Audiofil z iPhone’em?
Dziś zakończyły się największe w Polsce targi sprzętu audio – Audio Wideo Show 2015. Przypominamy tekst z iMagazine 4/2013, który wciąż jest bardzo aktualny.
Zastanawialiście się, jak brzmi 300 tysięcy złotych? Oczywiście nie chodzi mi o sam dźwięk szeleszczących banknotów czy brzęczącego bilonu. Na myśli mam sprzęt grający o dosyć zawrotnej wartości, która pozwala nam na stwierdzenie, że weszliśmy jedną nogą do strefy tzw. high-endu, czyli niebezpiecznego świata ludzi zwanych audiofilami.
My postanowiliśmy nie poprzestawać na tak prostym pytaniu i od razu w naszych głowach rozwinęło się bardziej nadgryzione pytanie. Pozwólcie więc, że zaczniemy raz jeszcze. Zastanawialiście się jak brzmi 300 tysięcy złotych grające z iPhone’a?
To pytanie, podczas jazdy z Norbertem do salonu Top Hi-Fi na ul. Andersa, nie dawało nam spokoju. Niewiadomych było sporo, ale głównie myśleliśmy nad tym, czy my się przypadkiem nie zbłaźnimy, przyjeżdżając na taki odsłuch tylko z iPhone’em i MacBookiem. Kolejna myśl była oczywista i na pewno każdy chociaż przez chwilę by się nad tym zastanowił. Co można kupić za 300 tys.? Lekko używany Nissan GT-R w czarnym macie brzmi zachęcająco, prawda? Dwupokojowe mieszkanie w Warszawie też nieźle, a przy obecnych cenach, to pewnie i na Mokotowie coś by się znalazło. Można by było pokusić się nawet o jakiś dom w stanie surowym albo zamkniętym w okolicach stolicy. Ogólnie trzeba przyznać, że to dużo kasy jak na fajnie grający sprzęt, a kolejne pytanie nasuwa się samo. Czy ludzkie ucho naprawdę potrzebuje aż tyle? Dojechaliśmy i po szybkim, miłym przywitaniu usłyszeliśmy: „Dobra, chłopaki, może przejdziemy już do dużej sali odsłuchu”. Zamykając drzwi sporego pokoju, Norbert rzuca trafnym żartem: „Chyba zasięg naszych kart kredytowych skończył się 20 metrów wcześniej?” Trudno było się z tym nie zgodzić.
Wygodna skórzana sofa na środku, a na froncie piękny, klasyczny zestaw stereo, całość spowodowała natychmiastowy uśmiech na naszych twarzach. Dodatkowym szczęściem była obecność pracownika Top Hi-Fi, który po 15 latach w tej branży znał odpowiedź na każde nasze pytanie, a uwierzcie – było ich sporo. Przez pierwsze 27 minut dowiedzieliśmy się o Hi-Fi więcej, niż przez całe nasze dotychczasowe życie. Urzekło nas to, w jaki sposób pracownicy salonu opowiadają o sprzęcie, strasznie fajnie czuć, że ktoś to naprawdę kocha, a rozmowa o tym sprawia mu cały czas przyjemność. Sami o sobie mówią, że są jak krawcy, którzy dla każdego klienta chcą uszyć coś idealnego na miarę. Uwzględniając takie rzeczy jak grubość ich portfela czy miejsce, gdzie sprzęt będzie grał. Chapeau bas! Chłopaki, robicie świetną robotę. Początkowo mieli dla nas uszyć zestaw za około pół miliona złotych, bazujący na parze flagowych głośników Bowers & Wilkins 800, jednak jako profesjonaliści stwierdzili, że to za dużo do tego pomieszczenia. Dlatego do odsłuchu posłużyły nam nieco mniejsze kolumny B&W 802, które – jak później się przekonaliśmy – idealnie sprawdziły się w tym pomieszczeniu i w tym zestawie. Oprócz tego, że cudownie grają, to ich wygląd wręcz onieśmiela, można to porównać do pierwszej randki z najpiękniejszą kobietą, jaką widzieliście w swoim życiu. Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie Miss Świata śpiewającą głosem Arethy Franklin, tak właśnie gra i wygląda seria 800 B&W.
Zaraz za pięknymi kolumnami nie dało się nie zauważyć kabli, które je zasilają, a to głównie za sprawą ich grubości. Bliżej im do rur kanalizacyjnych niż do kabli głośnikowych, jakie są powszechnie stosowane w domach zwykłych śmiertelników. Jednak naszą uwagę przykuło coś jeszcze, na kablu zauważyliśmy mały mechanizm w plastikowej obudowie. Od razu padło pytanie „Co to?!”. Otóż mieliśmy do czynienia z system DBS, który stosuje firma Audioquest i tu zaczynają się rzeczy, które dla nas były tzw. kosmosem. Dielectric Bias System to opatentowane rozwiązanie AQ, które jest swego rodzaju baterią. Cały czas zasila kabel poprzez wprowadzenie napięcia 36 Volt, które jest napięciem znacząco przekraczającym napięcie wszystkich sygnałów audio. System DBS zapewnia dużo większą poprawę przezroczystości i dynamiki, niż to można uzyskać w przypadku stale używanych kabli. Dla uzyskania maksymalnych parametrów systemu DBS potrzeba kilku tygodni. Baterie w systemach podłączane są podczas instalacji końcówek kabla, dlatego też w momencie podłączania przez użytkownika do systemu audio osiągają one pełne parametry pracy. Brak obciążeń powoduje, że dwie standardowe baterie wystarczają na wiele lat pracy. Rozumiecie coś z tego? Ogólnie temat kabli, na który w pewnym momencie zeszliśmy podczas naszej wizyty w Top Hi-Fi, to obszerna sprawa i trzeba by było o tym napisać oddzielny tekst, a i tak miejsca w iMagazine by zabrakło.
To właśnie kable najczęściej są przyczyną wielu kłótni i kontrowersji w dziwnym świecie tzw. audiofilów. Bierze się to głównie z powodu ich astronomicznych cen. Dla przykładu podam niektóre ceny kabli, jakie zostały zastosowane w naszym zestawie. 2 razy trzy metry przewodu głośnikowego Audioquest RedWood – 30 tys. zł za parę, a przewód połączeniowy Nordost Valhalla 1m – 20 tys. zł za parę. Jednym słowem – szok!
Takie kable do czegoś muszą być podłączone i tu wybór padł na najwyższy model wzmacniacza stereo kanadyjskiej firmy Simaudio.
MOON 700i to w pełni różnicowy projekt dual-mono generujący moc 175 W przy obciążeniu 8 Ω. Piękny, prosty, czysta siła i dokładność. Mimo że jak na ten poziom wzmacniaczy nie jest ciężki, bo waży „tylko” 27 kg, to jego obudowa jest wykonana z niesamowitą precyzją. Niezwykle sztywna konstrukcja obudowy minimalizuje wpływ zewnętrznych wibracji. Nas zachwycił system regulacji głośności zwany M-eVOL2 z 530 krokami pozwalającymi na ekstremalnie dokładne ustawienie poziomu głośności. Każde poruszenie gałką daje uczucie jakbyśmy sterowali robotem do operacji na otwartej czaszce. Dokładność i całkowita bezszelestność daje uczucie bezwładności, coś wspaniałego, nie mogliśmy się od tego oderwać. Wisienką na torcie był surowy kawał solidnego metalu zwany pilotem, waga podobna do średniego młotka i nie było na nim funkcji loudness. MOON 700i połączony był z odtwarzaczem płyt CD tego samego producenta, z tej samej serii EVO model 650D, za jedyne 35 tys. zł. Kolejnym urządzeniem Simaudio był odtwarzacz strumieniowy MOON 380 Mind, bardzo ciekawy sprzęt z wieloma opcjami odtwarzania muzyki z przeróżnych źródeł, co w obecnych czasach jest absolutnym must-have. Urządzenie, które kończyło nasz cudowny łańcuszek, było zdecydowanie największym zaskoczeniem, jakie spotkało nas podczas pobytu w Top Hi-Fi. Uwaga! Do strumieniowca podłączone było dobrze nam znane Apple TV, to właśnie dzięki niemu i funkcji AirPlay mogliśmy odsłuchać muzykę z iPhone’a na bardzo wysokim poziomie. Dowiedzieliśmy się, że są firmy znane w świecie high-endu, które dostosowują swoje taktowania procesorów właśnie do Apple TV. Między innymi taką firmą jest Simaudio, co oznaczało, że wysyłając muzykę z iPhone’a za pośrednictwem AirPlay, mogliśmy posłuchać jej na podobnym poziomie jak z płyty SuperAudio CD. Jedyną przeszkodą mógł być jedynie sam plik, ale na to byliśmy oczywiście przygotowani i w iPhonie mieliśmy pliki lossless, czyli mało stratny format, porównywany z plikami Flac. Efekt był piorunujący, nie czuliśmy różnicy w dźwięku z SACD z tym z iPhone’a. Ciekawą sprawą natomiast było podłączenie MacBooka przez kabel USB (cena 2 tys. zł) do strumieniowca i poprzez iTunes puszczenie dokładnie tego samego pliku lossless. Spadek jakości dźwięku był tak wyraźny, że nie mogliśmy w to uwierzyć. Nasz mistrz z Top Hi-Fi uświadomił nas, jak wąskim gardłem i niestety słabym odtwarzaczem jest iTunes. Na koniec ostatni minitest, czyli odtworzenie z iPhone’a po AirPlay zwykłej MP3 zakupionej w iTunes Store. Efekt? Totalna tragedia, do tego stopnia, że – uwierzcie – nie dało się tego słuchać więcej niż 8 sekund. Na takim sprzęcie wszystkie odchyły słyszalne są kosmicznie dokładnie, to tak jakbyśmy przesiedli się z maybacha na rower i to na starego składaka z scentrowanymi kołami.
Dobra, teraz postaram się choć trochę odpowiedzieć na nasze bazowe pytanie. „Jak brzmi 300 tysięcy złotych grające z iPhone’a?”
Odpowiedź rzecz jasna jest bardzo prosta – brzmi dobrze.
Przez pierwsze dwie minuty słuchania zaniemówiliśmy, później poleciały typowo polskie określenia zachwytu – pozwólcie, że nie będę cytował. Dopiero po jakimś czasie zaczęliśmy wymieniać się jakimiś racjonalnymi przemyśleniami. Norbert zauważył, jak inne jest słuchanie muzyki z takiego sprzętu i na takim poziomie. Mimo że głośność ustawiona była średnio, a my mogliśmy swobodnie ze sobą rozmawiać, to mieliśmy uczucie, że nigdy wcześniej tak głośno nie słyszeliśmy muzyki. To efekt idealnego stuprocentowego wypełnienia przestrzeni, ten pokój grał cały.
Mnie z kolei pierwsze, co przyszło do głowy, to dziwne uczucie jakby muzyka była szybsza, jakby tempo numeru zostało zwiększone. Wszystkie dźwięki docierały do nas z szybkością pięści Bruce’a Lee, a celność tych pięści była równie powalająca. Tu znowu zadziałała dynamika sprzętu i jego szczegółowość. Żaden z nas nawet przez chwilę nie zastanawiał się, czy lepiej brzmi góra, czy może wyróżniają się niskie partie dźwięku, a może najsłabsze są średnie tony. Nic takiego nie miało miejsca, wszystko grało równie świetnie. Wymienialiśmy się tymi uwagami, a kolega z Top Hi-Fi tylko uśmiechał się i potwierdzał to, kiwając głową.
Słuchając muzyki trzystu tysięcy złotych, spokojnie można ulec tej fascynacji i po części zrozumieć tych, którzy tyle wydają na sprzęt. Pytanie tylko, gdzie jest ta granica, ta cienka linia, której przekroczenie grozi chorobą i – delikatnie mówiąc – spaczeniem. Przecież my praktycznie nie mamy żadnego ucha, a jednak wiele różnic w ciągu dwóch godzin słyszeliśmy, więc coś musi w tym być. Podsumowuje to świetnie nasz opiekun, który powiedział, że potrafi zrozumieć to, że dany element wyprodukowany przez kogoś poprawia jakość brzmienia. Jednak nie trafia do niego czasami marketing i ta otoczka, jaka towarzyszy niektórym firmom zajmującym się tymi najdroższymi sprzętami. Sposób, w jaki te firmy chcą sprzedać swój towar, czasami sięga całkowitego absurdu. Podał nam przykład marki, która sprzedaje swoje topowe modele wzmacniaczy lampowych, mówiąc o tym, że zasilacze do lamp są nawijane srebrnym drutem i odbywa się to tylko przez dwie noce w ciągu roku, kiedy jest pełnia, bo tylko wtedy to srebro ma najlepsze właściwości. Jak widzicie, świat audiofili żyje swoimi prawami, ale trzeba przyznać, że to bardzo ciekawy temat. Na koniec zapytaliśmy tylko o rekordzistę, który zostawił najwięcej za swój wymarzony sprzęt w Top Hi-Fi. Cztery miliony złotych, ale podobno nie jednorazowo.
Komentarze: 12
Przepraszam, że się wtrącę, ale muszę. Tak ogólnie w temacie sprzętu i…
Lubię słuchać muzykę na dobrym sprzęcie, nawet bardzo. Jednak jak ze wszystkim w życiu trzeba mieć umiar.
Dzisiaj na audio video show usłyszałem coś bardzo niepokojącego z ust znawców tematu (ja się za takiego nie mam, słucham i oceniam muzykę i sprzęt Uszami, bez żadnych cyfr i wzorów).
Cytuję:
“Do każdej płyty inny zestaw audio”
W głosie obu rozmówców była bezsilność w walce z przeciwnikiem, znaczy dzwiękiem.
Gdzie tu miejsce na przyjemność?
Dodam, że obok stały głośniki za jedyne 20k za sztukę. Czyli tanio ;)
Mam pytanie do wąskiego gardła w postaci iTunes – na zdjęciu jest leciwy MacBook z starożytnym iTunesem – ma to jakieś znaczenie? Czy nowy iTunes na nowym Maku wypuszcza lepszy dźwięk do sprzętu na zewnątrz, czy może problem jest aktualny i lepiej podłączyć iPhone’a?
iTunes jest mocno średnim odtwarzaczem
Jakie softu używasz do odtwarzania muzyki ?
Słucham głównie z Tidala w wersji bezstratnej – to w domu, oraz Apple Music w “terenie”
Flac Player na ios ;)
Test miałby sens i był pełny, gdyby panowie podłączyli dla porównania porządny sprzęt w podobnej klasie co zestaw odsłuchowy i wtedy porównali trzysta kafli grających z pierdzidełka (co jest w ogóle jakimś absurdem, wydać trzysta kafli i puszczać muzykę z iPhonea) z trzystoma kaflami grającymi tak, jak na to zasługują. Generalnie uważam test za kiepę niestety. Ale przynajmnie reklama sklepu na poziomie. ;)
Ale dokładnie tak robiliśmy – jest to napisane, muzyka leciała też z SuperAudio CD. Nie wiem też jak mocno jest zaawansowany w tematach audiofilskich, ale jak możesz przeczytać, mega drogie audiofilskiej przedwzmacniacze mają specjalne wejście dla Apple TV, właśnie po to aby z poziomu iPhone’a wysyłać bezstratną muzykę do sprzętu. To daje efekt taki sam jak SuperAudio CD.
Ja na AudioShow też odbyłem ciekawe rozmowy np:
– Facet nam tłumaczył, że kable głośnikowe muszą być na podstawkach o wysokości 11 cm, a cała banda idiotów nie znających się na rzeczy stosuje podstawki 10 cm i jego zdaniem to nie ma szansy grać bo on to policzył kilka razy to musi być 11cm i koniec
– inny nam tłumaczył, że winyle są teraz tragicznej jakości, nie wyważone, a on ma specjalną wyważarkę do Winyli i według niego każdy w domu powinien to mieć . Zapytałem go czy singiel „Ona tańczy dla mnie” Weekendu jest dobrze wyważony – nie wiedział, dał mi wizytówkę i zaprosił z płytą do siebie, z chęcią mi ją wyważy
Audio-sraudio: pytanie, gdzie Jarek Cała kupił najki Martiego z BTTF? ;)
Tu rodzi sie pytanie. Czy kupic teac ha-p90 i sluchac sobie muzyki poprzez sluchawki nauszne poprzez iphone czy maca. Czy kupic lepsze sluchawki ? Pytanie dla znawcow lub entuzjastow. Nie wiem w co na przyszlosc zainwestowac. Sluchawki mam sennhaiser urbanite xl. Wiem zaraz beda krzyki ze B&O lub inne strasznie drogie.
Jaki to był iphone?