Mastodon

Dron, prywatność i Radek Sikorski

0
Dodane: 10 lat temu

Każdy, kto choć trochę interesuje się dronami wie, że nasz szef dyplomacji planuje procesować się z dronem, z którego skorzystała redakcja „Faktu” do sfotografowania należącego do Radka Sikorskiego dworu w Chobielinie. Minister spraw zagranicznych twierdzi, że to naruszenie prywatności, a redaktor naczelny gazety, że wcale nie, bo zdjęcia uchwyciły jedynie plan ogólny, a nie szczegóły. A ja się zastanawiam, gdzie leży granica prywatności, jeżeli chodzi o drony?

Warto może zacząć od tego, że w Polsce kwestia ochrony prywatności przed dronami jeszcze nie została prawnie uregulowana. Być może drony będą podpadały pod ustawę o monitoringu i kamerach przemysłowych oraz miejskich, ale tego jeszcze nie wiemy, ponieważ Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dopiero pracuje nad założeniami do tej ustawy.

Robert Feluś, redaktor naczelny „Faktu”, broniąc publikacji swojego pisma, używa jako oręża prawa prasowego. Podnosi, że w tym wypadku ma zastosowanie przepis mówiący o tym, że można publikować zdjęcie, na którym ktoś jest, bez jego zgody, jeżeli jest on jedynie częścią większej całości. Mowa tu oczywiście o osobach prywatnych i osobach publicznych, które w momencie zrobienia zdjęcia czy filmu nie pełniły akurat swej publicznej funkcji. I jest to jakiś trop w interpretacji tego, co nam wolno, używając dronów, a czego nam nie wolno.

Drugim ważnym tropem, który ma już podstawę w polskim prawie, jest nie tyle to, co za pomocą takiego drona obfotografowaliśmy czy uchwyciliśmy okiem kamery, ale to w jaki sposób korzystało się z samego bezzałogowego statku powietrznego. Urząd Lotnictwa Cywilnego określił, że drona w celach prywatnych może wykorzystywać ktokolwiek, bez jakichkolwiek zezwoleń czy certyfikatów, lecz muszą być spełnione dwa warunki – dron musi ważyć mniej niż 25 kg i musi znajdować się cały czas w zasięgu naszego wzroku.

Jeśli wyślemy drona gdzieś poza nasze pole widzenia, to łamiemy prawo. Pytanie, jak było w wypadku redakcji „Faktu” i ich drona? Czy latając nad Chobielinem, operator miał drona cały czas w zasięgu wzroku? Na to pytanie niestety nie znam odpowiedzi, gdyż pomimo prób kontaktu nie udało mi się porozmawiać z Robertem Felusiem.

W myśl polskich przepisów łamie się też prawo, jeżeli używa się drona w celach innych niż rekreacyjno-sportowe, czyli mówiąc krótko w celach zarobkowych, bez posiadania specjalnego świadectwa od ULC. Żeby wykorzystywać drona w celach zarobkowych, trzeba zdać egzamin w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego i po jego pomyślnym zaliczeniu otrzyma się świadectwo umiejętności. Szef ULC wydał, jak na razie, tylko 101 takich zezwoleń w Polsce.

I znów pojawia się pytanie, czy operator drona „Faktu” miał takie świadectwo, i znów, przynajmniej na razie, pytanie to pozostaje bez odpowiedzi. Bo nie ulega wątpliwości, że latając nad dworem w Chobielinie, operator drona „Faktu” działał w celach zarobkowych.

Jeszcze inną wykładnią w postępowaniu z dronami, jeżeli chodzi o prywatność, jest zwyczajna ludzka przyzwoitość. Z nią jednak jest ostatnio coraz trudniej. Biorąc jeszcze pod uwagę, że dronów raczej będzie przybywać, to uważam, że jednak są potrzebne specjalne przepisy regulujące to, jak daleko ktoś może zapuścić się dronem w naszą prywatność.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2014

Paweł Luty

Jestem kuratorem treści – wyszukuję ciekawych tematów w czeluściach internetu i innych rzeczywistości, a później albo sam je opisuję i swoimi spostrzeżeniami dzielę się pisząc artykuły lub dzielę się linkami na Twitterze.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .