Weekly Chill #003
Witam Was w kolejny piątek. Dziś propozycja książkowa, ale to wcale nie oznacza, że skierowana do tych, którzy raczej nie lubią wypoczywać aktywnie. Jej autor, prowadząc lata temu bar i klub jazzowy, też nie wyobrażał sobie, że kiedyś zostanie zawodowym biegaczem. Jak więc do tego doszło, jaką drogę przeszedł i dlaczego został jednocześnie bezapelacyjnie, najlepszym, współczesnym pisarzem? Już zapewne wiecie o kim mowa.
#003/ Książka
Tytuł: O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu
Autor: Haruki Murakami
Kraj: Japonia
Gatunek: Autobiografia
Wydawca w Polsce: Wydawnictwo Literackie MUZA SA
Wspomnienie
„Muszę przebijać się przez skałę przecinakiem i wykopać głęboką dziurę, zanim odnajdę w sobie źródło kreatywności.” – pisze Haruki Murakami w autobiograficznej książce pt. „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”. Nie jest to opowieść o chodzącym terminatorze dystansów, człowieku urodzonym na bieżni czy jednym z tych ludzi, którzy lewitując nad ziemią, nagle zmienili z dnia na dzień swoje dotychczasowe życie. Nie. Może właśnie dlatego przeczytałem ją już cztery razy. Zawsze w jeden dzień, na jednym wdechu. To właśnie jedna z takich pozycji literackich.
„Granica oddzielająca zdrową pewność siebie od niezdrowej dumy jest cieniutka”. Tak było w moim przypadku. Wiele razy podchodziłem do zmiany trybu życia. Jako że popadam w skrajności – z jednego bieguna od razu próbuję wskoczyć na drugi, nie widząc i nie próbując zaakceptować dystansu, jaki je dzieli – zajęło mi trzy lata, zanim zrozumiałem, że „skupienie i wytrwałość – różnią się od talentu, ponieważ można je zdobyć i doprowadzić do perfekcji przez trening”. Dziś biegam cztery razy w tygodniu, na dystansie między 6,5 a 8 kilometrów. Swoim tempem, nocą, bo ją uwielbiam, powoli doskonaląc technikę i ciało. Czy jest łatwo? Nigdy w życiu. Murakami nauczył mnie i wielu zawodowych biegaczy, dla których jest przykładem, że nie ma nic głupszego, niż postawienie siebie w blasku chwały, gdy nawet nie wiemy, jakich rozmiarów granice mamy w sobie. Ostatnio zacząłem czytać tę książkę po raz piąty. Nie skończyłem od trzech tygodni. Jeden wdech zamienił się w mozolne przegryzanie się przez nią, ponieważ teraz towarzyszy temu ból. Ten fizyczny. Ten według mnie dobry ból.
Jedną z najcenniejszych rad, które Murakami rozwija w „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”, jest to, że „część z nas biega wcale nie dlatego, że chce żyć dłużej, ale dlatego, żeby przeżyć życie najpełniej”. To chyba najlepszy powód do tego, aby choć spróbować swoich możliwości w tym czy innym sporcie. By to poczuć. Co? Mógłbym Wam to opisywać, ale tak nie zrobię, ponieważ to intymna sfera każdego, kto na poważnie bierze się za sport. Sądzę, że właśnie dlatego wszelkiego rodzaju kursy motywacyjne nie przynoszą skutku, jeśli nie pójdą za nimi próby. Wiele prób. Wiele nieudanych i frustrujących prób. Ponadto Murakami jest mistrzem prozy i zostawię Wam przyjemność płynącą z przyswajania jego opisu świata.
Chill
Myślisz, że propozycją na weekend będzie półmaraton? Nie. Bynajmniej. Chciałbym Cię tylko zachęcić do lektury tej książki, a razem z nią do podjęcia wspomnianych prób i sprawdzenia własnych granic. Naprawdę nie ma znaczenia, co zawsze chciałeś trenować, o czym marzyłaś, czego się bałeś, dlaczego się nie powiodło. Po prostu wrzuć sobie na uszy dobrą muzykę – przedstawiam poniżej jedną z propozycji, która ostatnio towarzyszy mi podczas treningów – a potem spróbuj.
Trzymam kciuki!