Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Kto ma dziś dobrą prasę?

Kto ma dziś dobrą prasę?

3
Dodane: 9 lat temu

„Samsung tak bardzo trzęsie Koreą Południową, że może nawet przeprowadzić transakcję, która jest niekorzystna dla udziałowców”. „Apple się kończy”. „Uber to zło”. „Amazon gnębi pracowników i rujnuje małe księgarnie”. Spółki technologicznie nie mają dzisiaj dobrej prasy. Oto moja subiektywna odpowiedź, dlaczego tak jest.

Relacja między tak zwanymi mediami głównego nurtu a spółkami technologicznymi, czy światem technologii w ogóle, to sinusoida. Spójrzmy na ostatnie kilka dekad. W latach 70. i 80. XX w. firmy, które budowały komputery, były magiczne i wspaniałe. Budowały coś, co dla wielu było abstrakcją. Na początku lat 90., gdy komputery zaczęły trafiać pod strzechy, stosunek mass mediów się zmienił, zaczęto dostrzegać ograniczenia technologii, narzekać na nią. Potem pojawił się internet, a wraz z nim młode, kolorowe, niesztampowe, prężne spółki internetowe. Pod koniec ostatniej dekady XX w. internetowi przedsiębiorcy stali się celebrytami.

Ale na początku XXI wieku pękła bańka dot-comów. Okazało się, że te wspaniałe firmy były zbudowane na czymś, co jednak nie było realną wartością. A ich twórcy? No to jednak nie geniusze a gówniarzeria, która zachłysnęła się ogromnymi pieniędzmi i ubzdurała sobie, że potrafi robić biznes. Z czasem jednak echa pęknięcia bańki zaczęły cichnąć i pojawiło się coś takiego jak web 2.0 i media społecznościowe. Media, tym razem także internetowe, zaczęły ubóstwiać młodych, zdolnych wizjonerów, którzy z garażu rodziców lub z kanapy w salonie potrafili zrobić coś naprawdę globalnego.

Na dodatek, w 2007 roku na rynku pojawił się iPhone, który totalnie zmienił rynek telefonów komórkowych, a trzy lata później iPad zaorał, jak to się ładnie teraz określa, sporą część rynku komputerów typu netbook i notebook. Steve Jobs tym samym ostatecznie udowodnił, że jest geniuszem, wizjonerem i jednym z najważniejszych ludzi, jakich nosiła Ziemia.

Teraz jednak znów schodzimy na dno sinusoidy. Okazuje się, że Apple bez Steve’a Jobsa nie jest wcale takie fajne, że nie jest wcale takie innowacyjne. Od 2 do 3 milionów sztuk sprzedanego Apple Watcha, w ciągu pierwszych trzech miesięcy obecności na rynku, podczas gdy cała konkurencja sprzedała 4 mln smartzegarków w ciągu całego 2014 roku? Eeeeeeeeeeeeee…. słabo. Nie ma rewolucji. Analitycy sobie wyliczyli, że będzie 5 mln sztuk, więc Tim Cook to cienias. Oczekiwania były większe.

I tu właśnie, moim subiektywnym zdaniem, jest pies pogrzebany. Oczekiwania były większe. Patrząc na to, co działo się kiedyś, założyliśmy (my – media), że przyszłość to takie dzisiaj, tylko że bardziej, więc mamy w głowie nie wiadomo jakie fajerwerki. Sami szykujemy się na nie wiadomo co, bo wcześniej byliśmy zaskakiwani. A teraz, kiedy jesteśmy już mądrzejsi i przyzwyczailiśmy się nieco do nowych technologii i gadżetów, oczekujemy, że znów dostaniemy obuchem w łeb, że jednak ten czy inny guru z technologicznej spółki okaże się mądrzejszy i bardziej wizjonerski od nas. I kiedy, naszym zdaniem, wychodzi na to, że on jednak nie jest takim bardzo nowym Steve’em Jobsem, to czujemy rozczarowanie. I na różnych łamach wylewamy żale. Niekiedy nawet żółć.

Dzisiejsza zła prasa spółek technologicznych tkwi wyłącznie w głowach dziennikarzy, media workerów i najbardziej aktywnych w mediach społecznościowych konsumentów. Chcemy, żeby było bardziej i lepiej. Ale jak to jest to bardziej i lepiej? No tego to do końca nie jesteśmy w stanie określić, ale bardziej i lepiej to na pewno nie jest tak, jak to teraz wygląda.

Ale spokojnie. To minie. Za jakiś czas znów dostaniemy obuchem w łeb, nie wiadomo tylko jeszcze, z której strony. I kiedy już głowa nas od tego uderzenia solidnie rozboli, to znów okaże się, że tych startupów to nie robią jednak smarkacze, że w gigantycznych firmach takich jak Apple, Samsung, Microsoft czy inne Yahoo pracują jednak wizjonerzy, a technologia zbawi świat, a nie zaprowadzi nas wprost w ramiona Skynetu. A kiedy już z tą nową wiedzą okrzepniemy, to znów szambo wybije. I tak w kółko.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 08/2015

Paweł Luty

Jestem kuratorem treści – wyszukuję ciekawych tematów w czeluściach internetu i innych rzeczywistości, a później albo sam je opisuję i swoimi spostrzeżeniami dzielę się pisząc artykuły lub dzielę się linkami na Twitterze.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 3

Panie Pawle, rewelacyjny artykuł. Tak dobrze się go czytało, aż trochę smutno było pod koniec, że się już skończył. Co do Apple dodałbym tylko, że człowiek taki jak Steve Jobs musi mieć charyzmę. Kiedyś Apple nie patrzyło na to, żeby dogonić konkurencję tylko, żeby zrobić dobry produkt, który będzie działać. Teraz Steve Jobs za bardzo skupia się na zwiększeniu przychodów i wypuszczają coraz większy syf. Przechodząc kiedyś z Linuxa na OS X było wielkie wow, że nagle wszystko działała, również aktualizacje nie były problematyczne. Teraz natomiast przy każdej aktualizacji OS X zastanawiam się co tym razem przestanie działać (tak samo jak kiedyś miałem w Linuksie). Więc to niestety już nie ta jakość.

Zgadzam się z większością powyższego artykułu, ale od siebie dodam, że za obecny stan odpowiada znacznie większa ilość osób:
– Dziennikarze – w zasadzie to trzeba by tu użyć cudzysłowu bo wielu z nich to wyrobnicy nie mający pojęcia o tym co piszą, nie wykazujący ochoty by temat drążyć, zweryfikować źródła. Żyć trzeba, sensacja sprzedaje się najlepiej, a wierszówka niska, no to idziemy w ilość a nie jakość. Sztuka jest sztuka.
Wydawcy – bo po co zadać sobie trud i czas by ocenić rzetelność artykułów swoich pracowników.
– Czytelnicy – bo sami leją wodę na młyn tego absurdu uczestnicząc w bezsensownych dywagacjach, wierząc bezgranicznie we wszystko co przeczytają i podając ploty dalej.
– Analitycy – przepowiadanie z fusów powinni zostawić specjalistom typu wróż Maciej, bo ewidentnie nie potrafią z aktualnych i archiwalnych danych trafnie oszacować rynku. A co gorsza, ktoś im za te brednie płaci. W przypadku prognoz dotyczących Apple mylą się nagminnie a jednak ktoś nadal liczy się z ich osądami, unbelievable.
– “Czarne charaktery” – tu mam na myśli te szare eminencje, które celowo manipulują informacjami na rynku by wprowadzić klientów i akcjonariuszy w błąd i zbić na tym przy okazji kasę.
Ogólnie lipa.