Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Weekend w Puszczy Białowieskiej

Weekend w Puszczy Białowieskiej

7
Dodane: 8 lat temu

– Spakowaliśmy wszystko? – krzyknąłem przez ramię, podążając do windy.
– Chyba tak… – Iwona odpowiedziała niepewnie, prawdopodobnie zastanawiając się, czego znowu zapomniałem.
– Proszę, sprawdź najszybszą trasę, a ja zapakuję bagażnik – poprosiłem kilka minut później, pakując naszą walizkę i torby do bagażnika.


Dwa dni wcześniej, w środę, napisałem SMS-a (technicznie rzeczy biorąc był to iMessage) o następującej treści:

W piątek jedziemy do Białowieży!

Powodów było kilka. Po pierwsze, już dawno chcieliśmy gdzieś wyskoczyć, aby oderwać się od miasta. Po drugie, dawno nigdzie nie byliśmy. Po trzecie, Sony chwilę wcześniej potwierdziło, że w piątek do 16:00 dojedzie do mnie Alpha A7R II. Tego samego wieczoru przejrzeliśmy oferty noclegów – polecano nam hotel Żubrówka w Białowieży, ale był pełny. Z reszty wyników wskazałem na te, które mi się podobały i decyzję pozostawiłem Iwonie – normalnie wystarczy mi, jak jest czysto, ciepła woda w kranie, a w pokoju nie muszę nosić kurtki. Większość dnia i tak spędzamy na dworze, więc na te kilka godzin na sen nie mam dużych wymagań. Następnego dnia, w czwartek, Iwona zarezerwowała nam pokój w „Dworze Na Otulinie” w Białowieży. Od razu podpowiem, że to był dobry wybór. Dwór leży, jak sama nazwa wskazuje, na otulinie parku narodowego i zapewnia ciszę oraz spokój. Ciekawostką jest to, że ze względów ekologicznych, nie może być ocieplany w sposób inny niż naturalny – właściciele stosują termalne źródła (pompa cieplna?), a cały budynek posiada ogrzewanie podłogowe zamiast kaloryferów. Jeśli chcecie zatrzymać się poza miastem, ale jeszcze w mieście, to polecam to miejsce.


Zatrzasnąłem bagażnik, wsiadłem do samochodu, a w międzyczasie Iwona poradziła się Google’a w kwestii trasy. Wyznaczył nam drogę S8 przez Zambrów, a potem w kierunku południowym – nie pamiętam dokładnie, w którym miejscu. Trasy tej nie polecam – jest, mówiąc kolokwialnie, do dupy. Z Warszawy lepiej polecieć drogą do Sulejówka i dalej przez Okuniew, Stanisławów, Dobre, Liw, Węgrów, Sokołów Podlaski, Drohiczyn, Siemiatycze, Bielsk Podlaski i Hajnówkę – to bardzo przyzwoita droga z pięknymi widokami, która ma tylko jedną jezdnię, ale za to diametralnie mniejszy ruch. Powyższą trasą wracaliśmy kilka dni później. Mieliśmy tylko jedną przygodę, kiedy na drodze z Hajnówki do Białowieży na drogę wyskoczyło jakieś dziwne zwierzę.

– Fretka! – krzyknąłem, ostro wciskając pedał hamulca.
– To kuna! – poprawiła mnie Iwona, śmiejąc się ze mnie przez następnych kilka kilometrów.

Dojechaliśmy późną nocą i szybko położyliśmy się spać – ja lekko zawstydzony swoją „fretkową” gafą – ale rano trzeba było przecież wcześnie wstać. Żubr o świcie polany smakuje lepiej.

blogdsc08124_2000px

W sobotę rano, przed godziną 7:00, czyli przed wschodem słońca, wybraliśmy się na spacer po okolicy – tam często o świcie przychodzą na śniadanie żubry. Niestety, nie natknęliśmy się na żadnego. Mieliśmy wrócić na 9:00 na śniadanie, więc pojechaliśmy do „Kosego Mostu”, do ostoi żubrów.

Lokalizacja ostoi żubrów „Kosy Most”

Niestety, boczna i najkrótsza droga prowadząca tam była zamknięta – był remont – więc straciliśmy cenny czas na długi objazd przez Hajnówkę do Narewki, aby dojechać od północy. Po zaparkowaniu samochodu w środku lasu na niewielkiej polanie dalej udaliśmy się pieszo.

blogdsc08126_2000px

Z polany do wieży widokowej obok „Kosego Mostu” jest półtora kilometra, a więc około dziesięciu do piętnastu minut marszu. Z wieży rozciąga się widok na zachodnią ścianę Puszczy Białowieskiej i często tam można spotkać różne zwierzęta, w tym żubry oraz ptaki. Niestety, poza jedną sójką, nie było nam dane niczego ciekawego zobaczyć.

blogdsc08128-pano_2000px

Panorama ściany Puszczy Białowieskiej z wieży widokowej

blogdsc08145_2000px

Schody wieży widokowej w „Kosym Moście”

Z wieży do ostoi prowadzi szlak znacznie węższy, na który, o tej porze roku, polecam cięższe buty – jest sporo wody i błota, a grunt jest grząski. Niedaleko znajdują się dwa mosty nad rzeką Narewką…

blogdsc08146_2000px

Rzeka Narewka

Należy kierować się na ten z lewej strony, aby po chwili zejść z niego nad brzeg Narewki i podążać szlakiem na północ, do ostoi. Droga jest dobrze oznaczona, a znaków mnóstwo, więc ciężko się zgubić.

blogdsc08147_2000px

Rzeka Narewka

blogdsc08150_2000px

Tablica informacyjna przy ostoi żubrów

Do ostoi „Kosy Most” przybyliśmy prawdopodobnie za późno przez wspomniany objazd – nie było śladów po żubrach, jeleniach, łosiach ani sarenkach. Zrezygnowani i już bardzo głodni wróciliśmy do samochodu. Czas najwyższy rozpocząć polowanie mniej ważne, ale jednak istotne – na śniadanie.

blogdsc08153_2000px

Najbliższym lokalem wskazanym nam przez Mapy Google okazał się Bojarski Gościniec – mały hotelik, który podaje najpyszniejsze śniadania – palce lizać. Wiejskie szynki, sery i pasztety, pasta z łososia, jajeczna i serek twarogowy. Do wyboru, do koloru. Oraz placki z jabłkami! Za 25 złotych najadłem się tak bardzo, że wieczorem, przed kolacją, nadal miałem pełny żołądek. Polecam gorąco – mają tam również pokoje, więc następnym razem to właśnie tutaj się zatrzymamy.

blogdsc08156_2000px

Parking w Gruszkach, niedaleko ostoi

Naszym następnym celem były Gruszki – miejsce, w którym znajduje się kolejna ostoja żubrów. Jeśli słyszeliście kiedyś o Żubry Online, to już wiecie, o czym mówię – to właśnie na tę polanę skierowana jest kamera. To tu, na żywo, rozgrywały się sceny rodem z filmów, których narratorem jest David Attenborough, na przykład stado bizonów broniło się przed wilkami na oczach widzów. Rzekomo. Być może to miejska legenda. Niestety, obraz z kamery potwierdził nasze obawy – na polanie nie było żywego ducha.

blogdsc08163_2000px

blogdsc08170_2000px

Naszym następnym celem był rezerwat żubrów na trasie pomiędzy Hajnówką a Białowieżą. Warto tutaj przyjechać, chociaż my trafiliśmy na wyjątkowo podłą pogodę. Kilka godzin wcześniej zaczęło lać – aniołki widocznie ten dzień wybrały sobie na pranie – zrobiło się jeszcze zimniej, a ja przemarzłem do szpiku kości, bo zamiast zimowej kurtki założyłem przeciwdeszczową. Niestety, ta druga nie wchodziła na tę pierwszą. W każdym razie, w rezerwacie dowiedzieliśmy się, że ludzie krzyżują krowy z żubrami, a efektem są hybrydy zwane żubroniami – nazwa przywodząca na myśl potwora, który może wyskoczyć z ciemności w kolejnej odsłonie filmu „Resident Evil”. Wbrew moim obawom, żubronie okazały się milusińskie i nie chciały nas połknąć w całości…

blogdsc08208_2000px

Na terenie rezerwatu znajduje się też młody, pięcioletni łoś – jest ciekawski i lubi się bawić. Jak do niego podeszliśmy na porożu miał zawieszone jakieś zielsko, które zasłaniało mu oko. Zaczął z tym chwastem walczyć, próbując go zdjąć, aż w końcu spojrzał na nas błagalnie i nadstawił swoje, jeszcze niewielkie, poroże – pomogliśmy mu. Odwdzięczył się, spacerując za nami po rezerwacie.

Sarenki, łanie i jelenie

blogdsc08221_2000px

Zwierzętami, które najłatwiej spotkać w Puszczy Białowieskiej i jej okolicach, są sarenki, łanie i jelenie – jest ich sporo w lasach, a na drogach znajdziecie wiele znaków ostrzegających przed nimi.

blogdsc08229_2000px

Na polach i lasach pomiędzy Białowieżą a Zalewem Siemianówka jest też sporo wież widokowych, na które warto wejść.

Żubry

blogdsc08240_2000px

Niektórzy mówią, że żubry są łagodne jak krowy, a nieobliczalne stają się tylko w okresie letnim, podczas rui. Teraz można więc do nich podchodzić bez obaw.

blogdsc08261_2000px

Spojrzenie faktycznie mają łagodne i ten konkretny osobnik nie spowodował u nas obaw.

blogdsc08276_2000px

Reszta stada również nie wykazywała agresji… ale wrażenia i odczucia mogą się bardzo szybko zmienić…

blogdsc08288_2000px

Następnego dnia, w niedzielę rano, ponownie wybraliśmy się na spacer po otulinie, tym razem dłuższy – zamiast dwóch kilometrów zrobiliśmy pięć. Na polnych drogach, po których zdecydowanie warto poruszać się samochodem „terenowym” 1, jeśli chcecie po nich jeździć, zamiast chodzić. Spotkaliśmy ludzi uprawiających jogging oraz mieszkańców udających się do pracy. Gdy zbliżaliśmy się już do naszego hotelu, z pobliskiego zagajnika dobiegł nas dźwięk…

„Dźwięk” to za mało powiedziane. Hałas był taki, jakby stado żubrów biegło przez ten zagajnik, powalając drzewa i niszcząc wszystko na swojej drodze. Iwona zaczęła się rozglądać, zastanawiając się, na które drzewo będzie najłatwiej się wdrapać, a ja nasłuchiwałem, w którą stronę ten hałas podąża. Aparat wyjąłem z torby i trzymałem go w pogotowiu. Przezwyciężyliśmy 2 swój strach i obeszliśmy zagajnik w poszukiwaniu prawdopodobnie jednego, niezbyt dużego żubra, który narobił tyle rabanu. Niestety, nie znaleźliśmy go, więc wróciliśmy na wcześniej obrany szlak i kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyliśmy pole sąsiadujące z naszym hotelem.

blogdsc08295_2000px

W pierwszym momencie pomyliłem go ze snopkiem siana, ale Iwona nie miała złudzeń. Na polu, na tle naszego „Dworu Na Otulinie”, pasł się całkiem pokaźnych rozmiarów żubr.

blogdsc08307_2000px

Iwona postanowiła pozostać przy drodze, a ja udałem się bliżej, aby zrobić mu kilka zdjęć. Cały czas spokojnie sobie jadł, ale w pewnym momencie obrócił się w moim kierunku i spojrzał spod byka. Zamarłem, a on po chwili wrócił do śniadania.

blogdsc08309_2000px

Każda próba podejścia kończyła się długim spojrzeniem w moją stronę, aż w końcu odwrócił się niezbyt szybko, jakby niedbale, w moim kierunku. Starałem się cały czas mieć między nami snopek siana – nie chciałem sprawdzać, kto z nas będzie szybciej biegał po tym podłożu, a nie miałem przy sobie człowieka wolniej biegającego, aby zdać się na jego poświęcenie w przypadku ataku.

blogdsc08320_2000px

Postanowiłem zachować rozsądek i zrezygnować ze zdjęć z bliska – na przyszłość postaram się wyposażyć w obiektyw 300-500 mm zamiast 85 – i nie ukrywam, że żubr pomógł mi w podjęciu tej decyzji. W pewnym momencie stanął w pozycji, która kojarzyła mi się z bykiem szykującym się do szarży. Dopiero po chwili okazało się, że on po prostu wyraża swoje zdanie na temat mojej obecności i zrobił, ujmując to kolokwialnie, kupę. Najzabawniejsze dla mnie w tym wszystkim były sygnały Iwony, które dawała mi z na tyle dużej odległości, że nie byłem do końca przekonany, co mi chce przekazać, ale potwierdziła później, że odczytałem je prawidłowo – pukała palcem w czoło.


Na pewno tam wrócimy. To piękne i ciche miejsce, w którym warto spędzić trochę czasu. Tym razem postaramy się zrobić to zimą, kiedy już spadnie sporo śniegu. Jeśli sami nie planujecie się tam wybrać lub jeszcze nie byliście, to pozostaje mi tylko polecić aplikację Bison Bonasus na iOS.

https://www.youtube.com/watch?v=5c0bbjEmllI

  1. Wystarczy podniesiony z napędem na cztery koła – nie musi to być Defender czy G-klasa.
  2. Iwona przezwyciężyła, ale staram się solidaryzować.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 7

Długo trzeba będzie czekać?Nie masz może A7II do porównania?moge jak coś udostępnić.

24-70 2.8,20 2.0.z okolic Rzeszowa.W następna sobotę będę w Warszawie na lotnisku.