Inteligencja centralnie zarządzana
– A czy Ty to jesteś inteligentny? – zapytałam Czarnego, spoczywającego jak zwykle na niskim stoliczku. Czarny zachłystnął się, aż mu wiatraki zagrały.
– Żartujesz sobie czy poważnie pytasz? – wycedził powoli, rzucając mi ostrzegawcze spojrzenie. Że niby mam uważać, co mówię.
– Oj przestań. Ty to jesteś wrażliwy czasami jak panienka. Albo i gorzej. Pytam, bo mamy coś napisać o „inteligentnym domu”. A co tu można odkrywczego napisać? Kiedyś zastanawialiśmy się nad tym, jak by tu podłączyć starego PM do ekspresu do kawy, żeby włączał na rano. Do tego był potrzebny software i hardware i diabli wiedzą co jeszcze. Teraz ekspres sam się włącza. I do tego może wyglądać jak piesek. Hau-hau. To znaczy, że jest inteligentny?
– Nie przesadzaj! Jakbyś miała policzyć wszystkie urządzenia z komputerem w środku, to by wyszło, że masz przeludnienie i potrzebujesz większego metrażu!
– Niby tak, ale telewizora, DVD i pralki to bym do inteligencji raczej nie zaliczała …
– A niby czemu nie? Telewizor się włącza i wyłącza, kiedy mu powiesz. Tak samo DVD i cyfrowy dekoder. Pralka startuje pranie o wyznaczonej godzinie, kuchenka robi to samo z piekarnikiem, zamrażarka sama się rozmraża. Nawet grzejniki w domu masz zaprogramowane, żeby ciągnęły prąd w tańszej, nocnej taryfie!
– Tyle, że to wszystko jakieś mało spektakularne, takie codzienne. Kiedyś inteligentny dom kojarzył się z całą masą kabli, które trzeba było pociągnąć jakimś centralnym mózgiem, który steruje światłami. Te klimaty. Wchodzisz do tajnego pokoju, a tam na ścianach wszędzie monitory, przełączniki, kamery. Przy drzwiach podgląd i skaner oka. Albo przynajmniej urządzenie do analizy DNA. Wyświetla Ci na ekranie podwójną helisę, podświetla zgodne punkty i otwiera drzwi.
– Tak! I specjalnie dla Ciebie odpala ekspres z kawą!
– A żebyś wiedział! I wodę do wanny też może lać! Ale poważnie – pamiętam, jak kiedyś Tata zrobił ściemniacze do światła. Takie na pokrętła w gniazdkach, co to zmniejszały napięcie, natężenie albo podkładały nogi krasnoludkom, które tam siedzą i robią prąd. To było aj-waj! A teraz? Idziesz do pierwszego lepszego marketu budowlanego i kupujesz kontakty z pilotem do ściemniania, zegarami i tajmerami, a nawet gniazdka, które Ci będą wyłączać sprzęt jak zapomnisz. Możesz kupić dowolne listwy zabezpieczające i UPS-y. Do załatwiania wszystkiego używasz komputera albo komórki. Czy to nie jest wystarczająco inteligentne? Codzienność, którą przestaliśmy dostrzegać?
– O rany, jasne, że jest łatwiej! Że za mało odjazdowo? Że światło się zapala na czujnik ruchu? A co, wolisz wkładać paluchy do gniazdka, żeby Cię tam igła ukłuła i zrobiła analizę krwi? Masochistką jesteś?
– Nie, ale zobacz: Masz iPhone’a. iPhone może Ci robić za kluczyki do samochodu, a nawet klucze do domu. „There is an App for that!” Co raz więcej rzeczy robimy bez zastanowienia, zupełnie bezrefleksyjnie. I teraz wyobraź sobie, że rzeczywiście wypala mi mózg i postanawiam używać iPhone’a jako kluczy do domu i samochodu. Udaję się do ustępu na stacji benzynowej, 100 mil od domu. I topię iPhone’a w klozecie. Nie, nie specjalnie – przez przypadek. I oto jestem. Daleko od domu, z samochodem, którego nie mogę odpalić, bo utopiłam kluczyki. Przyjmując, że znajdę kogoś, kto mnie do domu zabierze (jak zadzwonię, skoro utopiłam za jednym zamachem telefon, a numerów nie znam na pamięć, bo mam je w iPhone’ie?!), to i tak nie dostanę się do domu, bo nie mam kluczy! Szczęściem, może będę miała czym zapłacić – w sensie plastikowej karty – bo technologia płatności zbliżeniowych nie jest jeszcze rozpowszechniona. Dobrze, że to nie chip pod skórą, bo jakby ktoś chciał mi zwinąć tożsamość, to musiał by mi urżnąć rękę. A bez ręki byłoby nieco dziwnie!
– Oj przesadzasz teraz trochę! Przecież ja tu jestem i do domu bym Cię wpuścił!
– A jak byś mnie wpuścił, skoro budzisz się dopiero, kiedy telefon wejdzie w zasięg sieci?! Spałbyś w najlepsze, pomrukując wiatraczkami! A ja musiałabym poszukać sobie kartonów w recyclingu sąsiadów, żeby jakoś przetrwać noc …
– No i właśnie dlatego, inteligencja musi być centralnie zarządzana. Najlepiej przez kogoś, kto poza sztuczną inteligencją posiada zdrowy rozsądek!
– Znaczy się, przez człowieka?
– Jasne, że tak!
– To w takim razie, po co te wszystkie bajery-komputery? Piloty i rowery? Przecież koniec-końców i tak musisz ruszyć cztery litery z kanapy. Klucz lepiej mieć zwykły, metalowy. Auto bez komputera z fajerwerkami, przynajmniej Ci hamulce nie wysiądą. A z resztą, poradzą sobie zwykłe techniczne udogodnienia, które codziennie instalujemy w naszych domach. Byle bez przesady, bo kiedyś będziemy mieli powtórkę z „Terminatora” albo „Gier wojennych”!
– „Gry wojenne”, to ja akurat lubię!
– Nie wątpię!
– Nic nie rozumiesz! Widzisz, tamten komputer też gada!
– Tak i odpala rakiety. Poza tym, to nie Ty gadasz, tylko moja rozdwojona osobowość. Podobno to nic złego gadać do przedmiotów, tak długo, jak długo nie zaczynają Ci odpowiadać. A jak na przedmiot nieżywy, to Ty gadasz strasznie dużo, czyli mamy do czynienia ze stanem klinicznym.
– Serio? Zamówić Ci psychiatrę on-line? – Czarny błysnął poczuciem humoru.
– Nie. Ale możesz zamówić zakupy w supermarkecie, z dostawą jutro, między 16 a 18. To samo, co zwykle.
– Oooooj! A nie wzięłabyś mi tej kostki pamięci? Co to wiesz, za pół ceny teraz? Przydała by się taka, bo trochę ciasno się robi. Poza tym, byłbym bardziej wielozadaniowy …
– Wezmę, tylko przestań jęczeć, bo uszy puchną! Zapłać tą samą kartą, co zwykle i sprawdź, czy przyszły przypominaczki o rachunkach. Możesz też porównać oferty na broadband, bo coś mi się wydaje, że z nas znowu zżynają. To tak na konto tej wielozadaniowości!
– Może Ci jeszcze plecy umyć? I ziemniaki na obiad obrać?!
– Nie. Ale możesz zsynchronizować iPhone’a, żeby mi się te wszystkie bardzo-ważne-rzeczy nie pogubiły. A ja obiecuję nie topić go w klozecie. W ramach centralnego zarządzania inteligencją.
– To może mógłbym jeszcze dyszczek dostać? Żeby mi się te wszystkie bardzo ważne rzeczy zmieściły …?
– Nie przeginaj! Zachowujesz się zupełnie jak dziecko w sklepie z cukierkami! Jak Ci się nie mieści, to wyrzuć na chmurę. I skoro już napisaliśmy, to wysyłaj i daj mi trochę poczytać. Nawet inteligencja czasem musi odpocząć!
Czarny wziął się do roboty, a ja sięgnęłam na półkę, po papierową książkę, która w świetle całej dyskusji wydała mi się przedmiotem archaicznym. Jednak jedno jest pewne – papierową, archaiczną książkę mogę czytać jak chcę i kiedy chcę, nawet w wannie. Bez obawy, że topiąc książkę, utopię kluczyki, konto bankowe, numer ubezpieczenia i własny, święty spokój.
Felieton ten pochodzi z marcowego wydania iMagazine – 3/2011
Komentarze: 1
Bardzo fajny tekst, aczkolwiek, wykonywanie bezmyślnie tych samych czynności co my, przez jakieś urządzenie, nie nazwałbym inteligentnym w sensie czysto encyklopedycznym. Ono jest mądre, bo mądrzy ludzie je robili, ale jest w najgorszym wypadku, tak samo głupie jak oni. Kiedy takie urządzenie będzie inteligentne ?? Chyba w tedy, kiedy będzie umiało zrobić coś z niczego, w tedy gdy będzie się zachowywać nielogicznie do tego co zna, ale w jej przypuszczeniu z powodu jej nie logiczności, będzie robić i uczyć się czegoś prawidłowego, niekoniecznie dla niej teraz logicznego :).
Poza tym, muszę pogadać ze swoim “respiratorem” na ten temat, ciekawe co odpowie xD.