Najlepszy głośnik to nie ten, który daje najwięcej, lecz ten, który zabiera najmniej
Wywiad z Dannym Haikinem, dyrektorem marki w Bowers & Wilkins
Dominik Łada: Zacznijmy od cytatu. Prawie 50 lat temu John Bowers powiedział: „Najlepszy głośnik to nie ten, który daje najwięcej, lecz ten, który zabiera najmniej”. Czy to hasło jest ciągle żywe w Waszej firmie?
Danny Haikin: Tak, John Bowers był bardzo silną osobowością. Podobne jak inni ludzie, którzy tworzą biznes. Musiał mieć dynamikę, żeby stworzyć firmę, musiał zdobyć umiejętności związane ze sprzedażą, marketingiem itp. Był więc człowiekiem o wielu talentach. Historie, które słyszę od ludzi, którzy z nim pracowali, dotyczą głównie jego obsesji związanej ze szczegółami. Zatem, mówiąc wyłącznie z luźnej perspektywy – to stwierdzenie jest jak najbardziej ważne dla tego, jakie świadectwo chcemy pokazać na rynku i co chcemy osiągnąć. Akustyka to rodzaj specyficznej poddywizji inżynierii. Bardzo łatwo powiedzieć, że powinieneś skoncentrować się na uzyskaniu jak najmniejszej straty w sensie technicznym, co oznacza, że głośnik nie powinien mieć żadnej własnej osobowości. Jest niewolnikiem tego, co dostarczają mu kable, czyli muzyki. W praktyce to bardzo trudne, ponieważ głośnik jest z samej swojej natury przedmiotem kompromisu. Wymaga zrozumienia wielu czynników i tworzenia najlepszych możliwych kompromisów w sprawie tego, co dzięki niemu słyszymy. Nawet pomimo tego, że nigdy nie osiągnie idealnego odwzorowania – nigdy nie zostanie stworzony taki głośnik, który nic nie traci w procesie. Każdy materiał, jakiego użyjemy do budowy takiego urządzenia, będzie od czasu do czasu rezonował. Chyba że nastąpi fundamentalna zmiana w materiałoznawstwie i fizyce jako takiej. Każdy materiał generuje jakiś dźwięk. Więc z głośnikiem tak właściwie próbujemy zrobić coś, co jest prawie surrealistyczne. Próbujemy odtworzyć trójwymiarowe wydarzenie muzyczne przy pomocy czterech płaskich, poruszających się dysków. Celem więc jest, by sam głośnik był jak najbardziej bezbarwny, by nie wchodził w interakcję z muzyką, by całkowicie jej podlegał. Musimy uwzględnić szeroką gamę różnych czynników – jest przestrzeń, bo każda muzyka jest nagrywana w jakiejś przestrzeni, jest gramatura instrumentów, jest muzykalność w muzyce – to jedna z najtrudniejszych rzeczy – bo jeśli ktoś zacznie grać na pianinie w tym pokoju, to poza samym dźwiękiem wydobywającym się z pianina, są jeszcze indywidualne umiejętności grającego, intonacja. To wszystko zostanie zgubione, jeśli nie zabezpieczymy tych detali w trakcie przesyłania ich z płyty do głośnika znajdującego się na ścianie.
Bowers & Wilkins to z jednej strony kultowe systemy muzyczne, które możemy znaleźć w najlepszych studiach nagraniowych, a z drugiej słuchawki P3. Które produkty są dla firmy ważniejsze?
Mówiąc z punktu widzenia marki, nasi inżynierowie mają w firmie wiele do powiedzenia. John Bowers umarł na raka. Wiedząc, że umiera, umieścił dwóch inżynierów w radzie nadzorczej firmy, by mieć pewność, że względy komercyjne nie przesłonią kwestii inżynieryjnych. Ta spuścizna jest ciągle obecna we współczesnej polityce firmy. W związku z tym nasi inżynierowie prawdopodobnie odmówiliby pracy nad czymś, co ich zdaniem nie spełnia kryteriów urządzenia produkującego właściwą jakość dźwięku. Bez względu na to, czy pracują nad małym głośnikiem BT, nad wysokiej klasy systemem kinowym czy nad zwykłymi słuchawkami, ich motywacja jest za każdym razem identyczna – to są ci sami ludzie i często stosują w tych produktach takie same lub podobne rozwiązania. Są rzeczy, których nie robimy i których nie zrobilibyśmy nigdy. Patrząc na rynek z szerokiej perspektywy, jest wiele produktów, które moglibyśmy wykonać szybko i zarobić na nich masę pieniędzy. Nie robimy tego, ponieważ te produkty znajdują się poniżej poziomu, jaki sobie wyznaczyliśmy i z którym czujemy się dobrze. To zaleta bycia niezależną firmą – właściwie mamy tylko jednego właściciela i w związku z tym nie ma ciśnienia generowanego przez wielu inwestorów.
Czy to ciągle rodzinna firma?
Nie, nie jesteśmy już rodzinną firmą, ale mamy jednego właściciela i niewielki wkład z zewnątrz. Sam właściciel jest głównym akcjonariuszem. Jest bardzo zaangażowany w firmę.
Czy właściciel należy do rodziny Johna Bowersa?
Nie, Joe Atkins wykupił firmę od rodziny Johna Bowersa kilka lat po jego śmierci. Interesuje go prawdziwy sukces, a prawdziwym sukcesem dla naszej firmy jest tworzenie świetnych produktów. Nie rządzą nim wyniki finansowe ani oczekiwania inwestorów. W związku z tym nie ma u nas tego nacisku, któremu często ulegają inne firmy – by produkować wszystko i robić na tym tak duże pieniądze, jak to tylko możliwe. Z czysto komercyjnego punktu widzenia, w większości krajów tradycyjne hi-fi to dojrzała kategoria sprzętu, która osiągnęła swój szczyt na przełomie lat 80. i 90. W tym czasie sprzedawaliśmy dziesiątki tysięcy takich urządzeń. Rynek ten został zastąpiony użytkownikami kupującymi głośniki sieciowe i dla iPodów. Jeśli ktokolwiek jest zainteresowany rozwijaniem swojego biznesu, musi dostosować się do tendencji rynku. Obecnie są to słuchawki, które zajmują ogromną jego część.
Jakich słuchawek Pan używa?
Oczywiście naszych! Prywatnie używam P3, ponieważ dużo chodzę. W P3 fajne jest to, że są bardzo lekkie i jednocześnie pozwalają na przedostawanie się wystarczającej ilości dźwięku ze świata zewnętrznego, aby można było usłyszeć na przykład nadjeżdżający samochód. Można je również złożyć i schować do kieszeni. To bardzo wygodne. To są moje ulubione słuchawki, chociaż dźwięk P5 jest dużo bogatszy, ładniejszy. Używałem ich dzisiaj rano, kiedy jeździłem na rowerze, chociaż nie jest to zalecane. W takich sytuacjach powinno się słyszeć przynajmniej trochę z tego, co dzieje się dookoła. Właśnie słuchawki, urządzenia z Wi-Fi i Bluetooth oraz systemy samochodowe to ta część naszych produktów, która rośnie najszybciej.
Odnośnie systemów samochodowych – kilka tygodni temu otrzymaliśmy notkę prasową, informującą, że część Bang & Olufsen zajmująca się systemami samochodowymi została wykupiona przez firmę Harman Kardon.
Tak, widziałem tę informację.
W tej informacji, pochodzącej od Harman Kardon, była wzmianka, że obok wielu innych systemów samochodowych, mają oni również dział Bowers & Wilkins.
My nie jesteśmy zainteresowani produkcją głośników samochodowych. Powodem tego jest wyłącznie fakt, że to coś zupełnie innego niż to, czym się zajmujemy. Zdecydowaliśmy o tym wiele, wiele lat temu. Jest zbyt dużo czynników, które musielibyśmy wziąć pod uwagę, zbyt wiele testów. Musimy przyjąć, że system może wylądować w samochodzie, który spędzi następne 25 lat na Syberii, w temperaturze −25 stopni. My jesteśmy w projektowaniu. Sprawianiu, że głośniki brzmią dobrze. Jesteśmy dobrzy w produkcji naszych własnych rzeczy tam, gdzie rozumiemy zmienne i mamy nad nimi kontrolę. Z kolei Harman jest dobry w produkcji skierowanej właśnie na rynek systemów samochodowych, są liderem na tym rynku. Nasi i ich inżynierowe pozostają w bliskiej, bardzo ścisłej współpracy. Dlatego udzielamy im naszej licencji intelektualnej na projekty, które oni potem produkują.
To znaczy, że produkują niektóre modele systemów samochodowych pod marką Bowers & Wilkins?
Tak, produkują wszystkie nasze systemy samochodowe.
To znaczy, że nowe systemy Bowers & Wilkins dla Volvo i Jaguara będą produkowane przez Harman Kardon?
Tak, będą produkowane przez Harman Kardon. Tak w zasadzie w przygotowanie takiego przedsięwzięcia zaangażowane są trzy zespoły. My jesteśmy odpowiedzialni za projekt produktu, włączając w to wybór wzmacniaczy, zastosowane technologie, cyfrowe przetwarzanie sygnału. Harman Kardon, wspólnie z firmą samochodową, są odpowiedzialni za wykonanie tego projektu, my go dostrajamy i doskonalimy, ponieważ dostrajanie indywidualne jest bardzo dużą częścią tego typu projektów dźwiękowych. Jest to proces absolutnie niezbędny, wymaga bowiem zrozumienia wszystkich kompromisów i umiejętności poruszania się w ich zakresie. Myślę, że to podoba się naszym klientom, ponieważ otrzymują dostęp do naszej wiedzy, umiejętności i marki, a jednocześnie mają do czynienia z właściwym dostawcą tego typu urządzeń i liderem rynku, którym jest Harman Kardon.
Wracając do tematu – chyba już nic nie zatrzyma odwrotu od plików z muzyką na rzecz systemów streamingowych, szczególnie odkąd potrafią przesyłać muzykę w formacie bezstratnym. Czy Bowers będzie integrował systemy streamingowe w swoich bezprzewodowych głośnikach?
Sposób, w jaki pracujemy, z punktu widzenia strategii technologicznej, zakłada, że tak jak to zdecydowaliśmy wiele lat temu, jesteśmy przede wszystkim firmą elektroakustyczną. Jesteśmy dobrzy w projektowaniu technologii, rozumieniu dźwięku, robimy wiele badań we wszystkich dziedzinach związanych z dźwiękiem. Wpływa to na to, co jesteśmy w stanie zaprojektować. To, czego nie mamy, to oprogramowanie – nie zatrudniamy olbrzymiego zespołu programistów. Nie chcemy stać się firmą, której podstawą działania jest oprogramowanie. Znajdujemy więc sposoby, żeby kupić tę technologię z zewnętrznych źródeł. Bez względu na to, czy jest to coś tak prostego jak interfejs BT, czy jest to cała platforma przeznaczona do streamowania muzyki. Aktualnie jest to AirPlay od Apple oraz Bluetooth. Mamy siostrzane firmy, działające na rynku elektroniki. Razem zastanawiamy się, co zrobić, z przyszłościowego punktu widzenia. Nie chcemy dzielić naszych klientów ze względu na to, w jaki sposób muzyka dostarczana jest do naszych głośników. Dlatego prawdopodobnie podejmiemy w tym zakresie partnerską współpracę z jakąś firmą.
Wspomniał Pan o Bluetooth. Czy uważa Pan, że technologia AirPlay przewyższa Bluetooth aptX?
Myślę, że kiedy przesyłasz dane w sieci Wi-Fi albo przez BT, albo nawet przez kabel, ostatecznie ważna jest latencja i to, jak precyzyjnie jesteś w stanie odwzorować dane po drugiej stronie. Dodatkowo, w następnej kolejności wchodzimy w różnice w funkcjonowaniu. Bluetooth jest według mnie dobrym, prostym rozwiązaniem. Niektórzy pracują nad Bluetooth Mesh, ale moim zdaniem przed tym rozwiązaniem jeszcze daleka droga.
To otwarty format, dostępny dla wielu producentów.
To otwarty format, ale ktoś jest jego właścicielem. (śmiech)
Oczywiście. Mam na myśli, że AirPlay to rozwiązanie, które jest dostępne wyłącznie dla produktów Apple, podczas gdy BT czy BT aptX jest dostępny dla wszystkich.
To bardzo proste rozwiązanie. Myślę, że doskonale sprawdza się w przypadku połączenia pomiędzy telefonem i głośnikiem, znajdującymi się w tym samym pokoju. Albo telefonem w kieszeni i słuchawkami. Robi to naprawdę dobrze. Myślę, że to, czego oczekują klienci w szerszym tego słowa znaczeniu, to lepsze domowe studio dźwiękowe, lepsza muzyka oraz zaawansowany interfejs użytkownika, który wymaga podłączenia urządzenia w dużo bardziej rozwinięty sposób. Nie sądzę, żeby Bluetooth był w stanie dostarczyć coś, co może konkurować z tego typu zaawansowanymi sieciami. Oczywiście, jeśli tego potrzebujesz. Wielu ludzi tego nie oczekuje. Jeśli cofniemy się do lat 70., część ludzi używała głośników i było to dla nich wielkie przeżycie, a część miała po prostu zwykłe odtwarzacze. Oczywiście, bardziej ekscytujący jest, z punktu widzenia posiadania zaawansowanego systemu nagłośnienia w każdym pokoju, dużo bogatszy dźwięk, niesamowite interfejsy od różnych dostawców oraz fantastyczne rzeczy, które można z nimi zrobić – na przykład synchronizować muzykę pomiędzy urządzeniami i pomieszczeniami. Myślę, że w tym zakresie nie kierujemy się żadną konkretną filozofią, po prostu odpowiadamy na potrzeby rynku i staramy się tworzyć rozwiązania, które zadowalają naszych klientów.
Czy możemy więc oczekiwać Zeppelin wyposażonego w technologię Bluetooth?
Nigdy nie udzielam komentarzy na temat produktów, które nie zostaną za chwilę wypuszczone na rynek. Mogę wypowiadać się na temat tych produktów, których data wypuszczenia na rynek jest bardzo bliska. W tym przypadku tak nie jest, więc nic nie mogę zdradzić. (śmiech)
Oczywiście, rozumiem (śmiech). Pytam, bo produkt jest na rynku od roku i został zaopatrzony w moduł AirPlay.
Uważam, że tego typu produkty powinny być zaopatrzone w jak najwięcej możliwych interfejsów. Świat nie opiera się na jednym źródle muzyki. Ludzie korzystają z wielu źródeł. Więc ogólnie, w im więcej interfejsów możesz zaopatrzyć produkt, tym lepiej.
Wspomniał Pan o synchronizacji. Czy to oznacza, że firma planuje jakieś rozwiązania z gatunku multi-room ?
Oczywiście, zawsze pracujemy nad nowymi rzeczami.
Obserwuję innych producentów, którzy wprowadzają na rynek takie rozwiązania. Jest to dla mnie znak, że są one pożądane i zyskują popularność.
Wszyscy staramy się osiągnąć podobne rezultaty. Jeśli spojrzymy na listę życzeń każdego z osobna, wszystkie byłyby takie same. W sytuacji idealnej wszyscy oczekują po pierwsze braku kabli, wysokiej jakości, świetnego interfejsu użytkownika, obsługi wszystkich serwisów muzycznych na świecie i możliwości robienia tego z własnej sypialni. Naszym rozwiązaniem jest podpięcie się pod rozwiązania stworzone przez innych i skoncentrowanie się na tym, co robimy naprawdę dobrze, czyli na dźwięku. Jeśli chcielibyśmy robić wszystko, to albo czekałaby nas eksplozja, albo nie mielibyśmy czasu na to, żeby zajmować się dźwiękiem. A po to przychodzą do nas nasi klienci.
Jeśli rozmawiamy o rozwiązaniach bezprzewodowych i uzyskiwaniu takich samych rezultatów co inni producenci, czy możemy się spodziewać bezprzewodowych słuchawek z redukcją szumów od Bowersa? Widzieliśmy kilka zapowiedzi od innych producentów, w których istniejące już modele zostały wyposażone w takie funkcje. Czy zobaczymy nowe P7?
Nie, P7 są przeznaczone dla ludzi, którzy oczekują najwyższej jakości dźwięku. Tacy ludzie będą prawdopodobnie oczekiwać kablowego rozwiązania. Ale owszem, planujemy wypuszczenie słuchawek bezprzewodowych w niedalekiej przyszłości i o tym mogę opowiedzieć. Jeśli chodzi o redukcję szumów, zrobimy to wtedy, kiedy będziemy w stanie osiągnąć poziom podobny do tego, który uzyskują najlepsi. W chwili obecnej nie jesteśmy w stanie tego zrobić.
Czyli ta technologia nie jest jeszcze gotowa w zakresie rynkowym?
Inne firmy, nie tak wiele z nich – w końcu recenzujecie te technologie, więc sami wiecie najlepiej – mają po jednej stronie redukcję szumów, a po drugiej – jakość dźwięku. Jeśli mamy wprowadzić redukcję szumów, musi to być zrobione naprawdę dobrze. A najlepsi na rynku są naprawdę dobrzy. Oczywiście wszędzie jest kompromis dotyczący jakości dźwięku, ale chcielibyśmy osiągnąć ten poziom, zanim stworzymy produkt. To bardzo zdradliwy temat, bo trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Redukcja szumów stoi niejako w opozycji do tego, czym jest czystość i wierność odwzorowania dźwięku.
Oczywiście, jest to produkt dla innego segmentu rynku. Jednak np. Bang & Olufsen dostarcza produkt wyposażony w tę funkcję. I to produkt, który brzmi dobrze i wygląda dobrze, a dodatkowo, w razie potrzeby, możemy redukcję szumów wyłączyć.
Tak. Oczywiście. Tak.
Zmieńmy nieco temat. Bardzo ciekawym przedsięwzięciem jest Society of Sound, ale można zauważyć, że jakby traci swój impet. Czy Society of Sound jeszcze ma rację bytu?
Strona www projektu nie wygląda specjalnie dobrze, ale muszę przyznać, że oceniam projekt na podstawie tego, jak dużo ludzi ją odwiedza i ta liczba aktualnie wzrasta. Jednak wygląd strony jest problemem. Ze strony artystycznej zaprezentowaliśmy wiele fantastycznych rzeczy. Projekt zdecydowanie nabiera impetu. Problem w tym, że tak naprawdę nie jesteśmy wielką firmą i kiedy masz do zrobienia mnóstwo rzeczy w tym samym czasie, czasem musisz zdecydować o pewnych priorytetach.
Może nam Pan w takim razie opowiedzieć o Maserati?
To fajny projekt. Nasz związek z Maserati trwa od dwóch lat. W ramach świętowania mieliśmy kilka interesujących pomysłów. Rozmawiałem z inżynierem z Ferrari, który projektuje silniki do Maserati. Uparcie udowadniał mi, że silniki Ferrari są inaczej tuningowane i wydają z siebie inny, wyższy dźwięk. Natomiast dźwięk silników Maserati jest dużo łagodniejszy i przypomina muzykę. Więc wysłałem mu maila z zapytaniem, czy ktoś kiedyś eksperymentował z tymi dźwiękami. Był bardzo zaintrygowany, a muszę powiedzieć, że to jeden ze sławniejszych inżynierów w Ferrari. Więc zrobiliśmy testowe nagranie, zatrudniliśmy do tego inżyniera – specjalistę od dźwięku, a potem wpadliśmy na kilka pomysłów dotyczących mikrofonów, ponieważ jeśli nagrywasz muzykę, jest rzeczą oczywistą, że inaczej nagrywasz perkusję, inaczej gitarę a inaczej fortepian. W przypadku samochodów nie ma takich wytycznych. Co najwyżej umieszcza się mikrofon na zewnątrz samochodu. Jednak nas naprawdę interesowało dotarcie do tego dźwięku, z pogłębionego punktu widzenia. Mieliśmy więc kilka mikrofonów przy samym silniku, kilka na zewnątrz, kilka w wydechu. Samego nagrania silnika dokonaliśmy w specjalistycznym warsztacie, następnie zabraliśmy samochód na Abbey Road, gdzie stworzyliśmy muzykę tak, by harmonijnie komponowała się z dźwiękiem silnika. Całość wyszła bardzo ładnie, to przyjemna muzyka.
Innym wynikiem tego projektu były słuchawki P5 Maserati?
Tak, to była seria limitowana. Umieściliśmy na nich logo Maserati oraz użyliśmy podobnych materiałów i kolorów. Rzeczywiście, niezbyt często zdarza się, że firmy chcą wspólnie wykonać taki projekt. Ale Włosi są pełni energii, więc ten projekt dostarczył nam wiele radości. Mieliśmy kilka wydarzeń z tej okazji, chyba 7, w różnych krajach – Ameryce, Chinach, Japonii, połączonych z prezentacją stworzonej przez nas muzyki.
Ostatnie pytanie: kiedy według Pana uda się spełnić marzenia Johna Bowersa i stworzyć głośnik idealny, odtwarzający dźwięk w absolutnie perfekcyjny sposób? Czy to możliwe?
Myślę, że gdybyśmy wzięli stworzony przez nas system audio z roku 1976 i porównali go ze współczesnym produktem, najciekawsze byłoby to, że system z 1976 roku nadal brzmiałby bardzo dobrze. Co oznacza, że ta stara przecież technologia nadal jest bardzo, bardzo dobra. Nasze dzisiejsze, najlepsze produkty nie mogłyby być stworzone w tamtych czasach, jednak nadal czerpiemy właśnie z tamtych rozwiązań. Kultura jest tym, co trwa.
John Bowers miał wielu inżynierów, którzy dla niego pracowali. Był przekonany, że powinniśmy mieć dział uniwersytecki, zajmujący się badaniami. Stworzono taki dział. Ci inżynierzy współpracowali z nim. Ogółem nasza firma jest wyjątkowa pod tym względem, bo nie przypominam sobie inżyniera, który by z niej odszedł. Większość z nich pracuje tu przez całe życie. Przez 17 lat, kiedy tu jestem, dwóch odeszło na emeryturę, ale to nie to samo. I pomimo tego, że są na emeryturze, nadal przychodzą do firmy na kilka godzin w tygodniu i zajmują się badaniami. John Bowers stworzył tę kulturę. Jeśli jesteś inżynierem akustycznym, to wspaniałe miejsce do pracy. Laboratorium znajduje się mniej więcej 10 mil od głównej siedziby firmy, w hrabstwie Sussex. Ludzie rozwijają te dawne pomysły, sprawiają, że ewoluują. Stare pomysły i nowe pomysły w rzeczywistości wyglądają bardzo podobnie przez ostatnie 3 dekady pomimo tego, że na początku większość muzyki należała do gatunku muzyki klasycznej, a obecnie pojawiło się wiele nowych gatunków, takich jak dance, rock itp. Kultura się zmieniła i w konsekwencji zmieniły się również głośniki – muzyka rockowa na głośniku z lat 70. nie brzmiałaby specjalnie dobrze, bo byłyby dla niej zbyt „grzeczne i uprzejme”. Na współczesnym sprzęcie możemy odtwarzać zarówno muzykę klasyczną, jak i dance. To się zmieniło. Jednak kultura sprzętu i kultura firmy pozostała.
Dziękuję Panu serdecznie za rozmowę.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 05/2015