Q1 Tower, Gold Coast
Mam słabość do punktów widokowych. Stanowią one dla mnie pozycję obowiązkową w każdym zwiedzanym mieście – niezależnie czy są usytuowane na wzgórzu otaczającym centrum tętniącej życiem azjatyckiej metropolii (Hongkong), wieży zegarowej ratusza (Brisbane), dachu kopuły bazyliki (Rzym), czy szczycie bliźniaczych przeszklonych wieżowców (Kuala Lumpur). Spośród dziesiątek pozycji odhaczonych na mojej liście odwiedzony niedawno taras apartamentowca Q1 w australijskim Gold Coast zrobił na mnie największe wrażenie (Q1 to najwyższy, zwieńczony iglicą budynek panoramy miasta widzianej w tle poniższego zdjęcia).
Gold Coast można by było z pewnością uznać za urzeczywistnienie marzeń o idealnym miejscu do życia. Położone nad brzegiem Oceanu Spokojnego miasto liczy niewiele ponad 500 tysięcy mieszkańców – nie jest ani za małe, ani za duże. Dzielnice mieszkalne są rozrzucone wokół kanałów i zbiorników wodnych, a gęsto porastająca je zieleń dodaje im niezwykłego uroku. Efektownym i efektywnym środkiem transportu są tam jachty i łodzie, a najlepiej położone domy i bloki posiadają własne pomosty lub niewielkie przystanie. W połączeniu z tropikalnym klimatem, dzięki któremu mimo kalendarzowej zimy można bez najmniejszego problemu pływać w oceanie, trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek wady tego miejsca. Warto dodać, że średnia temperatura powietrza w ciągu roku nigdy nie spada poniżej przyjemnych 20 stopni. Z mojej perspektywy za minus Gold Coast mogę uznać jedynie nieco problematyczny dojazd z Brisbane, w którym mieszkam – nie posiadam samochodu, co wymusza podróż pociągiem (1 godz. 20 min), a następnie przesiadkę na autobus (10–20 min). Niedogodność ta oczywiście zniknęłaby w przypadku przeprowadzki do tego niemal idealnego miejsca.
Jeżeli chodzi o samo miasto, szczególnie imponująco wygląda w nim zestawienie długiej, piaszczystej plaży oraz rzędów drapaczy chmur, które wybudowano w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Chociaż w przeszłości odwiedzałem wiele ultranowoczesnych metropolii i wakacyjnych destynacji, jeszcze nigdy nie widziałem aż tak kontrastującego ze sobą połączenia. Z jednej strony mamy tutaj budynki, których architektura wpisuje się w typową, wielkomiejską strukturę, z drugiej – wyluzowaną, plażową atmosferę, która bardzo przypominała mi wizytę na Venice Beach w Los Angeles kilka miesięcy wcześniej. Najbliższym porównaniem z dotychczas odwiedzonych przeze mnie miejsc byłby z całą pewnością Dubaj, który jest jednak znacznie większym miastem i którego klimat przypomina raczej typowe centrum biznesowe. Tymczasem w Gold Coast w ciągu maksymalnie kilkunastu minut możemy przejść z nisko zabudowanych dzielnic mieszkalnych, przez strefę wielopiętrowych hoteli i biurowców, aż do piaszczystego wybrzeża oceanu. Ulice przepełnione są restauracjami, klimatycznymi barami i sklepami z pamiątkami, a mijani po drodze przechodnie stanowią fascynującą mieszankę wielu kultur, narodowości i grup językowych.
Przechodząc do tytułowego punktu widokowego, to znajduje się on na jednym z ostatnich pięter wieżowca Q1 Tower, który do niedawna stanowił najwyższy budynek mieszkalny na świecie (275 metrów do wysokości dachu lub 323 metry do czubka iglicy; w krótkim czasie przegoniło go jednak pięć innych wysokościowców, w tym niesamowity 432 Park Avenue w Nowym Jorku). Równie ciekawa co sam budynek jest nazwa dzielnicy, w której się znajduje, czyli kultowe Surfers Paradise. Cena biletu na taras wynosi 24 dolary (około 70 złotych). Nie jest tanio, ale biorąc pod uwagę lokalizację i stawki obowiązujące w podobnych atrakcjach USA, Kanady czy Dubaju – jest to naprawdę dobra oferta. Podobnie jak w przypadku odwiedzonego niedawno Sydney Tower, w Gold Coast zaskoczył mnie brak kolejki do wjazdu na taras widokowy. Z jakiegoś powodu punkty obserwacyjne australijskich miast nie są specjalnie obleganymi atrakcjami – jest to o tyle zaskakujące, że znajdują się one w naprawdę znakomitej lokalizacji. Być może stan ten zmieni się za kilka miesięcy, gdy w Australii zacznie się kalendarzowe lato.
Sama wizyta nie różniła się znacząco od tych w innych punktach. Q1 Tower należy jednak do grupy najbardziej przyjaznych – gdzie czas pobytu nie jest w żaden sposób ograniczony, a na dół możemy wrócić niemal w dowolnym momencie. Dla porównania, podczas niedawnej wizyty w Malezji krytykowałem sposób funkcjonowania punktu na Petronas Towers – czas był ograniczony do około 10 minut na łączącym bliźniacze wieże moście oraz około 15 minut na szczycie jednej z nich; na każdym etapie wymagane było także trzymanie się wyznaczonej grupy. Negatywne wrażenie w pełni rekompensowały widoki, pewien niesmak jednak pozostał do dziś. Jestem bowiem typem podróżnika-indywidualisty, który każdy etap planowania i zwiedzania lubi mieć wyłącznie pod własną kontrolą, a za sprawą fotograficznej pasji w miejscach takich jak tarasy widokowe potrzebuję więcej czasu niż przeciętny turysta.
Wracając do Q1 Tower w Gold Coast, w wydzielonej na górze przestrzeni znajduje się między innymi restauracja (z muzyką na żywo!) oraz rozległa przestrzeń wokół całego poziomu, umożliwiająca podziwianie miasta z każdej strony. A widoki? Niesamowite. Rzeczy, które robiły wrażenie już z poziomu ulicy, na górze zyskały zupełnie nowy wymiar. Wysoko położony punkt pozwolił ogarnąć wzrokiem rzędy wieżowców wzdłuż miejskiego wybrzeża, liczne kanały, jeziora i zbiorniki, piękną, niską zabudowę dzielnic mieszkalnych, a także nieco oddalone od miasta wzgórza. Moją szczególną uwagę przykuły długie cienie rzucane na plażę Surfers Paradise Beach przez wysokie budynki oświetlone promieniami powolnie zachodzącego słońca, a także niewielkie łodzie i jachty poruszające się pomiędzy dzielnicami miasta.
Bez odrobiny przesady mogę napisać, że Q1 Tower z miejsca wskoczył do ścisłej czołówki najlepszych punktów widokowych, jakie kiedykolwiek odwiedziłem. Budynek nie jest ani szczególnie wysoki, ani specjalnie ciekawy pod względem architektury; za sprawą położenia tuż nad piaszczystym brzegiem Pacyfiku, w otoczeniu wielu innych wież oraz klimatycznej zabudowy Gold Coast, wizyta na jego szczycie pozwala jednak ujrzeć widoki, których nie da się odtworzyć nigdzie indziej. Jeżeli będziecie mieli okazję przebywać w Brisbane lub na wschodnim wybrzeżu Australii – Gold Coast i Q1 Tower powinny znaleźć się na liście miejsc do odwiedzenia.
Więcej o Australii możecie przeczytać w mojej serii wpisów, którą znajdziecie tutaj.