Recenzja Philips BR-1X
Dostając kolejną paczkę ze sprzętem do testu, miałem wrażenie, że Dominik Łada, redaktor naczelny iMagazine postanowił przedłużyć mi lato. Tak więc mimo tego, że strona kalendarza wyraźnie pokazuje listopad, to na łamach naszej gazety ląduje sprzęt bardziej kojarzony z tymi cieplejszymi miesiącami.
Mały przenośny głośnik SBS5210A/10, a może BR-1X? Nie do końca rozumiem, dlaczego Philips nazywa ten model dwojako. Przez to myślę, że sam mogę wybrać, jak ja mam go nazywać. Wybieram nazwę BR-1X, która najzwyczajniej w świecie jest prostsza. Gdy bardziej zastanawiam się nad tą kartą kalendarza i kojarzeniem głośników przenośnych z cieplejszymi porami roku, to dochodzę do wniosku, że to błędne myślenie. Przecież taki głośnik ma wiele więcej zastosowań niż umilanie czasu podczas wygrzewaniu się na piasku albo piciu piwa podczas weekendowego grilla. Nie mówię o tym, że jest to idealny głośnik do salonu wielkości sali kongresowej, ale bardziej o tym, że nie samym latem człowiek żyje. Przecież Janusz − wędkarz, który rano od piątej trzydzieści wierci przez dwie godziny przerębel tylko po to, żeby później nic nie złowić − zdecydowanie bardziej potrzebuje rozrywki niż wakacyjny, plażowy playboy. Philips BR-1X jest świetnym przykładem, że głośnik przeznaczony na zewnątrz to doskonałe rozwiązanie również na te zimniejsze okresy. Już wielokrotnie pisałem o mojej miłości do produktów audio firmy Philips. Żaden z dużych i komercyjnych producentów nie jest tak kreatywny w swoich projektach, jak Philips. BR-1X jest produktem, który zawiera absolutnie wszystko, co potrzeba, aby osiągnąć sukces na rynku małych przenośnych głośników. Zaraz postaram się to udowodnić.
Cała konstrukcja przemyślana jest w taki sposób, żeby trafiła do każdego, żeby wspomniany wcześniej Janusz wędkarz jednym produktem zadowolił całą rodzinę. Dla siebie wybierze komandoską wersję BR-1X, która o poranku nie będzie płoszyła ryb, dla córki oczywisty, pasujący do ust róż, a dla syna w dresach też wybierze odpowiednio szpanerski kolor. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że cała rodzina Janusza może używać tylko jednego głośnika. Mianowicie guma, która w całości pokrywa model BR-1X jest wymienna. Dlatego mam nadzieję, że Philips wykona taki ruch marketingowy i wypuści na rynek same wymienne obudowy. Jeden głośnik w domu, a radość dla całej rodzinki. Jeśli tylko rodzinna Janusza jakoś dogada się co do godzin używania i nie pozabija nawzajem przy tej okazji. Zostańmy jeszcze przy konstrukcji, bo właśnie ten element jest najważniejszy w głośniku przenośnym. Zdejmowana guma, którą pokryty jest BR-1X ma też właściwości ochronne. Jest dosyć gruba, co przy wypadkach może okazać się zbawienne, bo nie tylko wstrząs, a również cieczy będzie trudniej dostać się do elektroniki. Dobrym pomysłem jest również wczepiana do konstrukcji opaska, którą można wykorzystać praktycznie wszędzie, a której tak często brakuje w podobnych projektach. O tym, jak bardzo postarał się Philips, świadczy również mocowanie do statywu umieszczone na spodzie głośnika.
Aby głośnik był dobrym towarzyszem dla Janusza na rybach i jego syna w miejskim autobusie, musi posiadać dwie fundamentalne rzeczy. Bezprzewodowość i baterię. Dlatego BR-1X działa w najbardziej popularnej technologii Bluetooth oraz posiada akumulator, który starcza na około sześć godzin. Jakby tego było mało, to wbudowany mikrofon będzie mógł zebrać ciekawą konwersację syna z tatą, którą będzie słyszał cały autobus.
Wydawałoby się, że to już wszystko, co może mieć mały przenośny głośnik, a jednak Philips poszedł dalej. Philips przewidział taką sytuację, że Janusz kupuje dla każdego członka rodziny BR-1X, a przecież taka sytuacja nie może się zmarnować. Dlatego na froncie głośnika mamy złącza in i out, a w zestawie fajnie wykonany kabel jack-jack. Takie rozwiązanie umożliwia nam łączenie ze sobą głośników, super pomysł, którego zastosowanie wyobrażam sobie w wielu sytuacjach. Oprócz standardowego zrobienia sobie mini stereo do komputera, można również na działkowej imprezie uderzyć w potylicę sąsiada jeszcze mocniej. Nie kojarzę, czy jeszcze jakiś głośnik tej klasy posiadał takie możliwości.
Jeśli mowa o uderzaniu w potylicę, to na koniec napiszę kilka słów o jakości dźwięku BR-1X. Z racji przeznaczenia głośnika i jego gabarytów, nie ma zbytnio nad czym się rozpisywać. Przede wszystkim mały głośnik Philipsa wydobywa z siebie taki dźwięk, który moje uszy są w stanie przyswoić a nie odrzucić. Nie drażni, tylko zaskakuje. Zdecydowanie bliżej mu do głośników z prawdziwego zdarzenia niż do małych sypialnianych radyjek. Na tyle BR-1X znajdziemy przełącznik między indoor a outdoor, którego polecam używać, bo różnica jest mocno wyczuwalna. Bardzo żałuję, że nie miałem okazji wypróbować połączenia kilku sztuk tego modelu w całość, bo coś czuję, że efekt mógłby nieźle mną wstrząsnąć. Najciekawszą rzeczą, która najbardziej mnie zaskoczyła, jest cena tego urządzenia. BR-1X można kupić już za 329 zł, co wydaje mi się tak korzystne, jak wynik 2:0 dla Polski w meczu piłki nożnej z mistrzami świata Niemcami. W zasadzie poziom zaskoczenia również się zgadza. Mam wrażenie, że Philips BR-1X jest jak tanie chrupki kukurydziane, po prostu dokładnie taki sam jak droższy odpowiednik. Właśnie dlatego dla takich produktów warto czasami sięgnąć półkę niżej, bo po co przepłacać.
Dane techniczne
Przetworniki: 2 × 2” Promiennik basów wOOx
Moc wyjściowa: 2 × 5 W
Bluetooth: A2DP, AVRCP, HFP
Pasmo Bluetooth: Linia wzroku 10 m
Wejście: 3,5 mm jack
Port: micro-USB
Wbudowany mikrofon do prowadzenia połączeń
Waga: 0,5 kg
Wymiary: 210 × 100 × 80 mm (szer. × gł. × wys.)
Ocena
Design: 4,5/6
Jakość wykonania: 4,5/6
Wydajność: 5/6
Ocena iMagazine: 4,5/6
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2014
Komentarze: 5
Niestety autor recenzji nie ma racji. Z dwóch głośników nie da się zrobić małego zestawu stereo… Przez autora wtopiłem pieniądze w dwa głośniki. Jak widać jakość iMagazine ciągle spada…
Oczywiście, że się da – łączysz kablem dwa głośniki i graja dwa
Ale nie grają stereo. Autor wprowadził mnie w błąd i naraził na straty. Jak widać nie trzeba nic umieć i wiedzieć, aby publikować w iMagazine. Żałuję, bo kiedyś można było w ciemno kupować polecane produkty, a teraz nawet nie można mieć zaufania do testu głośnika za 300 złotych.