Mastodon

Inteligencja centralnie zarządzana

1
Dodane: 14 lat temu

– A czy Ty to jesteś inteligentny? – zapytałam Czarnego, spoczywającego jak zwykle na niskim stoliczku. Czarny zachłystnął się, aż mu wiatraki zagrały.

– Żartujesz sobie czy poważnie pytasz? – wycedził powoli, rzucając mi ostrzegawcze spojrzenie. Że niby mam uważać, co mówię.

– Oj przestań. Ty to jesteś wrażliwy czasami jak panienka. Albo i gorzej. Pytam, bo mamy coś napisać o „inteligentnym domu”. A co tu można odkrywczego napisać? Kiedyś zastanawialiśmy się nad tym, jak by tu podłączyć starego PM do ekspresu do kawy, żeby włączał na rano. Do tego był potrzebny software i hardware i diabli wiedzą co jeszcze. Teraz ekspres sam się włącza. I do tego może wyglądać jak piesek. Hau-hau. To znaczy, że jest inteligentny?

– Nie przesadzaj! Jakbyś miała policzyć wszystkie urządzenia z komputerem w środku, to by wyszło, że masz przeludnienie i potrzebujesz większego metrażu!

– Niby tak, ale telewizora, DVD i pralki to bym do inteligencji raczej nie zaliczała …

– A niby czemu nie? Telewizor się włącza i wyłącza, kiedy mu powiesz. Tak samo DVD i cyfrowy dekoder. Pralka startuje pranie o wyznaczonej godzinie, kuchenka robi to samo z piekarnikiem, zamrażarka sama się rozmraża. Nawet grzejniki w domu masz zaprogramowane, żeby ciągnęły prąd w tańszej, nocnej taryfie!

– Tyle, że to wszystko jakieś mało spektakularne, takie codzienne. Kiedyś inteligentny dom kojarzył się z całą masą kabli, które trzeba było pociągnąć jakimś centralnym mózgiem, który steruje światłami. Te klimaty. Wchodzisz do tajnego pokoju, a tam na ścianach wszędzie monitory, przełączniki, kamery. Przy drzwiach podgląd i skaner oka. Albo przynajmniej urządzenie do analizy DNA. Wyświetla Ci na ekranie podwójną helisę, podświetla zgodne punkty i otwiera drzwi.

– Tak! I specjalnie dla Ciebie odpala ekspres z kawą!

– A żebyś wiedział! I wodę do wanny też może lać! Ale poważnie – pamiętam, jak kiedyś Tata zrobił ściemniacze do światła. Takie na pokrętła w gniazdkach, co to zmniejszały napięcie, natężenie albo podkładały nogi krasnoludkom, które tam siedzą i robią prąd. To było aj-waj! A teraz? Idziesz do pierwszego lepszego marketu budowlanego i kupujesz kontakty z pilotem do ściemniania, zegarami i tajmerami, a nawet gniazdka, które Ci będą wyłączać sprzęt jak zapomnisz. Możesz kupić dowolne listwy zabezpieczające i UPS-y. Do załatwiania wszystkiego używasz komputera albo komórki. Czy to nie jest wystarczająco inteligentne? Codzienność, którą przestaliśmy dostrzegać?

– O rany, jasne, że jest łatwiej! Że za mało odjazdowo? Że światło się zapala na czujnik ruchu? A co, wolisz wkładać paluchy do gniazdka, żeby Cię tam igła ukłuła i zrobiła analizę krwi? Masochistką jesteś?

– Nie, ale zobacz: Masz iPhone’a. iPhone może Ci robić za kluczyki do samochodu, a nawet klucze do domu. „There is an App for that!” Co raz więcej rzeczy robimy bez zastanowienia, zupełnie bezrefleksyjnie. I teraz wyobraź sobie, że rzeczywiście wypala mi mózg i postanawiam używać iPhone’a jako kluczy do domu i samochodu. Udaję się do ustępu na stacji benzynowej, 100 mil od domu. I topię iPhone’a w klozecie. Nie, nie specjalnie – przez przypadek. I oto jestem. Daleko od domu, z samochodem, którego nie mogę odpalić, bo utopiłam kluczyki. Przyjmując, że znajdę kogoś, kto mnie do domu zabierze (jak zadzwonię, skoro utopiłam za jednym zamachem telefon, a numerów nie znam na pamięć, bo mam je w iPhone’ie?!), to i tak nie dostanę się do domu, bo nie mam kluczy! Szczęściem, może będę miała czym zapłacić – w sensie plastikowej karty – bo technologia płatności zbliżeniowych nie jest jeszcze rozpowszechniona. Dobrze, że to nie chip pod skórą, bo jakby ktoś chciał mi zwinąć tożsamość, to musiał by mi urżnąć rękę. A bez ręki byłoby nieco dziwnie!

– Oj przesadzasz teraz trochę! Przecież ja tu jestem i do domu bym Cię wpuścił!

– A jak byś mnie wpuścił, skoro budzisz się dopiero, kiedy telefon wejdzie w zasięg sieci?! Spałbyś w najlepsze, pomrukując wiatraczkami! A ja musiałabym poszukać sobie kartonów w recyclingu sąsiadów, żeby jakoś przetrwać noc …

– No i właśnie dlatego, inteligencja musi być centralnie zarządzana. Najlepiej przez kogoś, kto poza sztuczną inteligencją posiada zdrowy rozsądek!

– Znaczy się, przez człowieka?

– Jasne, że tak!

– To w takim razie, po co te wszystkie bajery-komputery? Piloty i rowery? Przecież koniec-końców i tak musisz ruszyć cztery litery z kanapy. Klucz lepiej mieć zwykły, metalowy. Auto bez komputera z fajerwerkami, przynajmniej Ci hamulce nie wysiądą. A z resztą, poradzą sobie zwykłe techniczne udogodnienia, które codziennie instalujemy w naszych domach. Byle bez przesady, bo kiedyś będziemy mieli powtórkę z „Terminatora” albo „Gier wojennych”!

– „Gry wojenne”, to ja akurat lubię!

– Nie wątpię!

– Nic nie rozumiesz! Widzisz, tamten komputer też gada!

– Tak i odpala rakiety. Poza tym, to nie Ty gadasz, tylko moja rozdwojona osobowość. Podobno to nic złego gadać do przedmiotów, tak długo, jak długo nie zaczynają Ci odpowiadać. A jak na przedmiot nieżywy, to Ty gadasz strasznie dużo, czyli mamy do czynienia ze stanem klinicznym.

– Serio? Zamówić Ci psychiatrę on-line? – Czarny błysnął poczuciem humoru.

– Nie. Ale możesz zamówić zakupy w supermarkecie, z dostawą jutro, między 16 a 18. To samo, co zwykle.

– Oooooj! A nie wzięłabyś mi tej kostki pamięci? Co to wiesz, za pół ceny teraz? Przydała by się taka, bo trochę ciasno się robi. Poza tym, byłbym bardziej wielozadaniowy …

– Wezmę, tylko przestań jęczeć, bo uszy puchną! Zapłać tą samą kartą, co zwykle i sprawdź, czy przyszły przypominaczki o rachunkach. Możesz też porównać oferty na broadband, bo coś mi się wydaje, że z nas znowu zżynają. To tak na konto tej wielozadaniowości!

– Może Ci jeszcze plecy umyć? I ziemniaki na obiad obrać?!

– Nie. Ale możesz zsynchronizować iPhone’a, żeby mi się te wszystkie bardzo-ważne-rzeczy nie pogubiły. A ja obiecuję nie topić go w klozecie. W ramach centralnego zarządzania inteligencją.

– To może mógłbym jeszcze dyszczek dostać? Żeby mi się te wszystkie bardzo ważne rzeczy zmieściły …?

– Nie przeginaj! Zachowujesz się zupełnie jak dziecko w sklepie z cukierkami! Jak Ci się nie mieści, to wyrzuć na chmurę. I skoro już napisaliśmy, to wysyłaj i daj mi trochę poczytać. Nawet inteligencja czasem musi odpocząć!

Czarny wziął się do roboty, a ja sięgnęłam na półkę, po papierową książkę, która w świetle całej dyskusji wydała mi się przedmiotem archaicznym. Jednak jedno jest pewne – papierową, archaiczną książkę mogę czytać jak chcę i kiedy chcę, nawet w wannie. Bez obawy, że topiąc książkę, utopię kluczyki, konto bankowe, numer ubezpieczenia i własny, święty spokój.

Felieton ten pochodzi z marcowego wydania iMagazine – 3/2011

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1

Bardzo fajny tekst, aczkolwiek, wykonywanie bezmyślnie tych samych czynności co my, przez jakieś urządzenie, nie nazwałbym inteligentnym w sensie czysto encyklopedycznym. Ono jest mądre, bo mądrzy ludzie je robili, ale jest w najgorszym wypadku, tak samo głupie jak oni. Kiedy takie urządzenie będzie inteligentne ?? Chyba w tedy, kiedy będzie umiało zrobić coś z niczego, w tedy gdy będzie się zachowywać nielogicznie do tego co zna, ale w jej przypuszczeniu z powodu jej nie logiczności, będzie robić i uczyć się czegoś prawidłowego, niekoniecznie dla niej teraz logicznego :).

Poza tym, muszę pogadać ze swoim “respiratorem” na ten temat, ciekawe co odpowie xD.