Mastodon

Cisza nocna

17
Dodane: 12 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2012

W iOS6 moją ulubioną funkcją jest „Cisza nocna” – możliwość wyłączenia wszelkiej komunikacji ze światem zewnętrznym.

Wciąż pamiętam, że oglądając film „The Net” z Sandrą Bullock zastanawiałam się, jakby to było fajnie, gdyby i u nas można było mieć zawsze włączony Internet, zamawiać pizzę przez sieć i komunikować się zdalnie bez ograniczeń.

Każdy, kto pamięta początki polskiego Internetu, wie dokładnie, co oznaczało ‘wdzwanianie się’. Mieliśmy jeden numer dostępowy na cały kraj. 0-202-122, dzięki uprzejmości TPSA. Chcąc skorzystać z dobrodziejstwa sieci, musieliśmy wcześniej zaparzyć kawę, rozsiąść się wygodnie w fotelu i uzbroić w cierpliwość. Następnie, przez minimum godzinę wybierać numer, by w końcu charakterystyczny szum modemu poinformował nas, że znaleźliśmy się w Internecie. Za przyjemność surfowania trzeba było słono zapłacić – warto zatem było mieć zainstalowany odpowiedni licznik, mówiący nam, ile czasu spędziliśmy w sieci. W przeciwnym wypadku, kolejny rachunek telefoniczny mógłby być sporym zaskoczeniem.

Następnie pojawiły się firmy, świadczące usługę „Callback”, oferujące niższe ceny za minutę, niż „Tepsa”. Rzecz polegała na tym, że po wykonaniu inicjującego połączenia z numerem usługi, serwer dostawcy oddzwaniał do nas i łączyliśmy się z Internetem niejako na ich koszt. Niektórzy szczęśliwcy, zwłaszcza studenci informatyki, otrzymywali taką usługę ze swoich uczelni. Inni szczęśliwcy, mieli wielu znajomych studiujących Informatykę.

Tak czy inaczej, Internet nie był tak dostępny i tak powszechny jak dzisiaj. Trzeba było mieć dużo samozaparcia. Nic więc dziwnego, że dobrodziejstwa płynące z Ameryki, wydawały się nam mitycznym Eldorado. Żeby prowadzić komunikację, dwie osoby musiały być online w tym samym czasie. Jeśli nie – pozostawały maile.

Potem, jak marzenie, pojawiły się stałe łącza. Początkowo, tylko dla klientów biznesowych, ponieważ osoby prywatne nie miały najmniejszych szans na sprostanie finansowym wymaganiom. Jako pierwsza w Warszawie usługę tę oferowała bodajże firma „Polbox”, która za podłączenie żądała około 600 zł i tyleż samo miesięcznego abonamentu. Oczywiście, byłoby taniej, gdyby podzielić ten koszt na kliku sąsiadów. Najpierw jednak, trzeba by było znaleźć kilku sąsiadów posiadających komputery zaopatrzone w modem. Nie tak łatwo – wtedy komputery nie mieszkały jeszcze pod strzechami.

Powoli, powolutku, usługi dostępu do sieci zaczęły się zmieniać i ewoluować. Numery dostępowe zastąpione zostały ofertami sieci telewizji kablowej i pojawiła się Neostrada, o niezwykłej prędkości 128KB, serwowana przez TPSA. Spełniło się marzenie wielu, by ikonka komunikatorów była zawsze online. Resztę wszyscy już chyba znacie – coraz szybsze stałe łącza, Internet w komórce, EDGE, 3G, LTE, serwisy społecznościowe i powiadomienia. Amerykański sen stał się rzeczywistością.

Dzisiaj Internet jest powszechny, jak chleb codzienny. Od momentu, gdy otwieramy oczy, atakuje nas ze wszystkich stron. Natarczywie. Zaborczo.

Powiadomienia dostarczają informacji o przychodzących mailach, wydarzeniach w serwisach społecznościowych, terminach w kalendarzu. I oczywiście – bardzo dobrze, ponieważ nigdy nie zapomnimy o urodzinach cioci Krysi, terminie płatności karty kredytowej i wirtualnym wydarzeniu Janka, którego nigdy nie widzieliśmy na oczy. Wszystko to jednak jest niezwykle ważne, niezwykle absorbujące i wymaga natychmiastowej reakcji. Do tego poczta elektroniczna, komunikatory i w zasadzie moglibyśmy nie wypuszczać komputera z rąk. Bo przecież ciągle dzieje się coś, co wymaga naszej uwagi. I coś, co wydawało się być nie tylko wspaniałą zabawą, ale i wielkim udogodnieniem, zaczyna ciążyć. Z przyjemności staje się obowiązkiem. Czas pracy i czas wolny zaczynają się przenikać, na zdecydowaną niekorzyść tego drugiego. Bo przecież coraz częściej zdarza się, że akurat przed północą, komuś przypomni się bardzo ważna sprawa „na jutro”, którą koniecznie trzeba obgadać. I bez żenady poinformuje nas o tym, zdając sobie sprawę, że wiadomość dotrze do nas tym czy innym kanałem. Dźwięknie iPhone, iPad, komputer czy iPod, odtwarzający właśnie muzykę w salonie. A skoro wiemy, to musimy się odezwać. Natychmiast. Bez zwłoki.

Nie raz zdarzały mi się krótkie przerwy w obecności w serwisach społecznościowych. Czasem trzeba się skupić na jakimś zadaniu kreatywnym, tłumaczeniu czy pisaniu tekstu. Albo chociażby na tym, że są świetne ogórki i fajnie byłoby je wsadzić w słoiki, albo zrobić sok z wiśni albo po prostu posiedzieć, patrząc w niebo, pobawić się z kotem czy – nawet jeśli nie wierzycie w bajki – pożyć w świecie nie podłączonym kablami do sieci. Każda taka przerwa kończyła się zwykle odbieraniem setki wiadomości, będących wariacjami na temat : „Żyjesz?”, „Co się stało?!”, „Czemu się nie odzywasz?!”. Autorzy niektórych z nich obrażali się śmiertelnie, że nie odpowiedziałam na maila w ciągu dwóch godzin, więc zapewne ich po prostu „olewam”. Po pierwszych 48 godzinach, ton wiadomości zmienia się na „wykrzyknikowy” (to moja prywatna systematyka). Ton wykrzyknikowy polega na używaniu wielkich liter i dużej ilości znaków interpunkcyjnych: „PILNE!!!”, „DOSTAŁAŚ WIADOMOŚĆ…?!!!!”, „ODEZWIJ SIĘ DO MNIE @##@&^!”. Po 72 godzinach zaczyna się prośba-groźba-z-kropką. „Pamiętasz JESZCZE o naszej rozmowie? Odezwij się, PROSZĘ.” Nie wiem, co dzieje się po kolejnej dobie, bo nie przebiłam nigdy pułapu, na którym ze zdań znikają emotikony. Nie wspominając już o tym, że po 72 godzinach, na nadrobienie zaległości trzeba poświęcić pełną dobę.

Internet i stale zwiększająca się prędkość i skuteczność przekazywania informacji sprawia, że tracimy perspektywę i nie zastanawiamy już się nad tym, kiedy pracujemy, a kiedy odpoczywamy. A jeśli pozwolimy się zatrzeć i tej granicy, niebawem okaże się, że w pracy jesteśmy 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Również w czasie „urlopu” i świąt. Ot tak. Po prostu.

Oczywiście, powiadomienia i komunikatory można wyłączyć. Natomiast, jako wieloletnia macuserka, nie wyobrażam sobie codziennego włączania i wyłączania tychże funkcji na wszystkich urządzeniach. Właśnie dlatego, natychmiast upgradowałam wszystkie sprzęty do iOS6. I nastała cisza! Żadnych natarczywych dźwięków, żadnego wibrowania baterii. A przy tym, wszyscy zostali poinformowani, że iOS6 ową wyciszającą funkcję posiada! Skoro zaimplementowało ją Apple, to należy jej używać, bo Apple wie, co dla nas najlepsze. A przy okazji wynika z tego, że to nie ja ignoruję wiadomości. To mój mądry telefon, ten … smartfon.

O ile zarządzanie czasem prywatnym jest trudne, zarządzanie biznesem w Internecie jest jeszcze trudniejsze.

Kiedy kilka lat temu zniknęłam z sieci na nieco mniej niż rok, po powrocie okazało się, że muszę zaczynać wszystko od nowa, bo Internet już dawno o mnie zapomniał.

Nawet krótka nieobecność w sieciach społecznościowych, dla firmy lub inicjatywy to pogrzebanie żywcem.

Wielokrotnie już wspominałam, że pamięć sieci sięga nie dalej niż do wczoraj, maksymalnie przedwczoraj. Poranny news to już prehistoria, zaś użytkowników serwisów trzeba utrzymywać w stanie ciągłej aktywności. I w tym przypadku, praca w nadgodzinach staje się czasem koniecznością. Aż w końcu przychodzi moment, w którym ma się ochotę trzepnąć klapą komputera i uciec gdzie pieprz rośnie. Nie, nie dzieje się to od razu. Ale po kilku latach Facebook i Twitter to już nie fajna zabawa, czy sposób na wypełnienie wolnej chwili w autobusie. Narzędzia przejmują kontrolę i prowadzą nas na krótkiej smyczy. Kiedyś mówiono, że telefony komórkowe są złe. Co w takim razie powiecie o ciągłym, stałym dostępie do Internetu?

Grunt to nie dać się zwariować. Przeszliśmy to już z różnymi urządzeniami – dobrym przykładem są tu telewizory. Pudełka, które kradną czas. Część ludzi po prostu wyrzuciła je z domu i odzyskała tym sposobem cenne godziny. Teraz Apple daje nam po raz kolejny funkcję, która cofa nas do czasów, kiedy by nastąpiła komunikacja, dwie osoby musiały być online. Bo naprawdę, nie musimy być online zawsze, wszędzie, na zawołanie i o każdej porze, chociaż czasem może się wydawać, że właśnie tego oczekuje od nas rzeczywistość. A kiedy włączymy „Ciszę nocną” okazuje się, że wieczory trwają dłużej, czasu mamy więcej i możemy zająć się robieniem tego, co naprawdę ważne. Czymkolwiek to dla nas jest.

Dzięki, Apple!

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 17

Kinga, Tyś młodsza ode mnie i to wszystko pamiętasz? :) Kurcze, sam miło i z ubawieniem wspominam te pionerskie czasy, kiedy wdzwaniało się modemem 14400 bps, dopiero później superszybkimi 33600 i 56k :) Jeszcze posiadając Amigę korzystałem właśnie z Multinetowego callbacka. A w 1996 albo ’97 gdy w firmie założyli nam SDI (ograniczone przepustowością portu szeregowego do 115 kbps), cały dzień świętowaliśmy :D
Wiadomo, że możliwość bycia online obecnie 24h/dobę za relatywnie małe pieniążki to fajna sprawa, ale to czego mi brakuje z tamtych czasów to to, że większość wówczas dostępnej informacji była użyteczna. Dziś trzeba umieć i niestety poświęcić czas na wyłuskanie tych istotnych rzeczy z wszechotaczającego szumu…

Pewnie, że pamiętam! :D Zupełnie inny świat i zupełnie inny Internet… Nostalgicznie się zrobiło ;-)

W 1995 modemy 14400bps klasyfikowane były jako “fast” :)

Teraz się można pośmiać, ale wtedy to było szybko. Kiedy w Telbanku uruchamialiśmy komutowany dostęp do internetu, najpierw były pojedyncze modemy 9600, potem półkowe 14400 i 19200. Wszystko jeszcze przed czasami numeru 0202122. Łza w oku się kręci, było tak niedawno a tyle się zmieniło. Dzięki Kinga.

Zgadza się :) Te modemy nawet na obudowach miały właśnie taki opis ;) Swoją drogą to był i tak spory skok w porównaniu do modemu z filmu “Gry wojenne”, który pewnie miał z 1200 bodów i słuchawkę telefonu trzeba było nań położyć aby się połączyć :D

Wcześniej pisałem o SDI, ale to jednak było później, w 1999 a nie 96/97 roku. Cóż, w moim wieku już się kartek w kalendarzu nie liczy co by się nie stresować :P

Pamiętajcie też o świetnym ‘trybie nocnym’ w Notifications w OS X. Wystarczy pokazać Notifications i przewinąć w górę: pokaże się ładniutki przełącznik. Przeciągając na off zagwarantujecie sobie spokój na 24h.

Szanowna Autorko.

Jak widać z Twojego tekstu – jesteś osobą bardzo młodą i fakty dotyczące początków internetu w Polsce znasz tylko z opowieści babci.

Twoje twierdzenia, że “chcąc skorzystać z dobrodziejstwa sieci, musieliśmy wcześniej zaparzyć kawę, rozsiąść się wygodnie w fotelu i uzbroić w cierpliwość. Następnie, przez minimum godzinę wybierać numer, by w końcu charakterystyczny szum modemu poinformował nas, że znaleźliśmy się w Internecie.” sa równie prawdziwe jak te, że iPhone to telefon.

Byc może Twoja babcia nie pamieta tego dokładnie, ale ja pamietam bardzo dobrze, że na połaczenie z numerem dostępowym TPSA 0-202-122, nie musiałem czekac NIGDY. Mało tego, w tym czasie łączyłaem się z tym numerem z conajmnej 5 róznych miejsc w Polsce.

FATK: połaczenia były bardzo wolne i bardzo drogie.

“Następnie pojawiły się firmy, świadczące usługę „Callback”, oferujące niższe ceny za minutę, niż „Tepsa”. Rzecz polegała na tym, że po wykonaniu inicjującego połączenia z numerem usługi, serwer dostawcy oddzwaniał do nas i łączyliśmy się z Internetem niejako na ich koszt. Niektórzy szczęśliwcy, zwłaszcza studenci informatyki, otrzymywali taką usługę ze swoich uczelni. Inni szczęśliwcy, mieli wielu znajomych studiujących Informatykę.”

Jeszcze inni dzwonili to najbliższego ISP i dostawali usługę callback za kwotę często niższą, niż hipsterscy studenci w Warszawie ze swoich uczelni. Jeszcze inni w tym czasie kupowali różowe kucyki “My Little Pony”.

“Żeby prowadzić komunikację, dwie osoby musiały być online w tym samym czasie. Jeśli nie – pozostawały maile.”

Ja bardzo przepraszam – a co się zmieniło od tego czasu? Czy dzisiaj żeby pogadac z kimś online to 2 osoby nie muszą być onlie w tym samym czasie ???

“Potem, jak marzenie, pojawiły się stałe łącza. Początkowo, tylko dla klientów biznesowych, ponieważ osoby prywatne nie miały najmniejszych szans na sprostanie finansowym wymaganiom. Jako pierwsza w Warszawie usługę tę oferowała bodajże firma „Polbox”, która za podłączenie żądała około 600 zł i tyleż samo miesięcznego abonamentu”

Byc może to wyda Ci się szokujące, ale uwierz mi na słowo – jednak istnieje ąycie poza Warszawą!!! I to do tego stopnia, że w tym samym czasie na tak pogardzanej przez warszawiaków prowincji, ceny stałych łączy były o 70% niższe (co mogę udowodnić archiwalnymi fakturami).

“Powiadomienia dostarczają informacji o przychodzących mailach, wydarzeniach w serwisach społecznościowych, terminach w kalendarzu. I oczywiście – bardzo dobrze, ponieważ nigdy nie zapomnimy o urodzinach cioci Krysi, terminie płatności karty kredytowej i wirtualnym wydarzeniu Janka, którego nigdy nie widzieliśmy na oczy. Wszystko to jednak jest niezwykle ważne, niezwykle absorbujące i wymaga natychmiastowej reakcji. Do tego poczta elektroniczna, komunikatory i w zasadzie moglibyśmy nie wypuszczać komputera z rąk.”

No cóż, ludzie dzielą się na normalnych użytkowników komputerów i tych innych…
Normalni po prostu pamietają o imieninach cioci Krysi lub mają je wpisane w kalendzarzu ( na wypadek, gdyby akuat wyłączyli prąd). O terminie spłaty karty przypomina im Bank, a producent sprzętu. Dorosły, normalny człowiem nie potrezebuje skomuniaktrów typu GG,a anio :serwisów społecznoiściowych:. chyba, że jest spełecznie nieprzystosowany lub ma problemy z osobowoscią.

“Czas pracy i czas wolny zaczynają się przenikać, na zdecydowaną niekorzyść tego drugiego. Bo przecież coraz częściej zdarza się, że akurat przed północą, komuś przypomni się bardzo ważna sprawa „na jutro”, którą koniecznie trzeba obgadać.”

Nie, nie ma takich spraw! Nigdy i nigdzie! To jest nestety tylko i wyłacznie kwestia indywidualnego podejścia do życia. Japiszony muszą koniecznie wysłać maila z raportem do szefa o sobotę o 22-giej, a ja muszę koniecznie przeczytać dziecku bajkę. Uwaga – z książki, nie z ajpoda.

“Nie raz zdarzały mi się krótkie przerwy w obecności w serwisach społecznościowych. Czasem trzeba się skupić na jakimś zadaniu kreatywnym, tłumaczeniu czy pisaniu tekstu.”

Jest mi ciebie bardzo, bardzo żal. Może spróbuj znaleźć sobie ze 2~3 realnych przyjaciół, zamiast 23423623534 wirtualnych?

“Oczywiście, powiadomienia i komunikatory można wyłączyć. Natomiast, jako wieloletnia macuserka, nie wyobrażam sobie codziennego włączania i wyłączania tychże funkcji na wszystkich urządzeniach.”

Polecm jakąś dobrą terapię leczenia uzaleznień oraz może – bez opbrazy – jednego REALNEGO faceta, który Ci uświadomi, co to znaczy być normalną kobietą w realnym świecie?

Zapomniałeś o jednym: internet był w Polsce wcześniej niż numer dostępny TPSA i sam we Wrocławiu nieraz łączyłem się po kilkadziesiąt minut.

Nie zapomniałem o niczym. Pisałem tylko o numerze dostępowym TPSA tylko dlatego, że chcialem nawiązać do czasów, które szanowna koleżanka może znać z opowiadań babci, a nie do prehistorii.

Proponuję zrobić wpis z tego komentarza. Jest świetny. Mówię serio.

Dobrze, że są jeszcze na świcie ludzie mający tak “barwne życie pozawirtualne”, że mają czas rozkładać teksty innych na czynniki pierwsze tylko po to żeby pokazać, że są fajni. Na szczęście wychodzi im zupełnie coś odwrotnego, a ja mogę mieć dzięki temu fajną darmową rozrywkę. :)

Gościu znużony, walisz teksty typu:

“Jest mi ciebie bardzo, bardzo żal. Może spróbuj znaleźć sobie ze 2~3 realnych przyjaciół, zamiast 23423623534 wirtualnych?”

a sam poświęcasz tyle czasu, by stworzyć napastliwy, pogardliwy, protekcjonalny i seksistowski wpis, czym udowadniasz tylko, że w kategorii “sfrustrowany no-life” nie masz sobie równych. Babę se znajdź lepiej :)