Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Jak przeżyć z Lenovo

Jak przeżyć z Lenovo

3
Dodane: 8 lat temu

Jak przeżyć? Najlepiej szeroko otworzyć okno. Krzyknąć: „Uwaga!!!” i pieprznąć nim, najmocniej jak się da.

Otrzymałem przesyłkę z Lenovo Yoga 3 Pro. Z opisów wynikało, że to taki MacBook Air 13″, ale z Retiną i wnętrznościami z MacBooka 12″. Cieniutki, bo tylko 12,88 mm, lekki, bo tylko 1,19 kg. Za to z plastiku i z zawiasem, który miał imitować bransoletę zegarka. MacBook Air jest grubszy i cięższy, nawet mój MacBook jest w grubszy. Plastik i wielka ramka wokół ekranu. Niezła klawiatura. Wydawać by się mogło, że powinienem być zadowolony. Niestety nie jestem.

Już od długiego czasu pracuję tylko na jabłkowym sprzęcie. Zaczynałem 20 lat temu na takim „zwyklaku” szarym. Performa, okres przed Jonatanem Ivem. Komputery Apple wyglądały jak zwykłe PC. Potem G4. Piękny, z przezroczystymi uchwytami. Uwielbiałem go. Każdemu znajomemu informatykowi pokazywałem otwieraną boczną ścianę obudowy, jak może wewnątrz wyglądać komputer. Po jakimś czasie zmieniłem trochę branżę, zacząłem realizować projekty i to był czas Windowsa. Notebooki IBM z serii T. Gdy nadarzyła się okazja, wróciłem do sprzętu Apple.

Gdy dostaję nowy egzemplarz MacBooka, otwieram go, wpisuję hasło do iCloud i zaczynam pracować. Wszystkie dokumenty mam w chmurze. Znaczy w trzech chmurach. Office, Adobe mam w abonamentach, bez względu na platformę. Dodatkowe oprogramowanie szybko pobieram z AppStore lub ze stron producentów np. 1Password (był tańszy) czy BBEdit.

W moim zespole panuje opinia, że odkleiłem się od rzeczywistości Windowsa i zwykłych PC. No tak. Jak przybywa jakaś drukarka, ja klikam dodaj i już drukuję. Oni szukają sterowników, wykonują tysiące innych operacji. Teraz niestety mnie dopadło. Mam Lenovo. Po uruchomieniu wita mnie jakiś system antywirusowy i tysiąc innych programów, których nie chcę. Mój sprzętowiec twierdzi, że po zakupie najlepiej postawić system od nowa, z własnego nośnika, bez tych śmieci. Dobra, widzę, że tak trzeba, więc instaluję Windows 10. Już wszystko mam. Instalacja sterowników. Jakże obca czynność dla użytkownika Apple. Mnie oczywiście po zainstalowaniu sterownika od chipsetu wywalił się bluescreen. I komputer już się nie odpalił.

Instalacja Windows, wersja druga. Teraz postanowiłem oszukać system i pobrałem narzędzie od Lenovo, które samo zainstaluje sterowniki. O jakże ja naiwny jestem. Narzędzie i owszem, coś zainstalowało, ale podczas uaktualniania BIOS-a mam bluescreen. Na szczęście wszystko działa i mogę zacząć pracować.

Mam wszystko w iCloud i jest do tego sprytne oprogramowanie, które udostępnia chmurkę w Windowsach. Instalacja i teoretycznie jest OK, ale nie mam kontaktów i poczty w Outlook 2016. Po 8 godzinach szukania okazało się, że w systemie jest profil Outlook, ale to nie jest ten profil. Po usunięciu wszystkich profili system jest gotowy. Restart i uruchamia się. Jednak niby działa, ale kółeczko się kręci. Wskaźnik myszy skacze, jakby miał czkawkę. To nie jest MacBook, że otwierasz i od razu pracujesz. Tu otwierasz, idziesz po kawę i dopiero pracujesz. Wyrabia się poprawne nawyki w biurze. Bo kawa jest najważniejsza, przy ekspresie można wymienić się nowościami w korpo, co również jest cenne.

plik-04-01

W domu siadam, postanowiłem pokazać coś na TV. Podłączyłem kabel (bez przejściówek!), a ekran mam odwrócony o 180 stopni. Komputer uznał, że jest do góry nogami. Nie pomagało nic, z wyjątkiem restartu. Robi tak, ale tylko jak podłączam go do TV. Moja partnerka z uśmiechem podłączyła (przez przejściówkę!) swojego MacBooka Air. U niej o dziwo nic nie stało na głowie.

Siadam więc do napisania tego felietonu i… gdzie mam go pisać? W Wordzie? Nie lubię tego narzędzia, za bardzo kojarzy mi się z pracą. Pisanie to jest przyjemność. Szukam czegoś, co będzie przypominało mi Ulyssesa czy iA Writer. Nie ma nic. Są jakieś notatniki, ale nie ma nic sensownego. Postanowiłem w końcu zapłacić za OmmWriter. Strzał w dziesiątkę. Tylko tło i literki można wybrać, do tego fajny podkład muzyczny. Jestem zachwycony. Choć z jednego. Twitter mimo podziwu dla Tweetboota szybko zastąpiłem Fenice (koszt 6 zł) i Aeries (koszt 12 zł) ze sklepu Windows. iTunes jest i działa. Przewagą Windowsa jest to, że kilka aplikacji jest natywnych tylko dla tego systemu, np. nVision do zarządzania licencjami i środkami IT.

Komputer ten wybrałem przez podobieństwo do MacBooka Air i ekran. Rozdzielczość 3200 x 1800 pikseli to nie w kij dmuchał przy 13 calach. Jest fajnie, choć konstrukcja wyświetlacza nie daje idealnie ostrych krawędzi. Nieważne, bo problem jest w czymś zupełnie innym. Windows i skalowanie. To jest masakra. Dużo pracuję w RDP i gdy na ekranie mam odpowiedniej wielkości elementy, to w RDP wszystko jest makabrycznie malutkie. Podobnie jest w FileMaker Pro, gdzie wielkość w oknach jest poprawna, za to ikony odpowiedzialne za powiększanie ekranu, zrzucanie do paska i zamykania są miniaturowe.

Ogólnie da się pracować. Szczególnie jak ktoś używa standardowych ustawień i programów. Niestety, dla mnie nie ma wygody i komfortu, do których przywykłem. Wszystko działa i nie potrzeba dodatkowych zabiegów w sprzęcie Apple. Tu pełno jest denerwujących problemów. Taki chaos, niedopracowanie i mimo że parametry są zbliżone do MacBooka, Lenovo ma problemy z wydajnością. Coś ciągle się zacina, spowalnia czy działa skokowo. Pracuję w większości na odpowiednikach tych samych aplikacji, które tu pracują gorzej. Jestem ciekaw, czy Surface od Microsoftu pracuje dużo lepiej. Choć warto zaznaczyć, że kosztuje dwa razy więcej.

Oficjalnie więc przepraszam moje komputery z jabłkiem. Jesteście wspaniałe. Zobaczyłem to dopiero, gdy was straciłem. Mam nadzieję, że jedynie na chwilę. Jestem pewien, że nasz wspaniały związek będzie rozkwitał. Przepraszam, że się wkurzałem.

Adalbert Freeman

Fotoreporter i dziennikarz. Zakochany w krajach arabskich i islamie. Użytkownik nadgryzionych jabłek.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 3

Widzę, że autor ma na starcie uprzedzenia do Windows i reszty, co dotyczy ms. Część z nich mogę zrozumieć ale większość to zwykle narzekanie.

Windows10 sam potrafi zaaktualizować, instalować potrzebne sterowniki do najpopularniejszych modeli czy marek i po kilku minutach wszystko było gotowe. Nie wierzę, ze twój przypadek jest jakis odosobniony ale fakt, że jak się kupuje nowy od producenta, to trzeba liczyć z bloatware’ami. Ja kupiłem Asus pro (biznesowa odmiana) to żadnych śmieci nie miałem.

Co do aplikacji czy rozwiązań, to nie jest wina tylko i wyłącznie Windowsa, że producent aplikacji nie zadbał o rozwiązania dla okienek, choćby w zakresie synchronizacji dokumentów, ustawień itp czy w ogóle dostępnej appki dla tej platformy – pije do Ulyssesa czy iA Writer

Ja z chmury ms jestem zadowolony, mam 2 kompy z Windows i synchronizacja pięknie działa pomiędzy nimi – a mówimy o różnych lokalizacjach.

Więc tak jak Ty nie widzisz problemów w macos, tak i ja w win10.

Kulawej baletnicy, to i rąbek u spódnicy. A może to Apple odmóżdża?
Nic dziwnego, że Imagweekly tonie, skoro takie kiepskie wypociny tu są zamieszczane – no sorki, ale nie dla takich płaczliwych żali kupiłem abo.