Co naprawdę kupujemy w iTunes
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2012
Dwa miesiące temu, wiele znanych tytułów prasowych ogłosiło, że aktor Bruce Willis zapowiedział wytoczenie powództwa przeciwko firmie Apple. Według relacji, cierpliwość 57-letniego bohatera kina akcji skończyła się, gdy od prawnika dowiedział się, że nie jest właścicielem muzyki zakupionej w sklepie iTunes.
Okazało się, że aktor Bruce Willis nie może przenieść praw do swojej biblioteki muzycznej na swoje trzy córki – Rumer, Scout i Tallaluh. Biblioteki, jak niosła wieść, ogromnych ponoć rozmiarów i wartości. „Wielu ludzi będzie zaskoczonych, gdy dowiedzą się, że wszystkie te piosenki i książki, które kupowali przez lata, właściwie nie należą do nich. Jest całkowicie naturalne, że chcielibyście przekazać je ukochanym osobom,” powiedział Chris Walton, prawnik. Czy byliśmy dwa miesiące temu o krok od barwnej batalii sądowej? Co tak naprawdę, Bruce Willis latami kupował od Apple?
Na początek – tym, którzy może jeszcze nie wiedzą – winien jestem wyjaśnienie, że opisana powyżej prasowa sensacja żyła własnym życiem około dwóch dni, po których okazała się zupełnym humbugiem. Mimo to, pytanie pozostało, a wiele osób zaczęło się dopytywać o to, co tak naprawdę kupują w iTunes. Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie w oparciu o tzw. „Warunki korzystania”, czyli regulamin obowiązujący polskich klientów sklepu iTunes (Warunki iTunes). Dokument ten wyznacza kontraktowe ramy dozwolonego korzystania z treści zakupionych przez nas w sklepie, przy czym w odniesieniu do użytkowników zlokalizowanych w Polsce wyraźnie poddaje naszą umowę z iTunes prawu polskiemu.
Co jest przedmiotem naszej umowy z iTunes?
Przedmiotem umowy z iTunes jest świadczenie usług, dzięki którym użytkownicy mogą „nabywać lub wypożyczać od iTunes licencje na treści cyfrowe”. Dostawcą tej usługi jest iTunes S.a.r.l., spółka z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Luksemburgu, spółka zależna od amerykańskiej Apple, Inc. Pojęcia „nabywania licencji” i „wypożyczania licencji”, choć z czysto prawnego punktu widzenia niezbyt zręcznie sformułowane, są łatwe do intuicyjnego zrozumienia i rozróżnienia.
Nabywanie licencji – nazywane też „zakupem treści” – odnosi się do umów, na podstawie których użytkownik nabywa prawo ściągnięcia i trwałego użytkowania utworu muzycznego, albumu muzycznego, filmu, programu komputerowego lub książki. Nabywając w iTunes licencję na korzystanie z treści nie nabywamy własności żadnego nośnika (płyty, papierowej książki); treści są ściągane na nasz własny nośnik w postaci twardego dysku i mogą być później utrwalane na innych nośnikach, według naszego wyboru (płycie, karcie pamięci, dysku flash, e-czytniku itd.). W Warunkach iTunes znajdziemy również szczegółowe zasady dotyczące granic uzyskanej przez nas licencji, które różnią się nieco od siebie, w zależności od rodzaju zakupionych treści. Warto wspomnieć o kilku z nich:
- Wszystkie produkty iTunes przeznaczone są wyłącznie do użytku osobistego i nie mogą być wykorzystywane w celach komercyjnych.
- Użytkownik może wypalić każdą playlistę audio do siedmiu razy. Z wypalonej płyty audio CD, można korzystać tak samo jak z płyty audio CD zakupionej w sklepie detalicznym.
- Warunki iTunes zakazują wypalania nabytych treści wideo (filmów) na nośnikach w celach innych, niż tworzenie kopii zapasowej. Kopia zapasowa powinna być odtwarzana wyłącznie za pomocą aplikacji iTunes.
- Niektóre książki i programy komputerowe zaopatrzone są w cyfrowe systemy bezpieczeństwa, wymuszające korzystanie przez użytkownika z Produktów według określonych zasad.
- Warunki iTunes zawierają pewne dodatkowe restrykcje dotyczące liczby komputerów, na których można korzystać z produktów nabytych przez iTunes (nie więcej niż 5), liczby kont iTunes jednego użytkownika, które mogą posłużyć do nabywania i przechowywania produktów iTunes (nie więcej niż 5) oraz restrykcji dotyczących synchronizacji urządzeń mobilnych z kontem w iTunes (synchronizacja urządzenia z nowym kontem powoduje usunięcie z tego urządzenia danych pochodzących z innego konta iTunes). Zasady te mają pewne znaczenie praktyczne, jednak pozostawiamy je poza zakresem dalszych rozważań, jako nieodnoszące się mimo wszystko do praw autorskich nabytych treści.
Drugi zasadniczy typ umowy zawieranej w iTunes nazywany jest w Warunkach korzystania „wypożyczeniem licencji” i dotyczy w chwili obecnej właściwie jedynie filmów. Mimo że sama nazwa „wypożyczenie licencji” jest z prawnego punktu widzenia nieścisła, to jednak nie ma większych wątpliwości, jaki jest mechanizm działania tego rodzaju umów. Chodzi oczywiście o wirtualną wypożyczalnię wideo, czyli usługę dającą nam dostęp do wybranego przez nas filmu na określony czas, po upływie którego film musimy „zwrócić” i nie możemy już z niego korzystać. Ściśle rzecz ujmując mamy tu również do czynienia z udzieleniem nam jako użytkownikowi licencji na korzystanie z utworu audiowizualnego, przy czym w tym przypadku licencja zostaje ograniczona czasowo: użytkownik ma 30 dni na rozpoczęcie oglądania wypożyczonego filmu i 48 godzin na jego obejrzenie, licząc od chwili rozpoczęcia oglądania. Po upływie okresu wypożyczenia film zostaje trwale usunięty z urządzenia, na które został przez użytkownika ściągnięty. Możliwość przenoszenia wypożyczonego filmu pomiędzy posiadanymi przez nas urządzeniami jest w zależności od urządzenia wyłączona lub ograniczona, w każdym jednak razie wypożyczony film można oglądać tylko na jednym urządzeniu w danym czasie.
Wirtualna wypożyczalnia jest sama w sobie kopalnią ciekawych tematów prawnoautorskich, jednak ma ona mniejsze znaczenie z punktu widzenia zasadniczego pytania postawionego w niniejszym felietonie. W dalszej jego części spróbujemy odpowiedzieć na kwestię zasadniczą.
Czy treści zakupione w iTunes można odsprzedawać?
W iTunes kupujemy zatem licencję, czyli prawo do korzystania z cudzych utworów na zasadach określonych w umowie, czyli w tym przypadku w Warunkach korzystania. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Kupując płytę muzyczną, film DVD czy program komputerowy w tradycyjnym sklepie, także w istocie (oprócz samej własności nośnika) kupujemy również licencję na korzystanie z cudzych utworów. Do umowy licencyjnej przystępujemy de facto w chwili rozpoczęcia korzystania z nabytego egzemplarza utworu albo, w przypadku programów komputerowych, poprzez jej wyraźną akceptację w procesie instalacji na komputerze. Nieco trudniej jest natomiast odpowiedzieć obecnie na pytanie o to, czy możemy odsprzedawać utwory nabyte i pobrane online. Temat odsprzedaży takich utworów jest jednym z gorących tematów prawa autorskiego ostatnich kilku lat. Gorących, bo spornych.
Na początek trzeba zaznaczyć, że uprawnienie licencyjne – jak każde prawo majątkowe – może być co do zasady przeniesione na inną osobę w drodze tzw. przelewu praw, czyli (popularnie mówiąc) cesji. Dokonanie cesji uprawnienia licencyjnego nie wymaga zgody zobowiązanego z tytułu licencji, chyba że strony wyraźnie odmiennie się co do tej kwestii umówiły. Takie wyraźnie odmienne uzgodnienie znajdziemy w treści Warunków iTunes, które zawierają zobowiązanie użytkownika serwisu do tego, że „nie sprzeda” uzyskanej od iTunes usługi (a także nie wynajmie, nie wydzierżawi, nie wypożyczy, nie będzie rozprowadzał oraz nie będzie tworzył dzieł zależnych na jej podstawie). Zobowiązanie to w praktyce wyłącza możliwość przeniesienia uzyskanej licencji na osoby trzecie w drodze cesji. (Prawa do dokonania cesji uprawnienia licencyjnego nie należy mylić z prawem udzielenia tzw. sublicencji, które ma nieco innych charakter, choć w tym przypadku również zostało wyłączone.)
Pozostaje jednak zbadanie jeszcze jednej furtki, wiodącej poprzez instytucję tzw. wyczerpania prawa autorskiego, której nie można skutecznie wyłączyć treścią Warunków iTunes. Mówiąc możliwie najprościej wyczerpanie prawa autorskiego polega na tym, iż wprowadzenie oryginału lub egzemplarza utworu do obrotu na określonym terytorium (Europejskiego Obszaru Gospodarczego) powoduje, że dalszy obrót tym konkretnym oryginałem lub egzemplarzem nie będzie już wymagał zgody dysponenta praw autorskich (np. autora, wydawcy itd.). Dzięki wyczerpaniu prawa autorskiego możemy dowolnie – wedle własnej decyzji – odsprzedawać nabyte w tradycyjny sposób egzemplarze książek lub płyt na rzecz innych osób, bez konieczności pytania o zgodę osoby, której przysługują prawa autorskie. Z wyczerpania prawa autorskiego korzystają na co dzień osoby prywatne odsprzedające własne płyty, książki, obrazy czy to znajomym, czy obcym osobom trzecim. Korzystają z niego również antykwariusze nabywający i odsprzedający zawodowo egzemplarze różnych utworów, sprzedawcy dzieł sztuki, a także nawet osoby, które kupują płytę lub książkę w prezencie urodzinowym dla bliskiej osoby. Znaczenie instytucji wyczerpania prawa autorskiego dla obrotu trudno jest w istocie przecenić.
W tym miejscu wskazać trzeba na zasadniczą różnicę pomiędzy transakcją tradycyjną a transakcją online. W sklepie tradycyjnym kupujemy egzemplarz utworu, rozumiany jako utwór (utwory) zapisany na konkretnym materialnym nośniku (np. płycie CD). Właśnie ten egzemplarz możemy odsprzedać dzięki wyczerpaniu prawa autorskiego. Łatwo jednak zauważyć, że kupując w iTunes płytę, książkę lub program komputerowy nie nabywamy egzemplarza utworu w powyższym rozumieniu. Egzemplarz taki w ogóle nie występuje, albowiem „sprzedaż” dokonywana jest przez skopiowanie cyfrowego zapisu utworów z serwera sprzedawcy bezpośrednio na twardy dysk naszego urządzenia. Można zatem postawić pytanie: czy w odniesieniu do utworów nabywanych online w iTunes następuje wyczerpanie prawa autorskiego, i czy w konsekwencji takie utwory mogą być legalnie odsprzedawane.
Według przeważających dotychczas poglądów, na gruncie prawa polskiego wyczerpanie prawa autorskiego następuje wyłącznie w przypadku wprowadzenia do obrotu utworu zapisanego na materialnym nośniku. Zdaniem zabierających głos w dyskusji autorów, pojęcia „oryginał” lub „egzemplarz utworu” oznaczają właśnie utrwalenie utworu na fizycznym medium. Według tych poglądów, „sprzedaż” online bez sprzedaży własności tak rozumianego egzemplarza utworu, w ogóle nie stanowi wprowadzenia do obrotu w rozumieniu polskiej ustawy1. Czym zatem jest „sprzedaż” utworów w iTunes, jeśli nie wprowadzaniem utworów do obrotu. No cóż, sprawa nie jest do końca jasna, choć niektórzy autorzy doszukują się w takiej umowie specyficznej umowy nienazwanej, podobnej do umowy… sprzedaży energii elektrycznej (tak, tak!), do której można odpowiednio stosować przepisy o sprzedaży. Łatwo zauważyć, że takie poglądy nie zwiastują dobrych wiadomości dla użytkowników iTunes. Prowadzą one wprost do konkluzji, że wtórny obrót zakupionymi przez użytkowników iTunes (i innych analogicznych serwisów) utworami nie jest możliwy bez dodatkowej zgody ze strony sklepu lub innego właściwego podmiotu uprawnionego z tytułu praw autorskich. Należałoby zatem zapomnieć o możliwości odsprzedaży naszych bibliotek muzycznych, co oznacza, że „dylemat Bruce’a Willisa” zaczyna jawić się zatem jako aktualny problem wszystkich polskich użytkowników iTunes.
Aby jeszcze nieco postraszyć można wskazać, że konsekwentna interpretacja pojęcia egzemplarz utworu w proponowany powyżej sposób może prowadzić do dość daleko idących wniosków. Jeśli przykładowo zbadać przepisy o tzw. dozwolonym użytku osobistym, czyli o prawie korzystania z już rozpowszechnionych utworów w zakresie własnego użytku osobistego, obejmującego krąg osób pozostających w związku osobistym, w tym „pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego”, to i tam można dostrzec (o zgrozo!), że przywilej ten jest ograniczony do korzystania wyłącznie z pojedynczych „egzemplarzy” (!) utworów. Stosowanie opisanej interpretacji oznaczałoby zatem wyłączenie spod dobrodziejstw dozwolonego użytku osobistego wszystkich, którzy uzyskali dostęp do utworu drogą online i chcą w ten sam sposób udostępniać utwór rodzinie lub znajomym. Eliminowałoby to w całości możliwość udostępniania drogą elektroniczną członkom naszych rodzin lub bliskim znajomym płyt lub książek kupionych legalnie w sklepach internetowych. Podobnie kuriozalnych skutków dominującej obecnie interpretacji słowa „egzemplarz” można odnaleźć więcej na gruncie przepisów polskiej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (zob. np. ustawowe definicje „utworu opublikowanego” lub „wprowadzenia utworu do obrotu”, które również odwołują się do pojęcia egzemplarza utworu).
I co w związku z tym?
Na początek można pocieszyć się tym, że zarówno prawo, jak i jego interpretacje ulegają zmianom w czasie. Trudno ocenić, czy i kiedy ustawodawca polski lub europejski podejmie się wprowadzenia przemyślanego rozwiązania w omawianym zakresie. Pojawiają się jednak na szczęście pierwsze znaki, iż możliwa jest zmiana interpretacji przepisów dotyczących wyczerpania prawa autorskiego na bardziej liberalną. W niedawnym orzeczeniu2 Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) wprost wskazał na gruncie europejskiej Dyrektywy o ochronie prawnej programów komputerowych3, że prawo do rozpowszechniania kopii programu komputerowego zostaje wyczerpane, jeśli podmiot praw autorskich, który zezwolił na pobranie tej kopii z Internetu na nośnik danych, również przyznał nabywcy kopii za wynagrodzeniem, prawo do nieograniczonego w czasie korzystania z tej kopii. Oznacza to, iż ETS w istotnym zakresie zrównał zasady wyczerpania prawa autorskiego oprogramowania nabywanego i pobieranego online z oprogramowaniem kupowanym w pudełku na płycie, wprost dopuszczając dalszy obrót kopią programu komputerowego pobranego z Internetu. Choć pojawiły się głosy, iż orzeczenie to nie może mieć zastosowania do utworów innych niż programy komputerowe – bo sama dyrektywa dotyczy wyłącznie oprogramowania – to nie sposób jednak znaleźć rynkowego i praktycznego uzasadnienia dla utrzymywania uprzywilejowanej pozycji autorów i wydawców muzyki, filmów, czy książek w omawianym zakresie. W każdym razie zauważyć należy, że wyrok ten potwierdza konieczność innego rozumienia pojęcia „egzemplarz” również na gruncie polskich przepisów przynajmniej w odniesieniu do programów komputerowych. W przeciwnym razie musielibyśmy uznać, że Polska nie implementowała omawianej dyrektywy w sposób prawidłowy do prawa krajowego.
Temat staje się gorący również w USA. Na początku listopada rozpoczął się przed nowojorskim sądem proces pomiędzy firmą ReDigi a koncernem EMI, w którym sąd powinien rozstrzygnąć, czy odsprzedaż muzycznych plików MP3 jest legalna w prawie amerykańskim. ReDigi jest firmą prowadzącą wirtualny market pozwalający na odsprzedawanie nabytych wcześniej plików MP3. Działalność tego rodzaju wzbudziła sprzeciw EMI, który pozwał ReDigi twierdząc, że dozwolona przez prawo amerykańskie odsprzedaż płyt i książek dotyczy wyłącznie przedmiotów materialnych i nie obejmuje prawa zbywania plików. Wielu potentatów rynkowych, w tym np. Google, już publicznie wskazało na dużą wagę orzeczenia w tej sprawie i wyraziło zainteresowanie jej wynikiem.
Na gruncie prawa polskiego nie doczekaliśmy się jeszcze orzeczenia w podobnej sprawie i trudno jest przewidzieć jaki byłby wyrok, gdyby tego rodzaju sprawa się pojawiła. Pozytywnym skutkiem ewentualnego sporu sądowego byłoby poddanie testowi sądowemu opisanych powyżej konserwatywnych opinii dotyczących zakresu wyczerpania prawa autorskiego. Sąd musiałby wziąć pod uwagę zarówno nowy trend w orzecznictwie europejskim na gruncie programów komputerowych, jak i kuriozalne konsekwencje zawężającej interpretacji pojęcia „egzemplarz”, która postuluje, aby utożsamiać go wyłącznie z materialnym nośnikiem utworu. Nawet jednak na gruncie obecnego prawa można sobie wyobrazić zabieg interpretacyjny, który skutkować będzie rozszerzeniem znaczenia pojęcia „egzemplarz utworu” w taki sposób, aby obejmowało ono każdą jego kopię, tak jak uczynił to sąd na gruncie wspomnianej wcześniej Dyrektywy europejskiej o ochronie programów komputerowych. W takim rozumieniu wprowadzeniem egzemplarza (kopii) utworu do obrotu byłaby również sprzedaż dokonana online w drodze udostępnienia i pobrania przez Internet, co skutkowałoby wyczerpaniem prawa autorskiego do tej konkretnej kopii utworu. Nabywca mógłby w takim przypadku własną kopię utworu odsprzedać lub zbywać w inny sposób, przy czym mógłby to zrobić wyłącznie raz ponieważ wraz z takim zbyciem traciłby nabytą kopię.
Należy zdać sobie sprawę z tego, że dopuszczenie odsprzedaży utworów nabytych online zrodziłoby również nowe problemy po stronie firm dystrybuujących treści w taki sposób. Musiałyby one ponownie zastanowić się nad ochroną swoich interesów i ewentualnością wprowadzenia rozwiązań technicznych i kontraktowych, które chronić je będą przed nadużywaniem prawa odsprzedaży przez nieuczciwych użytkowników.
Podsumowanie
Jak widać, podanie jednoznacznej odpowiedzi na postawione powyżej pytanie nie jest łatwe. Można odnieść wrażenie, że prawo, będące w ciągłej pogoni za rozwojem technologicznym oraz praktyką rynkową, dostało na omawianym odcinku zadyszki i pozostało nieco w tyle. Ten dystans zostanie zapewne nadrobiony z pomocą sądów oraz doktryny prawniczej, a z czasem może także za pomocą działań ustawodawczych. Wydaje się, że ewolucja poglądów zmierzać będzie w kierunku wytyczonym wspomnianym powyżej orzeczeniem ETS na gruncie programów komputerowych. Nie ma bowiem istotnych powodów, aby utwory muzyczne, filmy, czy książki były w tym zakresie traktowane odmiennie niż programy komputerowe. W międzyczasie użytkownicy iTunes (a także innych podobnych serwisów) muszą polegać na uprawnieniach otrzymanych bezpośrednio w zaakceptowanych przez siebie regulaminach serwisów, które wytyczają ramy korzystania z zakupionych treści. W przypadku iTunes w pewnym zakresie z pomocą przychodzi na przykład możliwość wypalenia do siedmiu egzemplarzy nabytych utworów, z których można korzystać tak samo jak z płyty audio CD zakupionej w sklepie detalicznym. Taką płytę można zatem przekazywać osobom bliskim w ramach dozwolonego użytku osobistego, a także kopiować dalej pod warunkiem jednak, że będzie to użytek niekomercyjny i zamknie się w kręgu osób spokrewnionych, spowinowaconych lub osób, z którymi pozostajemy w stosunkach towarzyskich.
Jeśli natomiast chcemy odsprzedawać nabyte przez siebie utwory osobom trzecim, musimy, póki co, liczyć się z ewentualnością zakwestionowania takiej praktyki przez sprzedawcę lub właściciela praw autorskich oraz z możliwymi konsekwencjami naruszenia prawa autorskiego, co może z drugiej strony stanowić okazję do przedstawienia własnych argumentów przed niezawisłym sądem. A przecież w ten właśnie sposób dochodzi zwykle do kształtowania się linii orzeczniczych, które wprowadzają prawo na nowe tory.
- Chodzi o ustawę z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tekst jednolity w Dz. U. 2006 Nr 24 90, poz. 631 z późn. zmianami).
- Wyrok ETS z dnia 3 lipca 2012 r. w sprawie UsedSoft GmbH prze- ciwko Oracle International Corp. (C-128/11).
- Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/24/WE z dnia 23 kwietnia 2009 r. w sprawie ochrony prawnej programów kom- puterowych (Dz.U.UE.L.2009.111.16).
Komentarze: 7
W opinii laika, ktorym jestem – dobry, rzetelny a przede wszystkim zrozumialy tekst.
Wyśmienicie napisane.
Chcę jednak zaznaczyć, że sam iTunes również w Polsce ma opcję przekazania prawa do korzystania z treści elektronicznej. dzieje się to dokładnie wtedy, gdy kupujemy muzykę czy film i przekazujemy go w prezencie innemu użytkownikowi iTunes. Czyli formalnie my poprzez zakup nabieramy prawo do korzystania z treści i chwilę później przekazujemy je innemu użytkownikowi, samemu to prawo tracąc. To, że iTunes nie ma opcji przekazania treści którą posiadamy “dłużej niż tę chwilę” nie oznacza, że prawnie jest to zabronione.
Problem techniczny polega na tym, iż zawsze możemy ponownie pobrać ten plik z iTunes na nasz komputer i pozostałe urządzenia, co więcej, pliki w katalogu iTunes Music nie są zabezpieczone przed kopiowaniem.
Jedyny sposób jaki widzę by przekazanie czegoś z iTunes do innego urzytkownika było legalne, to wtedy jeżeli iTunes miałby opcję “oddaj utwór do…”, wybranie to opcji spowodowałoby automatyczne usunięcie pliku z wszystkich naszych urządzeń, usunięcie go z listy zakupinych utworów i poinfomowanie że jeżeli posiadamy jakieś inne kopie tego utwory musimy je usunąć lub łamiemy prawo. Dopiero gdy się na to zgodzimy plik zostanie dodany do biblioteki znajomego.