Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Weekly Chill #016

Weekly Chill #016

4
Dodane: 8 lat temu

W tym odcinku #WeeklyChill będzie krótko. O zmianach. A konkretniej o momentach, w których tak naprawdę weryfikujemy nasze „zrobię”, „kupię”, „muszę” z realnym: zrobiłem, kupiłem, musiałem.

#016/ Zmiany

Ze zmianami jest różnie. U jednych następuje wielkie – trach (!), a tuż po nim: „Nigdy więcej! Zmieniam to!”, u innych nic spektakularnego się nie wydarza. Po prostu nie mogą znieść siebie i „muszą”. Najlepiej widać to w przypadku sportu. Ile to razy mówiłem sobie „zacznę”?

Potem następuje drugi etap – czyli faktyczne podjęcie wysiłku w kierunku zapowiedzianej (lub szumnie rozdmuchanej na Twitterze) zmiany. I tu wszystko przebiega jeszcze normalnie. Nie chodzi mi teraz o rozwijanie oczywistości, jaką jest stwierdzenie, że samo gadanie nie wystarczy. To jasne. Idźmy do kroku trzeciego.

Zmiana wymaga czasu. Każda. Tutaj zaczynają się schody, nagle bowiem okazuje się, że nasze „zrobię”, „kupię”, „muszę” nie wystarczy jeszcze do uzyskania poczucia zadowolenia, spełnienia czy podstawowej satysfakcji. Zmiana wymaga czasu. Dlaczego?

Wspomnienie

Od tygodnia cały branżowy Twitter żyje kupnem nowego iPhone’a 7. Znajomi kupują teraz samochód i są tak bardzo na tym skupieni, że wręcz katują się samym rozmawianiem o tym. Innym przy tej okazji też się obrywa. Powiedzieli sobie „musimy” – i dobrze. Gdzie więc jest problem? Właśnie w czasie. Niewiele spraw w życiu przychodzi za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Żeby zrzucić już prawie 20 kilogramów i zbudować cokolwiek, co można nazwać mięśniem – zacząć biegać, szybciej biegać, przygotowywać się do bardzo szybkiego biegania – nie wystarczył miesiąc. Nawet dwa. Dziś jednak – co podkreślam w rozmowach ze znajomymi – doszedłem już do momentu, w którym brak sportu działa na mnie jak brak narkotyku. Dosłownie. Mechanizmy i rytuały, do których przyzwyczaiłem organizm, działają automatycznie. Nie pozwalają odpuścić. To jest właśnie najtrudniejsze! A jeszcze trudniej, gdy dla efektów, odpuścić trzeba.

Tutaj wrócę do tematu samochodu znajomych i biadolenia nad tym, którego iPhone’a 7 kupić. Tydzień temu pisałem, co sądzę o zadłużaniu się na poczet telefonu. Dziś podkreślę jeszcze mocniej, że nie ma nic gorszego, jak katowanie siebie i otoczenia podobnym tematem. Po tygodniu czytania i słuchania mam dość. Już prawie sam zacząłem się łamać, wiedząc od początku, że chcę 6S 128 GB. Tak działa właśnie tłum. Jednocześnie czuję ogromną wdzięczność wobec wielu osób, które nauczyły mnie rozsądnego gospodarowania i pomnażania kapitału, a dodatkowo pokazały, że można się zdystansować wobec pasji. Dziś widzę, że ta zmiana jest, a nie „będzie”. Że nie muszę, choć myślałem, że „muszę”. Zacząłem i całkiem nieźle mi idzie, a nie „zacznę”. Potrzeba było jednak wielu miesięcy, a w przypadku finansów osobistych lat (i ten proces nadal trwa), żeby dostrzec zmianę. Właśnie w takich momentach się to dzieje. Gdy cały świat wokół Ciebie krzyczy, a Ty idziesz na trening, bo ta decyzja podtrzymuje jedną zmianę i świadczy przed samym Tobą o kolejnej. Życzę Wam jak najwięcej takich momentów.

Chill

Zacznij.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4

Zacznij … gdy 5 lat temu tak pomyślałem po 6 miesiącach szedłem samotnie przez Saharę. Zacznij… u mnie odbyło się to od powiedzenia wszystkim wokoło. Potem kupienie ekwipunku i biletów. Nagle stałem samotnie na skraju oazy. I miałem przed sobą ciszę pustyni. Najważniejszy jest pierwszy krok dla mnie. Pomysł. Musi mi się chcieć to zrealizować. Gdy już wiem, że tego chce to już nie ma siły by to się nie udało. Dodatkowo nigdy nie przywiązywałem dużej wagi do pieniędzy, ważniejsze dla mnie są emocje i przygoda. Być może dlatego mam ich tylko tyle by to realizować – ale wiem podświadomie, że gdyby to one byłyby dla mnie celem miałbym je. Ustalenie celu, który pragnę to dla nie zawsze jest najtrudniejsze …

Jeszcze jedno – nie do końca się zgadam z teza że kupowanie czegoś na kredyt jest złe. Dla mnie szczęście z posiadania jest ważniejsze niż nieszczęście z powodu kredytu.

“Dla mnie szczęście z posiadania jest ważniejsze niż nieszczęście z powodu kredytu.” – Przykro mi. Nie ma we mnie na to zgody. Dzięki jednak za komentarz i podzielenie się historią :) Co do “pomysłu” – pełna zgoda.

“szczęście” też może być różne – może to być samochód, a może to być kot czy koń, a nawet podróż dookoła świata .. nie możesz być tak sztywno nastawiony

Jeszcze przez noc przemyślałem i uważam że za mało w Tobie i Twoich wypowiedziach uczuć. Wiem, jesteś perfekcjonistą jak piszesz o sobie, ale życie to uczucia i przeżycia. Nie tylko sztywna kalkulacja i pomnażanie dóbr.

Podziwiam Cię – jeśli faktycznie jesteś taki jak piszesz, ale ja wolę cieszyć się ze swoich drobnych kredytów czy zadłużenia na karcie kredytowej bo wiem, że poświeciłem te środki dobrze.

Jeszcze jedno – miałem sytuację w slumsach. Byłem tam pomagając fundacji, która walczyła o szkoły dla dzieci. W jednym z miejsc pokazano mi dwa największe skarby, które mieli. Piwo, i dopiero narodzone dziecko. Wzruszyło mnie to głęboko. Tak że wyjąłem wszystkie pieniądze jakie miałem – nie tylko tam – ale dokładnie wszystkie (nigdy nie mam zbyt dużo) i nagle zostałem bez środków finansowych daleko od domu i możliwości pożyczki czy kredytu.

Czy popełniłem błąd? Czy takie zachowanie jest nieodpowiedzialne? https://uploads.disquscdn.com/images/f6d4c363e8b8b628e288f7c85049a189af90c57593d0655f2397ba027e06c891.jpg