Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Weekly Chill #006

Weekly Chill #006

0
Dodane: 8 lat temu

W ramach weekendowego relaksu tym tygodniu proponuję udać się w krainę dzieciństwa. Nie – to nic złego. Każdy rozsądny człowiek wie, że więcej w nim dziecka niż dorosłego. Potrafimy to skrzętnie ukrywać – my, ludzie XXI wieku, zapracowani, robiący to, co kochamy bądź czego nienawidzimy. W świecie tak bardzo zagonionym, że niczym czarodzieje próbujemy zaklinać rzeczywistość.

Czarodziei i czarodziejki z lat młodości gdzieś tam pod serduchem nadal wspominamy. Naprawdę trzeba się postarać, żeby zatrzeć w pamięci piosenkę z ukochanej bajki. Spójrzcie, co się dziś dzieje dookoła przy okazji Pokemonów. O bajkach właśnie dziś chciałbym Wam opowiedzieć. A jest z nimi tak…

#006/ Bajki

Paweł doskonale pamięta ukochany sok z gumijagód, którego zapewne chciałby spróbować. Zna też bohatera wielu – Buzza Lightyeara – bohatera rewolucyjnej bajki, która bez Steve’a Jobsa nigdy by nie powstała. Norbert do dzisiaj uwielbia główkować i kocha wszelakiej maści wynalazki, jak to dawno temu zwykł robić „Pomysłowy Dobromir”, który dziś zapewne używałby iModa (#LINK). Jego błyskotliwość przy tworzeniu naszej strony www wykorzystuje także Krzysiek. Podobnie jak ja wie on, że na nowy odcinek „Yataman”, zawsze warto było czekać. Jasiek ze swoim kinowym szaleństwem się chyba urodził, świat Disneya bowiem mógłby być jego środowiskiem naturalnym. Wojtka podobnie, zwłaszcza że jego częścią byłyby „Auta”. Spróbujcie to sobie wyobrazić albo lepiej nie. Patrycji Japonia także kojarzyć się będzie z dzieciństwem i bohaterami „Dragon Ball”. Dominik do dziś uśmiecha się, widząc postacie z „Muppet Show” i wielu innych bohaterów z młodości, choć z pewnością nie wszystkich, bo jak sam mówi: „W moim przypadku może to już być zanik pamięci”. Tak sobie myślę, wspominając filmik urodzinowy o ekipie iMagazine, że Wojtek i Dominik to taki „Bolek i Lolek”. Norbertowi już bliżej do MacGyvera, bo dla niektórych to też bajka. Jak się okazało. Jacek Łupina swoje muzeum zbudował z rozmachem nie mniejszym, niż Andersen pisał bajki. Nierzadko przez jego myśli przelatują „Bajki z mchu i paproci”, gościnnie wpadają „Jacek i Agatka” czy szanowny pan „Baltazar Gąbka”. Ja – bratanek Smoka Wawelskiego tego ostatniego zawsze się bałem i do dzisiaj nie wiem dlaczego. Wiem natomiast, że „Tom i Jerry” z pewnością pokochaliby Penny Board, tak samo, jak nasz Tomek ich. Do końca życia natomiast będę się wzruszał w chwili śmierci Mufasy, a „Króla Lwa” obejrzę w ostatecznym rozrachunku, zapewne więcej razy niż wszystkie części „Gwiezdnych Wojen” (czyli ponad piętnaście). Maciek pewnie też. Skoro już przy kosmicznej technologii jesteśmy, niektórzy mieli bransoletkę z czarnym oczkiem, której używali, udając, że to komunikator. „Oh… wait… 30 lat później…”. A może teraz nasza redakcyjna Yoko jej używa? Takie to właśnie jest iMagowe życie „Załogi G” w „Tajemniczym Złotym Mieście”.

Bajki towarzyszą nam od najmłodszych lat. Bawią, edukują, wzbudzają ciekawość. Mają ogromny wpływ na kształtowanie naszego charakteru. Niewidzialni przyjaciele spod łóżka, superbohaterowie czy bajkowe niespełnione miłości. Któż ich nie miał? Jedną z najbardziej przykrych rzeczy, jakie czasem widzę, jest moment, w którym ktoś na siłę zagłusza w sobie dziecko. Każdy z nas nim jest. Wystarczy spojrzeć na zakochanych – gdzie w nich jest ta niby dorosłość? Do bajek wracamy przy różnych okazjach. Z nimi jest tak, że niezależnie od etapu życia, na którym się aktualnie znajdujemy – pasują jak ulał. Zawsze można w nich odnaleźć odbicie tego, co właśnie wokół nas się wydarza. Dlaczego tak jest?

Wspomnienie

Żyję ładnych parę lat, lecz przyznaję, że świat zdumiewa mnie.

Wersja polska dostępna tutaj.

Ten werset z utworu „We Are One” zawiera odpowiedź na wcześniejsze pytanie. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy odkryłem, jak wielkim skarbem są bajki, jak wiele wspomnień potrafią przywołać, a wątpliwości rozwiać – czułem ogromną wdzięczność względem moich dziadków. Zwłaszcza babci, która nie tylko czytała mi bajki, ale i opowiadała. Słuchanie opowieści jest jednym z najpiękniejszych momentów w życiu. My tych opowieści w ogóle chcemy słuchać do śmierci. Zmienia się tylko ich treść i z biegiem czasu trudniej jest je filtrować i wybierać tylko te dobre. Niosące dobro, a nie fałsz.

Bajki kojarzą nam się także z nocą. Wtedy bowiem najczęściej ich słuchaliśmy. Te nocne opowieści pamiętamy chyba najbardziej. Światła nocy mają zresztą w sobie nie mniej magii niż baśnie. Pamiętam, jak pewnego lata, gdzieś w głębokich Beskidach, usiadłem na ganku z siedmioletnią córką znajomych. Półgodzinna rozmowa z nią wystarczyła, żebym spojrzał na płot, trawę czy karmik dla ptaków zupełnie innymi oczyma. Nocą tego samego dnia wybrałem się na spacer po lesie. Świerszcze grały tak mocno, że żaden system dźwięku przestrzennego nigdy temu nie dorówna. To była prawdziwa orkiestra. Do tego iskrząca się milionem półcieni. Życzę takiego spaceru każdemu z Was.

Drugim, najsilniejszym zderzeniem dzieciństwem był musical „The Lion King”, na którego premierze w Londynie miałem ogromne szczęście być. Tylu kolorów, magii strojów, piękna muzyki i wspomnień naraz nie zaserwował mi jeszcze nikt. Jeśli tylko kiedykolwiek będziecie mieli okazję wziąć udział w czymś podobnym – nie szukajcie wymówek. Żadnych. To jest bezcenne.

* Zdjęcie wspomnianych strojów znajdziecie na górze tego artykułu. Były wystawione w British Museum.

Chill

Jakkolwiek to irracjonalnie nie zabrzmi, drogi Czytelniku, spróbuj dziś obejrzeć bajkę. Jeśli jesteś prawdziwe szalony, możesz nawet pokusić się o napisanie swojej. Do szuflady. Nie musisz jej nikomu nigdy czytać. Nie musi być długa. Nic zresztą nie musisz. Jak mawiał Mufasa:

Dopóki tutaj jesteś, ważne jest, kim jesteś.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .