Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Weekly Chill #015

Weekly Chill #015

4
Dodane: 8 lat temu

Premiera iPhone’a 7, a zwłaszcza modelu Plus w kolorze Jet Black, odbiła się szerokim echem z wielu powodów. To jasne. Co roku tak jest. Mam jednak niektórych zjawisk po prostu dość. Dziś właśnie o nich, a precyzyjniej o naszym: „Pokaż się, a zastaw się”, a przy okazji zdradź samego siebie. Skąd te wnioski?

#015/ Pokaż się, zastaw się, zdradź

Przez branżową społeczność przelała się – jak co roku – fala malkontenctwa i biadolenia. Jet Black będzie się rysował (bo będzie), Apple jest złe, bo usunęło mini Jacka, dostępność modelu 7 w zwykłych kolorach prawie tydzień od startu preorderów jest skandalem i świadczy o braku zainteresowania nim, a żeby w ogóle wyjść na ulicę – trzeba kupić 7 Plusa, 256 GB, Jet Black.

Czytam tego typu eksperckie komentarze i łapię się za głowę. Gdzie myśmy zjedli wszystkie rozumy i indywidualność? Nie ma chyba nic bardziej zasmucającego niż znajomi, którzy wiem, że zawsze lubili sprzęty w kolorze Silver, Gold lub nawet Rose Gold, a teraz na siłę wezmę Black. „Musi być widać, że to nowy iPhone.”. Nie musi. „7 Plus Jack Black jest taki drogi, no ale dwie kamery. Trzeba kupić.”. Nie. Nie trzeba. „Będzie się rysował, ale przeżyję. Przecież nie kupię białego.”. Serio?

Wspomnienie

Znam, niestety, kilka osób, które idąc za taką antylogiką, popadły w spiralę długów. W myśl hasła z poprzedniej epoki, które według mojej oceny jest dziś nawet bardziej aktualne niż wtedy. Bo wtedy, zgodnie z tym, co opowiadali rodzice i dziadkowie, ludzie nie mieli za co kupować, a wiele rzeczy było naprawdę drogich. Dziś mamy za co kupować, ale nie produkty najlepsze, najmodniejsze, najsławniejsze. A innych nie widzimy, biadoląc nadal, że w kraju bieda.

To są historie niepozorne na pierwszy rzut oka. Nigdy nie wiemy, jak wielka spirala zadłużenia kryje się pod drogimi ubraniami i modną fryzurą. Brzmi jak abstrakt? Tak, ale niestety to realia wielu osób, które nie potrafią odpuścić. Tu naprawdę nie chodzi o to, czy kupuje się iPhone 7, Galaxy 7, czy cokolwiek innego. Bo jeśli Cię na to nie stać, to czegokolwiek byś nie kupił, zadłużając się, nic nie zyskasz.

Jeden z polskich miliarderów i filantropów, pan Zbigniew Jakubas, wspominał kiedyś następującą sytuację. Przyszedł do niego pracownik. Szczebel kierowniczy. Poprosił o podwyżkę, bo nie starcza mu na spłatę kredytów. Nie zarabiał wcale mało. Pracodawca poprosił go o jedną rzecz. „Proszę mi pokazać, jaki Pan ma telefon.”. Gość wyjął z kieszeni oczywiście flagowca, najlepszą z możliwych wersji. Jakubas odpowiedział: „Wie Pan co, ale Pan ma lepszy telefon ode mnie. Jak Pana na niego stać, to chyba nie jest aż tak źle.”. Można tę scenkę różnie komentować, ale jest w niej wiele prawdy.

Prawda jest taka, że w 90% przypadków, kupno 7-ki nie jest koniecznością. Osoby, które mają 6, 6S czy 5S naprawdę nie cierpią na brak mocy. A to przeważnie właśnie takie przypadki decydują się na trzyletnią umowę kredytową, tylko w myśl wspomnianej zasad: „Pokaż się. Zastaw się.”. Proszę Was – odpuście.

Chill

Sam wybrałem upgrade z iPhone 6 64 GB Gold do iPhone 6S 128 GB Silver i zakup Apple Watch Nike+, Silver. Zdecydowałem się na to że względu na fakt, iż iPhone 6 za rok będzie niesprzedawalny w rozsądnej cenie. Nowości w 7-ce jest dla mnie zbyt mało żeby zapłacić za nie niemal 4000 złotych. Poczekam do całkowitej zmiany obudowy i usunięcia widocznego przycisku Home. 6S mając baterie minimalnie gorszą od 7-ki, nie stanowi w tym aspekcie dla mnie rozsądnego argumentu. 2 godziny dłużej? Bez znaczenia. Dodatkowo wybrany model mogę kupić za mniej niż 3000 zł – nowy, z polskiej dystrybucji i z folią na pudełku. Czyli – taki sam jak ze sklepu Apple. Wybrane urządzenia są dla mnie całkowicie wystarczające i każde w jakiś sposób mi się zwróci. Dodatkowo w przypadku iPhone – pozostaną niemal wszystkie akcesoria. Apple Watch Series 2 jest mi potrzebny do treningów. iPhone 6S docenię za 128 GB pojemności, 3D Touch, Live Photos i lepszy aparat na wyjazdy. Nie jestem fotografem. Nie kręcę vloga i najnormalniej w świecie nie chcę dużego telefonu jak 7 Plus. Nigdy też nie kupię ciemnego ani złotego zegarka, a chcę, aby ten pasował mi do koloru innych urządzeń. Wniosek był, jak widzicie, u mnie prosty. Nie chcę zdradzać swoich przekonań. I przeważnie tak jest do momentu, w którym nie zaczniemy na siłę szukać problemów i powodów, by za wszelką cenę podjąć decyzję o zakupie. Polecam spokój. Zawsze. Na nim można wyłącznie zyskać.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4

Zbyt racjonalne … i pozbawione emocji. Tak niestety trzeba. To nie jest już wyjątkowy sprzęt z innowacjami, których nikt nie ma lub nie są tak wyjątkowo zaimplementowane.

Ja wymieniam każdy telefon właśnie z powodu ekonomii. Czekam kilka miesięcy po premierze, przeważnie 2-3 i wymieniam sprzedając stary. Teraz dodatkowym motorem dla mnie są zdjęcia w formacie RAW. Używam do zdjęć obecnie Huawei P9 i nosze jak dureń często dwa telefony.

Pierwszy raz kupię też większy rozmiar … jestem ciekaw czy się odnajdę z telefonem takiej wielkości.

Nie ma czegoś takiego jak “trzeba”, w przypadku zakupów konsumenckich. Sorry, nie ma we mnie na to zgody. Argument ekonomiczny – zgoda. Nie dla każdego jednak kupno nowego smartfona co roku jest jednym z kluczowych priorytetów. To nie tylko ekonomia. :)

Pewnie że nie ma przymusu formalnego zakupu ale są naciski społeczne. Mam 2 synów – jeden właśnie skończył gimnazjum i zaczyna liceum, a drugi kończy podstawówkę – tam słowo “trzeba” inaczej jest rozumiane.

Jest jeszcze jeden aspekt o którym jeszcze nigdy nie pisałem ale i nie czytałem podobnego. Ja swojego iPhona traktuję jako swoiste koło ratunkowe, ale nie w rozumieniu połączenia z numerem alarmowym, ale jako waluta. Jestem podróżnikiem i bywam w dziwnych miejscach. Ostatnia wyprawa do Iranu, który nie jest w światowej sieci bankowej idealnie pasuje jako przykład. Mój iPhone dla mnie jest pierwszą rzeczą do sprzedania w przypadku problemów. Jest na tyle pożądany i na tyle drogi, że spokojnie wystarczyłby bym zapłacił za pobyt w szpitalu czy na zakup biletu lotniczego. W Nepalu w slumsach jak przeliczyłem mógłbym przetrwać prawie rok jeśli bym dobrze sprzedał iPhona (gdybym sprzedał całą elektronikę jaka mam przy sobie na wyprawach przeżyłbym tam około 5 lat).