Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Test słuchawek Bang & Olufsen Beoplay H9

Test słuchawek Bang & Olufsen Beoplay H9

0
Dodane: 8 lat temu

Duński producent skutecznie dawkuje emocje i systematycznie odświeża swoją bardzo udaną konstrukcję wokołousznych słuchawek. Ta konstrukcja jest idealnym przykładem produktu, który jest tak dobry, że nie ma co w nim zmieniać. Technologia jednak cały czas się rozwija i dzięki temu duńscy inżynierowie mogą nas w dalszym ciągu zaskakiwać.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 03/2017


Nie ukrywam, że to dla mnie dosyć ciężki test. Dokładnie rok temu miałem okazję pisać o bliźniaczym modelu H7, który pod wieloma względami powiela najnowsze dzieło B&O. Duński producent skutecznie dawkuje emocje i systematycznie odświeża swoją bardzo udaną konstrukcję okołousznych słuchawek. Ta konstrukcja to idealny przykład produktu, który jest tak dobry, że nie ma co w nim zmieniać. Technologia jednak rozwija się cały czas i dzięki temu duńscy inżynierowie mogą nas w dalszym ciągu zaskakiwać. Można pomyśleć, że to droga na skróty i pójście na łatwiznę, ale ja staram się podejść do tej kwestii inaczej. Zdenerwowałbym się, gdyby konstrukcja H9 została naruszona. Za bardzo ją polubiłem. Są to słuchawki mające absolutnie wszystko, co trzeba, aby zadowolić klienta.

Zdenerwowałbym się, gdyby konstrukcja H9 została naruszona. Za bardzo ją polubiłem. Są to słuchawki mające absolutnie wszystko, co trzeba, aby zadowolić klienta.

Świetnie wyglądają za sprawą bardzo uniwersalnego i zachowawczego designu, który po dobraniu dla siebie koloru po prostu nie może się nie podobać. Kolejną zaletą jest wygoda i chyba właśnie tę cechę umieściłbym na samej górze tej drabinki szczęścia zafundowanej przez B&O. Połączenie najlepszych materiałów, niskiej wagi i idealnego pałąka powoduje, że w tych słuchawkach można spędzić komfortowo wiele godzin. Nad naszą wygodą czuwa skóra bydlęca, która pokryła pałąk, oraz miękka skóra jagnięca, którą obszyto nauszniki. Mam nadzieje, że udało mi się udowodnić, dlaczego uważam, że pozostawienie konstrukcji praktycznie bez żadnych zmian nie jest pójściem na łatwiznę? W takim przypadku osobom odpowiedzialnym za ten projekt pozostało udoskonalać i poprawiać ewentualne błędy.

Największą i najważniejszą zmianą jest zastosowanie hybrydowej, aktywnej redukcji szumów. Taki fakt absolutnie mnie nie zdziwił, bo to chyba jedyna rzecz, której ta konstrukcja jeszcze nie posiadała. Górna półka rynku słuchawek lifestyle’owych wymaga takiego rozwiązania, a Bang & Olufsen nie może sobie pozwolić na to, żeby ich produkt w jakikolwiek sposób odstawał od konkurencji. Dla mnie model H7 był już nafaszerowany elektroniką, która, szczerze mówiąc, bardziej mnie przeraża, niż cieszy. Muszę jednak przyznać, że im dalej w las, tym bardziej zaczynam doceniać tę elektroniczną wygodę. Wszystko za sprawą rozwijającej się technologii. Coraz bardziej zaciera się ta granica jakości dźwięku przy połączeniu przewodowym a tym bezprzewodowym. Bang & Olufsen jest jedną z tych firm, która z każdym nowym produktem powoli przekonuje mnie do życia wolnego od przewodów.

Coraz bardziej zaciera się ta granica jakości dźwięku przy połączeniu przewodowym a tym bezprzewodowym. Bang & Olufsen jest jedną z tych firm, która z każdym nowym produktem powoli przekonuje mnie do życia wolnego od przewodów.

Model H9 tak świetnie potrafi zagrać za pomocą Bluetooth, że uwierzcie mi, przewód Jack dołączony do zestawu może nigdy nie zaznać światła dziennego. Nietypowe walory dźwiękowe opisuję już na tym etapie, ale w przypadku tak zaawansowanych technologicznie słuchawek są one ściśle połączone z ich funkcjonalnością. Nie miałem zamiaru testować ich za pomocą przewodu ze wzmacniaczem słuchawkowym na 180-gramowym winylu. Nie tędy droga.

Dlatego cały czas przesłuchiwałem swoje ulubione utwory za pośrednictwem iPhone’a i Tidal Hi-Fi. Oczywiście liczyły się nagrania tylko najwyższej jakości i to, w jaki sposób poradził sobie z nimi Bluetooth, w zupełności mnie zadowoliło. Do tej pory nie mogę zrozumieć jednej rzeczy, czegoś takiego nigdy nie odczułem. Delikatnie mówiąc, nie jestem fanem redukcji szumów, ale oczywiście mogę ją docenić w pewnych sytuacjach. Jeśli jednak chodzi o jakość dźwięku przy włączonym ANC, to pierwszy „rzucę kamieniem”. Wiecie, o co mi chodzi? Problem jest w tym, że w przypadku H9 mam całkowicie inne odczucia. Wolę, jak suwak „Active Noise Cancellation” jest przesunięty na „ON”. Tego nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Jasne, słyszę, jak ten dźwięk jest elektronicznie modyfikowany, ale po prostu uważam, że tak grają lepiej. Być może dlatego, że wycięcie dźwięków z zewnątrz nie jest bardzo radykalne. Nazwałbym je delikatnym wśród konkurencji, ale akurat dla mnie B&O ma za to plus. Przy włączonej redukcji szumów pasmo jest jakby wyższe i to mnie przekonuje. Ponieważ model H9 ma dla mnie trochę za dużo dołu, którego nie jestem fanem. Szybko znalazłem na ten problem rozwiązanie i w tym miejscu w miarę płynnie chcę przejść do jednej z ważniejszych rzeczy przy korzystaniu z H9.

Bang & Olufsen poprawił błędy z przeszłości i tym razem bardzo postarał się przy pisaniu swojej nowej aplikacji. Co chwilę byłem zaskakiwany jej możliwościami i to właśnie apka miała wpływ na wiele pozytywnych odczuć związanych z odsłuchem. Najprostszy na świecie equalizer, został stworzony dla najbardziej opornych użytkowników.

Najprostszy na świecie equalizer, został stworzony dla najbardziej opornych użytkowników. Nie jest to klasyczne podejście z modyfikacją poszczególnych częstotliwości

Nie jest to klasyczne podejście z modyfikacją poszczególnych częstotliwości. Pewnie wiele osób stwierdzi, że to nieprofesjonalne, ale przypomnę, że są to typowo lifestylowe słuchawki. Jedna kropka, którą poruszamy po ekranie przypominającym radar, cudownie sobie radzi. Na radarze mamy cztery kierunki (Warm, Excited, Relaxed i Bright), poruszając wspomnianą kropką, ustawiamy charakterystykę dźwięku. Wszystko dzieje się bez absolutnie żadnych opóźnień i nie jestem w stanie wyobrazić sobie prostszego podejścia do tematu. Dodatkowo nasze ustawienia możemy sobie zapisywać w pamięci aplikacji. Tym sposobem poradziłem sobie z nadmiarem niskich tonów i byłem w stanie do każdego utworu idealnie dobrać charakterystykę dźwięku. Miałem przy tym wiele przyjemności i powoli popadałem w nałóg tej kropki na radarze dźwięku.

Samo połączenie słuchawek z aplikacją jest bezproblemowe i co najważniejsze – bardzo szybkie. Za pierwszym razem trzeba również wejść w ustawienia Bluetooth, ale później już wszystko dzieje się automatycznie. Świetną sprawą jest ikona, cały czas pokazująca status naładowania baterii słuchawek, która jest wyświetlana przy poziomie naładowania iPhone’a. Jedna z takich małych rzeczy, które niezwykle cieszą. Jeśli już jesteśmy przy baterii, to czas na małe statystyki. H9 przy bezprzewodowym połączeniu z włączoną redukcją są w stanie zagrać nawet 14 godzin. Jeśli dodam, że naładowanie baterii zajmuje tylko trzy godziny, to wychodzi nam wynik z kosmosu. Dobrym rozwiązaniem jest możliwość szybkiej wymiany akumulatora znajdującego się na lewym nauszniku.

Wróćmy do aplikacji, którą chcę jeszcze wychwalić. W końcu jakaś firma pomyślała o zewnętrznych aplikacjach do odtwarzania muzyki. Zawsze miałem z tym problem, a tu taka niespodzianka! Wszystkie multimedialne funkcje H9 działają z takimi aplikacjami jak wspominany już Tidal. Mam ochotę to zdanie napisać z capslockiem. Po włączeniu muzyki w Tidal aplikacja B&O staje się zintegrowanym odtwarzaczem, a słuchawki zachowują swoje wszystkie technologiczne rozwiązania. Działa panel dotykowy, o którym raczej nie będę się rozpisywał. Uważam, że producenci powinni pozostać przy klasycznych pilotach na przewodzie. Co by jednak nie było, ten panel działa nawet przy obsłudze Tidala. Rzecz niespotykana. Kiedy słuchawki ściągamy z głowy, muzyka przestaje grać, tak… nawet w Tidal! Zakładamy, jedno kliknięcie panelu dotykowego na nauszniku i wow, znowu gra muzyka z Tidal. Niewiarygodne. Przepraszam za to wyraźne podniecenie, ale nie spotkałem się jeszcze ze słuchawkami, które tak bardzo zadowalają mnie swoją funkcjonalnością. Mogę do tych pozytywów dołożyć jeszcze zasięg Bluetooth, który umożliwił mi domowe spacery z muzyką. Krótko mówiąc, redukcja szumów włączona, muzyka głośno i żona „wniebowzięta”, już trzeci dzień się do mnie nie odzywa.

Wszystko to, co napisałem, świadczy o tym, że Bang & Olufsen H9 są najbardziej kompletnymi słuchawkami, z jakimi miałem do czynienia.

Wszystko to, co napisałem, świadczy o tym, że Bang & Olufsen H9 są najbardziej kompletnymi słuchawkami, z jakimi miałem do czynienia. Właśnie sprawdziłem, jak pisałem o modelu H7 i okazuje się, że całkowicie nieświadomie praktycznie cytuję samego siebie. Wtedy też pisałem o „kompletnych” słuchawkach, ale technologia zagina czasoprzestrzeń i brnie na przód. Kolejny model, kolejne udogodnienia i rozwiązania przynoszące to, co najważniejsze. Radość ze słuchania muzyki, a jej na pewno nie zabraknie wam z modelem H9. Mniej radości będziecie mieli przy płaceniu za te świetne słuchawki.

Dane techniczne

Cena: 2199 PLN
Zastosowane materiały: aluminium, skóra
Dotykowy panel sterujący na prawej muszli
40 mm przetwornik elektrodynamiczny
Wbudowany wielokierunkowy mikrofon
Pasmo przenoszenia: 20–22000 Hz

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .