Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Rodzinne życie w dwóch ekosystemach

Rodzinne życie w dwóch ekosystemach

1
Dodane: 7 lat temu

To miały być dwa teksty, jeden “Rodzinne życie w dwóch ekosystemach”, drugi “Rodzina freelancerów”, jednak ostatecznie to będzie jeden, (miejmy nadzieję) długi felieton na temat naszego życia, naszej rutyny i wszystkiego, co może się wydać ciekawe odnośnie naszej pracy i organizacji.

Jak to się zaczęło?

Poznaliśmy się 6 lat temu. W czasach początków smartfonów, studiów Angeliki i mojej pracy w korporacji. Wtedy do szczęścia potrzebne nam były tylko SMS-y, Google Hangouts (wtedy jeszcze Talk) i tyle. Przez pół dnia, każde z nas żyło w innym świecie.

Teraz spędzamy ze sobą 24/7, a nasze życie i praca stały się mocno zależne od siebie.

Aplikacje

To już 5 lat jak wspólnie pracujemy. Od samego początku komunikacja i wymiana informacji były pewnym problemem. Przebiliśmy się przez las różnych aplikacji. Część z nich gdzieś po drodze znikła z rynku lub zmieniła nazwę. Wszystkie miały jedną wspólną rzecz – żadna nie była idealna dla nas obojga. Efekt tego był prosty – po kilku tygodniach używania, przestawaliśmy z nich korzystać.

Ostatecznie każde z nas pozostało przy swoim systemie. Ja z Todoistem i Get Things Done, a Angelika z notatnikami i Bullet Journal. Nie mamy wspólnej aplikacji do notatek, te rodzinne gromadzę ja w OneNote, a te związane z pracą każdy kataloguje, jak mu wygodniej.

Do komunikacji używaliśmy przez dłuższy czas Slacka. Tak, w dwuosobowym zespole korzystaliśmy tylko z prywatnych wiadomości. Do niedawna był to jeden z nielicznych komunikatorów, który rozwijał załączone linki ze zdjęciami, czy wyciągał zajawki udostępnionych tekstów. Teraz przenieśliśmy się na Messengera. Robi dokładnie to samo, a przy tym używamy go i tak do rozmowy z innymi. Ostatnio zastąpił nam nawet Skype’a i Whatsappa. Mam wrażenie, że video rozmowy działają dużo lepiej w nim niż u konkurencji. To samo tyczy się audio.

Jako już wspominałem, nie mamy wspólnej listy zadań. Ba, nawet nie mamy wspólnej listy zakupów. Jeżeli już zdarza nam się pracować razem nad projektem, to korzystamy z Asany. Nie prowadzimy tam specjalnie szczegółowej listy zadań. Wyłącznie listę modułów do ogarnięcia z oznaczeniem, które z nas ma się nimi zająć.

Na koniec dnia i tak większość rzeczy komunikujemy sobie w najprostszy i najstarszy sposób na świecie. Zwykłą rozmową. Aplikacji używamy tylko wtedy, gdy nie chcemy drugiemu przeszkadzać lub potrzebujemy przesłać link lub plik.

Dwa systemy

Żyjemy w zgodzie. Ja Krzyśka nie namawiam do Androida, ani on mnie na Windowsa (szczerze sam się zastanawiał, dlaczego chciałam Lumię). Dopóki każdemu dobrze z jego sprzętem – po co mieszać?

Nie widzę tu zbyt wielu rzeczy, które nas ograniczają, ale to może dlatego, że tak naprawdę nie gonimy za nowościami? Gdy Krzysiek był ciekawy Instagram Stories, po prostu wziął do ręki mój telefon i sprawdził. Ja za każdym razem zgrzytam zębami, gdy widzę, że Android krzyczy o wolne miejsce, mimo że ma go jeszcze sporo lub gdy zerkam na te niekonsekwentne widgety czy ikony aplikacji – kafelki wyglądają znacznie czyściej.

Oczywiście, wybierając aplikacje często sprawdzamy, czy jest ona dostępna na obie platformy lub da się ją obsługiwać przez przeglądarkę (bo nie tylko na telefonach zdarzały nam się rozbieżne systemy). Dotyczy to głównie komunikatorów, z których te najważniejsze sprawują się wszędzie naprawdę dobrze. Zdjęcia przesyłamy sobie Whatsappem albo Messengerem, przy większych plikach w grę wchodzi mail lub udostępnienie bezpośrednio z Google Drive. Linki głównie w Messengerze, choć przez bardzo długi czas używaliśmy do tego Slacka (za giphy nadal trochę tęsknię). To aplikacje, które są aktualizowane na bieżąco, do tego stopnia, że Slack na Windowsie ma już obsługę wątków.

Organizacja

O teorii produktywności Krzysiek wie sporo – czytaliście przecież w poprzednich wydaniach Weekly. Jak to jednak wygląda u nas w domu w praktyce?

Ja mam swój Bullet Journal, już od ponad roku. Sprawdza się, więc nie mam zamiaru niczego zmieniać (nawet teraz, gdy muszę pracować z Jirą, przepisuję zadania do BuJo). Krzysiek ma Todoista czy jakąś inną aplikację (nie nadążam, mam wrażenie, że zmienia je raz na kwartał, jeśli nie częściej). Przy wspólnych projektach odpalamy Asanę, która przypomina mi o sobie mailami. Widok Kanbana mocno mnie rozczulił, bo to takie ładniejsze Trello!

Przez pięć lat wspólnej pracy przerobiliśmy już chyba wszystko, był Kanban na tablicy korkowej nad biurkami (bardzo się nie sprawdził), były żółte karteczki na ścianach i oknach (średnio się sprawdzały), było Trello, Asana, Habit RPG i pewnie jeszcze milion aplikacji, których używaliśmy wspólnie przez tydzień, może dwa. Teraz dopiero wiem, że mi po prostu bardziej leży papier.

Nie jest jednak tak, że nasze życie jest w jakikolwiek sposób uporządkowane. Śpimy w dziwnych godzinach, co dwa tygodnie mówiąc “od dziś śpimy polifazowo”. Mój dzień aktualnie najlepiej się sprawdza, gdy śpię między czwartą a dziewiątą, z dodatkowym budzikiem na ósmą. Krzysiek chodzi spać trochę wcześniej.

Domowymi obowiązkami się dzielimy, w teorii. W praktyce ja więcej pracuję niż sprzątam, Krzysiek odwrotnie, jednak gdy on musi usiąść i popracować, wtedy ja zajmuję się dziećmi i sprzątaniem. Gotuję głównie ja, ale za to nie muszę pamiętać o robieniu herbaty czy kawy. Nie jest to jednak jeszcze idealna równowaga, chociaż jest stabilnie, i to chyba najważniejsze.

Angelika Borucka

Koduję, gram w gry i oglądam horrory. A do tego wszystkiego używam Windowsa.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1

Miło było czytać Wasze teksty, ale to już wiesz z Twittera ;)