Weekly Chill #030
Też tak macie? Przed Nowym Rokiem mówiliśmy tyle, że wkrótce nadejdzie, a gdy już w końcu naszedł – wszystko idzie jak po gruzie. To normalne, choć muszę przyznać, że gigantycznie frustrujące. Dziś krótko o tym, jak można ograć styczniowy mętlik w głowie.
#030/ Powroty
Jak zapewne spora część z Was wie, lubuję się w planowaniu. Finansów, budżetów, pracy, kondycji, rzeczy. To po części pokłosie pedanterii, a po części po prostu – hobby. Planowanie pozwala skalować i osiągać cele. Wielu z Was z pewnością także ma jakieś plany na ten rok. Mniejsze, większe, pilne, niepilne, etc. Ich snucie zazwyczaj sprawia frajdę. Potem nadchodzi drugi, trzeci, czwarty i kolejne dni pierwszego tygodnia roku, a kolory znikają z tej idyllicznej wizji kolejnych 365 dni, jakby za użyciem magicznego pokrętła od Microsoft Surface Studio.
Wspomnienie
Jednym z moich postanowień na ten rok jest prowadzenie dziennika. Nie po to, aby wydawać z niego książki, kręcić vloga czy Bóg wie jeszcze co robić, ale po to, aby – medytować. Tak: Medytować. To słowo jest nader często mylnie kojarzone z buddyjskimi mnichami, których szalenie podziwiam i szanuję, ortodoksyjnymi katolikami, którzy nie wychodzą poza kręgi swoich wspólnot lub narkomanami, którzy nazywają tak poszukiwanie własnej nirwany. Nie, nie musisz być wierzący. Najkrócej mówiąc, medytacja to przeznaczenie określonego czasu na bycie sam na sam ze sobą. Najlepiej w ciszy. Zebranie myśli, wdzięczności, żalów, zamiast przenosić je na kolejny dzień. Jest po prostu lżej. Właśnie dlatego postanowiłem dać sobie te dziesięć, dwadzieścia minut przed porannym treningiem i przed położeniem się spać na zebranie tego wszystkiego, co wydarzyło się danego dnia.
Zapisuję to wszystko w aplikacji DayOne, mając włączony tryb samolotowy oraz wyłączone wszelkie inne aplikacje. Na ściemnionym niemalże do początku skali ekranie iPada. Można pisać ręcznie, jak ktoś woli. Pierwsze kilka dni, właśnie dzięki medytacji, uświadomiło mi to, że najtrudniej jest zacząć. Lista nawyków, które chciałbym wyrobić w 2017 roku jest spora (bardzo pomocna – właściwie nieoceniona – jest tutaj aplikacja Momentum). Rok 2016 pokazał mi, że da się wyrobić niemal każdy nawyk, a już na pewno zastąpić ten zły innym – dobrym, ale zawsze wymaga to katorżniczej pracy. O ile w grudniu – wiedząc to, byłem w stanie założyć osiągnięcie niemal każdego celu, o tyle gdy zetknąłem się z nowymi celami w pierwszych dniach nowego roku – przypomniałem sobie, że najtrudniej będzie właśnie teraz. I jest. Dziennik pomaga uświadamiać to sobie każdego dnia i iść dalej. Z czasem będzie już lepiej. Pewniej.
Zachęcam Was, abyście chcieli wytrwać w swoich celach i postanowieniach. Życzę wielu upadków – także tych bolesnych. Nie dlatego, że chcę źle dla Czytelników iMagazine i iMag Weekly, ale dlatego, że tylko tak można wypracować coś trwałego. Krok – wywrotka, dwa kroki – dół, cztery kroki – potknięcie, i tak dalej. Krzysiek Gonciarz powiedział w jednym ze swoich filmów zdanie, które warto mieć w głowie albo ustawić jako tło biurka. Brzmi ono:
„Jeśli napierdalasz, to nawet, gdy nie wychodzi, to wychodzi”.
Chill
Po prostu – zacznij.
Piątka 🙌.