czy pulsometru, z dokładnością do zadanej liczby miejsc po przecinku – szczerze mówiąc, nie mam na to cierpliwości. Pozwolę sobie natomiast podzielić się z Wami subiektywnymi spostrzeżeniami na temat poszczególnych modeli. Pewne porównania będą oczywiście nieuniknione, co do zasady jednak będę recenzować poszczególne modele. Recenzja będzie subiektywna i pisana na podstawie wąskiego zakresu doświadczeń, czyli przez pryzmat użyteczności poszczególnych modeli we wspomaganiu treningu triathlonowego.
Jeśli jedyne pytanie, na które chcesz uzyskać odpowiedź, brzmi: „Czy Apple Watch Sport nadaje się do uprawiania sportu?” – oszczędzę Ci dalszej lektury i odpowiem wprost: nie nadaje się.
Nie zrozum mnie źle. Jeśli kupisz ten zegarek, będziesz nosić na nadgarstku całkiem nieźle oprogramowany komputer, który na koniec dnia poinformuje Cię, ile kroków udało Ci się wykonać, ile udało Ci się spalić kilokalorii, a jeśli od czasu do czasu zapytasz go o bieżący poziom tętna, to poda Ci mniej więcej wiarygodną informację. Jeśli jednak oczekujesz odeń współpracy w ramach realizacji konkretnych celów w zakresie treningu sportowego, to mogę jego użyteczność podsumować jednym słowem: lipa.
Wiele osób z pewnością da się skusić reklamowanej funkcji pomiaru tętna z nadgarstka. Co tu się dziwić – jeśli jesteś facetem, niekoniecznie musi podobać Ci się perspektywa opasywania klaty czymś, co (szczególnie z tyłu) wygląda jak biustonosz. Niestety, pozbycie się efektu, który niewtajemniczeni mogą pomylić z tendencją do noszenia damskich fatałaszków, ma swoją cenę – drastyczny spadek precyzji pomiaru. Problemy technologiczne objawiają się przede wszystkim w wyższych zakresach pomiaru. Kiedy urządzenie kontrolne – Garmin lub Polar – wskazywały tętno oscylujące między 155 i 160 uderzeń na minutę, Apple Watch, jeśli akurat się nie opamiętał (co nie dzieje się często), raportował 90 albo 110. Błąd pomiaru rzędu 50%? Dziękuję, postoję (z opaską na klacie).
Jeśli natomiast wyjdziemy z naszego triathlonowego podwórka w celu głębszego odetchnięcia dostępnym powietrzem, problemy idą w zapomnienie. Apple Watch Sport jest najładniejszym z posiadanych przeze mnie zegarków. Nie dziwię się zupełnie, że w kategorii smartwatchów bije konkurencję na głowę, jeśli chodzi o wolumen sprzedaży. Nie dziwię się oczywiście tylko tak długo, jeśli przez konkurencję rozumiemy Swatch czy inne podobne firmy. Bo definiując konkurencję jako Garmin, Polar, czy inne zegarki zawodnicze, zaczynamy po prostu kopać leżącego.
Nazwa Sport jest fajna i nie odbiega od prawdy, o ile skupiamy się na użytkowniku – nie bójmy się słów – casualowym, który lubi sobie czasem zmierzyć tętno czy spalone kilokalorie. Weźmy natomiast na warsztat choćby taki chleb powszedni jak trening w czasie deszczu. Ekran dotykowy Appla działa świetnie i pięknie wygląda…, gdy jest suchy. Nawet jeśli chcemy korzystać z natywnego software’u, na przykład appki biegowej, której liczba funkcji – delikatnie mówiąc – nie powala, możemy oczekiwać, że da się bezboleśnie zapauzować pomiar, kiedy na przykład idziemy na pobocze za potrzebą. Mokrą ręką (darujcie sobie pytania, czy wciąż mówimy o deszczowym dniu) jest to wyczyn większy niż zdobycie Mount Everest na jednej nodze. Gdybym jednak dostał w zamian coś na otarcie łez, być może nie wspomniałbym o tym fakcie. Głównym problemem jest jednak fakt, że…
…Apple Watch został zbudowany z myślą o stałej współpracy z iPhone’em. Każda funkcja zakłada, że w jego okolicy będzie działający telefon. Producent uznał więc, że nie ma sensu dublować funkcjonalności zaimplementowanych już w telefonie. W tym, jak się już pewnie domyślacie, GPS.
Oczywiście, nie zostajemy kompletnie sami. Apple Watch i jego akcelerometry potrafią się uczyć i rozpoznawać bodźce. Jeśli zegarek „skojarzy” pewien ruch z bieganiem, to będzie umiał zliczyć kroki czy oszacować wydatek energetyczny, nawet jeśli zapomnimy akurat zabrać ze sobą telefon. Technologia, na której to rozwiązanie jest oparte, z pewnością robi wrażenie i nadaje się do… rekreacji. Wracamy zatem jak bumerang do użytkownika casualowego. Do zastosowań profesjonalnych różnice wynikające z braku GPS są jednak nie do zaakceptowania.
Skoro rozmawiamy o zastosowaniach w triathlonie, zastanawiacie się pewnie, jak z wodoodpornością tego urządzenia. Cóż… wodoodporność – niby jakaś jest. Można się z nim wykąpać, ale zabrać Apple Watcha na trening pływacki bym się nie odważył. Nie ma to zresztą większego sensu, bo z uwagi na brak jakichkolwiek funkcji pływackich, w skali od 1 do 10 wartość Apple Watcha w tym typie treningu oceniam na 0.
Co zaś z rowerem? Jak już wspomniałem – żeby cokolwiek sensownie zmierzyć i tak trzeba mieć ze sobą iPhone’a. Pojawia się zatem pytanie, po co nam w ogóle zegarek? Lepiej zamontować telefon na kierownicy i korzystać z dobrodziejstw jego zastosowań jako komputera treningowego. Zwłaszcza jeśli zapomnimy zegarek naładować, gdyż wtedy jedyne, co zyskujemy, to dodatkowe obciążenie nadgarstka. No, może z wyjątkiem sterowania kamerką GoPro – tak długo, jak wisi na widelcu rowerowym lub na kasku, kontrola jej działania z poziomu zegarka jest dużo wygodniejsza niż za pośrednictwem telefonu. Ale na tym przewaga się kończy.
No właśnie – ładowanie. Bateria trzyma dobę przy pomyślnych wiatrach. Idąc spać, trzeba pamiętać o podłączeniu zegarka do prądu. Niby mamy tu technologię zbliżeniową, nie trzeba podpinać żadnych kabli, ale jeśli wyjeżdżamy na trening dłuższy niż doba, rodzi to konieczność pakowania dodatkowych kabli. A jak przypadkiem ich nie spakujemy – patrz akapit o obciążeniu nadgarstka.
Jeśli chodzi o zastosowania pozasportowe, to jest to całkiem fajna zabawka. Tak długo, jak iPhone leży sobie wygodnie w zasięgu, to znaczy w plecaku czy w kieszeni, to większość funkcji telefonu jest przez zegarek skutecznie przejmowana. Ba, Apple Watch pozwala nawet na odpowiadanie na wiadomości głosowo – koniec zatem ze stukaniem w ekran, zamiana mowy na tekst działa rewelacyjnie, a jak się raz przyzwyczaisz, to nie ma odwrotu. Przez zegarek można też rozmawiać i to bez sprawiania wrażenia tajnego agenta gadającego ze swoim mankietem – mikrofon naprawdę daje radę! Polar i Garmin po odpowiedniej konfiguracji również przekazują powiadomienia z telefonu, ale pogadać, to z nimi nie pogadasz. A w Apple’u – niespodzianka. Nie wykluczam, że jak technologia pójdzie do przodu i karty SIM będzie można umieszczać bezpośrednio w zegarkach, to coś się zmieni w tym zakresie, ale na razie w kategorii zastosowania do rozmów Apple kosi konkurencję. Mając ten zegarek, można wrzucić telefon do plecaka, wyciszyć go i w zasadzie o nim zapomnieć. Cokolwiek telefon będzie nam chciał przekazać, Apple Watch przetłumaczy to na dedykowany schemat wibracji, przez co nie męczymy otoczenia dzwonkiem telefonu. Jest to naprawdę fajna rzecz, ale do sportu ma się nijak.
Kamieniem, na który wspomniane w poprzednim akapicie koszenie się wykłada, jest natomiast łączność z urządzeniami peryferyjnymi. Można by spodziewać się, że coś, co ma w nazwie Sport, powinno być w stanie połączyć się z sensorem tętna na klacie, sensorem pomiaru mocy lub miernikiem kadencji czy szybkości. Może jednak to mnie coś po prostu nie wyszło, ale wszelkie próby skonfigurowania połączenia przez Bluetooth spełzły na niczym. Może jeśli producenci sprzętu zaczną produkować dedykowane dla Apple Watcha aplikacje, sytuacja się zmieni, ale w tej chwili jest to kolejny argument za stwierdzeniem, że Apple Watch to przede wszystkim zegarek do zabawy.
Zmiana koloru paska, tarcze do wyboru, reakcja na siłę nacisku przekładająca się na nowe czucie współpracy z menu zegarka – to wszystko jest super, ale nawet Moja Szanowna Małżonka, kiedy idzie biegać z koleżankami, woli podwędzić mi Polara i to nawet mimo faktu, że Apple Watcha dostała w prezencie od niżej podpisanego. I niech ten przykład posłuży za epilog i podsumowanie niniejszej recenzji.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 03/2016
Komentarze: 8
To kto jest właściwie autorem tego artykułu: Rafał, czy “niżej podpisany” Dominik? ;)
Chyba wyraźnie jest napisane na początku artykułu?
Kolega wysłał mi link do artykułu. Nic sie nie zmieniło. Imagazine można nazwać tylko jednym słowem Lipa. Nie chce używać możniejszych zwrotów bo wykasujecie post. Używam Watcha i testowałem go wraz z badaniami lekarskimi i tętno było identyczne. Rozumiem, że tester i Magazine nie jest aż takim profesjonalista by Apple z nim współpracowało wiec postanowił napisać gorzkie żale. Może w końcu iMagazine zabierze sie za poważne i profesjonalne artykuły bo wyglada to słabo. Albo przetłumaczyliśmy iClarifield i ma to jakiś sens ale jak juz artykuł z własnej inwencji to można go porównać do polskich dróg. Słaby dziurawy nieoprocentowany wymuszony etc.
Dokładnie.
http://www.cultofmac.com/322011/how-apple-watch-could-one-day-predict-heart-attacks/
He he, dziękuje za słowa krytyki, ale ciekawy jestem, czy używał Pan też dwóch kolejnych zegarków przedstawionych w artykule ;) Uwielbiam Watch’a ale niestety do wykorzystania w sporcie sie nie nadaje i jest zabawką a dokładność jego pomiarów HR pozostawia wiele do życzenia ;))
Odpowiadam: tak uzywałem polar dlaczego? Jak nie buło Apple Watch polar zdawał sie być cool. Zdawał bo ten kto projektował opaskę na klatkę piersiowa powinien za karę ja sam nosić. To chore totalnie wkurwiaj….. Niekomfortowe ech napisze gówno. Wygląd rzecz gustu ale polar ma chyba ślepych designerow lub to Ci sami co projektują koreańskie prosukty. Garmina nie testowałem bo kojarzy mi sie ze
Słabymi nawigacjami wiec sorry ktos kto nie potrafi zrobić takiego prostego urzadzenia jak nawi bierze sie za zegarek….
Reasumując. Apple nie jest doskonały. Ma więcej Wad niż zalet ale ma to cos …. Używam go do biegania jazdy na rowerze i CrossFit choć to nazwa zarezerwowana dla brytyjskiej firmy która słynie z tego ze hmmy no właśnie …na pewno nigdy nie kupie zegarka z opaska oraz który ma wygląd jakiegoś koreanskiego gów….
Zegarek to bardzo osobista rzecz i tylko Szwajcarzy i Apple wiedza o tym
Jeśli artykuły są sponsorowane to po prostu napiszcie o tym.
A tematem który jest do rozpracowania to iCloud i AirDrop które działają chyba tylko w Kalifornii
Jeśli artykuł jest sponsorowany to piszemy to wyraźnie. Bez takich proszę. :)
Nie mogę zgodzić się z tak skrajną opinią, że Apple Watch nie nadaje się do wykorzystania w sporcie. Przykład z życia wzięty: siłownia. Dzięki AW nie muszę ćwiczyć z telefonem albo kartką papieru: cały mój plan treningowy mam zapisany w aplikacji Gymaholic. Aplikacja pokazuje mi ćwiczenia, które mam wykonać, odlicza przerwy pomiędzy seriami, pozwala ustawić superserie. Do tego wszystkiego mierzy tętno – z tego, co zdążyłem zauważyć, całkiem trafnie (sporadyczne wahania poprawności pomiaru rzędu 5-10 nie są dla mnie problemem). Po skończonym treningu, po połączeniu zegarka z telefonem wszystko ładnie przesyła się do aplikacji na iPhone’ie. Apple Watch w tym przypadku naprawdę ułatwia i uprzyjemnia trening.
Kolejna sprawa to wydajność baterii. Pisze Pan, że “bateria trzyma dobę przy pomyślnych wiatrach”. Może ma Pan wadliwy egzemplarz? Ja, gdy nie rejestruję żadnej aktywności fizycznej (tzn. nie włączam aplikacji treningowych), spokojnie jestem w stanie używać Apple Watcha przez dwie doby. Gdy trenuję, to mógłbym docisnąć do 1,5 dnia. Poza tym naładowanie zegarka przez noc to naprawdę nie jest jakiś wielki problem.