Elari CardPhone
Telefon, iPod i przeglądarka internetowa. A przy okazji narzędzie do mnóstwa innych rzeczy, których akurat potrzebuję. To może być iPhone i jest w tym całkiem niezły. Mimo tego sporo ludzi na równi ceni sobie nadal Nokię 3310 i nie sposób mieć ich za szalonych.
Smartfony stały się narzędziami sprawiającymi, że komputer w wielu sytuacjach staje się zbędny, a czasem wręcz mniej wygodny. W ten sam sposób zastąpiły też klasyczne telefony, które przetrwały w ofertach operatorów jako urządzenia dla osób starszych. Problem w tym, że smartfon wykorzystywany tylko do dzwonienia jest… kiepskim urządzeniem. Bateria starej Nokii 6310i wytrzymywała dwa tygodnie, iPhone pada po kilku dniach (pamiętajmy: mówimy tylko o rozmowach). Smartfony są też sporych rozmiarów, a żeby dostać się do kontaktów, nie wystarczy wcisnąć odpowiedniej kombinacji klawiszy, trzeba natomiast „przemacać się” przez kilka przycisków. Tak, mogę użyć Siri. Mogę też dodać kontakty do ulubionych. Co jednak, gdy ktoś zwyczajnie nie potrzebuje tego wszystkiego, a zależy mu tylko na tym, by od czasu do czasu do kogoś zadzwonić i niespecjalnie przejmować się ładowaniem baterii?
Odpowiedzi jest wiele, a jedną z bardzo interesujących jest CardPhone od Elari. Urządzenie to przypomina kieszonkowy kalkulator, jednak fakt, że o takich urządzeniach już dawno zapomniano, sugeruje nieco inny zakres zastosowań. Sądząc po obudowie o wielkości karty kredytowej i grubości pięciu kart, może to być bardziej zaawansowane urządzenie. I owszem, to telefon, na dodatek z Bluetooth (tylko w standardzie 3.0), budzikiem, dyktafonem i kalkulatorem. Cały przedni panel zajmuje ekran oraz duże, kontrastowe przyciski. Klawiatura rozciągnięta jest na pełnej szerokości urządzenia, co utrudnia korzystanie ze skrajnie położonych przycisków, a powierzchnia, która w całości wydaje się ekranem, jest nim tylko w niewielkim stopniu. Urządzenie jest tak cienkie, że zamiast standardowego portu ładowania micro USB zastosowano czteropinowe złącze, do którego konieczna jest specjalna ładowarka (i ta ma już port micro USB). Z uwagi na wymiary użyto też karty micro SIM. Telefon, oprócz 20-przyciskowej klawiatury, ma też przełącznik do włączania bądź wyłączania automatycznej blokady. Osobiście wolałbym, by pełnił on funkcję przełącznika wyciszenia, bo przyciski i tak działają z wystarczająco dużym oporem, by nie wcisnąć ich przypadkowo.
CardPhone ma dwa podstawowe tryby działania. Pierwszy z nich to… telefon. Urządzenie korzysta z własnej pamięci mieszczącej 500 wpisów do przechowywania numerów i wiadomości SMS, pozwala też na nagrywanie notatek dźwiękowych i odtwarzanie ich na wbudowanym głośniku do rozmów (nie ma niestety możliwości ich eksportowania). Rozmowy w trybie głośnomówiącym nie są możliwe, bo w CardPhone brak dostosowanego do tego głośnika. Dzwonki są monofoniczne i wybrzmiewają na całkiem mocnym brzęczyku. Jest też alarm wibracyjny, nieco anemiczny, ale dający się wyczuć w kieszeni. Telefon pozwala pisać SMS-y, co jest o tyle utrudnione, że ekran wyświetla jedną, na dodatek krótką linię tekstu. Wystarczy, by wysłać SMS do operatora w celu włączenia jakiejś usługi bądź odpisać jednym słowem, jednak do redagowania dłuższych wiadomości już się nie nadaje. Ma za to niezły kontrast, choć trudno by było inaczej, skoro jest to ekran monochromatyczny. Urządzenie może też służyć jako kalkulator, nieszczególnie wygodny i wyposażony jedynie w podstawowe funkcje, niemniej jednak będący zawsze pod ręką.
Jako podstawowy telefon CardPhone raczej by się dziś nie przyjął. Jest mały i lekki, ale też dość toporny w obsłudze. Tym, co stanowi o jego sile, jest drugi tryb działania, czyli bezprzewodowa słuchawka do innego telefonu. HTC próbowało czegoś podobnego – i to całkiem niedawno – ale wynalazek nazwany HTC Mini i wyglądający jak pilot do nowoczesnego telewizora przeszedł praktycznie bez echa. Mini było jednak w pełni zależne od innych urządzeń, stanowiło akcesorium, a nie pełnoprawny telefon. CardPhone może natomiast być jednocześnie słuchawką dla smartfona i dodatkowym telefonem. Po połączeniu przez Bluetooth urządzenie pobiera numery z książki adresowej smartfona, możemy je przeglądać z poziomu CardPhone’a. Jest to uciążliwe, bo książka nie ma żadnego mechanizmu wyszukiwania ani listy ulubionych. Przy liście kontaktów zawierającej kilkaset numerów, znalezienie właściwego zajmuje wieki. Za każdym razem można zdecydować, z którego urządzenia dzwonimy: przycisk słuchawki z dopiskiem GSM pozwoli wybrać kartę w CardPhonie, ten z dopiskiem BT wywoła natomiast połączenie z powiązanego smartfona. Proste i wygodne, a także zaskakująco intuicyjne, czego nie mogę już niestety napisać o menu urządzenia. Z niewiadomych przyczyn bazuje ono na ikonkach pozbawionych jakiegokolwiek opisu, poruszałem się po nim zatem trochę na oślep. Owszem, miejscami w menu pojawiają się napisy, te jednak przetłumaczone są koślawo. CardPhone obsługuje polski język, tyle że nie wszędzie, nawet w obrębie tego samego menu można spotkać jednocześnie polskie i angielskie napisy.
Choć CardPhone nie jest idealny pod względem obsługi, to jako uzupełnienie smartfona sprawdza się całkiem dobrze. Jego bateria ma pojemność niewiele większą niż mój zegarek (270 mAh w telefonie to naprawdę mało), a pomimo to wystarcza nawet na 3–4 dni działania. Ładuje się błyskawicznie, a z powerbanku o pojemności 3000 mAh naładuję go mniej więcej dziesięć razy. Dla porównania: ten sam powerbank wystarczy, by doładować mojego iPhone’a 6 Plus tylko raz. Smartfona mogę więc nosić w torbie, by nie wypychał ubrań, a w kieszeni spodni czy marynarki (a nawet w przegródce portfela) umieszczam jedynie CardPhone’a. Do długich rozmów jest lepszy niż iPhone, waży mniej, zaczyna więc ciążyć w dłoni po znacznie dłuższym czasie. Jakość rozmów niestety nie powala i to po obu stronach. Użyty mikrofon jest przeciętnej jakości, rozmówca nie zawsze słyszał mnie wyraźnie. Podobnie jest z wbudowanym głośnikiem – czasem brzęczy, czasem trzeszczy, choć zakłócenia nie są na tyle duże, by uniemożliwiać rozmowę.
Pomysł sterowania smartfonem za pomocą mniejszego urządzenia uważałem za nieszczególnie trafiony. Apple Watch to zmienił, jest to jednak inny typ urządzenia, które „pilotem do iPhone’a” staje się tylko przy okazji. CardPhone nie stara się konkurować ze smartfonami pod względem oferowanego wachlarza funkcji, ale cóż… to telefon, podobnie jak iPhone. Przegrywa więc pod względem jakości połączeń i wygody używania, choć wydawać by się mogło, że jego prosta konstrukcja wymusi równie nieskomplikowaną obsługę. CardPhone ma szansę sprawdzić się jako telefon na wyjazdy – przekładam do niego stałą kartę SIM, a do smartfona wkładam tę od lokalnego operatora, by mieć tańszy internet. Problem w tym, że do pozostałych zastosowań wydaje się po prostu zbędny.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 04/2016
Komentarze: 2
jest to do kupienia w PL ?