Weekly Chill #013
We wtorek 7 września Apple zaprezentuje światu nowe urządzenia. Z pewnością zobaczymy iPhone’a 7, 7 Plus i być może również 7 Pro oraz 6 SE. Będą do tego nowe kolory. Ogółem sporo, co do słuchawki z Cupertino. Osobiście liczę także na to, że zobaczę zupełnie odświeżoną linię MacBooków Pro. Cieńszych, tylko z USB-C oraz szybszych i z nową klawiaturą. Dodatkowo w kolorach obecnego MacBooka. Nic więcej może Tim Cook nie pokazywać. Wątpię, żeby Apple Watch 2 został zaprezentowany w przyszłym tygodniu. Według mnie w Apple ciągle trwają prace nad drugą generacją nosidła i ujrzymy je dopiero za rok, a kupimy za dwa lata. Tak czy owak, to może być keynote skupiony nie wokół produktów, ale wokół osoby Tima Cooka. Dlaczego?
#013/ Pięć lat remanentu
Timothy Cook sprawuje funkcję CEO Apple nieprzerwanie od pięciu lat. Dołączył do drużyny z Cupertino w roku 1998. Pracownicy Compaqa, skąd Jobs wykradł Cooka, mówili o nim: „To człowiek, który zrobił pogrom na magazynie”. Takiego samego pogromu dokonał potem w Apple, w roku 1998. Od samego początku było jasne, że to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Cook zdołał w błyskawicznym tempie rozprawić się z zalegającymi magazyny produktami. Zredukował w ciągu dziewięciu miesięcy balast do 78 milionów dolarów w niesprzedanych Macach. Reszta trafiła na wysypisko, podczas wielkiej wywózki w roku 1998. Konieczna była także redukcja zatrudnienia. W ciężkim okresie swojej historii poszczególne zarządy Apple próbowały chwytać się wszystkiego i wszystkich, szukając – najczęściej bezskutecznie – kolejnych inżynierów do firmy, którzy mieli odmienić jej los. „Z 10 896 pełnoetatowych pracowników zostało ostatecznie 6658”. Timothy Cook jest człowiekiem Excela – nie da się tego ukryć.
Cook jest przy tym niezwykle emocjonalnym człowiekiem. Wielu spośród jego najbliższych współpracowników czy dziennikarzy branżowych wspomina ostatnie tygodnie życia Jobsa, w których Tim wykazał się niezwykłą wiarą w człowieka, współczuciem i przyjacielskim oddaniem. „Steve zrobił się przeraźliwie chudy. Na skutek wodobrzusza – zaczął mu makabrycznie sterczeć brzuch. Spędzał całe dnie w łóżku, blady, nerwowy i bez sił”. Cook już wówczas „był przekonany, że on umiera”. Obserwował także, zgodnie ze swoją wrodzoną skrupulatnością, każdy krok Steve’a – nie próbując go kopiować, ale wyciągając logiczne wnioski. „Steve przykładał wielką wagę do odpowiedzi na pytanie »dlaczego?« – mówi Cook. (…) To stąd wziął się pomysł na Apple U., żebyśmy mogli wyszkolić i wykształcić nowe pokolenie przywódców, przekazać im nasze doświadczenia i wyjaśnić, jak doszło do tego, że podjęliśmy kilka naprawdę beznadziejnych decyzji, a skąd wzięły się te naprawdę dobre”. Podkreślił w rozmowie z jednym z biografów Jobsa, że: „Steve nie czuł się związany z niczym poza swoim głównym zestawem wartości”.
Nigdy nie szczędził i nie szczędzi słów krytyki względem osób, które ranią kogokolwiek i odnosi się bardzo stanowczo do wszelkich przejawów dyskryminacji na świecie. Bez względu na jej tło. Tak też było w przypadku jego wypowiedzi, dotyczącej biografii Waltera Isaacsona: „To wygląda tak, jakby ktoś wziął i przestawił małe wycinki, skrawki życia Steve’a. Wychodzi na to, że był on chciwym i egoistycznym człowiekiem”. Timothy Cook nie jest drugim Jobsem i nigdy nie będzie, ponieważ jako wierny przyjaciel zrobi wszystko, aby wypełnić prośbę zmarłego Steve’a, który kilkakrotnie przestrzegł całe kierownictwo Apple, aby w żaden sposób i w przypadku jakiekolwiek z decyzji nie zadawało sobie pytania: „Co by zrobił Steve?”. Jak dodał: „To sprowadzi firmę na bruk”. Istotnie – Cook wydaje się nigdy tego nie robić. Według mnie to jedyne rozwiązanie. Apple nie może kopiować nawet swoich rozwiązań, gdyż zatraciłoby własną misję.
Wspomnienie
W ostatnim roku przeczytałem naprawdę sporo książek poświęconych obecnemu CEO Apple. Uważany za człowieka Excela, niezwykle utalentowany, globalny menadżer elektroniki przemysłowej, a prywatnie homoseksualista z ogromnym sercem dla ludzi. Większość komentatorów i dziennikarzy nie radzi sobie z takim obrazem jego osoby. Nie wiadomo właściwie, na czym się skupić. Cook nie wydaje się wizjonerem. Nie jest skrajny w sposobie zarządzania Apple. Ludzie nie wypadają z okien kampusu w Cupertino. Na budowie nowego kampusu nikt jeszcze nie zginął. Timothy nie ma także żadnego dziecka, żeby było o czym pisać. Jest nieustępliwym geniuszem sprzedaży. Dla mediów: tylko tyle. W związku z tym wszystkim dziennikarze tylko czekają, aż coś się wydarzy.
Tak też się stało 30 sierpnia 2016 roku, gdy Komisja Europejska ogłosiła gigantyczną karę dla Apple za przestępstwa podatkowe. Dla przykładu dla innych firm, które „unikają płacenia podatków”. Słuszność wyroku pozostawia wiele do życzenia, a obie zapowiedziały już odwołanie się od niego, co nie zmienia faktu, iż temat ten będzie jednym z pierwszych, 7 września. Cook z pewnością odniesie się do tej decyzji w swoim stylu. Nie liczyłbym tutaj na łagodny ton. Świat i analitycy biznesowi tak naprawdę na to czekają do wtorku. Drugą sprawą jest usunięcie gniazda słuchawkowego z iPhone’a 7. Będzie szalenie istotne, jak Apple uargumentuje tę decyzję, to do tych słów bowiem będą się odnosić media przez najbliższy kwartał i mogą stanowić dzielnik w ocenie wyników sprzedażowych firmy za kwartał świąteczny.
Jest jeszcze jedna kwestia, którą Cook może poruszyć. To podanie terminu otwarcia nowego kampusu Apple – ostatniego z życzeń Steve’a Jobsa (o czym nie każdy wie i co wiele mediów całkowicie pomija), które miało stanowić o wykonaniu jego testamentu i spuściźnie: „Chciałbym zostawić po sobie kampus, który będzie widocznym znakiem wartości tej firmy przez pokolenia.” – powiedział kilka tygodni przed śmiercią. Projekt kampusu wykonała najlepsza – według Steve’a – pracownia architektoniczna na świecie – zespół sir Normana Fostera. Jobs kazał dopilnować najmniejszych szczegółów w projekcie. Żadna z szyb, które miały być umieszczone w budynku, nie mogła być prosta. W jego wnętrzu miały rosnąć morele, które Jobs pamięta z dzieciństwa w Los Altos. Dziedziniec centralny miał mieć dwieście pięćdziesiąt metrów średnicy – „niemal tyle, co trzy boiska do futbolu”. Najważniejszy był kształt planowanej konstrukcji – idealny okrąg. „W czerwcu 2011 roku plany czterokondygnacyjnego, liczącego dwadzieścia siedem hektarów powierzchni gmachu mogącego pomieścić ponad dwanaście tysięcy pracowników, były gotowe”. Jobs podsumował całość słowami: „Wygląda jak lądujący statek kosmiczny. Myślę, że mamy szansę wybudować najlepszy biurowiec na świecie.” – powiedział radzie miejskiej Cupertino. Tim Cook zapewnił o tym w 2016 roku, podczas wiosennej konferencji produktowej, wyświetlając na scenie postępy budowy największego na świecie biurowca należącego do jednej firmy. Tak też się wkrótce stanie. Apple będzie miało największą, najdroższą i najbardziej spektakularną siedzibę firmy na świecie i w jego całej historii o kształcie wielkiego ringu, przypominający statek kosmiczny. Zajmuje powierzchnię 71 hektarów i 260 000 m2.
Jeśli spodziewałbym się pokazania istotnych innowacji, rewolucyjnych produktów bądź mitycznego Apple Car – to właśnie tam. Jestem niemalże pewny, że wysiłki wielu departamentów w Apple są obecnie skierowane na ten dzień. Dzień zero, gdy Cook rozpocznie coś od zera, w budynku rodem z filmów SF.
Chill
Proponuję wyzwanie: Przeczytaj do Bożego Narodzenia biografie trzech wybranych osób. Spróbuj odpowiedzieć sobie potem na pytanie: w jakim stopniu były takie same? Co je różniło i dlaczego? Po co w ogóle światu ich biografie? Daj znać w komentarzu o swoich wnioskach.
Dobrej lektury!