AAAbecadło
W alfabecie liter jest kilkadziesiąt, ale w ostatnich tygodniach świat medialny, zainteresowany nowymi technologiami, jakoś bardziej zwraca uwagę te, których nazwy zaczynają się na „A”.
Alphabet
Gdy dowiedziałem się, że powstał holding Alphabet, który ma być spółką-matką dla Google’a, YouTube’a i innych submarek znajdujących się dotychczas pod płaszczem wyszukiwarki, to przypomniała mi się scena z Batmanem i Jokerem z „Mrocznego Rycerza” Christophera Nolana. Czarny charakter tego filmu, wisząc wysoko nad ulicami Gotham City głową w dół, rozmawia z Bruce’em Wayne’em o szaleństwie. Joker wypowiada wtedy słynne zdanie, które kończy się tak: „wystarczy tylko lekko popchnąć”. Skąd to skojarzenie? A stąd, że mam wrażenie, iż technologicznego giganta trzeba czasami nieco poszturchać, aby zechciał coś w sobie zmienić.
Alphabet powstał, ponieważ urzędnicy z Komisji Europejskiej od jakiegoś czasu przebąkują o postępowaniu antytrustowym wobec Google’a. Ich główne zastrzeżenie? Mieszanie wyszukiwarki z resztą biznesu, co może czasami skutkować wątpliwymi praktykami biznesowymi. Odpowiedź Google’a, przepraszam, Alphabetu? Podzielimy się sami, zanim Wy nas podzielicie.
Amazon
Według oficjalnych komunikatów, firma Jeffa Bezosa ma naprawdę tylko jeden cel istnienia – jak najszybsze, jak najdokładniejsze i jak najlepsze zaspokajanie potrzeb klientów. Aby to osiągnąć, Amazon testuje dostawy za pomocą dronów, dokładnie planuje całą logistykę, otworzył w Polsce magazyny i śrubuje standardy obsługi klienta. Te działania napędzają tony danych, aby każdy z procesów był w jak najdrobniejszym szczególe dopracowany.
Efekt uboczny? O tym napisał „The New York Times” – nadludzka presja, którą odczuwają pracownicy, wyzbywanie się przez menedżerów ludzkich odruchów w imię efektywności, terror danych i przerażająca kultura korporacyjna. Maszeruj jak ci Bezos zagra albo zgiń – taka parafraza motta Legii Cudzoziemskiej mogłaby spokojnie wisieć w każdym biurze Amazona.
Gdzie szukać winnych? Jak słusznie napisał Vadim Makarenko, wcale nie w gabinetach najwyższych menedżerów Amazona, wcale nie w samym Jeffie Bezosie. Wina jest w nas – klientach. W megakorporacji rządzą dane, a prawa pracownicze odchodzą na bok, bo my oczekujemy kosmicznych standardów. Pomyślcie o tym.
Ashley Madison
Historia kradzieży i publikacji danych milionów klientów serwisu o moralnie niejednoznacznej opinii mogła z początku wydawać się nawet śmieszna. Wyobraźcie sobie te wieczorne rozmowy małżonków na temat loginów i numerów kart kredytowych…
Mniej bawi natomiast refleksja związana z bezpieczeństwem danych. Coś jest nie tak ze światem, w którym można ot tak wykraść i opublikować dane 30 milionów ludzi. Jeszcze mniej zabawna była również reakcja serwisu. Straszenie mediów pozwami, gdy samemu świeci się niezabezpieczoną pupą, nie jest najlepszym wyjściem.
Całość ma jednak finał tragiczny. W wyniku działań złodziei danych już dwie osoby popełniły samobójstwo. To bolesne memento, że świat jest jeden i wcale nie dzieli się na online i offline.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 09/2015